Powrót do przeszłości, czyli co działo się w branży growej 10 lat temu - część 3

Michał Piwowarczyk
2015/10/30 15:30
0
0

Trzeci kwartał roku 2005, tuż przed otwarciem naszego serwisu, obfitował w premiery głównie pecetowe oraz ogromną awanturą za wielką wodą.

Powrót do przeszłości, czyli co działo się w branży growej 10 lat temu - część 3

E3 się skończyło. Nowe konsole zostały pokazane, przyszłość wyglądała pięknie. Kolejne PlayStation doczekało się konkurenta z prawdziwego zdarzenia, a do tego miało na półkach sklepowych wylądować jako drugie. Czy graczom będzie się chciało czekać miesiące na nową konsolę, gdy jej amerykański odpowiednik mruga zachęcająco zza lady? I co miała przynieść ta nowa generacja? Tym zajmowali się gracze w połowie roku 2005, a tymczasem... tymczasem branża działała nadal.

Politycy, kawa i rady

Lipiec upłynął pod znakiem kontrowersji, polityków i Grand Theft Auto: San Andreas. W czerwcu 2005 roku pojawia się pecetowa wersja rockstarowego hitu, rozgrywającego się w alternatywnej wersji Los Angeles (i San Francisco, i Las Vegas, wielka gra to była). Nie minął miesiąc, a osoby, które uwielbiają grzebać w kodach gier odkrywają, że coś zostało z finalnej wersji projektu wycięte, a tym czymś była minigierka w uprawianie seksu. Jak wiadomo, w Stanach można pokazywać przemoc na okrągło, ale już prezentowanie czegokolwiek związanego z seksem wzbudza ogromne kontrowersje (mimo obecności pół nagich kobiet w telewizji 24 godziny na dobę). Rockstar na samym początku twierdził, że sceny odblokowane przez mod "Hot Coffee" wcale nie były częścią oryginalnego kodu, ale już po chwili musieli wycofywać się z tej wersji wydarzeń. Politycy, kawa i rady, Powrót do przeszłości, czyli co działo się w branży growej 10 lat temu - część 3

I tu zaczyna się słynna saga Rockstara i Jacka Thompsona, którą niedawno BBC ukazała w wersji filmowej, wyśmianej przez osoby związane z wydawcą. Wszystko byłoby fajnie, gdyby w dyskusję nie zamieszała się senator Hillary Clinton. Senator ma całkiem spore możliwości, więc afera skończyła się pozwami, protestami i zmianą klasyfikacji gry, co w Stanach ma naprawdę duże znaczenie, szczególnie, jeśli weźmiemy pod uwagę ogromne ilości egzemplarzy sprzedawane w wielkich sklepach. Od tego czasu ESRB, czyli amerykańska rada przyglądająca się zawartościom gier i przylepiająca nalepki oraz zmuszająca producentów do wstawiania irytujących plansz na początku zwiastunów zabrała się za swoją robotę na całego.

Sezon ogórkowy

Wakacje zazwyczaj są sezonem ogórkowym, gdy większość graczy czeka grzecznie na jesienne premiery, oszczędzając pieniądze, ale nie znaczy to, że nie dzieje się nic. Ot, 8 sierpnia 2005 roku pojawił się nowy Madden NFL. Madden jak Madden, już w tamtych zamierzchłych czasach coroczne premiery gier sportowych nie były niczym niezwykłym, a obok kolejnych odsłon FIFY była to sportowa symulacja, która po prostu trzymała poziom.

Seria NBA Live trzymała się całkiem nieźle, ale nie wywoływała okrzyków ekscytacji wśród fanów koszykówki. Zresztą tego jednego sportu EA Sports nie do końca rozumie, co widać i teraz, przy okazji premiery drugiej już odsłony zrestartowanej marki. Wracając do Maddena, osoby, które zdecydowały się na kupno Xboksów 360 mogły cieszyć się poprawioną grafiką, a zważając na to, jak popularny jest futbol amerykański w Stanach, to z pewnością niejednego wątpiącego nowa część zachęciła do kupna konsoli.

16 sierpnia 2005 na komputerach pojawił się Dungeon Siege II, który był lepszy w zasadzie w każdym elemencie od swojego poprzednika, zarówno pod względem skali, pomysłów i rozgrywki. Seria została stworzona przez Gas Powered Games, studio Chrisa Taylora. Wielu graczy było zaskoczonych, że człowiek, który stworzył Total Annihilation zabiera się za action RPG, ale szybko przekonali się oni, że Dungeon Siege jest wart ich czasu. Jak wiele średniej wielkości firm developerskich, również Gas Powered Games czekały w przyszłości burzliwe losy. Do 2010 roku szło całkiem dobrze, choć o cienkim Space Siege wolałbym zapomnieć, ale z roku na rok gry firmy sprzedawały się coraz gorzej. W 2011 roku Gas Powered Games zajmowało się zgliszczami niegdyś legendarnej serii Age of Empires, zmienionej w sieciowe, mocno mikrotransakcyjne Age of Empires Online. W 2014 roku na fali entuzjazmu kickstarterowego i Chris Taylor spróbował swoich sił w zbiórkach społecznościowych, ale skończyło się to źle. Na koniec firma została wykupiona przez potentatów zza naszej miedzy, czyli Wargaming.net. Sezon ogórkowy, Powrót do przeszłości, czyli co działo się w branży growej 10 lat temu - część 3

22 sierpnia 2005 piekło otworzyło swoje wrota i wypluło na świat Nintendogs, jednocześnie jedną z najlepiej i najgorzej nazwanych gier w dziejach. Tamagochi w wersji na Nintendo DS sprzedawało się wyśmienicie. Jeśli zastanawiacie się, w którym momencie pojęcie "gracza" zaczęło się rozmywać, to rok 2005 i Nintendo DS oraz późniejsze ruchy japońskiej korporacji są niezłym przyczynkiem do dyskusji.

Lipiec i sierpień upłynęły spokojnie, więc wrzesień musiał być świadkiem zmasowanej kampanii, w końcu zaczynała się jesień.

Kampania wrześniowa

13 września w Stanach, a 23 w Europie pojawia się na stare konsole Burnout Revenge, odsłona jednej z tych serii gier wyścigowych, która obcesowym traktowaniem fizyki i motoryzacji przyprawia hardcorowców o pianę na ustach. Ostatnimi czasy trochę brakuje tego typu produkcji. Przydałby się tytuł na nową generację konsol, który mógłby wykorzystać ich moc do zaprezentowania destrukcji, jakiej jeszcze nie widzieliśmy.

16 września doszło do wiekopomnego wydarzenia, premiery Fahrenheita, znanego też w Stanach Zjednoczonych pod nazwą Indigo Prophecy. Gra Quantic Dreams, czyli projekt autorski Davida Cage'a, jednej z bardziej wyrazistych postaci tej branży, była... Cóż, pierwsza jej połowa była niesamowita. Zaczynała się naprawdę mocno, od morderstwa, a potem wydarzenia plątały się ze sobą, fabuła komplikowała, aż w końcu sam twórca poczuł, że pora wyciągnąć królika z kapelusza i z klimatycznej gry pełnej tajemnic zrobić film kung-fu skręcający w stronę teorii Ericha von Dänikena. Odwoływanie się do ponadnaturalnych i kosmicznych rozwiązań fabularnych to nic nowego w popkulturze, ale Cage przebił wszystkich wprowadzając jednocześnie spiskujące sztuczne inteligencje i starożytne bóstwa Majów. Cóż, dzięki za pół dobrej gry, Davidzie Cage'u. Kampania wrześniowa, Powrót do przeszłości, czyli co działo się w branży growej 10 lat temu - część 3

Tego samego dnia pojawiła się gra, którą kochałem całym sercem. Total Overdose ukazało się na rok przed pierwszą częścią Just Cause i wydaje się być protoplastą ulubionej marki anarchistów growych. Sterowaliśmy w niej Ramirem Cruzem, pracującym dla DEA, który na terenie Meksyku... szerzył chaos. Ciężko jest opisać, co też w tej grze się działo, ale było to połączenie ruchów w stylu Maksa Payne'a, inspiracji Robertem Rodriguezem i popkulturą meksykańską. Coś pysznego.

Cztery dni później na komputery została wydana ostatnia część legendarnej serii Myst o jakże odpowiednim tytule, Eng of Ages. Łabędzi śpiew marki, której początki sięgają roku 1993, poszedł w nowym kierunku, zastępując klasyczną rozgrywkę polegającą na przeskakiwaniu pomiędzy konkretnymi lokacjami. W tej części gracz mógł swobodnie poruszać się po terenie, co oczywiście nie wszystkim się spodobało. Najwyraźniej twórcy mieli to gdzieś, skoro była to ostatnia odsłona serii.

GramTV przedstawia:

Tego samego dnia na komputery osobiste został wydany Fable: The Lost Chapter, dzięki czemu pececiarze w końcu mogli odkryć, co też konsolowcom tak bardzo się podobało. I rzeczywiście, Fable mogło zachwycać, choć było jedną z tych gier RPG, które ukrywa statystyki i cechy postaci za przeróżnymi mechanizmami. Jednym słowem, cyferki znikały, a liczył się sam świat i postać, co, oczywiście, nie przypadło hardcorowej pecetowej braci do gustu. Mnie osobiście odrzucił już sam początek gry, najazd mrocznych żołnierzy na wioskę dziecięcej wersji naszego bohatera. Było to oczywiście świadome wykorzystanie ogranego motywu fabularnego, ciężko w fantasy o oryginalne pomysły, ale wydawało mi się to leniwym rozwiązaniem.

23 września ukazał się pierwszy dodatek do Warhammer 40,000: Dawn of War. Winter Assault wprowadzał nową rasę, Imperialną Gwardię, dodatkowe kampanie i różne usprawnienia. Jakże fantastyczną grą był Dawn of War zarówno w gracza pojedynczego i pojedynków w sieci. Ta część nie zmierzała jeszcze tak bardzo w stronę sterowania tylko kilkoma oddziałami i mikrozarządzania umiejętnościami. To dostaliśmy dopiero w części drugiej. Gwardia Imperialna z dodatku cechowała się nastawieniem na obronność oraz przewagę liczebną. Mówiłem już, że to była fantastyczna gra? Wciąż czekam, aż Relic zapowie kolejną odsłonę. W końcu zostali wykupieni przez Segę, a jakie inne studio należy do tej firmy? Creative Assembly, które w tej chwili pracuje nad Total War: Warhammer!

26 września na konsole starej generacji ukazało się NBA Live 06. Była to całkiem fajna seria gier koszykarskich, która powoli, powolutku, ustępowała już swojemu największemu konkurentowi w postaci NBA 2K. Koszykówka w rozumieniu EA Sports zawsze sprowadzała się do tak zwanego "hero ball" - najlepsi gracze wykonywali akcje w zasadzie na automacie, niewiele trzeba było, żeby trafiali z każdej pozycji. Już w tamtych czasach basket od 2K Sports był lepiej oceniany. A tymczasem w Polsce koszykówką nie interesował się prawie nikt, co nie zmieniło się do dziś, drogie dzieci.

Dzień później na pierwszym Xboksie pojawił się Far Cry: Instincts, uproszczony i brzydszy remake oryginalnego Far Cry'a, który tak bardzo zachwycał pecetową brać. Ta odsłona została już stworzona przez Ubisoft, nie przez niemieckiego Crytecha. Ja akurat należę do obozu uwielbiającego stronę, w jaką francuski wydawca skierował serię. Far Cry był być może piękny i potrafił robić wrażenie oraz bawić, ale umiejscowienie wydarzeń w konkretnych strefach wojennych naszego świata, bez dodatków w stylu wyspy doktora Moreau, mogło wyjść serii tylko na dobre. Ostatnie pomysły Ubisoftu z przenoszeniem serii w czasy prehistoryczne wydają się primaaprilisowym żartem, ale cóż, kto bogatemu zabroni.

Tego samego dnia pojawił się kolejny dodatek do kolejnej świetnej gry pecetowej. Barbarian Invasion ukazywało czasy upadku imperium rzymskiego znanego z części głównej, Rome: Total War. Wprowadzono nowe nacje, nowe jednostki oraz opcję prowadzenia swojej własnej hordy, która umożliwiała zajęcie nowej prowincji po stracie ostatniego domu barbarzyńskiej nacji. Creative Assembly ma opinię firmy tworzącej świetne gry i jeszcze lepsze dodatki i nie inaczej było w tym przypadku.

Tym pozytywnym akcentem kończymy trzecią część naszej kroniki, co oznacza, że w ostatniej odsłonie naprawdę będzie się działo! Październik i listopad to najlepsze miesiące dla graczy, a rok 2005 nie różnił się w tym za bardzo od roku 2015!

Komentarze
0



Nie ma jeszcze żadnych komentarzy. Napisz komentarz jako pierwszy!