Legend - recenzja filmu

Kamil Ostrowski
2015/10/10 19:00
0
0

Nie znoszę naciągania. Jestem w stanie przymknąć oko, kiedy dostanę w zamian coś lepszego, ale w przypadku Legend zostałem po prostu oszukany.

Legend - recenzja filmu

Jeżeli przewiniecie kawałek na dół, to znajdziecie tam zwiastun filmu Legend. Materiał, który zobaczycie jest oszustwem. Przedstawia obraz, którego w kinie nie uświadczycie. Jest kłamliwy na wielu płaszczyznach i to on jest w głównej mierze winien tego, że wychodziłem z sali rozczarowany. Swoje oczywiście zrobił też fakt, że Legend to film po prostu słaby.

Obiecano mi pełną napięcia, szaloną podróż w świat londyńskiej gangsterki lat sześćdziesiątych. Obiecano mi Toma Hardy'ego w podwójnej roli - braci bliźniaków Ronalda i Reggiego Kray'ów. Zawiadiaków, którzy w owym czasie trzęśli stolicą Wielkiej Brytanii. To akurat dostałem. Na marginesie mówiąc - Ronald jest niepoczytalny. Stanowi to zarówno atut bandyckiej pary, jak i rodzi szereg problemów. Bliźniacy zastraszają kogo chcą dzikim zachowaniem i brutalną siłą, ale ich interesy są siłą rzeczy niestabilne.

Na papierze ten koncept wygląda świetnie, niestety mam wrażenie, że reżyser i scenarzysta chcieli upiec dwie pieczenie na jednym ogniu. Zapewnić widzowi rozrywkę i dać do myślenia. Taka sztuka udaje się nielicznym i wymaga od twórców kunsztu. W tym przypadku ewidentnie zabrakło umiejętności. Jak to mawiają, ze słabego scenariusza bicza nie ukręcisz.

Wątki pojawiają się, po czym urywają się. Konflikty urastają do wysokiej rangi po czym... wygasają, albo tracą na wadze z powodu pojawienia się czegoś nowego. Gdyby jeszcze film był bandycką jazdą bez trzymanki... Niestety. Jest nudno. Sceny dłużą się, napięcie utrzymuje się na stabilnym, względnie niskim poziomie, czego nie ratują wygłupy i ekscesy Ronalda. Akcji brak. W pewnym momencie na czoło wysuwają się zresztą problemy rodzinne Reggiego, które są nudne jak flaki z olejem. Jedyna naprawdę dramatyczna scena wydaje się być wyciągnięta z kapelusza i w ogóle nie współgra z kreacją postaci. Przez chwilę można odnieść wrażenie, jakby wszyscy stracili duszę do kręcenia Legend.

GramTV przedstawia:

Możliwe, że to był po prostu zły materiał na film? Jak już wspomniałem, z grubsza koncept wygląda bardzo interesująco, ale w szczegółach okazuje się być dalece niedoskonały. Kray'owie potrafią być charyzmatyczni, ale nie mogę pozbyć się wrażenia, że byli zbyt zwyczajni, aby nakręcić o nich film. A na pewno już żadne z nich legendy. Nie mówiąc już o tym, że świat londyńskiej gangsterki wydaje się być dosyć łagodny w obyciu. Trup nie ściele się niemal wcale, a kiedy już się ściele, to wszyscy na ekranie przeżywają to głęboko, jakby do tej pory żyli w Shire w hobbickiej utopii, a nie w jednej z gorszych dzielnic Londynu. Sielanka panie, sielanka w porównaniu z tym, co podają nam twórcy innych dzieł poświęconych tematyce zorganizowanej przestępczości. Podejrzewam, że to wina kiepskiej prezentacji, nie zmienia to jednak faktu, że po obejrzeniu filmu chciało mi się niemalże śmiać z tego, jakie delikatne serduszka mają bandyci w Wielkiej Brytanii.

Można argumentować, że przecież historia oparta jest na faktach, a życie to nie bajka - nie zawsze trzyma tempo. Cóż, film to też nie życie. Musi trzymać tempo, musi posiadać odpowiednią strukturę. Jeżeli historia nie jest dość dobra, należy zmyślać, albo znaleźć nową inspirację. W przeciwnym razie dostajemy coś, co nasuwa na myśl mało strawną historyjkę wygłaszaną przez wujka Ździśka przy stole, która po pięciu minutach interesuje już tylko samego opowiadającego, a w dodatku nie kończy się żadną puentą.

Jedyne co momentami ratuje Legend to brytyjski, uliczny akcent i bardzo dobre aktorstwo Toma Hardy'ego. Nie jest to rola jego życia, ale nie ma się czego wstydzić - biorąc pod uwagę to, z jak marnym scenariuszem przyszło mu się zmagać, poradził sobie przyzwoicie. Reszta aktorów stanowiła jedynie tło - niczym się nie wyróżniali, a o postaciach przez nich granych zapominaliśmy w momencie gdy wyszli poza kadr. No, poza aktorką grającą żonę Reggiego. Ona zwyczajnie irytuje.

Legend to wielkie kłamstwo. Obiecano mi ciekawą historię, unurzaną w przemocy i bandyterce, skok wprost do basenu wymuszeń, morderstw i bijatyk, a na deser walki gangów. Dostałem przypowiastkę o problemach rodzinnych i niewielkiej grupie przestępczej, która z przypadku wyrosła, spokojnie działała i z głupoty upadła. Niestety, egzystencjalne rozterki londyńskich Sebów niespecjalnie ratują sytuację. Nuda panie, nuda.

Komentarze
0



Nie ma jeszcze żadnych komentarzy. Napisz komentarz jako pierwszy!