Stasis - recenzja

Sławek Serafin
2015/09/30 18:11
3
0

Mroczna, gęsta i ponura opowieść science-fiction z eksperymentami biologicznymi w tle.

Jak to dobrze, że twórca Stasis wiedział, że jest więcej niż jeden tylko sposób na zrobienie gry przygodowej w retroklimatach. Sporo mamy tego dobra w ostatnich czasach, prawda? To znaczy, klasycznych przygodówek ze wskazywaniem i klikaniem. Ale znakomita większość odwołuje się do nieśmiertelnego schematu wypracowanego przez takie legendy od LucasArts, jak Monkey Island czy Full Throttle, i bardzo mocno imituje wspaniały system ScummVM, zwykle za pomocą kultowego Adventure Game Studio. I to jest jak najbardziej w porządku oczywiście, tyle że niestety wszystkie te gry są podobne do siebie od strony wizualnej. Ładnie rozpikselowane i w ogóle, nie żeby nie, ale mimo wszystko dość jednostajne. I właśnie dlatego należą się Stasis brawa za to, że owszem, sięga do korzeni gatunku, ale tych nieco innych. Dokładniej zaś kultowego Sanitarium, jeśli chodzi o prezentację, i nie mniej pamiętnego System Shock, jeśli chodzi o tematykę. Dzięki temu udaje się osiągnąć paradoksalny powiew świeżości, za co grze i jej autorowi należą się brawa. I nie tylko za to. I nie tylko brawa, bo choć Stasis to pozycja bardzo ciekawa i warta uwagi, to niestety niepozbawiona wad.

Stasis - recenzja

Rzecz dzieje się w bliżej nieokreślonej przyszłości na pokładzie wielkiego statku badawczego Groomlake, należącego do Cayne Corporation. Nasz bohater, John Maracheck, budzi się ledwie żywy i mocno poturbowany w jednej z ładowni, po awarii komory kriogenicznej. John jakimś cudem przetrwał, w odróżnieniu od swoich bezimiennych towarzyszy, których martwe ciała nadal pływają w zbiornikach. Jego ostatnie wspomnienie to przygotowania do kriosnu przed wyprawą na Tytana, razem z żoną i małą córeczką. Zamiast u celu wycieczki budzi się w zupełnie obcym miejscu. I całkiem sam. I z połamanymi żebrami oraz coraz wolniej bijącym sercem. Niewesoła sytuacja. I nawet gdy uda się jakoś zatrzymać proces umierania za pomocą automatów medycznych, niewiele się położenie Johna poprawi.

Groomlake jest opuszczony. A właściwie nie opuszczony, lecz wymarły. Co krok natykamy się tu na dowody tego, że jego załoga została częściowo ewakuowana, a częściowo w brutalny sposób wymordowana. I choć na początku może będzie nam tych wyrżniętych ludzi żal, to w miarę studiowania odnalezionych przy nich zapisków ów żal zmieni się w gniew. I satysfakcję. A to dlatego, że personel Groomlake zajmował się nielegalnymi badaniami genetycznymi prowadzonymi na osobach takich jak John właśnie, porwanych wbrew woli. Ktoś pozabijał tych sukinsynów? Świetnie! Dobrze im tak! Szkoda tylko, że ten ktoś, a może nawet ci ktosie, nadal gdzieś tutaj są...

Stasis w założeniu miało być horrorem jak mniemam, wiecie, takim tradycyjnym straszakiem science-fiction w klimacie Aliena, Event Horizon i tak dalej. Ale nieszczególnie błyszczy pod tym względem. Nie zrozumcie mnie źle. To jest naprawdę niezła opowieść grozy, której każda kolejna odkryta warstwa napawa nas coraz większym niepokojem. Ale jako horror sprawdza się średnio, głównie dlatego, że w nieszczególnie umiejętny sposób operuje poczuciem zagrożenia. Będziemy targani emocjami, tak, jak najbardziej. Będzie nam nieswojo i niesmacznie nawet. Ale bać się? No nie bardzo. Tego się osiągnąć nie udało, a przynajmniej nie w jakiś spójny, wiarygodny sposób. Będą nas tutaj próbowały przestraszyć różne hologramy i dziwne dźwięki, a czasem nawet cień bestii, ale wszystkie te kluczowe składniki dobrego horroru są aplikowane w sposób oczywisty i mało finezyjny. W ogóle nie są w stanie nastraszyć, sprawić, że zaczniemy bać się o życie naszego bohatera. Także dlatego, że to życie nie jest zbyt wiele warte. Giniemy bowiem w Stasis zaskakująco często, jak na grę przygodową. I, co ważniejsze, w wielu sytuacjach zupełnie przypadkowo i bez naszej winy. A jak można się obawiać ataku zmutowanej bestii, czy diabli wiedzą czego tam jeszcze, gdy każde kliknięcie może nas doprowadzić do zgonu w takiej czy innej formie, po którym następuje szybkie wczytanie automatycznego zapisu? Żeby się bać o życie, musi być ono cokolwiek warte. A tutaj zdecydowanie nie jest.

Stasis jest więc kiepskim horrorem. Ale, jak już wspomniałem, niezłą opowieścią grozy. Fabuła jako taka nie odgrywa tutaj najważniejszej roli, i w sumie dobrze, bo na kolana nie powala. Standardowa, sztampowa, wykorzystuje prawie wszystkie oczywiste schematy tej konwencji. Niczym nie zaskakuje, niczym nie porusza, nie daje rady nawet wykreować jakichś ciekawych bohaterów. Ale nie szkodzi, bo choć sam scenariusz jest bardzo przeciętny, to jego biedę przyćmiewa swoim bogactwem kreacja tła. Tła, na które składają się liczne, poruszające, mrożące krew w żyłach dzienniki członków załogi. Tła, które malowane jest również ręcznie.

GramTV przedstawia:

Stasis wygląda niesamowicie. Tak, to tylko dwuwymiarowe, prerenderowane obrazki. Szału nie ma od strony technicznej. Ale stylizacja jest kapitalna. Groomlake od środka wygląda jak ucieleśnienie kosmicznej grozy, technicznego koszmaru przyszłości. Zimnego, bezosobowego, obcego. I krwawego, oj, bardzo krwawego. Stasis nie pcha nam flaków przed oczy, ale nie stroni od stylistyki gore i wykorzystuje ją w umiejętny sposób do budowania świetnej atmosfery ciągłego niepokoju. Może i nie boimy się tu nieustannie, ale chłód na karku i nieprzyjemny ścisk w trzewiach towarzyszą nam bez przerwy. Szkoda, że nie udało się zorganizować pełnego pakietu atrakcji, horroru all-inclusive, ale nie ma też zbyt wielu powodów do narzekań. Stasis robi swoje mimo wszystko i klimat ma gęsty, sugestywny i pozostający w formie powidoków, nawet gdy przestaniemy już grać.

Stasis to przygodówka, więc oprócz poruszającej, choć nieszczególnie szarpiącej nerwy opowieści, mamy tutaj również sporo łamigłówek. Bardzo solidnych łamigłówek. Znakomita większość z nich jest bardzo czysta, sensowna i dość oczywista, zwłaszcza jeśli zwracamy uwagę na wpisy z dzienników. Nie ma tu zbędnego, psującego dynamikę biegania po lokacjach w poszukiwaniu miejsca gdzie można włożyć, przyłożyć czy w inny sposób użyć jednego z przedmiotów dźwiganych w kwantowym zasobniku. Gra utrzymuje niezłe tempo i w kilku tylko miejscach natkniemy się na nieco bardziej udziwnione zagwozdki i różnego rodzaju puzzle wymagające więcej kombinowana. Pod tym względem jest naprawdę solidnie, choć w sumie też bez ekstrawagancji i jakichś szczególnie efektownych związków przyczynowo-skutkowych. Nie ma co liczyć na jakieś eureki, szalenie satysfakcjonujące objawienia, po których sami sobie gratulujemy przemyślności i przenikliwości. Stasis jest w kwestii łamania głowy nieco spokojniejsze i takie... hmm... wystarczające. Nic dziwnego w sumie też, bo jak już wspomniałem, gra stawia głównie na kreację tła i klimat. I można jej warunkowo wybaczyć, że poza tymi aspektami nie jest jakaś szczególnie porywająca.

Stasis ma swoje braki więc. Ta nasza ponura wycieczka po zakamarkach Groomlake jest trochę bezosobowa i choć gra próbuje wyciągnąć po nas swoje zimne łapska i dotknąć osobiście, to nie do końca jej się to udaje. Ale z drugiej strony trudno jest się też oderwać od niej i od snutej przez nią opowieści. Groza jest tutaj aplikowana nie za pomocą szoku, ale stopniowo, krok po kroku, w spirali postępującego szaleństwa. I za to się Stasis należy szacunek. Nie jest to najlepsza kosmiczna gra grozy w dziejach, ale w bardzo kompetentny sposób utrzymuje się na czole peletonu. Jeśli więc ktoś ma ochotę na przeżycie pełnej niepokoju przygody, to jak najbardziej powinien po Stasis sięgnąć. Trzeba tylko pamiętać, że ta mała, niezależna gierka to jednak nie jest produkcja tego kalibru, co pamiętne klasyki. I przy okazji można też mieć nadzieję, że autor Stasis, Chris Bischoff, wyciągnie wnioski i przy następnej okazji zaserwuje nam grę pełniejszą, dopieszczoną w każdym aspekcie i od każdej strony. Z pewnością talentu mu nie brakuje, czegoś Stasis jest najlepszym dowodem. Przydałoby się tylko trochę więcej doświadczenia.

7,0
Może nie horror, ale wieje grozą w kontrolowanej atmosferze
Plusy
  • świetny, niepokojący klimat
  • bardzo dobrze rozbudowane tło
  • pięknie budząca grozę grafika
  • klasyczna przygodówka bez pikseli
  • solidne łamigłówki
Minusy
  • mnóstwo schematów fabularnych
  • bez poczucia zagrożenia
  • tło ważniejsze od scenariusza
Komentarze
3
Usunięty
Usunięty
05/10/2015 12:54
Dnia 02.10.2015 o 18:15, KeyserSoze napisał:

Szczerze mówiąc nie zwróciłem uwagi na ten rok, ale "bliżej nieokreślona" oznacza bardziej fakt, że w zasadzie nic o niej nie wiemy, że cały świat poza Groomlake jest dla nas tajemnicą. Ot, jakaś tam przyszłość ze statkami kosmicznymi.

To także nie jest prawdą :)Pod koniec gry, gdy przechodzi się przez sale dla odwiedzających, można sporo się dowiedzieć o historii Cayne Corporation a także o wydarzeniach historycznych, jak na przykład wojna eugeniczna zakończona w 2049 roku.Edit: Wojna ta ma bardzo duże znaczenie z punktu widzenia fabuły gry.

KeyserSoze
Gramowicz
Autor
02/10/2015 18:15

Dnia 01.10.2015 o 12:50, Phobos_s napisał:

Nie mogę zgodzić się jedynie ze zdaniem "Rzecz dzieje się w bliżej nieokreślonej przyszłości". W jednym ze znalezionych PDA John wyraźnie mówi, który jest rok i nawet dziwi się, że przecież układał się z rodziną do hibernacji 3 lata wcześniej.

Szczerze mówiąc nie zwróciłem uwagi na ten rok, ale "bliżej nieokreślona" oznacza bardziej fakt, że w zasadzie nic o niej nie wiemy, że cały świat poza Groomlake jest dla nas tajemnicą. Ot, jakaś tam przyszłość ze statkami kosmicznymi.

Usunięty
Usunięty
01/10/2015 12:50

Fajnie, że redaktorzy w końcu sobie o Stasis przypomnieli.Kibicowałem tej grze od dawna, zanim w ogóle projekt wystartował na Kickstarterze, po obejrzeniu jakiejś starej zajawki na YT.Po dołożeniu swojej cegiełki na KS czekałem na ten tytuł i muszę powiedzieć, że się nie zawiodłem. Gra jest naprawdę klimatyczna i przyjemnie się w nią gra.Z recenzją w sumie zgadzam się w 100%. Faktycznie nie da rady się bać. Kilka jumpscare''ów nawet nie podnosi za bardzo ciśnienia, ale samo niepewność co się dzieje i niepokój faktycznie towarzyszą podczas grania.Co do niskiej wartości życia naszego protagonisty, to należy dodać, że gra posiada achievementy za dokonane samobójstwa. To tym bardziej powoduje, że życie Johna nie ma większej wartości dla gracza.@ Sławek SerafinNie mogę zgodzić się jedynie ze zdaniem "Rzecz dzieje się w bliżej nieokreślonej przyszłości". W jednym ze znalezionych PDA John wyraźnie mówi, który jest rok i nawet dziwi się, że przecież układał się z rodziną do hibernacji 3 lata wcześniej.




Trwa Wczytywanie