Layers of Fear - pierwsze wrażenia z nadspodziewanie dobrego horroru

Mateusz Mucharzewski
2015/09/08 18:00
0
0

Kto by się spodziewał, że jedną z lepszych tegorocznych polskich gier stworzy Bloober Team.

Layers of Fear - pierwsze wrażenia z nadspodziewanie dobrego horroru

Krakowskie studio, mimo kilku lat na rynku, nie dało się poznać jako producent dobrych gier. O takich tytułach jak Brawl, czy A-Men można w najlepszym wypadku powiedzieć, że są przyzwoite. Trudno było więc spodziewać się czegoś więcej po niedawno ogłoszonym Layers of Fear, zwłaszcza że okoliczności powstania tego projektu nie wskazywały na to, że Bloober Team szykuje coś znaczącego. W trakcie prac nad innym horrorem (Scopophobia) po prostu wyodrębnił się kolejny tytuł. Złośliwi powiedzą, że Layers of Fear to jedynie efekt uboczny realizacji innych planów. Na pewno jest to spora przesada, ale nie da się ukryć, że słysząc po raz pierwszy o historii powstania gry miałem spore wątpliwości co do jej jakości. Niesłusznie.

Rozgrywka zaczyna się bez żadnego wstępu i chociaż śladowego wyjaśnienia o co w tym wszystkim chodzi. Jest to bez wątpienia jeden z największych problemów Layers of Fear, gdyż nawet po przejściu całości nie do końca wiedziałem, co w zasadzie robiłem. Liczę, że końcówka gry, która pojawi się dopiero w pełnej wersji, nieco rozjaśni sytuację. W każdym razie po rozpoczęciu zabawy trafiłem do pewnego domu. Mogłem wtedy swobodnie przemieszczać się po wszystkich pomieszczeniach z wyjątkiem jednego, wtedy jeszcze zamkniętego. Rozgrywka niestety ograniczyła się tylko do chodzenia i otwierania różnych szafek. Udało mi się nawet znaleźć jakiś przedmiot. Po zbliżeniu mogłem go obracać we wszystkich kierunkach i dokładnie obejrzeć. Na tym niestety interakcja z otoczeniem praktycznie się kończy. W zasadzie to później raz musiałem otworzyć zamek ustawiając odpowiedni ciąg cyfr (ten był namalowany na jednym z obrazów), a pod koniec gry podobna "zagadka" znów się powtórzyła. Oprócz tego Layers of the Fear, przynajmniej na razie, nie oferuje żadnych dodatkowych sposobów interakcji ze światem. Mechaniki jest w grze tyle, co kot napłakał.

Twórcy muszą liczyć się z tym, że ich gra spotka się z falą krytyki z dwóch powodów. Pierwszym jest wyżej opisana mechanika, a raczej jej brak. Layers of Fear stoi gdzieś pomiędzy Dear Esther, a Zaginięciem Ethana Cartera. W skrócie, mało jest "gry w grze". Kiedyś ktoś nazwał ten gatunek symulatorem kamerzysty i to określenie pasuje wręcz idealnie. Wielu na pewno mocno to zniechęci, ale takie produkcje również potrafią być bardzo ciekawe i nadal nie ma ich zbyt wiele. Drugi problem najnowszej produkcji Bloober Team to długość rozgrywki. Twórcy na Steamie podają, że Layers of Fear skończone jest w 75%. Przejście tego zajęło mi w najlepszym wypadku dwie godziny. Oczywiście nikt nie życzy sobie za tę przyjemność ogromnych pieniędzy. Obecnie gra kosztuje 10 euro i cena ta ma stopniowo rosnąć wraz z kolejnymi aktualizacjami. Jeśli ktoś będzie przeliczać wydane złotówki na czas spędzony w grze, Layers of Fear niekoniecznie będzie dla niego atrakcyjny. Gracze bez takiego zwyczaju zwrócą uwagę tylko na jakość i najpewniej nie będą żałować.

GramTV przedstawia:

Wróćmy do owego domu, do którego trafiłem po rozpoczęciu gry. Oprócz licznych obrazów i wielu przedmiotów świadczących o tym, że mieszka(ł) tam malarz (farby i stelaż), nie wyróżnia się on niczym. W momencie, w którym znalazłem klucz otwierający jedyne zamknięte drzwi, wiele się zmieniło. Wtedy właśnie skojarzenia z Dear Esther ustąpiły miejsca P.T. W zasadzie to ciężko mi wytłumaczyć co w Layers of Fear się dzieje. Wyobraź sobie, że wchodzisz do jakiegoś pomieszczenia. Absolutnie nigdy nie masz pewności, że kiedy się odwrócisz otoczenie będzie wyglądać tak samo. Na tym w dużym stopniu polega straszenie w produkcji Bloober Team. Czasami wchodziłem do małego kwadratowego pokoju, który miał drzwi na każdej ścianie. Bez skutku próbowałem je otworzyć. Obracając się dookoła zaczynały one znikać, a po chwili pojawiało się coś zupełnie nowego. W pewnym momencie oglądałem obraz i wiedziałem, że jak spojrzę za siebie (co wreszcie musiałem zrobić, nie mogłem wiecznie patrzeć w ścianę) to coś za mną się pojawi. Mimo iż spodziewałem się czegoś strasznego, twórcom i tak udało się mnie nieźle przestraszyć. Oczywiście jeśli na ekranie nagle pojawia się jakaś maszkara, nawet ktoś o stalowych nerwach podskoczy ze strachu. Nie jest to zbyt wyszukana sztuczka, ale na tym na szczęście kreatywność projektantów Layers of Fear się nie kończy.

Produkcji Bloober Team nie da się odmówić klimatu. Ten budowany jest na wiele sposobów, zaczynając od ładnej grafiki, a świetnym udźwiękowieniu kończąc. Swoje robią również dynamiczne zmiany otoczenia. W grze nie da się zginąć i momentami rozgrywka ogranicza się głównie do biernej obserwacji wydarzeń, ale i tak Layers of Fear potrafi straszyć. To troszkę jak z filmem. Niby wiadomo, że nic nie może nam się stać, jesteśmy tylko widownią, ale i tak dobrze zbudowany klimat potrafi wręcz wylewać się z ekranu. Dla fanów gatunku jest to bez wątpienia pozycja absolutnie obowiązkowa.

Okoliczności powstania gry jak i logo Bloober Team sprawiały, że siłą rzeczy szukałem haczyka, elementu, który zburzy ten piękny, ale jakby mało realny obraz Layers of Fear. W końcu to tytuł tego samego studia, które jeszcze rok temu wydało jedną z najgorszych gier na PlayStation 4 (ciągle pamiętamy o Basement Crawl). Mimo iż w ostatnim czasie krakowska ekipa wiele zrobiła, aby poprawić swój wizerunek, aż tak znaczące zmiany nie dzieją się z dnia na dzień. A jednak, nie znalazłem niczego, do czego mógłbym się kategorycznie przyczepić. Oczywiście gra jest krótka i wydaje mi się, że dużą naiwnością jest liczenie, iż pełna wersja to zmieni. Wielu nowych mechanizmów rozgrywki również się nie spodziewam. Layers of Fear to takie Dear Esther pomieszane z bardzo dobrym horrorem, ze wszystkimi mankamentami produkcji The Chinese Room, ale i całym jej urokiem.

Oczywiście kilka drobiazgów można poprawić, chociażby optymalizację. Na swoim komputerze mógłbym oczekiwać, że taka gra będzie działać płynniej. Wiem, że wielu osobom nie wszystkie założenia rozgrywki przypadną do gustu, ale jeśli tylko zaakceptujesz czym Layers of Fear chce być, na pewno docenisz pracę wykonaną przez Bloober Team. Na razie gra dostępna jest w Steam Early Access (w planach jest wersja na Xbox One). Premiera nie jest jeszcze ustalona i nie wiadomo, czy twórcy wyrobią się do końca roku, czy trzeba będzie poczekać nieco dłużej. Kiedy jednak dojdzie do rynkowego debiutu, dla fanów horrorów będzie to bez wątpienia szczególny okres.

Komentarze
0



Nie ma jeszcze żadnych komentarzy. Napisz komentarz jako pierwszy!