Liczyliście na poprawę sytuacji Forresterów? Nic z tego. Po raz kolejny muszą ugiąć nogi otrzymując potężny cios zamiast pomocnej dłoni.
Liczyliście na poprawę sytuacji Forresterów? Nic z tego. Po raz kolejny muszą ugiąć nogi otrzymując potężny cios zamiast pomocnej dłoni.
Krótkie podsumowanie poprzedniego epizodu, dla osób, które nie śledzą na bieżąco samodzielnie wydarzeń - Rodrik miał okazję zawrzeć cenny sojusz, który był szansą na przywrócenie stabilności w Ironrath, postawił się nawet swojemu okupantowi, niestety cały plan spłonął na panewce, gdy po powrocie do swojej posiadłości zastał tam samego Ramsay'a Snowa. W międzyczasie Asher pracował dla Daenerys Targaryen licząc na to, że w ten sposób uda mu się pozyskać żołnierzy, których będzie mógł zabrać z sobą do rodzinnej krainy. Aby wykonać swoje zadanie należycie musiał wybrać pomiędzy lojalnością wobec swojej przyjaciółki Beshki, a podporządkowaniu się Matce Smoków. Mira natomiast w Królewskiej Przystani wyrosła na pierwszorzędnego gracza, już nie tyle uczestniczącego, co wprost kreującego i wciągającego innych w swoje intrygi. W tym samym czasie Gared opuścił szeregi Nocnej Straży ratując tym samym swoje życie i wyruszając w poszukiwania tajemniczego North Grove, który może być kluczowy dla przyszłości Ironrath oraz całego rodu Forresterów. ![]()
Asher dowiaduje się, że jego wysiłki w poprzednim odcinku tak czy siak kończą się tym, że Daenerys nie udostępni mu żadnych żołnierzy, musi więc udać się do wyzwolonych niewolników i u nich poszukać wsparcia. Dochodzi do pojedynku na śmierć i życie z ustalonymi z góry zasadami - jeżeli Asher wygra, niedawni niewolnicy podążą jego śladami do Westeros i pomogą Forresterom w walce z ich przeciwnikami. Koniec końców żołnierze wchodzą nawet na statek i docierają do ziem Forresterów, ale z tym też związane jest pewne rozczarowanie. Myślałem, że do postawienia się swoim wrogom potrzebnych będzie im minimum kilkaset wojaków, ale Asher przybywa z zaledwie garstką liczącą maksymalnie kilkanaście osób. Część z nich zresztą nie zabawi zbyt długo w Westeros o czym przekonujemy się w ostatniej scenie odcinka. ![]()
Niestety, w Game of Thrones: A Nest of Vipers jeszcze mocniej niż w poprzednich epizodach da wyczuć się ograniczenia w rozgrywce i to, że historia wcale nie dostosowuje się do podejmowanych przez graczy decyzji. W poprzednim odcinku Rodrik mógł okazać litość lub odbić sobie wszystkie upokorzenia na pewnej postaci, niezależnie od podjętej od niego decyzji Ramsay Snow pozbawia życia jego kluczowego sojusznika. Podczas misji dla Daenerys mogliśmy wykazać się lojalnością wobec Beski lub posłuszeństwem dla Daenerys - obie opcje kończą się tym, że Matka Smoków i tak odmawia nam swojej pomocy. Także niezależnie od podjętych wybór Gared koniec końców ląduje poza Murem jako zbieg, nad którym ciąży wyrok śmierci, jeżeli tylko zbliży się do granic Westeros. To oczywiście jest uzasadnione tym, że i tak musiał udać się w kierunku północy szukając North Grove, ale jednocześnie przekreśla nasze wcześniejsze starania i próby pozostania członkiem Nocnej Straży z prawdziwego zdarzenia. W między czasie po raz kolejny mamy w tym odcinku szansę na powalczenie z przeciwnikami, tym razem takimi, którzy nie są już żywi. Fani uniwersum z całą pewnością wiedzą, o kogo chodzi. ![]()
Jeden, jedyny moment, gdy faktycznie mamy coś do powiedzenia ma miejsce pod koniec aktualnego odcinka, gdy w krytycznej sytuacji jednego z dwóch grywalnych bohaterów skazujemy na śmierć, a drugiemu każemy ratować swoje życie. W pewien sposób przez te ograniczenia Telltale Games sprawiło, że ja sam zacząłem już zachowywać się jak uczestnik Gry o Tron - w kluczowych momentach nie kieruję się już własnymi sympatiami czy odczuciami, staram się raczej kalkulować, przewidywać wydarzenia i nie walczyć z nieuchronnym, by w miarę możliwości spadać każdorazowo na cztery łapy. To chyba jedyne co można zrobić w dotychczasowych odcinkach Game of Thrones: A Telltale Games Series, bo co byśmy nie zrobili, ród Forresterów i tak ma maksymalnie pod górkę, co chwilę otrzymując nie tyle kuksańce, co dosłownie potężne ciosy prosto w głowę - często śmiertelne. ![]()