Tropico 5 - recenzja

Patryk Purczyński
2015/04/29 16:00
1
0

Seria Tropico nie zwykła rozczarowywać i podobnie jest tym razem. Bananowe imperium ma się dobrze, choć ruch rewolucyjny jest w nim niezauważalny.

Tropico 5 - recenzja

Nicolae Ceausescu dopilnował tego, by ulica prowadząca do jego pałacu była dokładnie metr szersza niż Aleja Pól Elizejskich w Paryżu, gdyż... taki miał kaprys; Rafael Truijllo, prezydent Dominikany, prowadził kampanię mającą na celu umożliwienie jego niepiśmiennej żonie zdobycia literackiej nagrody Nobla, uhonorował ją także jako pisarkę i filozofa; kiedy Francisco Nguema był prezydentem Republiki Gwinei Równikowej, zakazał używania słowa "intelektualista", zamykał szkoły, wypędził z kraju wykształconych ludzi i ogłosił się "Wielkim Mistrzem Nauki, Edukacji i Kultury"; aby zadrwić z ludzi przypominających o wielkim głodzie panującym w Ugandzie, Idi Amin Dada utworzył "Fundusz na rzecz ocalenia Brytanii" - zaoferował Wielkiej Brytanii ciężarówkę żywności zabranej głodującym chłopcom; Ne Win konsultował z wróżbitami praktycznie wszystkie decyzje, jakie wydawał w trakcie swych trwających niemal trzy dekady rządów w Birmie.

To kilka z naprawdę wielu ciekawostek dotyczących rozmaitych dyktatorów, które twórcy Tropico 5 zamieścili w ekranach ładowania gry. Doskonale wpisują się one w dobrze znany fanom serii luźny klimat, jaki towarzyszy budowie własnego imperium w bananowym raju gdzieś na końcu świata. Po takim wstępie należałoby zapytać: a jakim władcą Ty chciałbyś zostać? Haemimont Games raz jeszcze obsadza graczy w roli El Presidente, któremu towarzyszy jego wierny, acz głupawy asystent Penultimo. Zaczynamy od zera i głównie od nas zależy, w jakim kierunku rozbudujemy naszą wyspę. Głównie, bo po drodze otrzymamy kilka zadań, których zrealizowanie będzie niezbędne dla odniesienia sukcesu w danej misji.

Tropico 5 przeprowadza nas przez cztery epoki: kolonializmu, wojen światowych, zimnej wojny i współczesności. Podobnie jak w innych grach tego typu na każdym z etapów uzyskujemy dostęp do nowych budynków i zdobyczy cywilizacyjnych. Wszystko jest powiązane w spójną całość. Zaczynamy od rzeczy najprostszych: uprawy, hodowli, wycinki drzew. Żeby odblokować nowe technologie, musimy inwestować w budynki edukacyjne, które zapewniają punkty rozwoju. Po opracowaniu nowinek można np. postawić tartak i zrobić lepszy użytek z drewnianych bali. Kolejnym etapem jest bardziej zaawansowany przemysł - zakład produkujący meble. To tylko jeden przykład, który jednak świetnie obrazuje cały łańcuch, jaki trzeba przejść w Tropico 5, by wspiąć się na wyżyny rozwoju cywilizacyjnego.

Rozwój w piątej części serii oznacza zresztą nie tylko pójście w przemysł. To także rozrywki, handel, militaria, budowa stosunków międzynarodowych, turystyka i nauka. Jako szef wszystkich szefów mamy ponadto moc wydawania dekretów, a po uniezależnieniu się od Imperium Brytyjskiego - także wydania i zmieniania konstytucji. Dopilnowanie wszystkiego i zadbanie o równomierny rozwój w każdej dziedzinie nie jest w Tropico 5 rzeczą prostą - tym bardziej, że trzeba dbać o zadowolenie ludności i frakcji politycznych, od których dostajemy dodatkowe zadania. Ogranicza nas budżet, który możemy podreperować wydając obligacje. Te trzeba jednak kiedyś spłacić, więc najpierw warto mieć przygotowany dobry plan rozwoju. A dobry to taki, zapewniający odpowiednie przychody.

Trzeba w tym momencie oddać ekipie Haemimont Games, że w całym tym skomplikowaniu i złożoności nie zapomniała o graczu. Na początek dostaje krótki, acz rzeczowy samouczek, który pozwala się oswoić z interfejsem i poznać podstawowe założenia gry. Pierwsze misje to również bułka z masłem, zwłaszcza w kwestii poparcia społecznego. Stawiając podstawowe kroki obserwujemy, jak zadowolenie wśród mieszkańców rośnie, a to z kolei przekłada się na wynik wyborczy. Dopiero w późniejszych misjach trudniej jest nadążyć za wszystkimi potrzebami.

GramTV przedstawia:

Czytając to wszystko miłośnicy Tropico mogą mieć uczucie deja vu. Faktycznie, w "piątce" zmieniło się niewiele względem wcześniejszej odsłony serii. Tu coś dodano, tam coś zmieniono, ale ogólnie rzecz ujmując fani El Presidente poczują się tu jak w domu. Największą - obok podziału na epoki, co zmienia optykę zwłaszcza początkowej fazy rozwoju wyspy - zmianą jest wprowadzenie trybu wieloosobowego. Mogą w nim uczestniczyć maksymalnie cztery osoby, grając przeciwko sobie, lub wspólnie pracując na sukces jednej wyspy. Problem w tym, że tak naprawdę we wszystkich trybach (oprócz wieloosobowego jest jeszcze kampania i piaskownica) rozgrywka w Tropico 5 przebiega w dużej mierze tak samo.

Mocnym punktem jest kampania. Cała seria to jawna kpina z dyktatury, a scenariusz Tropico 5 jest na to najlepszym dowodem. Z jednej strony chcemy tu bowiem zbudować własne bananowe imperium. Pełno jest tekstów o chwale El Presidente i potędze budowanej gdzieś na Karaibach. Jesteśmy wręcz stawiani w centrum światowego układu politycznego, a los największych mocarstw zależy od naszych decyzji. Cel jest górnolotny - chodzi bowiem o uratowanie świata przed nuklearną zagładą. Z drugiej strony motamy się między potęgami pokroju Stanów Zjednoczonych, ZSRR, Chin czy Unii Europejskiej, próbując każdemu dogodzić i przed każdym się płaszcząc. Istna potęga, prawda? W fabule przewija się kilka istotnych postaci, jak enigmatyczny i wielolicowy Leon Kane czy genialny naukowiec profesor Zweistein, który za odpowiednią kwotę gotów jest nawet wynaleźć wehikuł czasu. Całość utrzymana jest w humorystycznym tonie i stanowi krzywe zwierciadło, w które zaglądamy z uśmiechem na twarzy.

W trakcie kampanii mamy dostęp do zaledwie czterech lokacji. Są one zróżnicowane pod względem ukształtowania terenu, ale zasoby naturalne są na wszystkich z nich podobne. Twórcy Tropico 5 mieli taki pomysł, by na początku misji wybierać jedną z dwóch dostępnych wysp, a w kolejnej przenosić się na tę drugą. Rozwój zostaje zachowany, a dzięki rotacji mamy zachowane uczucie świeżości. Mimo to liczbę dostępnych krain możemy uznać za nieco skąpą. Na szczęście w piaskownicy i multiplayerze wysp jest zdecydowanie więcej, co zapewnia dłuższą zabawę.

Strona techniczna Tropico 5 jest bez zarzutu. Z rzadka tylko w trakcie misji pojawia się na kilka sekund ekran ładowania, ale nie wpływa to płynność rozgrywki. Największe zastrzeżenia można mieć do tego, że graficznie również nie dokonano przełomu względem poprzedniej odsłony, ale całość prezentuje się bardzo schludnie, czytelnie i przyjemnie dla oka. Interfejs jest wygodny, a animacje starannie wykonane. Możemy zaobserwować, jak drwale wycinają kolejne drzewa, a żurawie rozstawiają kolejne poziomy rusztowania na nowym placu budowy. Nieco słabiej prezentują się sekwencje kataklizmów (zwłaszcza tsunami wywiera niekorzystne wrażenie), ale to w gruncie rzeczy kosmetyka. Muzyka z kolei, choć wpada w ucho, to brakuje jej nieco różnorodności. W całej grze przygrywa nam ledwie kilka kawałków, wszystkie na to samo kopyto.

Zastanawiacie się zapewne, co recenzja Tropico 5 na PC robi na naszych łamach blisko rok po swojej premierze. Są to uzasadnione wątpliwości, ale postanowiliśmy nadrobić zaległości korzystając z okazji, jaką było wypuszczenie przez firmę CDP.pl gry w polskiej wersji językowej. Spolszczeniu należą się niemal same pochwały. Kinowa lokalizacja pozwala zachować zabawne nagrania aktorów, a napisy są wierne i zachowują lekki klimat produkcji Haemimont Games. Błędy, jeśli w ogóle się zdarzają, to mają raczej charakter naprawdę drobnych wpadek, które w dodatku można policzyć na palcach jednej ręki. Profesjonalna robota, gratulacje.

Haemimont Games ma rzadki talent ukazywania poważnych spraw na luzie, a przy tym w dobrym tonie, bez konieczności uderzania w obrazoburcze nuty. Nie jest to jednak jedyny atut Tropico 5 - to przemyślana, dopracowana symulacja tworzenia własnego imperium na rajskiej wyspie. Za jej największą wadę można uznać znikomą liczbę wyrazistych nowości, które odróżniałyby najnowszą część od poprzedniej. Skoro jednak "czwórka" wypadała korzystnie, a "piątka" jest jej poprawioną i nieco rozbudowaną starszą siostrą, to nie należy jej za to przesadnie ganić. A teraz wybaczcie, lud mnie potrzebuje.

7,5
Stare, dobre Tropico
Plusy
  • prostota rozgrywki
  • logicznie uporządkowana
  • wszechobecny luz
  • przyjemna, humorystyczna fabuła
  • sporo kierunków rozwoju
  • prosty interfejs
  • właściwe stopniowanie trudności
  • solidna lokalizacja
Minusy
  • niewiele zmian względem wcześniejszych odsłon
  • zbyt duże podobieństwo lokacji
  • brak różnorodności trybów
  • drobne wpadki graficzne
  • skąpa oprawa muzyczna
Komentarze
1
Usunięty
Usunięty
29/04/2015 20:03

Trzeba przyznać, że zaskoczyliście mnie tą recenzją. Lepiej późno niż wcale :D