Recenzja - Cities: Skylines

Zbigniew Trzeciak
2015/03/13 16:00
0
0

Nie owijajmy w bawełnę. Właśnie na takie budowanie miasta czekaliśmy.

Ślady ambicji studia Colossal Order widać było już w ich poprzednim projekcie, znakomitej i niezmiernie rozbudowanej symulacji transportu miejskiego - Cities in Motion 2. Systemy rozwoju miasta uzależnione od naszych poczynań zwiastowały, że na domorosłych burmistrzów czeka w przyszłości przyjemna niespodzianka.

Recenzja - Cities: Skylines

Pierwszy kontakt z Cities: Skylines będzie dla miłośników wirtualnego budowania miast jak deja vu. W wielu elementach widać inspirację serią SimCity i to zarówno jej klasycznymi odsłonami, jak i niezbyt ciepło przyjętą, najnowszą z 2013 roku. Nikt nie miał pomysłu by na nowo wymyślać koło, więc szkielet gry oparty jest na starych, dobrych pomysłach.

A ten schemat znamy już od wielu lat. Wybuduj drogi, dostarcz prąd i wodę, wyznacz strefy, w których powstaną budynki mieszkalne, przemysłowe czy handlowe. Potem, w sukcesywnie rozwijającym się miasteczku, dbaj o to, by potrzeby mieszkańców były zaspokojone, służby porządkowe mogły dbać bezpieczeństwo, a wpływy z podatków równoważyły (czy nawet przewyższały) wydatki.

Twórcy Cities: Skylines zastosowali w swojej grze dość prosty i powszechny zabieg, polegający na wprowadzeniu kilku poziomów, po których osiągnięciu odblokowują się dodatkowe budynki i funkcje. W miejsce samouczka mamy więc system, który aktywnie nie pozwala nam popełnić zbyt wielu błędów. Jest to o tyle przydatne, że im dalej wejdziemy w ten tytuł, tym więcej zobaczymy kreatywnej inwencji deweloperów.

Kiedy już położymy pierwsze drogi, wyznaczymy kilka stref, podepniemy do nich wszelkie niezbędne usługi, przyjdzie moment na wyznaczanie dzielnic. Gra daje nam możliwość zaznaczania obszarów naszej metropolii i dzielenia ich. Nie jest to wyłącznie kosmetyka, bo każdej z dzielnic możemy narzucać osobne prawa czy wartości podatków. Skupisko budynków przemysłowych może stać się jedną z czterech dostępnych specjalistycznych gałęzi, pod warunkiem, że ma dostęp do surowców. Osiedla mieszkaniowe kształtujemy wysokością podatków dla specyficznych grup społecznych i takimi politykami, które przyciągają jednych a odstraszają drugich.

Ten pomysł sprawdza się świetnie zarówno kiedy chcemy za pomocą tych narzędzi nadać naszemu miasteczku konkretny rys, ale także wtedy, gdy rozrośnie się ono do kolosalnych rozmiarów i zarządzanie nim będzie nie lada wyzwaniem. Już kilkudziesięciotysięczne skupisko ludzi bywa wyzwaniem, a to jest liczba, która w żadnym wypadku gry nie zatrzymuje.

Colossal Order poszło podobną drogą jak SimCity (2013) obiecując, że każdy obywatel będzie z osobna opisanym agentem, który faktycznie żyje i funkcjonuje w tym mieście. Jeździ do pracy, ma stały adres, kupuje w sklepach, robi dzieci, chodzi do szkoły, etc. Tam jednak gdzie Maxis poległ, twórcy Skylines zdają się trafiać w samo sedno, bo ich systemy faktycznie funkcjonują bardzo dobrze. Takie podejście do symulowania życia miejskiego wymaga pewnych ograniczeń, bo przecież zasoby naszych pecetów są ograniczone. Jednak maksymalna liczba mieszkańców została ustalona na poziomie miliona, co z perspektywy Nowego Jorku brzmi minimalistycznie, ale za to fantastycznie z poziomu fotela i monitora.

GramTV przedstawia:

Skala to generalnie określenie, które często przychodzi do głowy w kontakcie ze Skylines. Początkowe 4 kilometry kwadratowe terenu do dyspozycji przypominają koszmary ograniczenia przestrzennego ze wspomnianego SimCity, ale tutaj takich fragmentów dokupić możemy jeszcze osiem, a przy wsparciu modów nawet i 25. Na papierze może liczby te nie brzmią oszałamiająco, ale w praktyce okazuje się, że nie do końca wiadomo co z tym wszystkim począć. Jedna metropolia staje się projektem na kilkadziesiąt godzin rozgrywki, wymagającym niesamowicie wiele czasu do utrzymania, ale dającym strasznie dużo satysfakcji.

Skala w jednym aspekcie odbija się też grze czkawką. O ile twórcy zadbali o to, by działa sprawnie i bez większych technicznych problemów, to niestety jej strona wizualna odstaje od tego co już dostępne jest na rynku. Ostry realizm znany chociażby z Cities XL jest daleko przed ofertą Skylines. Oczywiście, wszystko jest estetyczne, wyraźne i czytelne, ale jeżeli ktoś siada do tej gry by cieszyć oko efektem końcowym, może być odrobinkę zawiedziony.

W tym aspekcie jednak na pomoc mogą przyjść moderzy, którym twórcy wyszli bardzo mocno naprzeciw. SimCity 4, ukochane dzieło wielu fanatyków miejskiego budowania, żyje i ma się dobrze do dziś, właśnie dzięki temu, że mnóstwo ludzi zajmuje się jej rozwijaniem. Zarówno pod względem nowych budynków, jak i systemów, które w niej znajdziemy - chociażby ruchu ulicznego. Cities: Skylines wita wszystkich kreatywnych użytkowników z otwartymi ramionami, zostawiając im szerokie pole do popisu. Odbiorcom ułatwia korzystanie z wszelakich dodatków implementując warsztat platformy Steam, pozwalający na łatwe dodawanie kolejnych elementów do gry. Już teraz, kilka dni po premierze, znajdziemy tam multum ciekawych produkcji.

Przy dłuższym kontakcie z grą na jaw wychodzi jej kolejny drobny problem, czyli to że nie bardzo opłaca się być dobrym burmistrzem. Jeżeli zarządzamy wszystkim solidnie, dbamy o budżet, to bardzo szybko będziemy mieli zaoszczędzone tyle środków, że dalsze etapy miasta będą tylko dokupywaniem kolejnych zabawek, a nie faktycznym zmaganiem o przetrwanie poszczególnych dzielnic.

Sytuację ratuje system dróg, transportu miejskiego i ruchu ulicznego. Doświadczenie wyniesione z Cities in Motion pozwoliło na stworzenie naprawdę zaawansowanego i dobrze działającego organizmu. Każde skrzyżowanie musi być przemyślane, bo przy tysiącach samochodów na ulicach, jeden zły ruch i nasza gotówka inwestowana będzie co rusz w przebudowywanie. Kombinowanie z układami ulic przypomina mi świetne godziny zabawy przy Transport Tycoon, gdzie składanie torów było równie wielką rozrywką jak zarządzanie firmą.

Nowa gra Colossal Order wpisuje się w lukę na rynku. Cities XXL nie zachwyciło, podając tak naprawdę kolejny raz to samo. Niesmak po SimCity skończył się zamknięciem przez EA studia Maxis odpowiedzialnego za produkcję. Fani czekali więc na coś, nad czym mogli by spędzić kolejne setki godzin i właśnie taki tytuł dostali.

Mieszanka sprawdzonych pomysłów i kilku świeżych rozwiązań jest wystarczająca do tego, by zatracić się na wiele godzin. Co ważniejsze jednak, nie ma w tej grze jednej, meczącej wady, popsutego systemu czy głupiego rozwiązania, które w pewnym momencie odrzucało by od niej. Wszystko wygląda na to, że najbliższe kilka lat należeć będzie właśnie do Cities: Skylines.

8,3
Niech się mury pną do góry.
Plusy
  • Naprawdę solidna symulacja
  • Skala i możliwość rozwoju
  • Świetny model ruchu ulicznego
  • Otwarta na modowanie i rozwój
Minusy
  • Odrobinkę zbyt proste późniejsze etapy rozgrywki
  • Grafika nie powala
Komentarze
0



Nie ma jeszcze żadnych komentarzy. Napisz komentarz jako pierwszy!