Anomaly Defenders - recenzja

Patryk Purczyński
2014/06/30 14:00
2
0

Gąszcze wież, przez które przebijaliśmy się w poprzednich częściach Anomaly, tym razem sami rozstawiamy po planszach, patrząc z przyjemnością na smażące się oddziały ludzkie.

Anomaly Defenders - recenzja

Seria Anomaly chwalona była przede wszystkim za powiew świeżości, jaki wniosła do prostych gier strategicznych. Dobrze znaną, wręcz utartą formułę tower defense polska ekipa 11bit studios zamieniła bowiem na tower offense, gdzie to gracze przedzierali się przez zasieki porozstawiane przez wroga. Akcja toczyła się na Ziemi, gdzie ostatnie bastiony ludzkości próbowały przetrwać i odeprzeć zmasowany atak obcej cywilizacji. Anomaly Defenders wszystkie te założenia przewraca do góry nogami. Tym razem to my jesteśmy kosmitami i dysponujemy ich arsenałem. Wydarzenia rozgrywają się w kosmosie, a ludzie stają się agresorami, przed którymi próbujemy się obronić. No właśnie - obronić. 11bit studios rezygnuje z upichconej przez siebie formuły na rzecz znacznie bardziej standardowego tower defense. Na szczęście nie oznacza to jeszcze, że gra nie jest warta uwagi.

Rozgrywka ogniskuje wokół trybu kampanii, na którą składają się 24 misje. Każda z nich polega na obronie głównej wieży, na którą nacierają siły ludzkie. Podobnie jak w poprzednich częściach, mogą one się poruszać jedynie wyznaczonymi ścieżkami, a te oczywiście prędzej czy później doprowadzą je do celu ich podróży - oczywiście o ile wcześniej nie powstrzyma ich komitet powitalny, który przygotowujemy przed każdą misją, a potem także w jej trakcie. Nowością jest fakt, że siły ludzkie przybywają z kilku kierunków, co dodatkowo komplikuje nam obronę głównej wieży. My również jednak możemy stosować różne triki, jak wabienie wrażych oddziałów przez rozstawienie harvesterów (jednostek wydobywających carusarum, walutę w świecie gry).

Anomaly Defenders w ogóle zasługuje zresztą na dużą pochwałę za udostępnienie wielu opcji taktycznych, dzięki czemu kolejne poziomy możemy pokonywać w zupełnie innym stylu. Pierwszych wyborów dokonujemy już przed misją, wykorzystując zdobyte punkty technologii na rozwój armii. Odblokowujemy nie tylko wieże (blastery, enforcery, behemothy itd.) i ich kolejne poziomy, ale także rozmaite funkcje pomocnicze, jak tarcze, ataki specjalne, wybuchy czy możliwość otrzymania większego zwrotu gotówki przy sprzedaży już powstającej jednostki. Jest tego naprawdę sporo, a 11bit studios pozwala nam dowolnie eksperymentować z istniejącymi opcjami dzięki funkcji ponownego zablokowania raz udostępnionych rzeczy i zwrotowi punktów technologii. Jedną misję możemy więc rozegrać z określonym zbiorem wież i dodatków, a kolejną przy użyciu zupełnie innego arsenału.

GramTV przedstawia:

Podczas samych bitew tempo interwałowo rośnie i maleje, a niekiedy nastaje prawdziwy chaos. Na ten wypadek twórcy obdarzyli nas aktywną pauzą, która zwłaszcza na późniejszych etapach gry jest praktycznie nieodzowna. Zadanie nie polega bowiem jedynie na wybraniu najodpowiedniejszych miejsc do rozstawienia wież. Później musimy je chronić, naprawiać lub aktywować specjalne ataki. Do tego wszystkiego wykorzystujemy punkty energii, które otrzymujemy za zniszczone jednostki wroga. Początkowo dysponujemy skromnym budżetem, pozwalającym na postawienie tylko kilku wież. Z czasem rozbudowujemy nasze zasieki, ulepszając już istniejące oddziały i dodając nowe.

Fakt, że napór ludzi odbywa się kilkutorowo (są też ataki z powietrza) wymusza niekiedy sprzedaż części oddziału i zainwestowanie w umocnienia na innym froncie. Ataki odbywają się falami, a jeśli nie uda nam się odpowiednio szybko unicestwić pojazdów przeciwnika, napaść jest symultaniczna na różnych fragmentach mapy. Mimo tego, że lokacje nie są zbyt rozległe, często nie jesteśmy w stanie ogarnąć wzrokiem wszystkiego, co dzieje się na polu bitwy. A roboty mamy zwykle tyle, że tylko wytrawni dowódcy będą w stanie dopilnować, by obrona była nie do przejścia. Mało tego, na niektórych planszach zdarzają się wypadki losowe, jak deszcz meteorów czy uderzenie pioruna, przez które musimy liczyć się ze stratami, lub odpowiednio wcześnie zareagować, relokując jednostki. W Anomaly Defenders naprawdę nietrudno o ból głowy wywołany liczbą decyzji, które trzeba podjąć natychmiast.

Napór ludzi wygląda diametralnie inaczej niż w Anomaly: Warzone Earth i Anomaly 2. Nie ma oczywiście dowódcy biegającego po polu bitwy i wspierającego swoje oddziały rozmaitymi dopalaczami. Są za to fale przeciwników, spośród których każda składa się z kilku jednostek. Z uwagi na specyfikę walki i fakt, że to po naszej stronie jest tym razem przewaga w postaci różnych wspomagaczy, kordon mknie przed siebie, nie okrąża jednostek wroga do momentu, w którym zostaną zniszczone. Przy takiej wymianie ciosów to prędzej nasze wieże doprowadziłyby do ruiny ludzkie pojazdy. O nalotach i najazdach z różnych stron już pisaliśmy.

Anomaly Defenders znakomicie wypada pod względem audiowizualnym. Zwłaszcza muzyka to rozkosz dla ucha. Dynamiczne dźwięki z instrumentów dętych, smyczkowych i perkusyjnych wprowadzają wyjątkowy klimat, ale z tego seria Anomaly jest akurat doskonale znana. Można nieco utyskiwać na wąski repertuar, ale najważniejsze, że kawałki nie stają się monotonne. Styl graficzny jest podobny do tego, co widzieliśmy w Anomaly 2. Wrażenie robi zwłaszcza głębia poziomów - tym razem graficy mieli większe pole do popisu, wszak akcja toczy się w kosmosie. Wybuchy czy starannie wykonane jednostki również prezentują się przyjemnie dla oka. Nieco tylko odstają efekty pogodowe, jak choćby deszcz.

Decyzja o rezygnacji z modułu tower ofense na rzecz utartego tower defense w Anomaly Defenders może wydać się kontrowersyjna, ale ostatecznie broni się dzięki intenywnej kampanii, rozmaitym strategiom, jakie można obrać, a także rozbudowanemu drzewku technologicznemu. Zaczątek takiego rodzaju zabawy mieliśmy już w multiplayerze Anomaly 2, gdzie również mogliśmy stanąć po stronie obcych. Defenders rozbudowuje tamtą koncepcję i robi to udanie. Można oczywiście narzekać na rezygnację z trybu wieloosobowego czy brak dodatkowych wyzwań w trakcie misji, ale naprawdę trudno jest znaleźć tak dobrze wykonaną i oferującą naprawdę wiele grę w tak niskiej cenie. Wystarczy powiedzieć, że jednorazowe przejście kampanii to ok. 12-15 godzin, a przecież potem można jeszcze śrubować swoje wyniki w poszczególnych misjach i testować inne rozwiązania taktyczne. Gra się przy tym przyjemnie i z rozkoszą patrzy na efekty rozstawiania swoich zasieków na siły ludzkie. Anomaly Defenders to udane zwieńczenie świetnej serii.

8,0
Udane zwieńczenie świetnej serii w niskiej cenie
Plusy
  • długa kampania
  • intensywna rozgrywka
  • rozmaite opcje taktyczne
  • rozbudowane drzewko technologiczne
  • przemyślane zasady
  • świetna oprawa graficzna i jeszcze lepsze udźwiękowienie
  • cena
Minusy
  • brak dodatkowych celów w trakcie misji
  • drobne niedociągnięcia wizualne
  • uboga w tryby gry
Komentarze
2
pepsi
Redaktor
Autor
01/07/2014 12:57

> Ktoś wie czy jest planowana wersja na Androida?Owszem, ale na razie nie ma ona ustalonej daty premiery.

sirufok
Gramowicz
30/06/2014 22:10

Ktoś wie czy jest planowana wersja na Androida?