Kinect Sports Rivals - recenzja

Zbigniew Borowski
2014/06/08 15:00
1
0

Pierwsza produkcja stworzona z myślą o nowym Kinekcie przez wewnętrzne studio Microsoftu powinna być tytułem reprezentatywnym. Niestety po raz kolejny udowodniono, że pośpiech nie popłaca.

Kinect Sports Rivals - recenzja

Pierwsze Kinect Sports było częścią małej rewolucji, co z miejsca sprawiło, że twórcy gry nie musieli się zbytnio starać przy jej produkcji. Stworzona prawdopodobnie bez wysiłku seria minigier - choć niezbyt zaawansowana technologicznie - podbiła serca graczy na całym świecie i przyciągnęła do konsoli Microsoftu całkowicie nową kategorię klientów. To był sukces, który miał być powtórzony przez studio Rare za sprawą Kinect Sports Rivals.

Niestety, tytuł ten od początku pozostawał w tle komunikacji i prezentacji możliwości nowego, ulepszonego Kinecta w Xbox One. Mimo to można było założyć, jakie możliwości przyniesie ze sobą nowy kontroler ruchu i jak zostaną wykorzystane. I jeżeli recenzja dotyczyłaby wykorzystania przez Rare możliwości sensora, to byłaby bardzo pozytywna. Jeżeli jednak chodzi o liczbę innowacji względem poprzednika, to nie jest najlepiej, bo Rivals to wyłącznie seria nowych lub zmodyfikowanych minigier z lepszą warstwą audiowizualną, dokładniejszą detekcją gracza i bogatszą otoczką.

Warto jednak zatrzymać się chwilę nad powyższymi punktami, gdyż w ich rozwinięciu znajduje się sporo ciekawostek, które sprawiają, że jednak omawiany tytuł nie jest typowym zapełniaczem z początku generacji.

Od samego początku w Rivals czuć, że bierzemy udział w swego rodzaju święcie sportu, którego naczelną wartością jest rywalizacja. Od treningów animowanych przez Trenera, przez pojedynki z przedstawicielami przeciwnych drużyn po zmagania w sieci, nieustannie czuć, że każda kolejna walka przybliża którąś ku abstrakcyjnej górze, która zarezerwowana jest tylko dla najlepszych. Poczynania nasze są śledzone, co jest wyrażane w liczbie fanów i punktów doświadczenia, które zdobywamy w jednej z sześciu dyscyplin sportowych. Wszystko jako nasze wirtualne alter ego - idzie się z tym identyfikować.

Żeby imersji było odpowiednio dużo, Kinect Sports Rivals pozwala na przeniesienie naszej sylwetki, twarzy, znaków szczególnych na ekran za pomocą zaawansowanych mechanizmów skanujących i interpretujących zebrane dane. Proces nie należy do najkrótszych i najbardziej rozrywkowych, ale to nadal lepsze niż ręczne tworzenie swojego wizerunku za pomocą pada, który pewnie nigdy nie będzie potrzebny, bo nawigacja odbywa się głównie za pomocą niezbyt wygodnych gestów oraz doskonale rozumianej przez konsolę mowy. Zeskanowani, wyrzeźbieni i ubrani, możemy ruszać na podbój świata.

To dobry moment na zaprezentowanie specjalizacji, w kierunku których możemy udać się za pomocą naszego awatara. Konkurencji jest sześć i są to: strzelectwo, wyścigi skuterów, kręgle, tenis, piłka nożna i wspinaczka. Co znajduję ciekawym, to większa różnorodność dyscyplin. Dzięki temu, gra mniej przypomina serię minigier, zbliżając się ku idealnemu pakietowi gier ruchowych, w którym każdy znajdzie coś dobrego dla siebie.

Każdy sport jest inny i wymaga od nas czegoś odrębnego względem pozostałych konkurencji. Są bardzo oczywiste (i znane z poprzedniczek) kategorie, jak piłka nożna i tenis. W Kinect Sports Rivals zostały ulepszone, wzbogacone o dodatkowe smaczki, które pozwalają na jeszcze lepsze wczucie się w grę i poczucie, że faktycznie jesteśmy kontrolerem. Prawdziwa magia kryje się jednak w wyścigach na skuterach, gdzie nowy Kinect pokazuje pazur, rozróżniając, czy pięść nasza jest aktualnie ściśnięta, czy rozluźniona, co wpływa na prędkość pojazdu. Skręcanie również nie ma już w sobie tyle umowności, gdyż sensor wykrywa, jak mocno postanowiliśmy nawrócić.

GramTV przedstawia:

To jednak, co zaimponowało mi najbardziej, to wspinaczka. W teorii brzmi głupio i praktycznie bez krzty sensu, ale w praktyce wypada magicznie. Dyscyplinę można sobie łatwo wyobrazić, jednak od jej realnego odpowiednika odróżnia ją prędkość, z jaką wszystko się dzieje. Nie ma tutaj dramatycznych momentów zwisania na jednym zawiasie, bo pomyliliśmy się w kalkulacji odegranej przed następnym ruchem w górę o kilka centymetrów. Nie ma również strachu przed wysokością. Jest za to szybka (jak najszybsza!) wyprawa na szczyt po wyznaczonym naszej postaci torze. Poruszamy się tak, jakbyśmy normalnie wdrapywali się na sierść ogromnego, 10-metrowego kota, sięgając kolejnych punktów i kiedy zobaczymy, że dobrze wycelowaliśmy, łapiemy się kolejnego z serii wyzwolicieli od przeciwników depczących po naszej dumie. Przyznam, że aż takiej, działającej w praktyce i dokładnej mechaniki Kinect nie zaprezentuje z początku, ale - ku mojemu zdziwieniu - Microsoft się postarał.

Mimo to, podczas rozgrywki nie mogłem oprzeć się wrażeniu, że Kinect Sports Rivals było tworzone pod presją czasu. Cały system, który znajduje się na jednej płycie Blu-Ray, zdaje się być dobrą podstawą pod zbudowanie wirtualnego kompleksu dla konsolowych sportowców, ale zawodzi już w tak podstawowych kwestiach, jak choćby płynna i bezproblemowa obsługa menu, a raczej jej brak.

Ponieważ mowa o grze sportowej, to bardzo brakuje mi miernika spalanych kalorii, które ostatnio są bardzo modne, szczególnie że na Xboksie 360 była dostępna aplikacja PlayFit, która śledziła i sumowała postępy z wybranych tytułów. To bardzo poważny krok wstecz, który nie wróży temu trendowi jasnej przyszłości. Tym bardziej w obliczu ostatnich ogłoszeń Microsoftu o Xbox One bez Kinecta. A miało być tak pięknie.

Na brak widoczków na szczęście nie można narzekać. Oprawa nadal jest kreskówkowa, przerysowana, ale posiada bardziej soczyste, niemalże realistyczne barwy i dosyć szczegółowe obiekty. Kiedy kamera przelatuje nad wodą i wyspą, czasem trudno nie zachwycić się widokiem. Rare popisało się, udowadniając tym samym, że gra dla Kinecta może być ładna i grywalna.

Kierując tę recenzję ku końcowi chciałbym skomentować samo działanie Kinecta. Jest dobrze, o wiele swobodniej niż w przypadku poprzedniej generacji urządzenia, ale nadal brakuje do ideału. Historia udowodniła, że kluczem do sukcesu jest dobrze zaprogramowana gra, co udowodnił Ubisoft wydając na start pierwszego sensowa Your Shape: Fitness Evolved, które miażdżyło funkcjonalnością Kinect Sports. Mam zatem nadzieję, że podobnie będzie z Xbox One i przyszłymi duetami growo-sprzętowymi hulającymi na konsoli.

Biorąc pod uwagę wszystkie "za" i "przeciw", jestem w stanie polecić Kinect Sports Rivals. Nie rozumiem jednak, dlaczego - podobnie do poprzednika - gra nie stała się częścią pakietu Xbox One + Kinect. To nie jest tytuł wart pełnej ceny, ponieważ bardziej stanowi przerywnik między poważniejszymi tytułami i narzędzie do integracji, a nie produkcję AAA. Wszechobecny chaos w interfejsie KSR tylko udowodnił mnie w przeświadczeniu, że Rare wcale nie miało ambicji podbicia rynku za pomocą tej gry. Oni po prostu musieli ją wydać.

7,5
Pośpiech nie popłaca, ale sport to zdrowie
Plusy
  • przyjemna dla oka, poprawiona grafika
  • nowe sporty, w tym genialna wspinaczka
  • klimat sportu i rywalizacji
Minusy
  • błędy w odczytywaniu ruchów przez sensor
  • brak modułów śledzących aktywność gracza
  • za mało zmian względem starego Kinect Sports
Komentarze
1
Usunięty
Usunięty
08/06/2014 17:12

Reprezentatywny nie jest tym samym co reprezentacyjny...Co do samych sportsów - są fajne jak się mieszka na parterze. Od czasu do czasu goszczą na kumplowym XBOX''ie kiedy się spotykamy ze znajomymi i dudnienie w podłogę jakie wtedy wykonujemy jest mocno odczuwalne :) Myślę, że sąsiedzi w bloku by tych spotkań nie polubili...Niemniej nie było jeszcze alkoholowej imprezy z Kinektem po której miałbym kaca. Wszystko idzie wypocić :P