Tydzień z Lost Saga - coś dla fanów Super Smash Bros. i Little Fighter

Robert Sawicki
2014/05/04 19:30
1
0

Przez ostatni tydzień zachęcaliśmy Was do sprawdzenia Lost Saga w akcji. Dzisiaj, w ostatniej części naszego cyklu, odniesiemy się także do nieco innych produkcji, z którymi Lost Saga dzieli parę miłych rzeczy. Nie znacie wyżej wymienionych gier? To nic - dla Was też coś się znajdzie!

Tydzień z Lost Saga - coś dla fanów Super Smash Bros. i Little Fighter

Jeżeli nie kojarzycie żadnej z wymienionych obu gier, to macie nie lada szczęście - czeka Was spory kawałek historii gier komputerowych, część której (a mowa o Smash Bros.) ominęła nasz kraj niemal niezauważona. Brak znajomości konkretnych tytułów z okolic początku tego wieku nie oznacza oczywiście kompletnej nieświadomości na temat panujących wtedy trendów. Wspólne granie przy jednej klawiaturze i turnieje w bijatyki organizowane w kilka, czasem kilkanaście osób nie są dziś częstym zjawiskiem, ale nie znaczy to, że nic już dzisiaj po nich nie zostało. Ale o tym za chwilę.

Little Fighter 2

Little Fighter 2, Tydzień z Lost Saga - coś dla fanów Super Smash Bros. i Little Fighter

Niewykluczone, że dla wielu z Was wsadzenie do tekstu Little Fighter opiera się przede wszystkim na podobieństwa w stylu i formie, co można ocenić po powyższym zdjęciu z gry. Ciężko nazwać to kłamstwem, bo od strony graficznej oba tytuły rzeczywiście są do siebie nieco podobne - zarówno w jednym, jak i drugim mamy Chibi-podobne postacie i rozgrywkę prowadzoną z kamerą poruszającą się głównie wzdłuż osi poziomej. Sęk w tym, że kiedy Little Fighter 2 pojawił się w Sieci w 1998 roku, przy krążeniu po niemal wszystkich działających komputerach na osiedlu szerzył popularną wtedy rozrywkę, która dzisiaj powoli zaczyna już zanikać - wspólną zabawę przy jednym komputerze.

Nie zawsze mogliśmy nazywać to trybem kooperacji, bo zazwyczaj zamiast współpracować obijaliśmy siebie nawzajem, ale idea była podobna i zakładała zbieranie się w jednym domu, przy kilku krzesełkach ciasno poustawianych przed monitorem i spędzaniu czasu razem na wirtualnej arenie. Krzesełka się łamały, Cola (tudzież cięższe trunki, jeśli ktoś reflektował) lały się "zupełnie przypadkiem" po ludziach zaraz po sromotnej porażce jednej ze stron, a z powodu krzyków i jęków podczas rozgrywki sąsiedzi uznali, że "pan spod trójki" jest na tyle utalentowany, że zakłada swój własny zespół metalowy.

Jak ma się do tego Lost Saga? Oprócz sporych podobieństw w podstawowej formie rozrywki, zdecydowana większość trybów dostępnych w grze stawia na współpracę, zaś wszelkiego rodzaju premie i funkcjonalność udostępniona graczom zachęcają do wspólnej zabawy ze swoimi znajomymi. Skompletowanie drużyny z członków naszej gildii zapewni nam dodatkowe doświadczenie, a i sama walka stanie się znacznie łatwiejsza ze względu na zorganizowanie i wspólne reagowanie na poczynania ekipy przeciwnika. O ile skorzystanie z lokalnego trybu kooperacji niestety nie jest możliwe (głównie ze względu na konieczność logowania się każdego z graczy na swoje konto, dyktujące dostępnych bohaterów), Lost Saga jest warte podłączenia się do Skype, TeamSpeak, Ventrilo, czy też samodzielnego ruszenia się do znajomego ze swoim laptopem.

Smash Bros.

Smash Bros., Tydzień z Lost Saga - coś dla fanów Super Smash Bros. i Little Fighter

GramTV przedstawia:

Smash Bros. należy do tego tych gier, o których wielu słyszało, ale nigdy nie widziało ich na własne oczy. Kiedy u nas królowało pierwsze PlayStation, premiera Super Smash Bros. na Nintendo 64 w 1999 roku i Super Smash Bros. Melee na Nintendo Game Cube przebiegła u nas bez większego echa, ustępując miejsca takim bijatykom jak Tekken 3, czy nawet Soul Calibur II.

Gry z serii Smash Bros. zalicza się do bijatyk, charakteryzujących się podobnym motto do tego, którego przedstawiciele Nexona używali ładnych parę razy podczas prezentacji Lost Saga: "łatwa do poznania, trudna do opanowania". Zasady nieco różnią się od większości pozostałych gier z gatunku, bo naszym celem nie jest pozbycie się wszystkich punktów zdrowia naszego przeciwnika, ale zrzucenie jego postaci z areny, na której właśnie się znajdujemy. Korzystając z prostego (acz złożonego) zestawu ciosów, przedmiotów pojawiających się w grze i zdolności wybranej przez nas postaci, musimy postarać się o utrzymanie się na polu bitwy.

Przy Lost Saga spędziłem już ładnych kilkanaście godzin i to, jak najlepsze z powyższych pomysłów połączono z formą sieciowej bijatyki miło mnie zaskoczyło. Choć warunki zwycięstwa są bardziej tradycyjne (a więc wybicie naszych przeciwników), cała forma do złudzenia przypomina to, co dzieje się na większych turniejach Smash. Bros. Areny umieszczone w powietrzu, z których co chwila ktoś spada (czasem po szarży przeciwnika na postać stojącą na krawędzi, która uskoczyła w ostatniej chwili) i postacie tłuczące wroga podniesionymi moment wcześniej przedmiotami to typowy widok w większości rozgrywek drużynowych. Upadek nie powoduje zazwyczaj natychmiastowej śmierci, ale taki błąd kosztuje nas sporą część zdrowia, dlatego warto uważać, by nie dać się zabić przez zbytnią pewność siebie.

Seria Smash Bros. szybko zyskała rozgłos na zachodzie, również ze względu na swoją formę, która idealnie pasowała (i wciąż pasuje) do turniejów i mistrzostw, które organizowane są po dziś dzień. Same targi E3 2014 rozpoczną się turniejem Super Smash Bros na Wii U pod opieką Nintendo. Jak tłumaczono mi na wspomnianej już prezentacji Lost Saga, twórcom zależało na oddaniu ducha jednej, wielkiej społeczności, tworząc grę możliwie najbardziej przyjazną organizowaniu tego typu turniejów - nawet jeśli rozgrywki mogą być prowadzone tylko przez Internet. Możliwość nagrywania filmów (dostępna w opcjach gry) pozwala na zachowywanie powtórek, przydających się w późniejszym rozstrzyganiu sporów. Nawet jeśli sama rozgrywka pozbawiona jest ciężkich klimatów i prezentuje się przyjemnie dla oka, atmosfera rywalizacji wisi w powietrzu przy każdym meczu, co odpowiednio wzmaga współpracę. Taka atmosfera wzmaga też rzucanie rzeczami po pokoju, ale jeśli prowadzicie rozgrywki z bardziej nerwowymi członkami drużyny na odległość, to nie ma o co się martwić.

Miłym akcentem, o którym warto wspomnieć na koniec, jest natywna obsługa pada przez grę, która okazuje się szczególnie przydatna wtedy, gdy decydujemy się na podłączenie komputera pod ekran większy od naszego monitora. Nie jest to może Smash Bros. z prawdziwego zdarzenia, ale po wzięciu pod uwagę poziomu rozbudowania gry i sprytnej implementacji pomysłów z serii od Nintendo, wielu fanów marki powinna poczuć się jak w domu.

Do zobaczenia w Lost Saga!

Dzięki za towarzyszenie nam przez cały tydzień. Jeśli dzisiejszy artykuł wpadł Wam w oko z całego cyklu jako pierwszy, możecie dać szansę pozostałym artykułom z tego tygodnia. Możliwe też, że od razu chcecie sprawdzić grę samodzielnie - w takim wypadku nie pozostaje mi nic innego, jak tylko odesłać Was na oficjalną stronę Lost Saga. Miłej zabawy! Nie zapomnijcie też o zostawieniu swoich ksywek w komentarzach, jeśli macie ochotę na wspólną grę.

Tydzień z Lost Saga jest wspólną akcją promocyjną firm Nexon i gram.pl

Komentarze
1
Usunięty
Usunięty
04/05/2014 20:25