Lost Saga - wrażenia z prezentacji

Robert Sawicki
2014/02/19 19:30
0
0

Kiedy ogłosiliśmy rozdawanie kluczy do testowania Lost Saga, spora część z Was nie wiedziała nawet o istnieniu gry, a co dopiero mówić o tym, czym tytuł tak naprawdę jest. Pozwólcie, że wyjaśnię.

Lost Saga - wrażenia z prezentacji

Może i z początku ciężko to zauważyć, ale Lost Saga to coś więcej, niż istny generator obrazków ze skąpo odzianymi mangowymi dziewczynami, jakimi tytuł rzuca w każdego przy reklamowaniu się na całym globie. Gra jest bijatyką, której kształtem znacznie bliżej do antycznego Little Fighters (jak co niektórzy z was zdążyli już zauważyć), czy nawet nieistniejącego u nas Super Smash Bros., niż do Tekkena i Street Fightera, które z gatunkiem obijania różnych części ciała kojarzą się chyba najmocniej. Na naszych terenach gry tego typu nie są wyjątkowo popularne (nawet przy wzięciu pod uwagę tytułów do ogrania na wszystkich dostępnych konsolach), więc Lost Saga niejako zapełnia niezaspokojoną do tej pory gatunkową niszę.

Tym samym tytuł z miejsca stanowi coś wyjątkowego, choć o tym, czy nasza rozdawalnia kodów do betatestów gry jest warta Waszych paru kliknięć, będziecie mogli zdecydować sami po przeczytaniu paru poniższych akapitów.

Tytuł powinien być dla nas o tyle szczególny nie tylko przez swoją kolorową, mangową (i przy okazji bardzo przyjemną dla oka) oprawę, czy też przynależność do rzadkiego gatunku brawlerów, ale fakt, że Nexon stworzyło z Little Saga MMO oparte o aspekty społecznościowe. Takie, przy których, przynajmniej w trakcie samego pokazu, nawet słowem nie wspomniano ani o Facebooku, ani o czymkolwiek innym, czym pozostałe tytuły z kiepskim powodzeniem starają się łączyć graczy wewnątrz swoich społeczności. Ale o tym za chwilę.

Z grą mieliśmy okazję zapoznać się na pokazie zorganizowanym przez europejski oddział Nexona, na którym najpierw musieliśmy o grze wysłuchać całe mnóstwo niezbędnych informacji, zanim było nam dane do niej przysiąść osobiście. W kwestii rozgrywki, wcześniejsze porównania do Little Fighters są jak najbardziej trafione – rdzeniem rozgrywki jest obijanie się razem z grupką pozostałych graczy, gdzie do sterowania postacią wykorzystujemy klawiaturowe „strzałeczki” do poruszania się i trzy klawisze (A, S, D) do skakania, wyprowadzania ciosów i blokowania ataków naszych przeciwników. Brzmi to wyjątkowo skromnie (jeśli nawet nie biednie), ale za prostotą obsługi kryje się złożona machina, która ma do zaoferowania znacznie, ale to znacznie więcej.

Na dobry początek, z pomocą wspomnianych klawiszy możemy wyprowadzać zarówno proste, jak i wyjątkowo skomplikowane kombinacje ciosów i ataki specjalne, które urozmaicają walkę i nadają jej odpowiedniego tempa. Przez pierwsze sekundy proste sterowanie i nieskomplikowane combosy sprawiają, że rozgrywka prezentuje się jak pokaz zestawu ciosów ograniczających się do systemu papier-kamień-nożyce. Tyle że kilka chwil później całość nabiera rozpędu, w którym nożyce się topią, papier zaczyna płonąć, a na kamieniu pojawiają się podejrzanie krwiste inkantacje pisane koślawym niemieckim.

Jeśli odpowiednio się postaramy, combosy będziemy mogli wydłużyć i urozmaicić przez natychmiastową zmianę naszej postaci na jednego z ośmiu wojowników (wygodnie przypisanych pod klawisze numeryczne od 1 do 8), których zestaw składamy w menu gry jeszcze przed rozpoczęciem walki. Na liście postaci znajdziemy ponad 100 pozycji, gdzie każda z nich ma wersję przygotowaną dla obu płci (co starają się podpowiadać wspomniane we wstępie mangowe obrazki). Tutaj różnorodność się nie kończy, bo postacie zostały dodatkowo podzielone na klasy, wśród których znajdziemy m.in. wojowników walczących w zwarciu, łuczników preferujących walkę na odległość i biegających po mapie magów, starających się przeżyć podczas rzucania wokół siebie śmiercionośnych czarów. Lost Saga ma też na stanie kilkanaście licencjonowanych postaci z innych gier, mangi i anime, co daje także szanse na pojawienie się postaci związanych z naszym krajem. Powiedziano nam, że obecnie Janosik, jak i Kamil Stoch (który rzucałby w przeciwników śnieżkami) są jak najbardziej możliwymi opcjami, co brzmi wyjątkowo ciekawie biorąc pod uwagę fakt, że każdy z bohaterów pojawia się na liście w wersji dla obu płci.

Stąd gra idzie jeszcze głębiej, bo dodatkowo nasz mały wojownik ma jeszcze swój własny ekwipunek, decydujący o tym, z jakich zdolności specjalnych (lub czarów) może korzystać, umożliwiając nam mieszanie ze sobą klas i tworzenie nowych zestawów umiejętności. Kiedy jesteśmy już mocno ranni, wraz z utratą zdrowia część z przedmiotów zacznie od nas odpadać, dlatego jeśli przeciwnik zdąży je podnieść przed nami, to zyskuje moce, które próbowaliśmy wcześniej użyć przeciwko niemu. Kolejne rzeczy odblokowujemy wraz ze zdobywaniem kolejnych poziomów, które nabijamy nie tylko indywidualnie dla każdego wojownika, ale i ogólnie, w obrębie naszego konta. Jest tego naprawdę sporo, ale wszystko jest poukładane i uporządkowane na tyle, by całość była złożona, ale wciąż nieskomplikowana.

GramTV przedstawia:

I, szczerze mówiąc, nie spodziewałem się, że w praktyce sprawi się to równie dobrze, jak w teorii. Gra została określona przez twórców jako „łatwa do poznania, trudna do opanowania” i po kilku minutach spędzonych przy grze ciężko jest mi znaleźć inne określenie, które pasowałoby do niej równie dobrze. Gdzie przez pierwsze chwile z Lost Saga staramy się przyzwyczaić do sterowania i skupić się na wykorzystywaniu jedynie najprostszych ciosów, tak chwilę później bawimy się już combosami, zmianami postaci i testowaniem zdolności specjalnych, jakie zapewniają noszone przez nas przedmioty.

Niestety, samo prowadzenie walki nie należało już do najprostszych, bo skuteczne wyprowadzenie ciosów sprawiało zarówno mi nieco kłopotu. Z jednej strony, przyczyną może być zmora rodem z Little Fighters, gdzie musieliśmy ustawić się niemal tej samej wysokości, co nasza postać, by nasz cios przynajmniej trafił w cel. Z drugiej, grę ogrywaliśmy na zewnętrznym serwerze Nexona umieszczonym w Korei Południowej, z którym twórcy łączyli się za pośrednictwem wirtualnej sieci korzystając z łącza bezprzewodowego, więc głównym winowajcą mógł być najzwyczajniejszy w świecie lag - nawet jeśli dla niektórych będzie to brzmieć jak zwykłe tłumaczenie się przegranego (a niestety, w walce z Krzyśkiem Ogrodnikiem rzeczywiście przegrałem). Z dobrych wieści mamy tyle, że zarówno bieganie po lokacji, używanie zdolności specjalnych, jak i niesamowicie płynna zmiana postaci pozostawiły po sobie wyjątkowo miłe wspomnienia. Dodatkowo, wiele elementów gry sprawiało wrażenie wymagających przyzwyczajenia i obycia się z rozgrywką, ale na to nie dano nam już wystarczająco dużo czasu.

Poza tym, że sama walka w Lost Saga jest wielowarstwowa (bo trudno nazwać inaczej coś, co opiera się o tyle różnych czynników), nie inaczej jest i z samą grą. Nexon chce, by jej sukces oparł się także o aspekty czysto społecznościowe, które korzystają z zabaw typowych dla MMO, by zachęcić ludzi do wspólnego spędzania czasu. I tak wśród trybów rozgrywki znajdziemy nie tylko drużynowe mordobicie, ale i zwiedzanie wielopoziomowych lochów, na których każde z pięter zawiera bossa, którego musimy pokonać wspólnie z naszymi towarzyszami. Jeśli chcemy, to nic nie stoi na przeszkodzie, by całą naszą grę ograniczyć tylko i wyłącznie do polowania na bossów, w efekcie czego otrzymujemy tak naprawdę nowy, sympatyczny tytuł MMO. Trybów będzie oczywiście znacznie więcej i choć znajdzie się wśród nich kilka skupiających się na PvE, PvP będzie na listach zdecydowanie dominować.

Co do aspektów społecznościowych, to największym z nich będzie Plaza – lobby w formie lokacji, po której wszyscy gracze mogą wesoło biegać, skakać i zajmować się swoimi własnymi sprawami. W tym miejscu żadna z postaci nie może zginąć (choć, jeśli wyrazimy na to zgodę w opcjach, wciąż możemy bić się z innymi graczami), bo zamiast walki głównymi atrakcjami Plazy są rozmowy i minigry, takie jak np. łowienie ryb przy pobliskim zbiorniku wodnym. Wielowarstwowość dogryzła się także i tutaj, bo ze wszystkich znajomych, jakich dodamy do naszej listy w grze możemy wytypować piątkę BFF (Best Friends Forever, czyli nasze najlepsze psiapsióły), z którą granie zapewni nam bonusy. Te dostaniemy zarówno przy minigrach (jak choćby większa szansa na złowienie wędką przydatnych przedmiotów), jak i podczas gry (premie do szybkości, obrony i innych). Tego niestety nie mieliśmy już okazji sprawdzić, bo Nexon swoich azjatyckich przyjaciół pożyczyć nam po prostu nie chciał.

Na koniec, porozmawiajmy nieco o modelu free-to-play. Nexon obiecywał nam, że 90% postaci dostępnych w grze możemy odblokować wraz z naszymi postępami w rozgrywce, zaś pozostałe 10% przeznaczone jest już dla osób, które mają ochotę wpompować w grę nieco gotówki. Prawdziwych funduszy wymagać też będą przedmioty ozdobne, zaś te, które zapewniają nam przewagę w walce odblokowuje się przez zdobywanie kolejnych poziomów w grze. Twórcy argumentują to staraniami o możliwie najbardziej uczciwy model mikropłatności i unikanie niesławnego Pay2Win, co cała prezentacja i zalew informacji przed właściwą rozgrywką zdawały się potwierdzać to. O tym, jak bardzo skuteczni będziemy na polu bitwy bez karmienia Lost Saga resztkami z naszego konta bankowego, dowiemy się już prawdopodobnie podczas najbliższych betatestów gry.

Nie powiem, że kiedy słuchałem o grze – o jej koncepcie i o tym, co się na nią składa – czekałem na możliwość sprawdzenia jej w akcji równie mocno, jak w przypadku większych tytułów przy staniu w kolejkach na GamesComie. Bo oto mamy tytuł, który sprowadza Smash Broso-podobne brawlery na nasze tereny, robi to w oparciu o model free-to-play, daje całości charakter MMO i mnogość postaci, poziomów i przedmiotów do odblokowania, za którymi możemy gonić niemal w nieskończoność.

Często truję w swoich newsach, że jak coś jest darmowe, to szkoda tego nie sprawdzić, ale w tym określonym wypadku to stwierdzenie pasuje tutaj tak bardzo, jak nigdy wcześniej. Oczywistym jest, że części z Was styl Lost Saga może się zwyczajnie nie spodobać i nie mam zamiaru nikogo za to wyśmiewać i dopisywać do mojej listy niegrzecznych chłopców i dziewczynek. Tyle że cała reszta, która szuka jakiegoś przyzwoitego mordercy czasu, prawdopodobnie brakuje wymówek na to, by nawet nie sprawdzić tego, co gra ma do zaoferowania. Jedyne, co może martwić, to walka w zwarciu z problemami ciągnącymi się od Little Fighter, ale po cichu liczę na to, że jest to problem albo braku przyzwyczajenia, albo oryginalnego sposobu podłączenia do równie oryginalnych koreańskich serwerów.

A co do wygrany Krzyśka – oszukiwał. Nie wiem jeszcze jak, ale mail do Nexona już poszedł, o czym dowie się o tym albo po czytaniu tego tekstu, albo przy pierwszej próbie logowania do Lost Saga. Czas pokaże.

Komentarze
0



Nie ma jeszcze żadnych komentarzy. Napisz komentarz jako pierwszy!