Papers, Please - recenzja

Bartłomiej Nagórski
2013/08/13 12:25

Czy symulator pracy urzędnika może być ciekawy?

Papers, Please - recenzja

Obywatele! Po sześciu latach wojny nasza wielka ojczyzna, Arstoczka, odzyskała należne nam od wieków tereny miasta Grestin, niesprawiedliwie zajęte przez kolechiańskich uzurpatorów. Wrótce granica zostanie otwarta, by zjednoczyć rodziny rozdzielone działaniami wojennymi i wspomóc rozwój naszego kraju. Chwała Arstoczce!

Papers, Please to stworzona przez Lucasa Pope'a gra niezależna, oparta na oryginalnym pomyśle: gracz wciela się w postać anonimowego urzędnika na posterunku granicznym fikcyjnego komunistycznego państwa. W dzień sprawdza dokumenty przechodzących przez granicę podróżnych i wstemplowuje wizy w paszporty, zaś w nocy przywdziewa kostium mściciela i walczy z opresyjnym reżimem... Wróć, to nie ta gra. Protagonista Papers, Please jest normalnym człowiekiem i nie prowadzi podwójnego życia, a jego działalność ogranicza się wyłącznie do pracy z papierami na rzeczonym posterunku. Czy zatem gra polega na nudnym odwzorowaniu życia gryzipiórka w straży granicznej?

Odpowiedź na to pytanie brzmi: tak, Papers, Please jest symulatorem urzędnika, ale w żadnym razie nie nudnym. Jak Cart Life, nagrodzona na Independent Game Festival gra Richarda Hofmeiera, która z na pozór nieciekawego życie zwykłych ludzi tworzy wciągający tytuł, tak i Papers, Please w szarej rzeczywistości biurokraty znajduje elementy dookoła których buduje zasady rozgrywki. Z początku proste - sprawdź paszport, wstempluj wizę - w miarę postępów w grze zaczynają się komplikować. Czasy w których działa anonimowy bohater są burzliwe, dlatego z dnia na dzień zmieniają się rządowe przepisy i dokumenty, a ministerstwo wciąż dorzuca nowe. Przez posterunek w Grestin przewijają się kryminaliści, wywrotowcy, szpiedzy, kanciarze, prostytutki, dysydenci, kombinatorzy, handlarze ludźmi, mafiozi, kultyści, podżegacze, mordercy, kunktatorzy, przemytnicy, spiskowcy, terroryści, a także zwykli zmęczeni ludzie, oraz okazjonalnie jakiś wyjątkowy kretyn. Moim ulubieńcem jest dziadek, który najpierw przychodzi bez paszportu, a potem z narysowanym odręcznie.

Anonimowy protagonista znajduje więc między młotem, a kowadłem. Z jednej strony absurdalna biurokracja i papierkologia, ciągle zmieniające się wymagania, dokumenty i załączniki, z drugiej - szarzy ludzie ze swoimi problemami, nienadążający za zmianami, wystraszeni kontaktem z urzędem, a między nimi oszuści i szmuglerzy, których trzeba wyłapać. Z trzeciej strony - wyłapujące najdrobniejsze błędy i przeoczenia kontrole, które karzą upomnieniami i karami finansowymi, surowy szef i bezlitosne służby specjalne, z czwartej - kultyści i fanatycy, którzy również mogą być bardzo konkretnym zagrożeniem. Do tego (piąta strona!) dochodzi czekająca w domu rodzina, którą trzeba nakarmić, ogrzać oraz niekiedy wyleczyć, co niestety kosztuje. Tymczasem w pracy zegar bije, wymagania z ministerstwa rosną, każda pomyłka zmniejsza zarobki - a tu mieszkanie nieogrzane, dzieci głodne, teściowa z żoną chorują...

I w tym momencie dylematy urzędnika, które na co dzień nikomu nie spędziłyby by snu z powiek, zaczynają robić się ciekawe i nietrywialne. Ba, niekiedy wybory jakie przyjdzie podejmować graczowi zahaczają już o zagadnienia etyczne. Czy jeśli brakuje pieniędzy na lekarstwa dla dziecka, to wzięcie łapówki jest moralnie naganne? Czy ważniejsza jest wierność zasadom narzuconym przez państwo, czy przez samego siebie? Czy złamanie zasadniczo słusznej reguły by pomóc komuś, kto znalazł się w tarapatach jest w porządku? Papers, Please jak mało która gra pokazuje, że świat nie jest czarno-biały, a o natężeniu szarości trzeba zadecydować samemu. Niejednokrotnie wybierając tę czy inną opcję nie da się oprzeć na stuprocentowo pewnych faktach: kobieta, która błaga o pomoc w przejściu przez granicę, może przecież kłamać, podobnie mężczyzna podobny do poszukiwanego przestępcy. Papers, Please, podobnie jak pierwszy Wiedźmin, każe podejmować decyzje w warunkach braku pełnej wiedzy, a potem obserwować konsekwencje, czasem bezpośrednio dla bohatera, a czasem dla kogoś, o rozstrzelaniu kogo dowiemy się nazajutrz z gazety.

Dobra gra powinna umiejętnie balansować między ryzykiem, a nagrodą - także pod tym względem Papers, Please nie zawodzi. Rozgrywkę wyważono w ten sposób, że pieczołowite sprawdzanie każdego podpisu, pieczęci i formatu dokumentu powoduje, że nie sposób wyrobić się w czasie. Jednak puszczanie ludzi przez granicę na oko również nie jest najlepszą opcją, de facto sprowadza się bowiem do liczenia na łut szczęścia. W Papers, Please rozgrywka jest losowa: za każdym razem do okienka podchodzą odmienni petenci, z różnymi problemami i niezgodnościami w papierach, dlatego cały czas trzeba się mieć na baczności. Kiedy brakuje czasu, bardzo korci by odrzucić niepełne podanie - ale może się okazać, że delikwent miał wymagany dokument, tylko zapomniał go okazać...

Grafika w Papers, Please jest uproszczona, acz w zupełności spełnia swoje zadanie i ma swój charakterystyczny styl, czego nie można powiedzieć o wielu tytułach AAA. Muzyka jest stosownie pompatyczna - aż chce się zanucić "Bądź pochwalona, ojczyzno nasza wolna." Dźwięki są nieco monotonne, ale można to wybaczyć w grze stworzonej przez jednego człowieka. Czas rozgrywki obejmuje trzydzieści dni w świecie gry, a cała historia doprowadzić może do jednego z dwudziestu zakończeń. W każdym momencie można spróbować grać od dowolnego z już ukończonych dni, dlatego jeśli ktoś będzie chciał zobaczyć inny finał, to nie będzie musiał zaczynać od zera.

GramTV przedstawia:

Papers, Please dostępna jest pod MacOSX i Windows. Gra nie ma wersji demonstracyjnej, ale jeśli ktoś chciałby spróbować czym to się je, to na stronie Lucasa Pope'a dostępna jest wczesna wersja beta. Należy tylko pamiętać, że od tamtej pory autor wprowadził sporo zmian: bardziej stopniowane wprowadzenie w tajniki biurokracji (nie wszystkie reguły działają naraz od początku), poprawiony interfejs użytkownika (wyraźniej wypunktowane zasady, delikatne wskazanie klikalnych elementów przy użyciu trybu rozbieżności), czy też wygładzoną oprawę audiowizualną.

Papers, Please nie jest oczywiście bez wad - jednych razić może relatywnie prosta grafika, drugim przeszkadzać będzie ograniczona warstwa audio, a jeszcze innym nie spodoba się specyficzny model rozgrywki. Ja przyczepiłbym się do przejeżdżających w pobliżu posterunku samochodów: jeśli akcja gry toczy się w 1982 roku, to w komunistycznym państwie - nawet fikcyjnym - nie byłoby ich widać aż tyle (wystarczy spojrzeć na Koreę Północną w XXI wieku...). Dziełu Lucasa Pope'a należy się jednak uznanie za podjęcie nietuzinkowego tematu w medium, które zdecydowanie zbyt rzadko porusza kwestie inne niż "tam jest twój wróg, zabij!" Nieczęsto zdarza się równie ambitny i pomysłowy tytuł, w który jednocześnie da się naprawdę grać, to znaczy który ma interesującą mechanikę i wykonanie na dobrym poziomie. Warto podkreślić ten fakt: Papers, Please to nie gra artystyczna, która znudzi po pięciu minutach albo wygląda jak zły sen programisty Spectrum, tylko rzecz ciekawa i wciągająca, która bawi, a jednocześnie co jakiś czas zmusza do myślenia nad całkiem poważnymi kwestiami.

Świat nie jest tak czarno-biały, jak mogłoby się wam wydawać - zdaje się mówić autor. Grestin Zachodni, Grestin Wschodni, dzielący je mur i posterunek graniczny - to wszystko bardzo przypomina realne miejsca i reżimy. Lucas Pope nie próbuje nam jednak sprzedać łopatologicznie wyłożonej propagandy, ze złymi komuchami i świetlanymi opozycjonistami. W Papers, Please znajdziemy sporą dawkę satyry i niewesoły obraz życia w systemie totalitarnym, lecz nie razi on uproszczeniami. Decyzje pozostawia w rękach gracza: może bohater się zeszmaci pod presją systemu, ale może uda mu się tego uniknąć. Jeśli zaś zrobi coś nagannego, to być może istniały powody, by wydarzenia potoczyły się akurat tak, a nie inaczej - i trochę inaczej osądza się postać, gdy to my sami spowodowaliśmy, że znalazła się w sytuacji bez wyjścia.

Być może zatem dzięki Papers, Please niektórzy polscy gracze nabiorą trochę innej perspektywy na naszą poplątaną historię najnowszą, albo chociaż podczas następnej wizyty w urzędzie spojrzą nieco przyjaźniejszym okiem na siedzącą po drugiej stronie biurka osobę. Może dlatego tak sztywno trzyma się reguł, bo jeszcze jedna pomyłka w tym miesiącu zaprowadzi ją na bezrobocie, a może widzi pięćdziesiątego w tym dniu petenta, który zapomniał niezbędnego papierka i po prostu nie może już na niego patrzeć. Cóż, urzędnik też człowiek, jak się okazuje.

8,5
Pomysłowy symulator reżymowego gryzipiórka
Plusy
  • petenci i ich problemy generowane losowo
  • elementy fabularne wplecione w rozgrywkę
  • wiele różnych zakończeń
  • oszczędna, stylowa grafika
  • klimat państwa totalitarnego
Minusy
  • elementy fabularne nie są losowe
  • ubogie i ciut monotonne udźwiękowienie
  • na dłuższą metę może nudzić
Komentarze
18
Usunięty
Usunięty
06/05/2014 13:17

Bardzo fajna recenzja z resztą jak sama gra. Kupiłem ją i nie żałuję, choć początkowo byłem sceptycznie nastawiony to uczyniłem ten krok pod wpływem tej właśnie recenzji. Dzięki serdeczne autorowi :)[m]

Usunięty
Usunięty
21/08/2013 22:16

To bardzo miłe że gram.pl zrecenzowało ten niebanalny tytuł. może dzięki temu ktoś w niego zagra. naprawdę warto. sam się przekonałem

Usunięty
Usunięty
15/08/2013 10:28
Dnia 15.08.2013 o 08:41, fenr1r napisał:

Duże studia mają cały sztab ludzi od grafiki, który dodatkowo generuje ogromne koszty, a Ty wypisujesz jakieś bzdury, że koleś ma sobie znaleźć kogoś kto mu "pomoże" zrobić porządną grafikę, bo akurat Tobie się taki styl nie podoba.

Po pierwsze, idea forum polega na tym, ze kazdy ma prawo do wlasnej opinii. Kwestia oprawy graficznej jest bardzo subiektywna, jednemu sie podoba, innemu nie. Mnie sie nie podoba i jest to moja opinia, ktora wyrazilem, jak sadze, bez krytykanctwa. Moze zatem spusc troszke z tonu.Po drugie, nie wiem skad wziales pomysl o duzych studiach. Slowem nie wspomnialem o duzych studiach, wiec argument wziety z pewnej czesci ciala. Tworcy indie wielokrotnie posilkuja sie "specami" od konkretnych elementow (grafika, muzyka itp) jesli sami nie posiadaja odpowiednich zdolnosci. Zeby daleko nie szukac, wystarczy popatrzec na Redigita (tworca Terrarii), ktory zatrudnil goscia od tworzenia sprite''ow.

Dnia 15.08.2013 o 08:41, fenr1r napisał:

Tylko tu nie chodzi nawet o ograniczone możliwości producenta. Taki a nie inny styl wynika ze świadomego wybory estetyki.

I tu dochodzimy do "po trzecie", czyli kwestii, ktora poruszylem wczesniej - celowy wybor takiej, a nie innej oprawy graficznej, jest dla mnie sileniem sie na styl retro, ktory najzwyczajniej w swiecie juz mi sie przejadl. Od kilku lat tworzone sa na masowa skale gry stylizowane na lata osiemdziesiate lub dziewiecdziesiate, osmio-, lub szesnastobitowa grafike i, o ile bylo to ciekawe jeszcze dwa - trzy lata temu, to teraz jest wtorne i nudne. Co rowniez jest tylko i wylacznie moja opinia. Dlatego tez nie napisalem, ze gra jest tragiczna, okropna itp. Napisalem "gra mnie po prostu odrzuca". Kluczowym slowem jest tu "mnie".

Dnia 15.08.2013 o 08:41, fenr1r napisał:

Ja osobiście nie wyobrażam sobie tej samej gry z realistyczną oprawą, ani tym bardziej w komiksowym/kreskówkowym stylu.

Jak widze, wychodzisz z zalozenia, ze Ty masz prawo do wlasnej opinii ("JA OSOBISCIE"), natomiast kiedy ktos wyraza swoja, odmienna od Twojej, gada bzdury? Bardzo ciekawe podejscie, musze przyznac. Bardzo dojrzale.




Trwa Wczytywanie