Eric Bane nie będzie ani nowym Corvo Attano, ani następcą Sama Fishera. DARK nie pozostanie jednak w wiecznym mroku dzięki kilku interesującym rozwiązaniom.
Eric Bane nie będzie ani nowym Corvo Attano, ani następcą Sama Fishera. DARK nie pozostanie jednak w wiecznym mroku dzięki kilku interesującym rozwiązaniom.
Na szczęście przy pomocy kilku szych z lokalu, w którym się znajdujesz, szybko udaje się ustalić, że jesteś wampirem. "Wampir... Miałem nadzieję, że pojawi się ktoś, kto powie mi, że to jeden wielki żart. Ale nikt się nie pojawił" - rzecze w pewnym momencie główny bohater DARK. Jeżeli spodziewasz się, że druga informacja będzie tą dobrą, rozczarujesz się. Okazuje się bowiem, że ten, który powołał Cię do życia w skórze wampira, zapomniał o jednej ważnej rzeczy: nakarmić Cię własną krwią. Bez niej staniesz się ghoulem, bezmyślną istotą żerującą na ludzkich zwłokach. Ponieważ nie jest to wymarzona perspektywa, Eric niemal natychmiastowo bierze się za odnalezienie wampira, którego krew uratuje go przed tym nieszczęsnym losem.
Początek opowieści w DARK jest obiecujący, ale historia nie rozkręca się z takim rozmachem i w tempie, którego można by było oczekiwać. Fabuła jest wręcz oklepana i schematyczna, a interakcje, w które wchodzisz, nie budzą głębszych uczuć, brakuje gry na emocjach. To nie ten typ produkcji, gdzie związujemy się emocjonalnymi kajdanami z głównym bohaterem czy towarzyszami jego dziwacznej podróży. Trzeba jednak przyznać, że oczekiwany zwrot akcji (bez niego by się przecież nie obeszło) w swej treści jest zaskakujący i wzmaga napięcie. Za to należy się twórcom mały plusik, który w pewnym stopniu ratuje tę mało oryginalną i niezbyt ekscytującą opowieść.
W założeniu DARK jest skradanką połączoną z przygodową grą akcji. Bezszelestne przemykanie między gęsto rozstawionymi wrogami i korzystanie z mocy nadprzyrodzonych, które odblokowujemy wraz z rozwojem postaci, to podstawowy pomysł na rozgrywkę. Twórcom udało się wzbogacić zabawę o kilka interesujących mechanizmów. Po lokacjach porozstawiane są rozmaite przedmioty (rozbite szkło, reagujące na zbliżenie punkty informacyjne czy kamery), które zaalarmują strażników, że ktoś kręci się po ich rewirze, gdy postawimy nieostrożny krok. Są też zadania poboczne, choć ich wykonanie zajmuje zwykle tylko kilka minut - cóż, przynajmniej nie ma szans, że zapomnimy o naszej nadrzędnej misji.
![]()
Za jednym przejściem nie rozwiniemy wszystkich umiejętności do maksimum, zatem jeśli zechcemy poznać je od każdej strony, czeka nas przynajmniej dwukrotne przejście kampanii w DARK. Pod tym względem gra wypada co najmniej tak dobrze jak Dishonored (szkoda, że tylko pod tym). Szeroki wybór gwarantuje spore zróżnicowanie rozgrywki - może być bardziej nastawiona na bezszelestne przenikanie lub na walkę - i dopasowanie jej do pożądanego stylu.
Walka została ograniczona do niezbędnego minimum - z wrogami rozprawiamy się jednym ciosem, ewentualnie jednym wessaniem się w jego szyję. Może brzmi to tak, jakbyśmy swobodnie mogli lawirować między jednym a drugim strażnikiem, ale nic bardziej mylnego. Gdy tylko zostaną oni zaalarmowani o naszej obecności (dostrzegą nas lub znajdą zwłoki kolegi), nasze szanse na przeżycie gwałtownie maleją, zwłaszcza gdy goryle dysponują bronią automatyczną. To jasno pokazuje, że autorom DARK zależało ponad wszystko na zrobieniu skradanki. Brak rozwiniętych systemów walki powoduje, że również starcia z bossami wyglądają szczątkowo i groteskowo. Po wystarczającym zbliżeniu się do głównego przeciwnika o dalszym przebiegu tego tête-à-tête dowiadujemy się najczęściej z przerywnika filmowego.
W trakcie kampanii uczestniczymy w kilku misjach, które w efekcie końcowym mają zapewnić Ericowi spokojny żywot. W trakcie ich wykonywania przemieszczamy się po niezbyt przestronnych lokacjach - nawet jeśli akcja toczy się akurat pod chmurką, mamy wrażenie, jakby ciasnota nieco nas przytłaczała. Lepiej pod tym względem wypadają zamknięte pomieszczenia. Zwykle są to przestronne biura o powierzchni kilkuset metrów kwadratowych. Oczywiście lokacje te są zaprojektowane tak, by zapewniać nam możliwości skrycia się przed niepożądanymi spojrzeniami. Miejsca, do których trafiamy, na pierwszy rzut oka cechują się różnorodnością - twórcy uzyskali taki efekt dzięki odmiennej kolorystyce i stylistyce wnętrz. Gdyby jednak nie zwracać uwagi na warstwę zewnętrzną, okazuje się, że DARK oferuje nam wycieczkę po podobnych, mało zróżnicowanych lokacjach.
![]()
Przeciwnicy operują tylko w obrębie własnego pokoju. Gdy wartość ukazana na pasku zaalarmowania redukuje się do zera, strażnicy przestają się nami interesować, jakby przed chwilą znalezione zwłoki kolegi o niczym jeszcze nie świadczyły. Kiedy dostrzegą nas własnymi ślepiami (do detekcji nie można mieć akurat najmniejszych zastrzeżeń, ale, jak dobrze wiemy, jednak jaskółka wiosny nie czyni) i zaczną strzelać w naszym kierunku, wystarczy przebiec do sąsiedniego pokoju, by przestali zaprzątać sobie nami głowę. Nie ich rewir, nie ich problem. Podobnie gdy dobierzemy się od razu do bossa, ignorując jego chłopców na posyłki, gra uznaje misję za zwieńczoną sukcesem. Tak daleko idących uproszczeń nie da się zaakceptować. Lawirowanie między tępymi przeciwnikami w DARK momentami przypomina wręcz Pacmana, tyle, że w środowisku 3D i z kilkoma dodatkowymi bajerami. Panowie z Kalypso Media, tak nie robi się współczesnej skradanki, stojącej na wysokim poziomie.
![]()
Gry o wampirach to wdzięczny i mimo wszystko niewykorzystany przez twórców gier temat, zwłaszcza bacząc na ich potencjał. Od DARK oczywiście trudno wymagać hollywoodzkich przeżyć i wielkiego rozmachu - twórcy od początku nie kryli się bowiem z tym, że nie jest to produkcja z półki AAA. Tym niemniej żałuję, że nie potrafili wykrzesać z niej więcej pod względem klimatu. Mrok, tajemnica, wręcz mistycyzm - to wszystko zostaje ograniczone do kilku przerywników filmowych. Może gdyby mocniej zainwestowano w muzykę... Tymczasem w lokalu, który podczas kampanii odwiedzamy kilkakrotnie, za każdym razem pobrzmiewa ten sam kawałek. Aktorzy też tylko miewają lepsze momenty. Jeśli zaś chodzi o samą kwestię wampirów, twórcy oferują nam pewne tło, ale kilka drętwych dialogów to zdecydowanie za mało, by dać się pochłonąć opowieści o wysysaczach krwi.
![]()
DARK, pomimo oczywistych wpadek, nie jest jednak gniotem, który nie zasługuje choćby na ułamek naszej uwagi. Jeśli nie starcza Wam już paznokci do obgryzania w oczekiwaniu na premierę Splinter Cell: Blacklist, możecie zabić czas grą Kalypso Media. O ile podejdziecie do niej z odpowiednim nastawieniem (czyt. nie będziecie spodziewali się po niej cudów), może Wam odpłacić kilkoma przyjemnie spędzonymi chwilami.