Mars: War Logs - recenzja

Niskobudżetowy Riddick spotyka walczącego jak Geralt Sheparda na falloutowym Marsie. Jakieś fan-fiction? Nie. To Mars: War Logs.

Mars: War Logs - recenzja

Zacznę od tego, iż bardzo cieszy mnie, że ekipa Spiders wciąż ma ambicje, potrafi się uczyć i wyciągać wnioski. Po słabym Faery oraz niewiele lepszym, choć mającym potencjał i stworzonym w kooperacji z Cyanide Of Orcs and Men, oddało w nasze ręce całkiem udaną, choć daleką od bycia wybitną, kolejną grę cRPG - Mars: War Logs.

Tym razem twórcy porzucili fantasy, przenosząc akcję na Czerwoną Planetę, skolonizowaną dziesiątki lat wcześniej przez ludzi. Pominę w tym miejscu szczegółowy opis "tła historycznego", dość powiedzieć, że aktualnie trwa na Marsie wojna między dwoma potężnymi organizacjami, które starają się zdobyć dominację w kluczowych punktach planety; tych, gdzie wciąż działają systemy pozyskiwania najcenniejszego surowca, wody.

Nawet te główne ośrodki są zresztą jedynie cieniem własnej przeszłości. O pierwszych kolonistach i wspaniałej technologii krążą legendy, a każde ich odkrycie jest wielkim wydarzeniem. Mamy więc do czynienia z nieco post-apokaliptyczną wizją świata z recyklingu, w którym dla przeciętnego mieszkańca każdy płat blachy, czy odrobina elektronicznego złomu urastają do miana strategicznego surowca.

Choć teoretycznie kontrolę nad światem mają dwie organizacje kontrolujące źródła wody (Aurora i Abundance), to szybko dowiadujemy się o "szarych eminencjach" Marsa, Technomancerach. To intelektualna i przede wszystkim technologiczna elita planety, która dzięki dostępowi do cybernetycznego sprzętu dawnych kolonistów budzi obecnie powszechny strach i szacunek. Co równie zrozumiałe, ściśle strzeże swoich tajemnic.

W tym oto pozbawionym złudzeń i nadziei, okrutnym świecie przyjdzie nam spędzić kilkanaście godzin wraz z głównym bohaterem, jeńcem wojennym o imieniu Roy. Imieniu, które wybrał sobie sam, odcinając się w ten sposób od przeszłości, w której znany był jako Temperance. Charakterystyczne imiona bohaterów, to zresztą kolejny smaczek i umiejętne wykorzystanie własnego settingu przez Spiders. Prosty i w tej prostocie genialny sposób na wprowadzenie do gry na masową skalę tak zwanych imion znaczących.

Roy nie ma zbyt wyraziście zarysowanego charakteru - poza tym, że kawał z niego twardziela - co nie jest jednak wadą. Otóż tenże charakter kształtujemy sami, dokonując podczas zabawy wyboru kwestii dialogowych, czy podejmując decyzje podczas zadań. W ten oto sposób definiujemy go w zakresie od romantycznego ideowca po pozbawionego złudzeń drania. Co ważne, wiele z tych wyborów w pewien dyskretny sposób potrafi przełożyć się na rozgrywkę.

Nie oczekujcie jednak cudów w tej kwestii. W większości przypadków przypomina to serię Mass Effect, czyli po rozmowie lub wykonaniu zadania odpali nam się nieco inne podsumowanie, czy konkluzja. Na szczęście w kilku przypadkach nasze wybory przekładają się jednak silniej na rozgrywkę i historię, czego przykładem może być choćby decyzja podejmowana w ostatnim rozdziale Mars: War Logs. Wiedźmin 2 to nie jest, ale brawa dla Spiders za pierwsze, ambitne próby. To naprawdę dobrze rokuje na przyszłość.

Zadania, szczególnie wszelakie poboczne, sprowadzają się niestety zazwyczaj do klasycznego schematu "idź-zabij-podnieś-przynieś". W połączeniu z poszatkowaną strukturą poziomów (o czym za chwilę) sprawia to, że ten wymuszany backtracking bywa chwilami wyjątkowo frustrujący. Tym bardziej, że często będziemy przebiegać tym samym korytarzem nawet kilkanaście razy w ciągu godziny rozgrywki. Na szczęście trafiają się też zadania o nieco ciekawszej strukturze, jak choćby śledztwo w sprawie seryjnego mordercy. Szkoda tylko, ze są tak nieliczne.

Wspomnianą wcześniej monotonię zazwyczaj skutecznie maskuje klimatyczne i chwilami całkiem niezłe tło fabularne. Już sam początek opowieści wprowadza nas w prawidła rządzące marsjańskim światem, gdzie na każdym poziomie toczy się okrutna i bezlitosna walka o przetrwanie. Spodobało mi się bardzo, że przez dużą część rozgrywki nie ratujemy świata i galaktyki, ale jedynie własne cztery litery. A nawet gdy zaczynamy już zahaczać o "wielką politykę", okazuje się, że niewiele różni się ona od więziennego życia, w którym słabszy musi schylać się po mydło.

I właśnie to jest w Mars: War Logs najfajniejsze. To, że gra pokazuje ludzi, jakimi są naprawdę, w szerokim przekroju od marzących o rewolucji idealistów, po największe szmaty i szumowiny, wśród których prostytutka błyszczy niczym nieskazitelny klejnot. Nie bawi się w polityczną poprawność i owijanie w bawełnę, ale wprost, dosadnie i bez zadęcia pokazuje nam wszelakie patologie, mówi o nierównościach społecznych, czy żądzy władzy.

Mam natomiast zastrzeżenia do zbyt powierzchownego potraktowania zarówno niektórych tematów, jak i historii kolonizacji Marsa. Twórcy intrygują, kuszą i łudzą, by następnie prześliznąć się jedynie po tej tematyce. Świat poznajemy więc w rezultacie dość powierzchownie, choć chciałoby się niejeden raz dowiedzieć o wiele więcej. Podobnie z wieloma bohaterami, których historie zamiast pogłębiać naszą wiedzę i zagęszczać klimat, często są jedynie niewiele znaczącymi epizodami. W zamian dostajemy możliwość romansowania. I pozwólcie, że na tej wzmiance zakończę temat.

Wiarygodność świata i bohaterów potrafią też często zabić nieporadne dialogi i ich udźwiękowienie. Mimo dosadnego słownictwa, duża część rozmów sprawia wrażenie, jakby napisał je kilkuletni uczeń, a niekiedy wręcz bije od nich sztuczność. W odbiorze nie pomaga też dubbing, który stoi na poziomie jeszcze niższym, niż w przypadku bohaterów drugoplanowych w Of Orcs.... To drugie usprawiedliwiam małym budżetem, ale pierwszego nijak nie mogę.

Wspominałem już o wpływie Wiedźmina 2 na elementy konstrukcji fabularnej, jednak najbardziej widoczny jest on w przypadku walki. Walki, która zaskoczyła mnie niezwykle pozytywnie. Zrezygnowano w Mars: War Logs z systemu aktywnej pauzy na rzecz walki zręcznościowej, co wyszło tej produkcji jedynie na dobre. Podobnie jak w polskiej grze kluczową rolę pełni tu unik z przewrotką, oprócz tego mamy do dyspozycji normalny cios, wytrącenie wroga z równowagi i blok.

Mało? Wystarczająco.

System walki w Mars: War Logs udowadnia bardzo dobitnie, że siła tkwi w prostocie, a nie barokowym przepychu. Cztery podstawowe akcje wystarczają by walki były dynamiczne, a jednocześnie mocno taktyczne. Tym bardziej, że z czasem wzbogacimy je o różnorodne akcje specjalne (dowolnie przypisywane do klawiszy 1-0), takie jak strzał z gwoździowca (jedyna broń palna), sypnięcie piaskiem w oczy, rzut granatem, czy wreszcie użycie którejś z mocy technomantycznych.

GramTV przedstawia:

Przeciwnicy rzadko występują pojedynczo, co w zupełności wystarcza, by walki były emocjonujące i niekiedy dość trudne. Tym bardziej, że zawsze będą starali się nas otoczyć lub przyprzeć do ściany, nie czekają też - jak w innych grach - na swoją kolej, ale mając miejsce, zaatakują wszyscy jednocześnie. To zaś wymusza na graczu ciągłą aktywność, zmiany pozycji i korzystanie z dodatkowych form ataku. Sama walka stoi więc - mimo sporadycznych problemów z kamerą - na poziomie wyższym, niż w niejednej wysokobudżetowej produkcji. Serio.

Szkoda tylko, że zupełnie bezużyteczni są podczas zadymy nasi towarzysze. Przez większość gry będziemy mogli biegać i walczyć w towarzystwie jednego z kilku BN, jednak nie radziłbym polegać na ich możliwościach, wykorzystując raczej jako przynęty do zebrania części aggro. Mimo kilku prostych komend "taktycznych" są zupełnie nieporadni, blokują się o byle przeszkodę, strzelają przez ściany, walą na oślep atakami obszarowymi raniąc naszą postać i padają jak muchy. W tej kwestii Spiders czeka jeszcze masa pracy.

Masę, ale pozytywnych rzeczy, mogę natomiast powiedzieć o interfejsie Mars: War Logs. Podczas eksploracji jest on zupełnie niewidoczny, włączając się dopiero wtedy, gdy jest potrzebny, czyli po wejściu w tryb walki. Wewnętrzne menu podzielono na kilka klasycznych ekranów, na których rządzą prostota i całkiem spora przejrzystość. Tutaj zresztą również, szczególnie w drzewku umiejętności oraz dzienniku (jednym z lepszych, jakie widziałem) widać wyraźnie wiedźmińskie wpływy.

Podoba mi się też system craftingu, który choć prosty i nieskomplikowany, dzięki dodatkowym umiejętnościom okazuje się być zaskakująco głęboki, jak na tak kameralną formę. Jednocześnie jednak czyni zupełnie niepotrzebnymi i bezużytecznymi wszelakich kupców. Nie kupujcie od nich niczego, naprawdę nie warto.

Pochwalę również element, który ostatnimi czasy klnę w niemal każdej grze - mapę podczas eksploracji. Zamiast nieczytelnych kółek, elips, czy prostokątów w rogu ekranu, mamy wywoływaną osobnym klawiszem, transparentną pełną mapę, z którą możemy swobodnie się poruszać. Proste i wygodne. Dziwię się, że tak rzadko stosowane.

Jeśli chodzi o samą konstrukcję poziomów, to nie liczcie tu na wielkie i spektakularne obszary. Królują niepodzielnie korytarze, niekiedy sprytnie zaaranżowane w kształt niewielkich hubów mających nam dać złudzenie swobody. Niestety, podobnie jak w Of Orcs..., to jedynie ułuda. Jest ciasno i liniowo, a na dodatek większe miejscówki zostały zupełnie niepotrzebnie podzielone na malutkie sektory za pomocą drzwi i drabinek, co w przypadku konieczności przechodzenia przez nie niekiedy po kilkanaście razy doprowadza do szału. Delikatnie rzecz ujmując.

Niewielki budżet również dość dosłownie widać. Poszczególne poziomy, choć niewielkie, zbudowane są z powtarzających się wciąż elementów, a nawet całych segmentów, które poza najważniejszymi postaciami BN wypełnione są statycznymi klonami. W połączeniu z backtrackingiem sprawia to, że nie tyle oswajamy się z okolicą, co nią nudzimy. Paradoksalnie pochwalić chcę natomiast design, stonowany i realistyczny, przez co przydający światu przedstawionemu autentyzmu.

Nie jest to gra wybitna, Spiders muszą jeszcze popracować nad wieloma rzeczami, jednak po raz kolejny studio ze stajni Focus pokazało, że nawet niewielki budżet połączony z "głębokim poważaniem" dla korporacyjnych trendów mogą zaowocować ciekawą i solidną produkcją. Choć właśnie owa budżetowość boli w Mars: War Logs najbardziej, bezlitośnie odzierając nas ze złudzeń.

Tak, czy inaczej uważam, że w Mars: War Logs zagrać warto. Jeśli jesteście w stanie przymknąć oko na wymienione przeze mnie wady, dostaniecie solidną, klimatyczną oraz intrygującą historię o zapomnianej przez bogów i ludzi kolonii na Marsie. W całkiem przystępnej cenie.

Epilog

Marzę o tym, by jakiś cyber-magik zabrał pieniądze Bioware i przekazał je Cyanide oraz Spiders. Pewnie długo zbieralibyśmy szczęki z podłogi. Obydwie ekipy już dawno kupiły mnie pomysłami, klimatem i tematyką swoich gier. Teraz potrzebują jedynie kasy, by móc z tych konceptów wycisnąć wszystkie soki.

Przypominamy też, że cyfrową wersję Mars: War Logs możecie nabyć w naszym sklepie.

6,0
Niskobudżetowy Riddick spotyka walczącego jak Geralt Sheparda na falloutowym Marsie
Plusy
  • intrygujący świat
  • ciekawa problematyka
  • prosty, ale wymagający system walki
  • pomysłowy crafting
Minusy
  • zbyt powierzchowna prezentacja świata i niektórych bohaterów
  • chwilami nieporadne dialogi i ich udźwiękowienie
  • SI naszych towarzyszy
  • korytarzowa struktura poziomów
  • backtracking
Komentarze
13
Usunięty
Usunięty
10/05/2013 09:50
Dnia 10.05.2013 o 09:42, Killyox napisał:

A byle nakladka na Far Cry 3 dostaje 9/10... W lape nie dali czy jak ? Nie oceniajcie tego jak tytul AAA bo im do piet nie dorasta.

Mnie w lape tez nikt nie dal a wole ta nakladke niz Marsa, wiec prosze nie oskarzaj bezpodstawnie.

Usunięty
Usunięty
10/05/2013 09:42

A byle nakladka na Far Cry 3 dostaje 9/10...W lape nie dali czy jak ?Nie oceniajcie tego jak tytul AAA bo im do piet nie dorasta.

Usunięty
Usunięty
07/05/2013 19:25

Gra jest naprawdę bardzo fajna. Tego było mi od dawna trzeba,prawdziwego RPGa z fajnymi dialogami, takiego z krwi i kości. Jasne, że potencjału do końca nie udało się wykrzesać, ale każdy element był fajny-historia, walka, ekran ekwipunku , skille. Nie ma czego się uczepić poza detalami. Żeby bogate studia robiły choć takie gry, nie narzekałbym na brak tytułów z tego gatunku.




Trwa Wczytywanie