Awesomenauts - recenzja

Sławek Serafin
2012/08/30 15:34
5
0

Kolorowa, platformowa, dwuwymiarowa wersja League of Legends prosto z konsol. Daje radę?

Kolorowa, platformowa, dwuwymiarowa wersja League of Legends prosto z konsol. Daje radę?

Ciężko stwierdzić. Na początku, na samym początku, na pewno tak. A potem Awesomenauts też nie traci swojego niewymownego uroku i wesolutkiego klimatu, ale zaczyna czegoś brakować. Niestety, wygląda na to, że jest to zabawna, sympatyczna gierka, w którą można pograć, żeby się trochę pośmiać, trochę powygłupiać, ale podejść na serio się do niej nie da - bo ona sama nie podchodzi na poważnie do tematu. Awesomenauts - recenzja

A ten temat to MOBA, zwana też bardziej rozwlekle multiplayer online battle arena. Ten nowy gatunek narodził się wraz ze zmodowaną mapą do Warcraft III: Frozen Throne, zwaną Defence of the Ancients... a właściwie z jej prekursorską wersją do StarCrafta, choć dopiero warcraftowa DotA zdobyła sobie wielką popularność. Nie jest to zresztą istotne w tym kontekście. Klony DotA, takie jak Demigod, Heroes of Newerth i League of Legends, zaczęły pojawiać się na PC jak grzyby po deszczu i okazało się, że w gry nowego gatunku chcą grać miliony. Może na konsolach też będą chętni? Tak pewnie pomyślał sobie ktoś z Ronimo Games, firmy, która stworzyła Awesomenauts.

A potem myślał dalej. MOBA na PC są diabelnie popularne, fakt. Ale są też diabelnie skomplikowane i hermetyczne, próg wejścia jest bardzo wysoki. Trzeba go obniżyć w grze konsolowej, wszystko uprościć, skupić się na esencji mechaniki, ale tak, by to wszystko było przystępne. I padł pomysł, żeby grę przenieść w dwa wymiary, w konwencję klasycznej platformówki, najlepiej z wesołą, kreskówkową grafiką. I powstało Awesomenauts, które w kilka miesięcy po premierze na konsolach pojawiło się też na PC, w domu swoich większych, starszych braci.

Pomysł na rozgrywkę pochodzi od MOBA, to oczywiste. Dwie trzyosobowe drużyny graczy zmagają się na jednej z trzech różnych map, czy też aren. Na każdym z dwóch końców jest baza danej drużyny z bardzo ważną strukturą, której trzeba bronić (lub atakować, jeśli jest po stronie wroga). Kto ją straci, przegrywa, proste jak budowa cepa. No, prawie. Z bazy w określonych dostępach czasowych wypluwane są grupki słodziutkich robocików, które na ślepo maszerują w kierunku bazy wroga z zamiarem jej zniszczenia. Mali kamikaze giną bez słowa skargi. A giną, bo po drodze znajdują się pancerne wieże z działkami, które koszą robociki bezlitośnie. No i z przeciwka idą też małe, ale zajadłe droidy wroga - na szczęście my też mamy nasze wieże.

Gdyby nie my, bohaterowie, armie robotów pewnie biłyby się na środku mapy bez końca, bo przy identycznych siłach żadna nie uzyskałaby przewagi. Naszym zadaniem jest je wspomóc, pod ich osłoną zniszczyć kolejne wieże wroga i zaatakować jego bazę. Trzech graczy z przeciwnej drużyny stara się zrobić to samo, więc tutaj też siły są wyrównane, ale... ale człowiek to bestia nieprzewidywalna i różnie się to wszystko może skończyć. Mapy są wielopoziomowe i walki toczą się przez większość czasu na przynajmniej dwóch różnych frontach - gracze muszą tak manewrować, by w jednym miejscu zdobyć przewagę, jednocześnie nie zostawiając drugiego bez obrony. Dobra, elastyczna taktyka to podstawa. A druga podstawa to znajomość umiejętności bohaterów.

Nie ma ich tu zbyt wielu, trzech jest dostępnych na początku, potem odblokowujemy kolejnych aż do ogólnej liczby ośmiu - a wkrótce dziewięciu, jeśli wierzyć zapowiedziom twórców, którzy obiecują dołączenie do gry kolejnego czempiona. I ci bohaterowie to najfajniejszy element Awesomenauts. Są fenomenalni. Całkowicie niepoważni wydawałoby się na pierwszy rzut oka, ale to złudzenie. Hiphopowa żaba z rewolwerem magnum strzelającym małymi robaczkami, parapsychiczna małpa z butlą odrzutową na grzbiecie, mózg w słoiku z szykowną pelerynką, czy też mój osobisty ulubieniec, Leon Kameleon, francuski zabójca. Każdy z bohaterów ma swój rozbrajający temat muzyczny, rozbawiające do łez odzywki i dwie specjalne umiejętności, które... przyprawią nas o załamanie nerwowe najprawdopodobniej, gdy wróg wykorzysta je przeciwko nam.

W bohaterach Awesomenauts kryje się zaskakująco wiele głębi. Każdy z nich ma unikalny podstawowy atak i te dwie specjalne umiejętności oraz sobie tylko właściwą odmianę przemieszczania się w pionie - nie wszyscy tutaj skaczą tak samo, znaczy się. Każda z umiejętności, podstawowy atak oraz ogólnie statystyki typu wytrzymałość czy szybkość poruszania się może być modyfikowana na kilka sposobów, dokładnie zaś na sześć, z których przed meczem wybiera się jedynie trzy. Modyfikatory są różne i można się upojnie bawić w obmyślanie kolejnych, tym razem już na pewno skutecznych kombinacji, bo niektóre z nich dość znacznie zmieniają zasady działania danej zdolności. A wszystko to trzeba wykupić.

GramTV przedstawia:

Zaczynamy dany mecz z postacią "gołą", która nie ma nawet jeszcze uaktywnionych tych swoich dwóch umiejętności. Trzeba dopiero na nie zarobić, zbierając rozrzucone po mapie "pieniążki", zwane tutaj solar. Solary wypadają też z zabitych stworków i zniszczonych wież, a najlepiej zarabia się oczywiście na zabitych wrogach. Im więcej się zarobi, tym więcej tych wybranych przez siebie modyfikatorów można wykupić. I tutaj zaczynają się schody, niestety.

Postacie jako takie są bardzo różne i gra się nimi całkiem inaczej, ale są dość nieźle zbalansowane względem siebie i każda ma oprócz silnych także bardzo słabe strony. Ale w grze ta równowaga może zostać bardzo łatwo zaburzona, wystarczy że jeden z graczy jest nieco lepszy (lub słabszy od pozostałych). W odróżnieniu od innych gier MOBA, tych pecetowych, dużych, tutaj akcja jest szybka, dynamiczna i zginąć jest bardzo łatwo. Nie ma przeciągniętej fazy grania na liniach, nie ma w ogóle prawie grania na liniach, a wszystko jest o wiele bardziej płynne. I każdy trup daje przeciwnikowi coraz większą przewagę, niestety.

Efekt śniegowej kuli jest tutaj bardzo wyraźny z kilku powodów, przede wszystkim zaś dlatego, że postacie nie zdobywają poziomów i mocniejszych umiejętności same z siebie, ale kupują je za zdobyte solary. A to sprowadza się do prostego równania - jak jesteś dobry i zabijasz wroga, to jest ci coraz łatwiej to robić. Jak giniesz, to z każdą chwilą masz coraz bardziej przerąbane, bo dystans między Tobą a wrogiem rośnie niesamowicie szybko, a nie masz jak odrobić strat. I na dodatek możesz wyjść z meczu w dowolnej chwili bez jakichkolwiek reperkusji, co zresztą zdarza się nader często. A Awesomenauts to nie sieciowa strzelanka, w której jeśli na chwilę ubędzie jednego gracza z szesnasto- lub ośmioosobowej drużyny, to nic się nie stanie. Tu gdy odpada jeden z trzech, na jego miejsce dostaje się głupiego jak but bota sterowanego przez SI. I nawet jeśli ten ostatni zostanie zastąpiony przez gracza dołączającego do meczu w jego trakcie, to niewiele to pomoże, bo ten ani nie jest zorientowany w sytuacji, ani też jego startowe fundusze, choć większe, nie są aż tak pokaźne, by mógł stawić czoła wrogowi. Nie widziałem tu jeszcze ani jednego "comebacku", czyli zwrotu akcji w grze i ten kto mocniej przycisnął na początku, wygrywał grę. Zawsze.

Ale jeśli myślicie, że jednostronne mecze, których jest tutaj większość, są największym problemem Awesomenauts, to się mylicie. Najgorsze są te... wyrównane. To paradoks, ale tak właśnie jest. Kiepski mecz przynajmniej szybko się kończy i można mieć nadzieję, że następny będzie lepszy. A mecz, w którym są gracze na podobnym poziomie umiejętności, ciągnie się i ciągnie. To nie DOTA ani League of Legends, w którym linie są od siebie dość odległe i można uzyskać przewagę dzięki manewrowi i taktyce, szybko popchnąć jedną lub dwie wieże i zdobyć trochę złota, które pozwoli zdobyć prowadzenie. Tu linie są maksymalnie dwie, blisko siebie, a postacie bardzo mobilne - i rozgrywka trwa, trwa i trwa. I jest coraz bardziej męcząca przy tak dużym tempie bez chwili oddechu.

No i jakby tego było mało, widać wyraźnie, że mamy tu do czynienia z portem z konsoli, który choć technicznie jest bez zarzutu, to ma spore braki... hmm, jakby to ująć, merytoryczne. Do gry dołączamy się jednym przyciskiem, nie wiedząc, czy ona się dopiero zaczyna, czy już trwa, kto gra i kim. Nie ma żadnej wyszukiwarki serwerów, nie ma prawie żadnych opcji do czegokolwiek - dobrze, że Awesomenauts pozwala chociaż zebrać drużynę kolegów, z którymi chce się grać, ale to jest w zasadzie wszystko. Ja rozumiem uproszczenia, ułatwienia i w ogóle, ale zaawansowane opcje jednak by się przydały, nie muszą się pchać przed oczy, ale miło by było chociaż mieć jakieś lobby przed grą, żeby dogadać taktykę, albo wygodniejszy czat w jej trakcie w tym samym celu, chociaż taki z alertami i pingami, bo już o komunikacji głosowej nie śmiem nawet marzyć (tak, wiem, że Steam ma swoją, ale kto z niej korzysta...).

A najbardziej boli to, że te poważne braki ciągną w dół grę tak sympatyczną, z takim świetnym klimatem, charakterem i po prostu uroczą oprawą, tą wizualną i tą dźwiękową. Tak bardzo chce się Awesomenauts lubić, tak chętnie by się pograło i pośmiało... i tak bardzo nie można, bo co chwilę diabeł wyłazi z tych swoich przeklętych szczegółów i boleśnie bodzie widłami. Jasne, można oszczędzić sobie frustracji i zaliczać kolejne zwycięstwa w grach z botami, ale jaki jest sens grać w grę sieciową bez innych ludzi? No właśnie.

Ale jest światełko w tunelu. Awesomenauts na PC jest bardzo popularne, z tego co słyszałem, i wiele osób skusiło się na grę, co jest całkiem zrozumiałe. Ronimo Games mają więc pieniądze i, przede wszystkim, sporo sugestii od graczy na swoich forach. A że główny problem gry leży w kwestii balansu oraz braku opcji podstawowych, ale nie wymagających jakichś wielkich nakładów pracy, to można się spodziewać, że wkrótce, w kolejnych aktualizacjach, zawitają one w końcu do Awesomenauts, razem z większą ilością bohaterów. I ta gra stanie się, a właściwie może się stać, tak fajna, jak być powinna. Tylko, że teraz na razie jeszcze nie jest, niestety. Dlatego lepiej poczekać, czujnie wypatrywać zmian, może jakiejś promocji nawet - ta mała, wesoła, dwuwymiarowa MOBA ma potencjał... tyle że aktualnie niezrealizowany.

7,0
Jeszcze nie takie dobre, jak być powinno.
Plusy
  • przesympatyczny klimat
  • mnóstwo humoru
  • perfekcyjni bohaterowie
  • świetna oprawa
Minusy
  • zaburzony balans rozgrywki
  • brak podstawowych opcji sieciowych
Komentarze
5
Usunięty
Usunięty
10/09/2012 17:18

Ostrzegałem, że czytanie tego ignoranta grozi kalectwem umysłowym

Usunięty
Usunięty
10/09/2012 17:18

Ostrzegałem, że czytanie tego ignoranta grozi kalectwem umysłowym

Lordpilot
Gramowicz
04/09/2012 08:00

WTF? ^^ Po prostu autor recenzji bądź moderacja wyjątkowo źle przyjęli krytykę tejże recenzji :) Autor tak się postarał, a tu...."jeszcze niektórzy wbijali mu szpilki,To nie są ludzie - to wilki !"




Trwa Wczytywanie