Star Conflict - betatest

Sławek Serafin
2012/08/02 11:08
4
0

Coś jak World of Tanks, tylko że z gwiezdnymi myśliwcami i fregatami zamiast czołgów.

Coś jak World of Tanks, tylko że z gwiezdnymi myśliwcami i fregatami zamiast czołgów.

Moskiewskie Gaijin Entertainment nie wstydzi się kopiować pomysłów, które odnoszą sukces. W tym przypadku chodzi o pomysły białoruskiego Wargaming.net, którego już wcześniej Rosjanie zaczęli naśladować, gdy zapowiedzieli swoje World of Planes prawie równolegle z zapowiedzią World of Warplanes od twórców World of Tanks. Za drugim razem jednak wykazali się większą kreatywnością i skopiowali tylko ogólną koncepcję rozgrywki, wypełniającą ją swoją, trzeba przyznać, że oryginalną i atrakcyjną treścią - i tak narodziło się Star Conflict. Star Conflict - betatest

Gra niedawno weszła w fazę otwartej bety i jest dostępna dla każdego, komu nie straszne... plansze samouczka pisane cyrylicą. Twórcy zapowiedzieli, że podmienią je na takie angielskojęzyczne, ale jeszcze tego nie zrobili i podstawy pilotażu należy opanowywać we własnym zakresie, metodą prób, błędów i przede wszystkim grzebania w menu skrótów klawiszowych - bo żeby zwinnie latać, trzeba jednak klikać coś więcej niż lewy przycisk myszki naprzemiennie z prawym. Zanim jednak w ogóle do latania dojdzie, warto się odnaleźć w ogólnym widoku hangaru z naszymi myśliwcami.

I nie jest to jakiś wielki problem, bo pod tym względem Star Conflict przypomina bardzo World of Tanks, więc każdy, kto maczał palce w czołgach, szybko się tu zorientuje we wszystkim. Na dzień dobry dostajemy trzy różne maszyny. Pierwszy to myśliwiec przechwytujący, najszybszy i najbardziej zwrotny, ale niestety zbudowany chyba ze sklejki, bo rozpada się od jednego złego spojrzenia wroga. Drugim jest ciężki myśliwiec szturmowy, łączący zwrotność i przyspieszenie z większą wytrzymałością i solidniejszym pancerzem. Trzecie cudo to nieco większa fregata, mocna, twarda i dobrze uzbrojona... ale nieruchawa jak ciężarna krowa. Z tego co widziałem, większość graczy wymieniała ją najszybciej jak mogła na drugiego szturmowca lub myśliwiec przechwytujący, żeby mieć przewagę w bitwie. Do boju stają bowiem wszystkie trzy maszyny, co ciekawe, po kolei, aż stracimy każdą z nich i pozostanie nam tylko oglądanie, jak się biją inni.

Za bitwy należy Star Conflict pochwalić, głośno, wyraźnie i szczerze. Są dobre, ciekawie pomyślane i emocjonujące. Każda z nich rozgrywa się w pasie asteroidów usianym mniejszymi lub większymi kawałkami orbitujących skał. Pomiędzy nimi porozrzucanych jest sześć platform wydobywczych, po trzy na stronę. Platformy chronione są przez autonomiczne trutnie, relatywnie słabo uzbrojone, ale groźne na przykład dla lekkich myśliwców. Celem gry jest wybicie wszystkich wrogów lub, co zdarza się częściej, zajęcie wszystkich platform wroga - najpierw trzeba zestrzelić trutnie, a potem pokręcić się w pobliżu stacji, by ściągnąć z niej urobek. Jasne, nie jest to jakaś nowa koncepcja, tylko wariacja na temat "podboju" znanego z sieciowych strzelanek, ale sprawdza się tu znakomicie, bo wymusza taktykę i nie pozwala grze zmienić się ani w prymitywny deathmatch, ani w czajenie się po krzakach tak dobrze znane fanom World of Tanks.

GramTV przedstawia:

Podchody pod wrogie platformy, dzikie szturmy, zasadzki na atakujących wrogów, desperackie obrony swoich pozycji - to wszystko jest bardzo emocjonujące i gra cały czas trzyma ostre tempo, nie traci dynamiki nawet na moment. A jednocześnie jest bardzo taktyczna, premiuje planowanie i myślenie w czasie grania. Autorom Star Conflict udało się tu wyprodukować bardzo fajną mieszankę kosmicznych bitew na niewielką skalę, która jeszcze na dodatek całkiem nieźle wygląda z tymi wszystkimi laserami, strumieniami plazmy i fruwającymi dookoła pociskami z dział magnetycznych. I bardzo ładnymi, dobrze zaprojektowanymi od strony wizualnej myśliwcami. Ich model lotu jest pseudorealistyczny, więc zamiast zachowywać się jak samoloty w atmosferze, poddają się sile ciągu z każdej strony, co pozwala wykonywać ciekawe ewolucje i to bez pomocy joysticka. Klawiatura i myszka w zupełności wystarczają do grania, bo to nie symulator, tylko trochę bardziej zaawansowana zręcznościówka. Bardzo fajna zręcznościówka... dopóki nie skończy się bitwa.

O ile same starcia należy chwalić, to cała reszta jest już dużo, dużo słabsza. Dlaczego? Dlatego, że niewiele się w niej dzieje, a jeśli już to bardzo, bardzo powoli. Mamy tu na przykład namiastkę rozwoju "postaci", czyli drzewko umiejętności. Niezbyt interesujące, bo w zasadzie służy tylko do tego, by odblokowywać sobie dostęp do nowych modułów dla naszych myśliwców i by uzyskiwać przewagę nad przeciwnikiem. Procentowe premie z umiejętności nawarstwiają się, tworząc sporą przepaść między tymi, którzy grają dłużej i tymi, co bawią się od niedawna - a wszyscy lądują w tym momencie w jednym kociołku, bo graczy w becie zbyt wielu nie ma i system najczęściej musi zapełniać drużyny w bitwach myśliwcami kierowanymi przez boty. Na szczęście boty te są całkiem kumate i choć momentami zachowują się głupio, to w innych chwilach mają przebłyski geniuszu i potrafią napsuć człowiekowi krwi. A na dodatek świetnie znają wartość platform i skupiają się na ich atakowaniu oraz obronie.

Mało inspirujący rozwój można by przeboleć, gdyby z myśliwcami i modułami do nich było wszystko w porządku. Ale nie jest. I nie mówię tu o fakcie, że jest ich mało, bo to przecież beta i autorzy mają jeszcze sporo czasu, by dodać nowe. Nie, chodzi o to, że trzeba strasznie długo na nie pracować. Nowe maszyny odblokowuje się dzięki zdobywaniu reputacji i awansowaniu na wyższe szczeble w hierarchii danej strony konfliktu - a właściwie w jednej z dwóch frakcji owej strony. W tym momencie są dwie nacje - Imperium i Federacja Wolnych Planet, każda ze swoim niewielkim zestawem maszyn, potem ma dołączyć trzecia. Awansowanie i odblokowywanie kolejnych myśliwców przebiega koszmarnie wolno - trzeba grać sporo godzin i do tego często wygrywać, zestrzeliwując po kilka maszyn wroga, by awansować choćby na drugi poziom i mieć możliwość wydania pieniędzy na jedną nową maszynę! To mocno zniechęca - w World of Tanks przez kilka pierwszych tierów można się przebić o wiele szybciej i na dodatek ma się wielki wybór możliwych dróg rozwoju. A tu wręcz przeciwnie. Słabo.

Z modułami też nie jest lepiej. Owszem, twórcy mieli kilka dobrych pomysłów, takich jak dodanie do wszystkiego poboru energii, co trzeba wziąć pod uwagę dobierając wyposażenie na wyższych poziomach, oraz przygotowanie niewielkiego, ale ciekawego zestawu modułów wsparcia, które wpływają pośrednio na wrogów i sojuszników, zachęcając do jeszcze bardziej taktycznego grania. Ale to wszystko jest jakieś takie bez polotu. Działka plazmowe to działka plazmowe na przykład. Są dwa rodzaje, zwykłe i te strzelające słabiej, ale szybciej. I to w zasadzie wszystko, bo choć każda z odmian ma kilka wersji, to różnią się one niewiele - te droższe są nieco mocniejsze. Nie czuje się progresu, nie czuje się, że warto pracować na nową giwerę dla swojego myśliwca - a powinno się, prawda? Bez tego nie ma wymówki do męczenia cały czas takich samych przecież bitew, które są fajne, ale nie aż tak fajne by cieszyć się tylko nimi. Potrzebna jest jeszcze motywacja, taka jaką daje World of Tanks ze swoim rozbudowanym drzewkiem technologii i pojazdów. Tam zawsze na horyzoncie jest lepsza zabawka, po której zakupieniu czuje się różnicę. A tutaj nie. To spory minus, niestety.

Ale to beta. Wiele się jeszcze może zmienić, a na szczęście Star Conflict ma najwięcej wad w tych aspektach, które relatywnie łatwo można zmienić i poprawić. Bitwy i cała związana z nimi mechanika rozgrywki są jak najbardziej w porządku, więc taka solidna podstawa daje nadzieję na przyszłość... i nie odbiera jej nawet duża liczba modułów specjalnych i prototypowych myśliwców dostępnych jedynie za punkty "premium", nabywane za prawdziwe pieniądze. Można się pobawić i bez nich - tyle, że w tym momencie będzie to zabawa dość krótka, bo Star Conflict dość szybko nuży i zniechęca. Warto spróbować, a potem wrócić za kilka miesięcy, może za pół roku, by sprawdzić co się zmieniło na lepsze. Jeśli się zmieni, oczywiście.

Komentarze
4
Usunięty
Usunięty
12/08/2012 13:42

No ja bym sie nie zgodzi co do małej ilości modułów czy broni bo wystarczy dojśc na 2 tier aby odblokowac wiele ich rodzajów. Nie dośc że broń dzieli isę na 3 główne typy: plazmowa, kinetyczna i laserowa to każdy ten typ dzieli się jeszcze na około 8 podtypów pozatym każde te podtypy jeszcze dzielą się na poziomy broni od mk1 do mk3 a od 2 tieru mozemy używać dodatkowo modyfikatory broni któremy możemy przełanczać w trakcie rozgrywki naprzykład zwiększenie szybkostrzelności, zwiększenie zasięgu, zwiększenie obrażeń, czy rodzaju obrażeń.No i trzeba jeszcze dodać walkę elektorniczną jest tego bardzo dużo.Z tego co tu czytam to wnioskuje że Recenzent nie dotarł do 2 tieru bo dopiero w nim dostajemy ciekawsze moduły i ich ilośc mnozy się kilkukrotnie a co dopiero na wyższych tierach.

Usunięty
Usunięty
08/08/2012 14:01

szkoda ze slabe serwery maja jak mi sie 1gb ponad 10h ma pobierac przy necie 20mb/s to powodzenia

Usunięty
Usunięty
02/08/2012 12:40

technicznie rzecz ujmując, w becie WoTa loltraktora też się męczyło dobrą godzinę-dwie zanim można było przejść na następny tier, a nie jak teraz, jedna i do widzenia.. nie mówiąc już o tym ile się męczyło by zarobić kasy.




Trwa Wczytywanie