Dopiero co pisałem, że gwiazdy naszej branży nie lśnią tak jasno jak te z konstelacji filmu czy literatury, a tu nagle sieć obiega sensacyjna wieść: Gabe Newell zapuszcza brodę! Nie wiem czy śmiać się czy płakać...
Przyznam szczerze, że choć nie rozpoznaję 80% gwiazd i gwiazdeczek (zwłaszcza tych z polskich seriali), ale jak każdego użytkownika sieci czasem mnie zdryfuje na serwisy plotkarskie. Dzięki temu powoli oswoiłem się też z wrogim mi językowo pojęciem celebryty (zbyt kojarzyło mi sie zawsze z Cenobitami), przyjmując do wiadomości, iż nie chodzi w nim o gwiazdę sensu stricte, lecz o osobę znaną z tego, iż jest znana. Zarówno w wypadku takich postaci, jak i prawdziwych gwiazd, każda zmiana owłosienia na twarzy musi być odnotowana w serwisach plotkarskich. Jako, że jeszcze przed chwilą myślałem, że nasze branżowe gwiazdy nie cieszą sie tym rodzajem popularności, cała zadyma dookoła brody szefa Valve mocno mnie zaskoczyła. Na wszczęcie okazało się, że nie oszalałem, ale po kolei...
Zaczęło się niewinnie, skończyło się obciachem i klasyczną sieciowa dramą. Serwis Penny Arcade zamieściło wywiad z Gabem Newellem, który przeprowadził Ben Kuchera. Tu dodam, że to właśnie ten dziennikarz, którego przejęciem tak chwalił sie serwis PA. Były wtedy głośne zapowiedzi naprawy jakości dziennikarstwa związanego z grami, no i póki co Ben Kuchera pokazuje, że potrafi pisać artykuły nietuzinkowe w ramach Penny Arcade Report. No dobra, wracamy do wywiadu. Jest ciekawy, bardzo długi, a na dodatek ozdobiony aktualnym zdjęciem z Gabe'a Newella. Tak po prostu, bez zbędnych komentarzy. Fotka jak fotka, grunt że nowa i jeszcze się ludziom nie opatrzyła.
Nie mam pojęcia, co podkusiło ekipę z Kotaku do popełnienia newsa o brodzie szefa Valve. Pogoń podupadającego serwisu za odsłonami? Głupawka redakcyjna? Eksperyment, na ile nasza branża łyknie plotki o twórcach gier, a nie tylko o samych grach? Tak czy inaczej, w efekcie niemal cała branża poturlała sie ze śmiechu po podłodze. Oprócz szefostwa Penny Arcade, które wściekło sie za bezprawne użycie ich zdjęcia na stronie Kotaku... zwłaszcza, że przemilczano jego pochodzenie i autora. Pomijając już fakt, że jeden z ciekawszych wywiadów udzielonych przez Gabe'a Newella sprowadzono do informacji o zmianie zarostu na jego twarzy - wywiad liczy sobie 31 tysięcy znaków, notka zaś nie była dłuższa niż przeciętne ćwierkniecie na Twitterze...
Dramę o znak wodny na fotce darujmy sobie, bo sprawa jest juz w zasadzie pozamiatana, zdjęcie na Kotaku zostało prawidłowo podpisane. Zatrzymajmy się nad wątkiem "pudelkowym", czyli wagą informacji o pojawianiu się zarostu na dotąd gładko ogolonej twarzy (nawet podanej w formie żartobliwej). Pamiętam, że gdy Bradd Pitt zapuścił brodę, rozpisywały się o tym wszystkie serwisy plotkarskie, tudzież tabloidy. Pod każdą wiadomością pojawiały się setki lub tysiące komentarzy - toczono dyskusje o tym, czy jest mu do twarzy z zarostem, czy też wręcz przeciwnie. Potem z rozpędu robiono zestawienia zarosłych ostatnio gwiazdorów. Komentarze, jakie pojawiły się po opublikowaniu owego zdjęcia na Kotaku, dotyczyły samego serwisu, nie zaś Gebe'a Newella. No i były dość jednoznacznie niepochlebne.
Czytając reakcje branży i fanów na ten dziwaczny eksperyment dziennikarski, odetchnąłem z ulgą. Owszem, chciałbym, aby gry stały się bardziej poważaną dziedziną rozrywki, ale raczej nie za cenę wyhodowania nowotworu w postaci zainteresowania serwisów plotkarskich. Wyobraźcie sobie taką gorącą wiadomość: American McGee pojawił sie na targach E3 w towarzystwie młodszej o 10 lat czarnowłosej piękności - czy ma ona na imię Alicja?. Albo może coś bardziej sensacyjnego: Bobby Kotick został sfotografowany w sklepie GameStop, gdzie ubrany w ciemną bluzę z kapturem kupował nowego Battlefielda!. Mam nadzieję, że nigdy dziennikarstwo związane z grami nie podąży tą drogą.
Jest co prawda pewne ryzyko, związane z rytuałami promocyjnymi niektórych produktów z naszej branży. Konkretnie tych, dla których potencjalnym odbiorcą nie jest bynajmniej klasyczny gracz. Albo tych, o których działy promocji tak myślą. Skąd owe ryzyko? Ano z zatrudniania do nagłaśniania marki osób znanych pożeraczom kolorowych czasopism z segmentu zwanego szumnie lifestyle. W ten sposób informacje o konsolach czy akcesoriach do nich muszą zawitać i do serwisów plotkarskich, w kontekście kolejnej informacji o publicznych objawieniach się gwiazdy czy celebryty. No a jak się dziennikarze przyzwyczają, to mogą z nudów (lub głodu) szukać innych informacji o osobach powiązanych z grami wideo. Strach się bać.
Na nocnej premierze konsolki przenośnej PS Vita brylowali polscy ambasadorzy marki, Marcin Prokop i Olivier Janiak. Nawet, jeśli obu panów nie znacie, to nie macie powodów do wstydu, pewnie po prostu jak ja nie oglądacie TVN, bo telewizja dla was nie istnieje, lub kończy się na kanałach typu HBO, TCM czy AXN. Jesteście na tyle zapalonymi graczami, by wolne chwile poświęcać na śledzenie losów wirtualnych bohaterów, nie zaś osób znanych z tego, iż są znane z ekranu TV. Cóż, polski oddział Sony uznał najwyraźniej, iż PS Vita to produkt, z którym trzeba trafić do szerszego grona odbiorców, bo hardcorowi gracze i tak wiedzą o nim wszystko od dawna... Krzysztof Ibisz rozsławi Move, czyli strategia działa. Póki co na szczęście nie zadziałało sprzężenie zwrotne i gry wciąż nie interesują wszelakich pudelków, ale kto wie, czy za jakiś czas to się nie zmieni. Cóż, wtedy oddam honor Kotaku jako prekursorom nurtu w naszym dziennikarstwie tematycznym. Póki co zaś mam nadzieję, że nigdy nie będę tego musiał robić...