Czytasz właśnie propozycje redakcji gram.pl do tytułu gry roku. Oddaj głos na swojego faworyta w naszym wielkim plebiscycie i wygraj laptopa!
Czytasz właśnie propozycje redakcji gram.pl do tytułu gry roku. Oddaj głos na swojego faworyta w naszym wielkim plebiscycie i wygraj laptopa!
W branży elektronicznej rozrywki było w tym roku prawie tak samo jak w Hollywood. Sequele, rebooty, remaki atakowały, i wciąż atakują nas, z ekranów naszych telewizorów i monitorów. Mimo to 2011 rok zapamiętamy jako ten, który przyniósł sporo niespodzianek - nawet jeśli część z nich również stanowią wariacje na temat klasycznych tytułów, w które zagrywaliśmy się lata temu.
Jakie gry najbardziej zaskoczyły nas, oczywiście pozytywnie, w tym roku? Zapoznajcie się z naszymi pięcioma typami. Ale pamiętacie - ostateczny werdykt należy do Was!
![]()
Najnowsza odsłona "smoczej serii" to jednocześnie kontynuacja i reboot całej sagi, który łączy w sobie najlepsze cechy trzech pierwszych odsłon. Krew leje się gęsto, zawodniczki są kuso ubrane, walka toczy się w dwóch wymiarach, a uppercut to wciąż jeden z najsilniejszych ciosów. Klasyka, tyle że w nowych szatach.
Jednakże Mortal Kombat nie gra wyłącznie na nucie nostalgii. W grze znalazło się sporo nowych rozwiązań, takich jak chociażby mecze tagowe, czyli takie, w których do Śmiertelnego Boju stają drużyny składające się dwóch zawodników oraz ataki X-Ray. Te drugie potrafią sprawić, że ból poczujemy nawet my, gracze siedzący wygodnie na swych kanapach. Widząc to, co robią ciosy kierowanego przez nas wojownika narządom wewnętrznym wroga możemy poczuć się co najmniej nie swojo.
Lata dziewięćdziesiąte znów są w modzie. Mortal Kombat pokazuje dlaczego.
Sekret tkwi w znakomitej rozgrywce, która łączy w sobie elementy z klasycznych odsłon serii Rayman oraz najlepszych produkcji z tego gatunku, które ukazały się w ostatnich kilku latach. Ten misz-masz, za którym stoi ojciec pierwowzoru oraz autor Beyond Good & Evil, Michael Ancel, to dowód na to, że w naszej branży jest jeszcze miejsce na oryginale projekty klasy AAA, które wcale nie muszą być FPSami z komandosami w rolach głównych.
Rayman: Origins to prezent dla fanów serii oraz tych graczy, którzy uważają, że dobra produkcja powinna być przede wszystkim wyzwaniem. Dlatego też dzieciaki powinny poznawać tę grę z rodzicami - i to takimi, którzy nie stronili za młodu od pada. Pamiętajcie, byliście ostrzegani. I niech nie nie zmylą Was kolorowe światy, które odwiedzicie!
Rayman: Origins poza tym, że urzeka bardziej niż piękna, delikatna kobieta ma też jedną zaletę, której niestety nie posiada żadna, nawet najwspanialsza dama. Nigdy się nie zestarzeje. Popatrzcie na na ten tytuł. Nawet gdybyście wrócili do niego po dziesięciu latach nie będziecie krzywić się na jej widok. Bajka.
W Saints Row: The Third nie ma tabu, nie ma świętości. Każdy, nawet najmniejszy element gry jest parodią popkultury. Bieganie po mieście w stroju różowego kota z wielkim fioletowym dildo, które służy nam do... bicia przechodniów jest w The Third chlebem powszednim. Podobnie jak wykonywanie innych, równie pokręconych akcji, które "z dobrym smakiem" i "gustem" mają bardzo niewiele wspólnego.
Nomen omen dzieło ekipy Volition to także solidny sand-box oferujący ogromną swobodę działania oraz prowadzenie wirtualnej gangsterki spod znaku rozbojów, strzelanin i kradzieży samochodów. Paradoksalnie Saints Row: The Third po latach wspominać będziemy za wszystko to, co nie jest związane z jej przynależnością gatunkową. A wspominać warto, zwłaszcza tak nietuzinkowe produkcje.
Nowością, którą zaoferował ten tytuł była unikalna mechanika rozgrywki oparta na systemie Shift. Umożliwiał on przejmowanie kontroli nad różnymi samochodami znajdującymi się na drogach wirtualnego Wietrznego Miasta w czasie rzeczywistym. Goniąc złoczyńcę szybkim sportowym wózkiem mogliśmy w dowolnym momencie przeskoczyć, prawie dosłownie, do jadącego naprzeciwko pojazdu, aby staranować nim samochód uciekiniera. Wbrew początkowym obawom patent ten został ciepło przyjęty.
Driver: San Francisco znalazł się na tej liście również dlatego, że zdołał on tchnąć nowe życie w serię, którą wielu graczy spisało na straty po jej poprzedniej, nie najlepszej odsłonie. Agent Tanner powrócił w wielkim stylu i mamy nadzieję, że nie był to jego ostatni występ. Z chęcią zobaczymy jakie jeszcze pomysły na zrewolucjonizowanie gatunku gier wyścigowych ma studio Ubisoft Reflections!
Tytuł ten sprawdza się zarówno jako RPG, gra akcji, skradanka, przygodówka no i FPS. Co najlepsze, w każdym z tych gatunków sprawdza się wyśmienicie. Bunt Ludzkości pluje też na nowoczesne schematy mówiące, że kampania dla pojedynczego gracza powinna trwać mniej iż osiem godzin. Przygotujcie się na co najmniej dobę spędzoną w roku 2027 pełnym nowoczesnych technologii, rządzącym światem korporacji i ludzi, którym bliżej do androidów niż istot żywych.
Deus Ex: Bunt Ludzkości zachwyca nie tylko stylem rozgrywki, który zależny jest od gracza, ale przede wszystkim wykreowanym na potrzeby gry światem przyszłości. Marzeniem wielu recenzentów jest to, aby podobne "podróże" deweloperzy oferowali nam częściej, prawda Mysza?