Po najnowszej aktualizacji Xboxa 360 obiecywaliśmy sobie naprawdę wiele. Miała ona wzbogacić konsolę o brakujące funkcję, a także przebudować jej interfejs tak, aby jego obsługa za pomocą Kinecta byłą wygodniejsza, a sam sensor w nowym Dashboardzie nabrał większego znaczenia. Pytanie tylko: czy zmiany te mają sens z punktu widzenia polskiego gracza?
Nowy wygląd jest wypadkową designu systemów Windows Phone 7 i Windows 8. Zastosowany układ elementów w menu konsoli to tzw. Metro UI – krągłości okienek zostały praktycznie całkowicie porzucone na rzecz prostokątnych paneli, a samo główne menu zmieniło orientację z pionowej na poziomą, przez co wszystko jest bardziej dostosowane do telewizorów panoramicznych. Celem takiego zabiegu jest nie tylko uproszczenie korzystania z konsoli, ale także unifikacja warstwy graficznej Dashboardu z innymi produktami Microsoftu, które w szerszej perspektywie mają pozostawać ze sobą w ścisłej współpracy.
Nowy układ robi całkiem niezłe pierwsze wrażenie – w konkretnych sekcjach na pojedynczych ekranach zmieszczono więcej informacji, jednocześnie jednak nie ma się wrażenia przytłoczenia zawartością usługi. Mimo zwiększenia ilości funkcji wszystko jest doskonale czytelne i dotarcie do chociażby najczęściej używanych gier i aplikacji jest niesamowicie płynne. Dzięki zastosowaniu kafelkowego wystroju nie pływamy już w morzu identycznych kwadratów, naszym oczom ukazują się pozycje o różnych rozmiarach, zależnie od zawartości kategorii w której się znajdujemy i założonego wyróżnienia poszczególnych elementów. Zmiany, poza uzupełnieniem o parę nowych funkcji, ominęły Minidash, czyli podręczne menu wyświetlane po wciśnięciu na padzie Xbox Guide Button. Wizualnie nowy Dashboard jest niesamowicie intuicyjny i z pewnością zawita na długo w naszych konsolach, głównie z racji, że Windows 8 ma dopiero nadejść.
Xbox Live zawsze oferował bardzo dobre narzędzia do komunikacji z innymi graczami, które ulegały z czasem ewolucji. Komunikator tekstowy, rozmowy głosowe, czat wideo z użyciem Kinecta, integracja z komunikatorem Windows Live Messenger, tworzenie grup graczy – wszystko to jest tutaj obecne. Problemem zawsze było umawianie się z ludźmi na grę i podglądanie aktywności naszych znajomych, na przykład sprawdzenie w co teraz grają. Producent konsoli wyszedł naprzeciw oczekiwaniom graczy i już w połowie listopada zaprezentował nam nową stronę Xbox.com, która wprowadziła bardzo ważną funkcję o nazwie Sygnały. Celem tej funkcji jest pozwolenie graczom umawiać się na wspólne granie np. za pomocą strony Xbox.com, kiedy siedzimy w pracy/szkole, planując wieczorną sesję z konsolą i znajomymi, czy też przez konsolę od teraz. W praktyce wygląda to tak, że ustawiamy sobie coś na miarę statusu, który jest widziany przez naszych znajomych na Xbox Live. Robiąc to dajemy sygnał naszym przyjaciołom, że mamy ochotę pograć w konkretny tytuł, mogąc przy tym umieścić w nim chociażby proponowaną godzinę gry. Co ważne, informację o naszym sygnale możemy od razy wrzucić na naszą tablicę na Facebooku czy na Twittera i w ten sposób dotrzeć bezpośrednio do naszych znajomych nie siedzących aktualnie przy konsoli. Wszystko to oczywiście dostępne jest również z poziomu Xboksa. Wyszukiwanie sygnałów nie należy do najwygodniejszych, ale z pewnością będzie popularne w gronie osób zapracowanych czy też zajętych intensywną nauką.
Zapewne wielu z Was pamięta tegoroczną konferencję Microsoftu na E3, na której to spodziewaliśmy się nie wiadomo czego, a dostaliśmy wizję oderwania nam pada z rąk i przeniesienia ciężaru sterowania konsolą na nas samych ze szczególnym naciskiem na sterowanie głosem. Zalążek tego, co dziś dostaliśmy, mamy od roku – regionalnie dostępne jest sterowanie głosem w ograniczonym stopniu, jak np. włączanie gier czy filmów.
Nazwę Bing macie prawo kojarzyć, gdyż jest to popularna wyszukiwarka internetowa stanowiąca odpowiedź Microsoftu na twór Google. Obecność tego mechanizmu na Xboksie nie implikuje od razu wprowadzenia przeglądarki internetowej. Korzystanie z Bing w parze z Kinectem ma nam ułatwić przebijanie się przez tysiące plików znajdujących się na serwerach Microsoftu. Teraz nie trzeba już przeszukiwać kolejnych katalogów w poszukiwaniu jednego materiału, gdyż wystarczy prosta komenda „Xbox, Bing” w połączeniu z jakąś nazwą, dla przykładu „Batman”, a wyszukiwarka przejrzy wszelkie dostępne filmy, gry i muzykę, podając jak na tacy wszystko związane z hasłem w jednym ciągu, a po wybraniu kafelka „Pokaż wszystko” wszystko ułoży się w kilka kafelków, kategoryzując znalezioną zawartość.
Początki Xboksa 360 były trudne, jeżeli rozpatrywalibyśmy go w kontekście bycia kombajnem multimedialnym. Na szczęście stan ten zmieniono tak szybko jak tylko się dało, wprowadzając na Xbox Live usługę kupowania i wypożyczania filmów na żądanie, a następnie funkcjonalność IPTV. Według statystyk dziś w Stanach Zjednoczonych 40% użytkowników XBL spędza godzinę dziennie na oglądaniu filmów lub telewizji na Xboksie, co jest naprawdę świetnym wynikiem i pokazuje, jak ważną funkcją się to stało. Microsoft podpisał umowy z 40 najpopularniejszymi dostawcami materiałów wideo na świecie, co zaowocuje kolejnymi aplikacjami do konsoli, które pozwolą czerpać przyjemność z wylegiwania się na kanapie.
Niestety, na tych ogólnych informacjach mogę zakończyć wymianę nowości w kategorii filmów na żądanie, gdyż brak na polskich konsolach zakładek „filmy” i „muzyka”. Wszystko dlatego, że Polska nadal pozostaje poza zasięgiem wprowadzanych nowości i jest tak od samego początku obecności wideo na żądanie na XBL. Na otarcie łez mogę Wam powiedzieć, że jeszcze w tym miesiącu polscy gracze dostaną możliwość oglądania zawartości serwisów YouTube i Dailymotion. Co więcej, w przyszłym roku mamy otrzymać kanał MLB.TV poświęcony baseballowi, który będzie prawdopodobnie bezpłatny dla złotych subskrybentów Xbox Live. Są to miłe dodatki, ale nie mają żadnej mocy przebicie w porównaniu do zawartości jaką otrzymają gracze na zachodzie, czyli HBO Go, ESPN czy Sky Go, a wszystko to w multimedialnych wersjach, co potencjalnie tworzy okazję do większej interakcji z oglądanym materiałem niż przy oglądaniu tego samego w telewizji.