W samo południe, stojąc na polu bitwy

Łukasz Wiśniewski
2011/10/26 12:00
0
0

Chyba to oczywiste, że dziś musze jakoś nawiązać do gry Battlefield 3 , bo jako stary fan serii mam ograniczoną percepcję... No, może nie jakoś drastycznie ograniczoną, więc nawiązania nie będą zupełnie oczywiste...

Chyba to oczywiste, że dziś musze jakoś nawiązać do gry Battlefield 3 , bo jako stary fan serii mam ograniczoną percepcję... No, może nie jakoś drastycznie ograniczoną, więc nawiązania nie będą zupełnie oczywiste...

Punktem wyjścia do dzisiejszych rozważań niech będzie tytuł gry. Bo Battlefield to nic innego przecież jak pole bitwy. Jako, że pod wieloma względami najnowsza produkcja DICE bierze udział w rozmaitych wojnach, pól bitewnych dziś nie zabraknie. Zacznijmy może od tego najbardziej oczywistego, na którym ścierają się siły Elektroników z wojskami Pana Bobicka. Najlepsze jest to, że do głównej bitwy czyli prawdziwego starcia ich najnowszych pojazdów bojowych BF3 i MW3 jeszcze nie doszło, a amunicji już wystrzelano tyle, że przez dym i kurz ledwo da się coś wypatrzeć. Co słabsi psychicznie dziennikarze, nie mający przeszkolenia reporterów wojennych, chyba nawet od tej kanonady poszaleli. Takie mam przynajmniej wrażenie śledząc branżowe media.W samo południe, stojąc na polu bitwy

Najbardziej chyba ujęło mnie porównywanie kampanii w obu grach. No bo jak tu porównać gotowy produkt do zapowiedzi, tworzonych przez speców od PR i dalej obrabianych przez swoich kolegów po fachu? Okazuje się, iż można, a nawet da się znaleźć mnóstwo podobieństw w kampaniach Battlefield 3 i Modern Warfare 3. Na przykład jeden z redaktorów pewnego portalu coś wspomniał o tym, że przecież w obu mamy rosyjskiego terrorystę. Słuszna uwaga, tylko że jakby rodem z Radia Erewań. No bo niby mamy, ale w przypadku produkcji tria Infinity Ward, Sledgehammer Games i Raven Software jest to terrorysta mniemany, bo przecież gra jeszcze nie trafiła na rynek. No a w wypadku najnowszego tytułu od DICE ów terrorysta jest... antyterrorystą, oficerem GRU. Faktycznie, podobieństwa aż walą po oczach. W tym całym bałaganie jedno wiem na pewno... nieźle nas, dziennikarzy wkręcono. EA i Activision udało się przekonać graczy i brać dziennikarską, że obie gry nie tylko można, a należy porównywać.

Tymczasem nic bardziej błędnego. Bo kolejnym polem bitwy w tej samej wojnie jest to, na którym ścierają się dwie zupełnie odmienne koncepcje rozgrywki. I jeśli przebić się przez medialny dym i kurz, spoza którego widać dwa podobne zarysy (wojna w niedalekiej przyszłości, współczesne uzbrojenie, terroryzm, kampania w filmowym stylu), różnice stają sie aż nadto oczywiste. W przypadku Modern Warfare 3 rozgrywka singleplayer jest podstawą, a multiplayer fajnym dodatkiem. W przypadku Battlefield 3 jest dokładnie odwrotnie. Sama walka w sieci też w obu seriach bazuje na zupełnie odmiennych założeniach. Battlefield coraz bardziej dopracowuje walkę drużynową, współpracę i tworzenie plutonów ze swoich znajomych, a Call of Duty opiera się głównie o bardzo "staroszkolną" wyżynkę dla indywidualistów. Że już o tym, jak łatwo zginąć w jednej i w drugiej z gier nie wspomnę...

GramTV przedstawia:

Zostawmy jednak już wielką pozorowaną wojnę pomiędzy EA a Activison, bo Battlefield to również inne pola bitwy. Spośród nich najciekawiej wygląda ofensywa graficzna. W DICE postanowiono nie walczyć za wszelką cenę o coraz lepsze tekstury, co powoli staje się trudne, bo docieramy do pewnej granicy technologicznej. Co prawda rozwijane są alternatywy, takie jak carmackowska mega-tekstura czy voxele, ale trudno powiedzieć, czy okażą sie przełomem. Postawiono wiec na oświetlenie, fizykę i efekty cząsteczkowe. Dzięki temu obraz generowany przez silnik Frostbite 2 wygląda niewspółmiernie lepiej niż w wypadku pierwszego Frostbite, choć same tekstury nie zostały specjalnie ulepszone. Póki co wygląda na to, że ofensywa graficzna poszła w dobrym kierunku i tę bitwę należy uznać za wygraną. Z osiągniętych pozycji strategicznych będzie bardzo trudno Battlefield wyprzeć - przynajmniej w najbliższym czasie.

Kolejne pole bitewne o którym w tym momencie warto wspomnieć, należy do bardzo starej wojny, ciągnącej się od czasów niemal prehistorycznych. Oczywiście mówię o legendarnej walce pomiędzy plemionami Pecetowców i Konsolowców. Te dwa szczepy wyewoluowały z dawniejszych, nie mniej zażarcie się zwalczających, o których świat już prawie zapomniał: Commodorowców i Atarowców. Niektórzy archeolodzy sugerują zresztą, że podobne walki toczyły się od samego zarania informatyki. Battlefield to dla nich kolejne starcie, w którym jedni będą udowadniać wyższość (niezaprzeczalną) grafiki na piecach, a inni wygodę odpalenia gry bez walki z ustawieniami grafiki takimi, by licznik FPS utrzymywał się na rozsądnym poziomie.

W sumie z powyższym polem bitewnym i z kwestiami około-pirackimi związana jest moja osobista batalia z ostatnich dni. Jako osoba mająca przygotować część z cyklu artykułów o grze Battlefield 3 musiałem mieć możliwość ją wcześniej odpalić. Niestety liczne zabezpieczenia, uniemożliwiające uruchomienie programu przed premierą mocno utrudniły mi życie. Wersja PC, zmodyfikowana przez pomoc techniczną EA i DICE z czasem zaczęła łączyć sie z Battlelogiem, ale... niemożliwa byłą na niej gra w tryb wieloosobowy. Teoretycznie wszystko powinno działać, ale nie działało. Z czasem okazało się, ze działać na pewno nie będzie do premiery PC, a i wtedy prasowa kopia może sprawić problemy, bo chyba system ze względu na datę odpalenia rozpozna ją jako betę...

Co było robić? Pograć trzeba, nim się opisze klasy postaci w trybie multiplayer, prawda? Ratunkiem okazała się moja chuda czarnula, czyli konsola PlayStation 3. W mechanizmie działania PSN niemożliwe było stworzenie blokady na konkretny dzień, więc Battlefield w wersji sieciowej działa od razu po zainstalowaniu. Czasem dobrze być wyrzutkiem, nie należącym do żadnego z dwóch zwaśnionych plemion. Jak powiadają wioskowi mędrcy: pokorne ciele dwie matki ssie. Sparafrazuję to na: pokorny gracz dwie platformy ma. Tym to przemyśleniem zakończę dzisiejszy felieton, mając nadzieję, ze zaraz nie pojawi się kolejne pole bitewne, na którym przyjdzie mi się zmierzyć z czytelnikami...

Komentarze
0



Nie ma jeszcze żadnych komentarzy. Napisz komentarz jako pierwszy!