Na jesiennej konferencji firmy CD Projekt zaprezentowano grę Masters of the Broken World. To turowa strategia fantasy, posiadająca aż trzy warstwy rozgrywki - globalną, strategiczną i taktyczną.
Masters of the Broken World odwołuje się do najlepszych tradycji złożonych gier strategicznych, opartych o tury. Jednocześnie oferuje sporo ciekawych, nie spotykanych gdzie indziej rozwiązań. Bez szaleństw graficznych, bez potwornie wymagającego silnika, za to z gigantycznym potencjałem opartym o losowo generowane światy (za każdym razem odmienne) - ta gra może znaleźć w Polsce licznych fanów. Chociażby dlatego, że najniższa warstwa rozgrywki, czyli taktyczne bitwy, oparta jest o model znany z najnowszej odsłony serii Disciples, przypominający nieco ten z innego sławnego cyklu - Heroes of Might and Magic.
Gra powstała w 2009 roku w wyobraźni Aleksieja Bokulewa, programisty całkowicie niezależnego, tworzącego we własnym garażu. Zwróciła uwagę Snowball Studios i zyskała wsparcie od utworzonego przez tę firmę międzynarodowego funduszu Snowberry Connection. Ów fundusz powstał by wspierać produkcje typu indie games i pozwolić im do końca pozostać niezależnymi. Aktualnie gra Masters of the Broken World znajduje się w całkiem zaawansowanej fazie rozwoju - gameplay został dopięty na ostatni guzik, w ciągu roku wszelkie prace wykończeniowe powinny zostać zakończone. Miałem okazję obejrzeć wszystkie warstwy gry (część wciąż z rosyjską czcionką, ale nie jest to dla mnie problemem), teraz postaram się podzielić z wami moimi wrażeniami.
Warstwa globalna
Świat się rozpadł na kawałki, każdym odłamkiem rządzi inny lokalny paga, a naszym zadaniem jest zaprowadzenie porządków. Ilość odłamków jest regulowana w momencie startu gry, zależnie czy chcemy przy niej spędzić godziny, czy... tygodnie. Do zwycięstwa może prowadzić wiele dróg - możemy stawiać na brutalny podbój, albo gromadzić fragmenty starożytnej wiedzy. Łączymy odłamki, albo nie, wybieramy prostą ścieżkę zła, lub trudną ścieżkę dobra - wszystko zależy od nas. Póki co mowa jest o przynajmniej ośmiu rozmaitych formach zwycięstwa przewidzianych w grze Masters of the Broken World. Na poziomie globalnym podejmujemy kluczowe decyzje dotyczące całych odłamków i wybieramy cele do ataku. Gdy dochodzi do inwazji na część roztrzaskanego świata, przechodzimy do warstwy strategicznej.

Warstwa strategiczna
Walka o dany odłamek roztrzaskanego świata zaczyna się od skromnego przyczółka. Powołujemy bohatera, który poprowadzi armię i podejmujemy pierwsze decyzje. Jeśli mapa nie jest wielka, zwykle najlepszym rozwiązaniem będzie szybki atak. Największe mapy w Masters of the Broken World wymagają jednakże planowania i rozwoju. Zresztą brutalna inwazja wiąże się ze złą karmą, więc gdy chcemy być pozytywnymi bohaterami opowieści, lepiej nie iść do przodu po trupach. Bohaterowie różnią się od siebie zdolnościami. Na starcie zwykle najlepiej postawić na zwiadowcę, mającego duże pole widzenia i zdolnego do rozmaitych negocjacji. Kolejni herosi kosztują coraz drożej - limitem jest ośmiu, ale raczej nie ma szans, by gracz uciułam na więcej niż czterech-pięciu.
Mapa strategiczna w grze Masters of the Broken World jest podzielona na nie do końca regularne pola. Część z nich to wszelakie osady i sioła, część zawiera ruiny i inne ciekawostki. Na większości pól możemy wykonać szereg rozmaitych akcji. Lojalność lokalnych feudalnych kacyków względem właściciela odłamka bywa dyskusyjna, znaczenie ma też to, jaka rasa na danym obszarze żyje i jakie ma ona zapatrywanie na nas. Wchodząc na dane pole widzimy zwykle okienko dialogowe, pozwalające poprowadzić negocjacje z miejscowym przywódcą. Od ans zależy, czy podejmiemy negocjacje, wycofamy się, czy może od razu z marszu zaatakujemy.
Również na zajętych przez nasze siły polach można podejmować wiele akcji. Począwszy od wszelakiej administracji, czyli rozbudowy ośrodków miejskich i garnizonów, na poszukiwaniu artefaktów skończywszy. Ta ostatnia opcja to trochę loteria, bo poświęcamy całą turę danego bohatera na coś, co może dać efekty dopiero po kilku turach lub... nigdy. Władimir Torczow, który opowiadał mi o detalach gry Masters of the Broken World zaznaczał, że jednak warto czasem zaryzykować, bo potencjalna nagroda może bardzo nam pomóc. Może też ułatwić zwycięstwo w warstwie globalnej, jeśli odnajdziemy jeden ze starożytnych zwojów.
Rozwój zajętych ziem to również droga do możliwości rekrutowania lepszych jednostek. Grupy uderzeniowe bohaterów nie są bardzo liczne, więc należy dobrze zastanowić się nad doborem podkomendnych. Oczywiście przy tworzeniu oddziału warto wziąć pod uwagę potencjalne animozje rasowe i korelację jednostek z naszą karmą. Gdy grupa uderzeniowa wkracza do walki - z siłami wrogiego władcy, z mieszkańcami osady czy ze stworami żyjącymi w podziemiach - przechodzimy na kolejną warstwę rozgrywki w Masters of the Broken World. Oczywiście również rozgrywającą się w turach.
Warstwa taktyczna
Ten element rozgrywki w Masters of the Broken World przywodzi na myśl wiele gier, ale najbardziej podobny jest do bitew w Disciples III. Mapa taktyczna zależna jest od tego, na jakim polu w warstwie strategicznej toczy się walka. Jeśli tam były bagna, tu przyjdzie naszym wojakom taplać się w błocku. Teren ma o tyle duże znaczenie, że poszczególne jednostki z rozmaitych ras mogą mieć specjalne bonusy do walki w swym naturalnym środowisku. Oprócz tego ukształtowanie terenu wpływa na skuteczność działania wojsk. Wzgórza zapewniają strzelcom premię do ostrzału, lasy pozwalają ochronić się prze atakami zasięgowymi - ot, sprawy całkowicie logiczne.
Po kolei wydajemy rozkazy naszym jednostkom, a gdy pula możliwości się wyczerpie, kończymy turę i pozwalamy działać wrogom - póki co nie wiedziałem bajerów związanych z przeplataną kolejnością działań, opartą o inicjatywę. Jedna figurka to jeden wojak, nie ma tu cudów pod tytułem dwadzieścia tysięcy chłopstwa upchnięte na jednym heksie. Bohater dowodzący oddziałem jest jak najbardziej obecny na polu walki, razem ze swoimi podkomendnymi. Oczywiście jest twardszy od zwykłych ciurów, ale nie jest niepokonany. Jeśli polegnie, w warstwie strategicznej będzie można próbować go wskrzesić, ale na jakiś czas mamy go z głowy. Ze względu na możliwość wskrzeszania, zgon herosa nie oznacza obniżenia kosztów zakupu kolejnego.

To oczywiście tylko powierzchowny przegląd możliwości tej gry. Masters of the Broken World jest produkcja rozbudowaną, więc skromne pół godziny prezentacji pozwoliło mi się jedynie prześliznąć po arkanach rozgrywki. Władimir Torczow bardzo ucieszył się z tego, że nie mam problemów z czytaniem cyrylicy, bo wersja rosyjska gry będzie gotowa do prezentacji znacznie wcześniej niż angielska czy polska. Tak więc oczekujcie pierwszych wrażeń z rozgrywki, gdy tylko twórcy dopną rosyjskojęzyczną wersję dla Snowball Studios.