Dragon Commander - wrażenia z prezentacji

Łukasz Wiśniewski
2011/09/23 17:00

Na jesiennej konferencji firmy CD Projekt miałem możliwość przyjrzeć się grze Dragon Commander, która rozgrywa się w uniwersum znanym z serii Divinity. Wcześniej niewiele wiedziałem o tym tytule, teraz na pewno będę śledzić postępy w pracach.

Na jesiennej konferencji firmy CD Projekt miałem możliwość przyjrzeć się grze Dragon Commander, która rozgrywa się w uniwersum znanym z serii Divinity. Wcześniej niewiele wiedziałem o tym tytule, teraz na pewno będę śledzić postępy w pracach.

Prezentację prowadził osobiście Sven Vinckle, C.E.O. Larian Studios, niezależnego dewelopera odpowiedzialnego za serię Divinity i grę Dragon Commander. Pokazano wszystkie trzy warstwy, jakie oferować będzie ta produkcja: cRPG, strategię i bitwę (choć tę ostatnią tylko w jednej z dwóch wersji, czyli czystą akcję, a nie widok taktyczny). Gra tworzona jest jednocześnie na PC, Xboksa 360 i PlayStation 3, demonstracja odbywała się na konsoli Microsoftu. Szef studia zjawił się w Warszawie głównie po to, by ogłosić początek współpracy z firmą CD Projekt, ale skoro już był na miejscu, pokazywał też grę dziennikarzom - bardzo miły gest, możliwy głównie u twórców niezależnych. Przyjrzyjmy się po kolei wszystkim aspektom rozgrywki tej hybrydowej produkcji.

Gra cRPG

W grze Dragon Commander wcielamy się w rolę jednego z pierwszych Smoczych Rycerzy i bierzemy udział w walce o władzę w Imperium. Przebywamy na swoim okręcie dowodzenia, gigantycznej latającej konstrukcji, opartej po równi na technologii jak i magii. Stąd prowadzimy negocjacje i tu wchodzimy w interakcje z osobami obecnymi na pokładzie. Na starcie są to nasi podkomendni i doradcy, z którymi możemy rozmawiać na różne tematy i zależnie od naszych wyborów zyskiwać ich uwielbienie lub tracić zaufanie. Rozwój wydarzeń otwiera nowe wątki, a wszystko to okraszone jest właściwym dla ekipy z Larian Studios poczuciem humoru.

Miałem okazję obserwować zaawansowaną fazę rozgrywki w Dragon Commander, gdy na pokładzie znajdowała się już małżonka głównego bohatera. Związek ten oparty był jednakże nie na miłości, a na politycy. Po prostu frakcja nieumarłych w zamian za sojusz zażądała od Smoczego Rycerza, by hajtnął się z ichnią księżniczką. Wiek oblubienicy był o tyle trudny do określenia, że dama owa była... jakby to rzec... przy kości. Takiej kości pozbawionej mięsa. Nie była to już nawet gnijąca panna młoda... Jednemu z dowódców bardzo nie w smak było to, iż Smoczy Rycerz ożenił się z szkieletem i podkreślał swoje złe przeczucia z tym związane.

Gra cRPG, Dragon Commander - wrażenia z prezentacji

Szkielet małżonki pozostawał jednakże kobietą, do tego kobietą mającą obsesję na punkcie swoich piersi (a raczej ich braku). Paradowała w spódniczce do kolan i bluzce z gorsecikiem, wypełnej w strategicznym miejscu... jabłkami. Dowiedziałem się, że z czasem oblubienica może poszukiwać innych wypełniaczy, o innych kształtach - mogą to być gruszki, ale jej największym odkryciem okażą się w pewnym momencie melony.Z tymi owocami związana jest też potencjalna straszna trauma. Pewnego dnia małżonka wpada do Smoczego Rycerza płacząc (tak bez łez oczywiście), bo zniknęły jej wspaniałe piersi. Podczas spotkania z niechętnym jej dowódcą można zaś zaobserwować, jak z rozkoszą pije on... sok z melonów. Oto próbka fabularnych żartów, na jaki możemy liczyć w grze Dragon Commander. Aż strach pomyśleć, jakie sytuacje są powiązane z małżeństwem zawartym dla zawiązania sojuszu z orkami...

Nasz Smoczy Rycerz rozwija się jak na bohatera cRPG przystało. Zdobywa doświadczenie i łapie dzięki temu kolejne poziomy. Z drzewka rozwoju swojego herosa wybieramy to, co uważamy za pasujące do obmyślonej drogi rozwoju. Oczywiście doświadczenie pochodzi przede wszystkim z walk, a umiejętności też tym walkom głównie służą. Mimo wszystko Dragon Commander to nie pełnokrwista gra cRPG, a hybryda, oparta o dynamiczne powietrzne bitwy i budowanie imperium.

Gra strategiczna

GramTV przedstawia:

Całość głównej warstwy rozgrywki w Dragon Commander toczy się w turach. Dotyczy to również opisanych powyżej elementów cRPG. Nowe opcje dialogowe i możliwości pojawiają się po rozpatrzeniu rozmaitych decyzji strategicznych na koniec tury. Sama warstwa strategiczna to mapa Imperium, na której podejmujemy decyzje o kierunkach ataku, rozwijamy swoje prowincje i tworzymy armie, czyli floty powietrzne. O tym, co jest dla nas dostępne do produkcji decyduje rozwój technologiczny. Ten zaś oparty jest o steampunkową inżynierię oraz o magię. Tylko od nas zależy, czy bardziej pójdziemy jedną czy drugą drogą (lub wybierzemy rozwój zrównoważony).

Większość akcji, jakie możemy podjąć, znajduje się w talii kart (wyglądają jakby pochodziły z CCG, czyli karcianek kolekcjonerskich), którą gromadzimy. Po prostu gdy chcemy, dokładamy do danej prowincji jakąś kartę - może ona być jednorazowa, albo wielokrotnego użytku. W ten sposób dorzucamy do walki armie sprzymierzeńców, albo zwiększamy produktywność danej prowincji - a to tylko dwa przykłady, które mi pokazano, kart jest mnóstwo. W momencie gdy zakończymy turę, rozgrywane są bitwy.Gra strategiczna, Dragon Commander - wrażenia z prezentacji

Gra akcji

Gdy w grze Dragon Commander dochodzi do bitwy, będziemy mieli dwie opcje do wyboru: tryb akcji i tryb RTS. Ten pierwszy jest piekielnie widowiskowy i pewnie większość osób zdecyduje się właśnie na niego. Jako Smoczy Rycerz możemy zmienić się w smoka - i to właśnie pod tą postacią bierzemy udział w starciu. Śmiało można powiedzieć, że w tej formie jesteśmy najpotężniejszą jednostką na polu podniebnej bitwy. Przynajmniej do momentu pojawienia się po drugiej stronie innego Smoczego Rycerza...

Podobnie jak wiele innych rzeczy w grze Dragon Commander, tak i smok nieco różni się od typowego wizerunku. Na plecach może mieć zamontowany ogromy plecak odrzutowy, zapewniający gadowi niewiarygodną manewrowość i imponującą prędkość. Na ekranie podziwiałem ewolucje, do jakich zdolny jest Smoczy Rycerz w swej bojowej postaci. Manewrowanie przed nadlatującą chmara rakiet zrobiło na mnie wielkie wrażenie, a gdy spojrzałem na kierującego smokiem pracownika Larian Studios, zrozumiałem, że wymagać będzie to sporo koncentracji i świetnego opanowania kontrolera (w tym wypadku był to pad od Xboksa 360). Zapowiada się całkiem wymagająca zabawa zręcznościowa.Gra akcji, Dragon Commander - wrażenia z prezentacji

Jeśli w grze Dragon Commander podczas bitwy przyjmujemy postać smoka, nasze armie toczą walkę według ogólnych wytycznych - poszczególnym dowódcom wyznaczamy cele, a oni już zawiadują podległymi im siłami. Aby zwyciężyć musimy pokonać siły przeciwnika, których rdzeniem jest główna latająca forteca, ale po drodze do niej czekają na nas jeszcze pomniejsze obiekty, bez których usunięcia narazimy się na kłopoty podczas głównego ataku. To swoiste jednostki produkcyjne, a może raczej teleportery - Sven Vinckle określał je po prostu jako spawners. Z nich wylatują kolejne jednostki, więc im szybciej się ich pozbędziemy, tym mniej sił spadnie nam na kark. A niszczyć je możemy chociażby pociskami atomowymi.

Zarówno głowice jądrowe, jak i inne ciekawe niespodzianki przypisane są do menu akcji specjalnych, ograniczonego do czterech sztuk na bitwę. O ile dobrze zrozumiałem, mogą to być nie tylko specjalne ataki Smoczego Rycerza (wynikające z rozwoju postaci), albo też wsparcie z okrętu flagowego floty czy też coś powiązanego z posiadaną technologią. Czyli znowu, jak z kartami w warstwie strategicznej, ważne jest to, jaką mamy "rękę" w momencie wejścia do bitwy. Rozgrywka w Dragon Commander różnic się wiec będzie znacząco, zależnie od podejmowanych przez nas decyzji.

Gra RTS

Choć nie pokazano mi tego elementu podczas prezentacji gry Dragon Commander(aktualny build nie miał jeszcze go zaimplementowanego), to Sven Vinckle przybliżył mi nieco temat. W trybie RTS bitwę rozgrywamy obserwując z góry i z boku całe pole bitwy i wydajemy rozkazy poszczególnym jednostkom. Z góry i z boku, bo walka dzieje się przecież w powietrzu, wiec oddana musi być w trójwymiarze, jak w cyklu Homeworld, na który zresztą powołał się mój rozmówca. Prawdopodobnie nie będzie można przechodzić między trybami walki, bo nasz Smoczy Rycerz albo siedzi w centrum dowodzenia flotą, albo lata jako smok. Albo rybki, albo akwarium...

Muszę przyznać, że zarówno pokręcona mieszanka steampunka i magii, jak i równie pokręcone poczucie humoru twórców przypadły mi do gustu. Oprawa graficzna też nie kuleje, a poziom zaawansowania prac - jak na grę, którą od premiery dzieli jeszcze rok - robi spore wrażenie. Czekam z niecierpliwością na możliwość osobistego przetestowania choć fragmentu gry Dragon Commander i sprawdzenia, jak to wszystko działać będzie w praktyce na moim PC lub PS3.

Komentarze
11
Usunięty
Usunięty
26/07/2013 18:33

Wygląda ciekawie ale nie jestem do końca przekonany, przydałoby się demo.

Usunięty
Usunięty
26/07/2013 17:35

> Szczerze mówiąc to to jest raczej divinity 2 ego draconis 3 tysiące lat później, bo ze> świata gry to jest tylko smok[choć ten rakietowy plecak to też przegięcie] i poczucie> chumoru. Może i w grze były jakieś tam promienie błyskawic, ale to da się podciągnąć> pod magię, a jakieś pociski atomowe- no to to już na pewno nie jest ze świata divinity> ego draconis. No i te powietrzne okręty, w ego draconis, to były jakby drewniane statki,> która zapewne dzięki magi latały w powietrzu, a tu to są jakieś statki kosmiczne. Więc> to zupełnie inna gra i jak dla mnie powiedzenie że jest oparta na świecie divinity jest> na wyrost choć to nie oznacza, że gra będzie zła. Ale jak już skończą, to mogli by zrobić> zwykłe divinity 3 [najlepiej znowu ze smoczym rycerzem]Po wydarzeniach z Dragon Commandera ma miejsce kataklizm i dlatego później są jako środek transportu dostępne tylko łodzie i zeppeliny.

Usunięty
Usunięty
26/07/2013 17:31

> Ergo Dragonis było chyba pierwszym RPG gdzie w singlu trzeba było grindować potwory dla> lepszego poziomu :-D A na firmie położyłem lachę po tym jak wycięli zakończenie gry by> je sprzedać jako DLC.>> Nie popieram takich akcji, DLC nigdy nie kupiłem a gry tego studia omijać będę z daleka.> W tym tytuł o którym mowa tutaj.Chwila, chwila... Oni nic nie wycieli. To wydawca nie dał im dodatkowego czasu na ukończenie gry przez co wydali nie pełną grę o czym było głośno i wielu fanów było oburzonych tym faktem, że zło triumfuje dlatego stworzyli dodatek by co nie co naprawić ale to i tak jest nic w porównaniu z tym co miało być pierwotnie.




Trwa Wczytywanie