Postanowiliśmy sprawdzić, jak PEGI działa w praktyce. W tym celu odwiedziliśmy trzy oddziały najbardziej znanych sieci sklepów w naszym kraju. Krótko i zwięźle – jest lepiej niż się spodziewaliśmy.
W pierwszym ze sklepów (nie będę podawał kolejnych nazw, ani tym bardziej lokalizacji, bo nie o to tutaj chodzi) postanowiłem zagrać „znawcę” gier wideo, który wie więcej od sprzedawcy, by sprawdzić, czy ten wyprowadzi mnie z błędu i wskaże właściwą produkcję. Postanowiłem, że zdecyduje się na zakup Call of Duty: Black Ops, który ma być prezentem dla kuzyna na czternaste urodziny. Wziąłem więc pudełko z grą w wersji PC i podszedłem do pierwszego ze sprzedawców, którego napotkałem. Zapytałem, czy produkcja ta będzie odpowiednia dla owego, 14-letniego brata ciotecznego. Początkowo myślałem, że pracownik działu multimedia zacznie mi zachwalać strzelankę Treyarch i Activision twierdząc, że znajduje się ona na listach bestsellerów od momentu premiery (czyli listopada 2010) i sprzedaje się naprawdę świetnie. Jednak tak się nie stało – było zupełnie inaczej. Otóż sprzedawca poinformował, że owszem – mogę kupić tę grę na prezent, jeśli mam na to ochotę, bo sam mam powyżej osiemnastu lat, ale muszę zdawać sobie sprawę, że docelowo jest ona przeznaczona dla pełnoletniego gracza ze względu na brutalną zawartość, a mój kuzyn nim nie jest.
Zapytałem więc, co poleciłby mi w zamian. Najpierw padło najważniejsze pytanie: czy to ma być gra wyłącznie pecetowa, czy też może być tytuł przeznaczony na inną platformę. Odparłem, że kuzyn posiada także Xboksa 360. Przeszliśmy więc do półki z grami na tę konsolę i wśród poleconych mi tytułów znalazły się takie tytuły: Shift 2: Unleashed (a właściwie Need for Speed: Shift 2 – Unleashed, jak to ujął sprzedawca) dedykowany „bardziej wymagającym graczom”), Marvel vs. Capcom 3 („fajna bijatyka”), Split/Second, który z kolei adresowany jest do fanów zręcznościówek oraz Prince of Persia: Zapomniane Piaski. W tę ostatnią produkcję, mimo iż posiada ona znaczek PEGI 16 mogą zagrać również nieco młodsi gracze – tak powiedział sprzedawca i nie sposób się z nim nie zgodzić. Ostatecznie wybrałem więc nową odsłonę przygód Księcia Persji, oczywiście zakręciłem się trochę po sklepie po czym wyszedłem z pustym koszykiem.
W drugim sklepie przyjąłem zupełnie inną strategię, ale zamysł pozostał ten sam, gdyż nie mogłem udawać, że mam dwanaście lat. Mogłem za to udawać, że kompletnie nie znam się na grach i tak właściwie to po raz pierwszy mam zamiar kupić jakąś produkcję. Tym razem interesował mnie jedynie tytuł „na komputer”. Żeby nie utrudniać sprzedawcy zadania (bo nie na tym test polegał) spisałem sobie na kartce parametry rzekomego PC i wręczyłem mu ją oznajmiając, że to pierwszy komputer dziesięcioletniego syna, który podaruje mu na urodziny, ale chciałbym też dorzucić jakieś fajne gry. Sprzedawca zaprowadził mnie do właściwego regału, gdzie sam wybierał kolejne pudełka i – co mnie bardzo zaskoczyło – skrupulatnie sprawdzał, czy gra bez problemu zadziała na owym komputerze. Cisza trwała przez kilkadziesiąt sekund, aż w końcu zaczął mi wręczać pierwsze gry.
Wszystko było w najlepszym porządku – gry, które wybrał sprzedawca faktycznie były przeznaczone dla graczy poniżej dziesiątego roku życia. Był jednak inny problem – większość zaproponowanych mi produkcji – delikatnie rzecz ujmując – nie zebrało zbyt pochlebnych ocen w recenzjach. Co więc trafiło w moje ręce? Ostatnio wydane Trucks & Trailers, FIM Speedway Grand Prix 4, Cities in Motion, a także podobno bardzo fajna gra wyścigowa Rajd Polski. Cóż, powiedziałem, że nic z tego nie wybieram. Pracownik działu multimedia nie był zadowolony, ale jako że w sklepie było pusto, miał czas na wybranie innych tytułów. Tym razem się postarał, bo w moje ręce trafiła FIFA 11, a także nail'd, który ma znaczek PEGI 12. Zapytałem, czy gra nie jest zbyt brutalna dla 10-latka. Odpowiedź, którą uzyskałem brzmiała następująco „to oznaczenie jest trochę na wyrost, można brać śmiało”. Zatem „mój syn oprócz PC na dziesiąte urodziny dostanie FIFA 11 i nail'd.
Z kolei za trzecim razem wybrałem się do sklepu po grę naprawdę. Naprawdę, to znaczy, że ostatecznie ją kupiłem. Bo nie poszedłem sam, lecz z żoną i synem, który w listopadzie skończy pięć lat. Jak już napisałem w poprzednim artykule, gramy wspólnie w Split/Second, Burnout Revenge przeszliśmy, skończyliśmy Auta 2, a strzelamy sobie gole w FIFA 11 na arenie. Przejechaliśmy kilka wyścigów w Pure i pokazałem mu, że są znacznie trudniejsze gry wyścigowe, jak Race Driver: GRiD. Piszę o tym, gdyż właśnie to samo powiedziałem sprzedawcy. Że szukamy czegoś na Xboksa 360 odpowiedniego dla tego oto młodzieńca. Pozbawionego przemocy, w dobrej cenie i charakteryzującego się długim czasem rozgrywki. Nie mam zamiaru przecież wydać kilkudziesięciu złotych na grę, w którą będziemy grać jedno popołudnie.
Sprzedawca nie miał łatwego zadania i dobrze o tym wiedziałem. Spodziewałem się, że zaproponuje mi jakiś starszy tytuł i nie myliłem się. Najpierw zapytał, czy mamy Kinecta – niestety nie mamy, ale zamierzamy kupić. Dowiedzieliśmy się, że ostatnio bardzo dobrze sprzedają się gry z LEGO: Piraci z Karaibów oraz Harry Potter Lata 1-4 z PEGI 7. Graliśmy w LEGO: Batman i wiem, że mechanika rozgrywki dla mojego syna jest jeszcze zbyt skomplikowana. To może FIFA Street 3? Byliśmy wybredni – nie lubimy grać starymi składami w gry sportowe. Może jakiś starszy Need for Speed? Undercover, Carbon? Czemu nie. Sprzedawca powiedział również, że jeśli mamy podpiętą konsolę do internetu i konto na Xbox Live to na Xbox Live Marketplace w sekcji Xbox Live Arcade znajdziemy mnóstwo gier w dobrej cenie. Ich jedyną wadą jest to, że trzeba je pobrać z sieci. I na tym poprzestaliśmy. Zapytałem tylko o jedno – czy na XBLA są znaczki PEGI. Odpowiedział twierdząco i to mnie usatysfakcjonowało.
Podsumowując krótko i zwięźle: widać postęp. Czasy, w których sprzedawca na pytanie o daną grę czy też inny produkt odpowiadał jedynie „jest to, co widać” odeszły w niepamięć. Klient nie jest zmuszony szukać gier na półkach na własną rękę – może liczyć na pomoc obsługi. Co prawda odniosłem wrażenie, że pracownicy działu multimedia są ewidentnie znużeni doradzaniem, ale mimo to, przy odrobinie starań potrafią zaproponować odpowiedni tytuł.