W samo południe... bo zawsze jest południe w jakiejś strefie czasowej

Łukasz Wiśniewski
2011/07/06 21:00

W zasadzie nawet dobrze się stało, że okoliczności uniemożliwiły mi dziś napisanie felietonu na czas. W tej sytuacji postanowiłem zabrać się bowiem za temat, który mi się kręci po głowie od jakiegoś czasu... czyli temat czasu.

W zasadzie nawet dobrze się stało, że okoliczności uniemożliwiły mi dziś napisanie felietonu na czas. W tej sytuacji postanowiłem zabrać się bowiem za temat, który mi się kręci po głowie od jakiegoś czasu... czyli temat czasu.W samo południe... bo zawsze jest południe w jakiejś strefie czasowej

Oczywiście nie zamierzam w felietonie rozważać natury czasoprzestrzeni i tym podobnych spraw. Chodzi mi właśnie o to, co widać w tytule. O różnicę między czasem lokalnym i uniwersalnym. No i o chaos, jaki to czasem wywołuje wśród graczy. Przy okazji premier, odpalanych o konkretnej godzinie, przy okazji beta-testów, przy okazji terminów wygaśnięcia embarga na publikację informacji, przy okazji samego grania w sieci wreszcie. Pewnie nie ma osoby, która choć raz nie pomyliła się z powodu różnicy czasu. Czekała na coś o godzinę za wcześnie, albo przegapiła ważne wydarzenie. Wielu sieciowych dziennikarzy pewnie też nieświadomie naraziło się na gniew wydawców, łamiąc niechcący embargo.

Zacznijmy może od uporządkowania pojęć, czyli od uniwersalnego czasu koordynowanego (UTC), czyli tego samego, który marynarze i lotnicy określają jako Zulu (pewnie nie raz w grach to słyszeliście). W wielu informacjach europejskich jako punktu odniesienia używa się czasu Greenwitch, zwanego też czasem uniwersalnym (Greenwich Mean Time). Tak, czas uniwersalny i uniwersalny koordynowany to odmienne pojęcia... Co ciekawe, GMT już na starcie może spowodować lekkie zamieszanie, bo z krajów europejskich natywnie używa go jedynie Wielka Brytania, Irlandia i Portugalia. No i mała część Hiszpani, czyli Wyspy Kanaryjskie. Reszta kontynentu jest przesunięta o godzinę, dwie, trzy... różnie. Wynika to z układu stref czasowych i zmian czasu zimowego na letni. Dla większości Europy ważny jest ten sam czas, co dla Polski, czyli CET (czas środkowoeuropejski). Na wschód od nas rozpościera się strefa z przesunięciem o kolejną godzinę i tak dalej... Ameryka sama z siebie ma kilka stref czasowych, żeby łatwo nie było.

Targi E3 odbywają się w Los Angeles. Kalifornia zaś posługuje się czasem pacyficznym, czy PST. Większość informacji o godzinach konferencji i innych wydarzeń odnosiła się do PST właśnie. Jeśli coś w Los Angeles odbywa się o godzinie 15:00, to oznacza godzinę 23:00 UTC. Normalnie dla Polaka byłaby to północ, ale ponieważ mamy wtedy u nas czas letni (CEST), to zegar wskazuje już pierwszą nad ranem dnia... następnego. Przy E3 dziennikarze z całego świata mają zawsze sporo zabawy, by ustalić, kiedy śledzić wydarzenia. Na portalach poszczególnych wydawców wcale bowiem nie musi być podany termin w PST, lecz w czasie lokalnym dla ich głównej siedziby... Najśmieszniej jest jednak, gdy godzina zostanie podana bez dopisku, konkretyzującego strefę czasową. Ta sama zabawa dotyczy godzin wygaśnięcia embarga na publikację.

GramTV przedstawia:

Podobny cyrk pojawia się w związku z godzinami początku i końca dostępności wersji beta czy niektórymi premierami. Trzeba dokładnie sprawdzić, jakiej strefy czasowej dotyczy podana informacja. Na przykład sławna premiera gry Wiedźmin 2: Zabójcy Królów łączyła się z drobną dezinformacją. O ile start naszych polskich edycji kolekcjonerskich zaplanowany był na północ CEST (jak wyszło, wiemy...), to już ogólne odpalenie zwykłego wydania na całym świecie miało podaną godzinę UTC. Ktoś w firmie CD Projekt zapomniał o tym powiadomić Polaków i zrobił się bałagan. Bo 00:00 UTC to w Polsce latem godzina 02:00... Bywa więc tak, że siedzi się, czeka na premierę gry zabezpieczonej detonatorem czasowym, zamiast złapać dodatkowe dwie godziny snu przed maratonem. Platformy dystrybucji cyfrowej na szczęście jako tako radzą sobie z tematem i albo dostosowują się do czasu lokalnego, albo jasno informują, że podają godzinę w UTC.

Jeśli umawiamy się na wspólne granie ze znajomymi mieszkającymi w innej części świata, upewnijmy się jaki u nich obowiązuje czas lokalny, albo podawajmy od razu godziny w UTC, oczywiście dopisując te trzy magiczne literki. Nawet, gdy nasi sieciowi znajomi używają języka polskiego - no, chyba ze wiemy, że mieszkają w ojczyźnie. Dla Polaka z Londynu nasza 19:00 to 18:00, a dla rodaka siedzącego w Vancouver będzie zaś wtedy odpowiednio 12:00 (na szczęście w Polsce, UK i Kanadzie obowiązuje tak samo zmiana czasu z zimowego na letni...). Pozwoli to nam uniknąć nieporozumień i potencjalnych kłótni o to, że ktoś nie dotarł na czas na rajd w World of WarCraft czy na bitwę klanową w World of Tanks. Bo przecież dotarł, ale pewnie poczekał jakąś godzinę i zrezygnował, a może wręcz się obraził, że nie powiadomiono go o zmianach planów.

Skoro już jesteśmy przy grze w sieci, to gdy chcemy pobawić się z przypadkowymi ludźmi, warto pamiętać o tym, jaka godzina jest aktualnie w kraju, gdzie dany tytuł jest bardzo popularny. Taki Homefront ma najwięcej graczy w USA, więc gdy Amerykanie wychodzą z pracy czy uczelni, możemy liczyć na największy ruch na serwerach. W chwili szczytu popularności gry lepiej omijać takie widełki czasowe, bo tłok i lagi. Gdy wiemy, iż niewiele osób dalej się w coś bawi, w tym właśnie czasie znajdziemy najwięcej chętnych do wspólnej gry. Wszyscy wiedzą, że Koreańczycy są potwornymi rzeźnikami w obie części serii StarCraft - więc jeśli chcielibyśmy zebrać łomot od mistrzów, najlepiej zasiąść w Polsce przed kompem około południa, wtedy u nich będzie bowiem 18:00-19:00 (odpowiednio zimą i latem). Albo unikać gry do późnego popołudnia, jeśli nie jesteśmy masochistami.

Niestety chińskich farmerów złota nie da się uniknąć w grach MMO, używając takich banalnych wyliczeń. Ich farmy pracują długo, bywa nawet, że w trybie zmianowym. Powiedzmy, że mniej ich jest wtedy, gdy nad Szanghajem czy Kantonem zapada noc. Swoją drogą obserwując zmiany społeczne zachodzące w Chinach, można zacząć się bać. Coraz liczniejsza robi się klasa średnia, partia zaś szykuje kolejną zmianę warty - a każda kolejna jak dotąd była coraz bardziej liberalna (w ich skali oczywiście) i otwarta na kapitalistyczne elementy. Jeśli za parę lat ich podejście do sieci zliberalizuje się, a liczba posiadaczy komputerów dalej będzie rosnąć w zastraszającym tempie, to w niektóre sieciowe gry nie da się pewnie pograć w godzinach, gdy Chińczycy mają czas wolny. Ponieważ ich wyjście z pracy oznacza nasze przyjście do niej, polska gospodarka może odnotować dynamiczny wzrost, wynikający z układu stref czasowych. Jeśli pracownicy zaczną pracować, nie mogąc się wygodnie pobawić w sieciowych grach, bo zaczną się logować hordy Chińczyków... Nie, to jakaś fantastyka, Polak i tak znajdzie sobie w pracy coś ciekawszego od pracy...

Komentarze
13
Dared00
Gramowicz
11/07/2011 22:53
Dnia 11.07.2011 o 21:34, eske napisał:

W sumie nie głupie by coś takiego było. Gdyby nie to, że niektórzy gracze byliby z lekka oburzeni, bo ktoś chciał zrobić rajd o godzinie 14.00 czasu GAME podczas, gdy u innych ta godzina jest w środku nocy...

Bo teraz coś takiego wcale się nie dzieje.

eske
Gramowicz
11/07/2011 21:34
Dnia 07.07.2011 o 12:51, Fang napisał:

Ach te wszystkie UTC, GMT i inne CET-y może czas dodać kolejny specjalnie z myślą o graczach GAME - Generic Age Measure Engine który zawsze pokazuję tę samą godzinę na całym świecie od razu łatwiej będzie synchronizować rajdy i premiery :D

W sumie nie głupie by coś takiego było. Gdyby nie to, że niektórzy gracze byliby z lekka oburzeni, bo ktoś chciał zrobić rajd o godzinie 14.00 czasu GAME podczas, gdy u innych ta godzina jest w środku nocy...

Fang
Gramowicz
07/07/2011 12:51

Ach te wszystkie UTC, GMT i inne CET-y może czas dodać kolejny specjalnie z myślą o graczach GAME - Generic Age Measure Engine który zawsze pokazuję tę samą godzinę na całym świecie od razu łatwiej będzie synchronizować rajdy i premiery :D




Trwa Wczytywanie