Czy w ostatnich dniach, za sprawą ataku na PSN, ziściły się przepowiednie sceptyków, którzy u progu rewolucji cyfrowej ostrzegali, że użytkownicy stracą kontrolę nad tym, w co i jak grają?
Na pewno za wcześnie jeszcze żeby o tym wyrokować. Czekamy na ruch SONY, wielu spośród blisko 80 milionów użytkowników PSN nerwowo obgryza paznokcie, zastanawiając się co, ujrzą w dniu przywrócenia usługi. Rozważmy kilka aspektów tej sprawy, mając świadomość, że jest to wróżenie z fusów. Ale jakże pasjonujące!
Po pierwsze: czy wierzę jeszcze w cyfrową dystrybucję?
Zapewniano nas – graczy – że niesie za sobą same zalety. Tańsze gry (choć w tej sprawie na pewno dałoby się zrobić jeszcze więcej), natychmiastowy zakup, dostęp z każdego miejsca na świecie. Kupiliśmy to, a dosłownie rzecz ujmując kupiliśmy niezliczone terabajty wirtualnego softu, który wylądował na dyskach naszych PS3. No i tam siedzi, na szczęście. Ale czy po przywróceniu do życia PSN-u dane o tym, co nabyliśmy nadal będą powiązane z naszymi kontami? Czy hakerzy nie narobili w tej nieprzebranej bazie danych takiego bigosu, że ciężko to będzie odkręcić? Czy po – oczywiście nikomu tego nie życzę – uszkodzeniu dysku konsoli, na nowy wgramy to, za co już zapłaciliśmy? Gdyby to okazało się niemożliwe, byłoby słabo – przyznacie...

Po drugie: PSN wstanie z kolan i co dalej...?
Atak hakerów i to najprawdopodobniej zorganizowany (jakoś nie chce się wierzyć, żeby jedna osoba była w stanie tak namieszać, ale kto tam ich wie...), rzucił SONY na kolana. To kolosalna ujma na prestiżu firmy, budowanym przez lata. Zaufania do megakorporacji podupadnie, ale nie na tyle, żeby odwrócili się od niej gracze. Szefowie firmy mają ciężki orzech do zgryzienia, ale z pewnością nie jest to jakaś tragedia, która przekreśla przyszłość japońskiego giganta. A jednak można się zastanawiać, co stanie się, kiedy usługa będzie już ponownie aktywna. Załatają luki? Okej, na to liczymy, ale czy dadzą gwarancję, że do podobnej „wpadki” nigdy już nie dojdzie? Zapewne nie dadzą, bo nie mogą - bądźmy realistami. Nikt nie jest w stanie przewidzieć dalszego rozwoju wypadków. Może nowe – czytaj - lepsze zabezpieczenia, okażą się za pół roku trywialne do złamania? Może kolejny atak wywali wszystko w kosmos, a wówczas obudzimy się (gracze i SONY) z ręką w nocniku? Cyberterroryzm pokazuje w ostatnim czasie swojej najbardziej niebezpieczne, niszczące oblicze. Ech – z wielką nostalgią zerknąłem na pudełka z grami stojące na półce. Kiedyś to były czasy! Jakoś nikt do tej pory nie zabronił mi korzystać z pudełkowej gry, którą kupiłem. Na szczęście cyberterroryści nie są w stanie dosięgnąć żadnej z moich, zbieranych latami gier na płytach DVD, czy BD. A może jednak...?
Po trzecie: nasłuchując plotek
SONY wprawdzie zapewnia, że nie stracimy swego dorobku (dotyczy to również ciężko "ucioranych" w licznych grach trofeów), ale coraz otwarcie plotkuje się o tym, że cały PSN jest niejako pisany od nowa. Czyli jednak nie poprawki i łatanie dziur, ale siedzący dniami i nocami programiści, którzy mają dać nam nową jakość. Osobiście w to wątpię, ale gdyby jednak tak było, moje obawy stałyby się - paradoksalnie - jeszcze większe. Czy pisany na szybko nowy mechanizm cyfrowego sklepu nie będzie jeszcze bardziej podatny na włamania i ataki? Czy to nie my staniemy się królikami doświadczalnymi i betatesterami tej usługi, która ponownie da nam dostęp do wirtualnych dóbr? Nie zrozumcie mnie źle - wierzę, że dla SONY pracują teraz rzesze utalentowanych programistów, specjalistów od zabezpieczeń, mistrzów kodu. Tylko stara prawda mówi, że to co jeden człowiek wymyślił w dobrej wierze, drugi może zniweczyć. Na naszym poletku przekłada się to na stwierdzenie, że nie powstało jeszcze takie zabezpieczenie, którego nie dałoby się złamać. Moja, a pewnie nie tylko moja, wiara w bezpieczeństwo cyfrowej dystrybucji została poważnie nadwątlona...

Po czwarte: czy korporacji dotyczy coś takiego jak "odpowiedzialność"?
Jeżeli na skutek ataku dojdzie do nadużyć, oszustw, podszywania się pod kogoś, defraudacji i generalnie bardzo nieprzyjemnych dla użytkowników incydentów, to kto poniesie tego konsekwencje? Oczywiście SONY zapewnia, że dane były zaszyfrowana, namawia do zmian haseł, kart itp. Tyle, że takie posunięcia i informacje nakazuje już w zasadzie podstawowa przyzwoitość. Gorzej, że SONY nie poinformowało o ataku OD RAZU, ale zwlekało kilka dni. Na ten fakt zwracają już uwagę nawet spokojni zazwyczaj w takich sytuacjach Japończycy. Firma pokazała w ten sposób, że najbardziej liczy się dla niej korporacyjny ład: szacowanie skali zjawiska, obmyślanie strategii, dozowanie informacji. Nabrali wody w usta, mając na względzie nie "nasze" ale "firmowe" dobro. A wystarczył przecież prosty komunikat: Wyłączyliśmy PSN, coś się stało, badamy co, sprawdźcie swoje konta, zmieńcie karty w bankach i ewentualnie hasła. A skoro już mowa o potencjalnych stratach – pozwy już zaczynają się pojawiać, co w Stanach Zjednoczonych i bardziej cywilizowanej części Europy pewnie będzie się nasilać. A co z krajami takimi jak Polska? Co jeśli Kowalski albo Nowak zobaczy na koncie nagle mniej zer? Bank mu to zrekompensuje? A może SONY? Wolne żarty – jakoś w to nie wierzę, ale obym się mylił... Wygląda mi to raczej na sytuację, w której to nie my nabroiliśmy, ale my mamy przechlapane.

Podsumowując – w całej sprawie należy zapewne zachować rozsądek i trochę optymizmu, ale nie sposób nie czuć irytacji. Złodzieje, którzy stoją za tym atakiem, dokonali sporego wyłomu w murze z napisem „dystrybucja cyfrowa”. Jeśli chodzi o mnie, to jeśli kupię coś już po zmartwychwstaniu PSN-u, to z pewnością jedynie za pomocą kart pre-paid. Wydaje mi się, oceniając na chłodno, że to dzisiaj najbardziej bezpieczna forma zakupów cyfrowych dóbr. Póki co, czekam na rozwój wydarzeń i sięgam po kolejne pudełko z półki na gry.