W pierwotnej wersji gry ukazały się odpowiednio w 2001 i 2002 roku, momentalnie zjednując sobie rzesze graczy, głównie niezobowiązującą, dynamiczną rozwałką, jaką oferowały. Teraz odświeżone wersje HD ukazują się jako pakiet, dla tych, którzy chcą postawić sobie Poważnego Sama na półce.

Serious Sam – urodzony z ręką na cynglu
Czy warto wysupłać parę złociszy na ten zestaw? Zdecydowanie tak! Jeśli bawiliście się dobrze przed laty, to teraz – przy lepszej oprawie graficznej (grę testowałem na X360) radochy będzie co najmniej tyle samo, a pewnie więcej. Obawiałem się, że w dobie „zaawansowanych”, współczesnych shooterów powrót do formuły, jaką zaproponowali autorzy Serious Sam HD: Pierwsze i Drugie Starcie okaże się niemożliwy. Jednak wygląda na to, że naparzanie do pojawiających się w hurtowych ilościach przeciwników, choć archaiczne, paradoksalnie okazuje się powiewem świeżości na skostniałym rynku FPS-ów, w których spektakularne obrazki rodem z Hollywood mają budować atmosferę i napięcie. Serious Sam HD: Pierwsze i Drugie Starcie niczego takiego nie oferuje, ale stara szkoła FPS-ów w jego przypadku jest nad wyraz przystępna nawet po blisko dekadzie od premiery.
Z poziomu dashborda mamy dostęp do dwóch gier oddzielnie. Serious Sam HD: Pierwsze Starcie zabiera nas do Egiptu. Wskakujemy w buty kolesia, który w swoim czasie śmiało mógł rywalizować z Duke’em o rolę największego prześmiewcy w grach video. Humor jest bowiem ważnym elementem produkcji Croteam i banan nie schodzi z naszej twarzy niemal bezustannie. Sam sypie „one linerami” jak z rękawa, a dziką satysfakcję sprawia też częstowanie przeciwników ołowiem. Radosne naparzanie to w zasadzie synonim tej produkcji. Akcja jest bowiem bardzo dynamiczna, a adrenalinę w żyły pompuje dodatkowo rewelacyjna (!) muzyka, przy której wygrzew staje się wprost nieziemski. Bohater dysponuje klasycznym zestawem narzędzi, wśród których znaleźć można np. nóż, kilka pistoletów, shotgun i nieco mocniejszą „dwururkę”, czy Tommy Guna. Uzupełnienie arsenału stanowią mocniejsze bronie, które zdobywa się stopniowo. Do naszej kolekcji trafią więc minigun (6-ciolufowe działko obrotowe), wyrzutnia rakiet, granatnik, działo laserowe, a finalnie nawet armata, która wypluwa wielkie, toczące się kule, przerabiające wrogów na papkę. W bezpośrednim zetknięciu z przeciwnikami, skutek zastosowania broni jest taki, że na ekranie zobaczyć można fragmenty ciał wrogów w rozsypce – ot mały akcencik gore.

Pierwsze Starcie Serious Sama
Również wrogowie w Serious Sam HD: Pierwsze Starcie to element decydujący o wysokiej grywalności. Ulubieńcami wielu graczy są np. Beheaded Kamikaze, którzy biegną w stronę Sama z bombami w rękach tylko po to, by doprowadzić do wybuchu. Świetnie są również ogromne Sirian Werebulle, taranujące gracza i skaczące Kleer Skeletony, czy Marsh-Hoppery, istoty stadne przypominające żaby, które atakują niczym szarańcza i giną w strugach zielonej mazi. Nie można zapominać również o latających Witch-Harpy, wyglądających jak potwory z Dooma, jednookich, o wielkich zębiskach Gnaarach, czy skorpionach Arechnoldach, szyjących do nas z dział szybkostrzelnych. Wrogowie występują w wielu rodzajach, ale generalnie mają jedną wspólną cechę – nie stosują żadnej taktyki, tylko ładują do Sama z czego wlezie. Paradoksalnie – nie jest to jednak wada, ale urok tego tytułu. Walki toczą się bardzo szybko, albo na obszernych otwartych terenach (pustynie, oazy itp.), albo w plątaninie korytarzy i salach piramid. Wszędzie tam wrogowie atakują w liczebnej przewadze, więc najważniejszą strategią jest skakanie i umiejętne strafe’owanie. Od czasu do czasu pojawiają się również bossowie. Ci również są dość klasyczni - twórcy wyposażyli ich w gigantyczny pasek zdrowia, więc trzeba się sporo natrudzić, by położyć ich trupem. Serious Sam HD: Pierwsze Starcie (podobnie jak i Drugie) pozwala na rozgrywkę na kilku poziomach trudności, więc każdy powinien znaleźć sobie ten właściwy, który mu pasuje - różnią się one jednak nie tyle "inteligencją" i umiejętnościami przeciwników, co po prostu ich liczebnością.
Ta beztroska rzeźnia w Serious Sam HD: Pierwsze Starcie ma oczywiście fabułę, ale jak to w tego typu grach nie jest ona ani sensowna, ani najważniejsza. Sam „Serious” Stone odbywa po prostu wycieczkę w przeszłość, do Starożytnego Egiptu, po to by uporać się ze zgrają obcych, dowodzonych przez potwornego Mentala, który zaplanował zniszczenie Ziemi. Czy naprawdę trzeba dodawać coś jeszcze? Egipska rozprawa z przybyszami z kosmosu to tylko preludium do tego, co dzieje się w Serious Sam HD: Drugie Starcie. W czasie powrotu do domu statek Sama rozbija się gdzieś w Południowej Ameryce i szybko okazuje się, że również tam jest sporo do zrobienia w kwestii obcych. Gra zabiera nas także do Persji i Średniowiecznej Europy, oferując w kwestii lokacji większe urozmaicenie niż Serious Sam HD: Pierwsze Starcie. Nie oczekujcie jednak od lokacji poziomu szczegółów, czy interakcji znanych ze „współczesnych” produkcji.

Drugie Starcie Serious Sama
W stosunku do „jedynki” pewne zmiany dotknęły nie tylko lokacji, ale również arsenału. W „dwójce” Sam otrzymał sympatyczne dodatki w postaci piły spalinowej, karabinu snajperskiego, miotacza płomieni, czy specjalnej bomby. Korzystając z tej ostatniej eksterminujemy z plansz największych wrogów, ale bardzo efektowna w zastosowaniu jest piła, która mniejszych przeciwników przecina po prostu na pół. Z kolei snajperka to bardzo mocna giwera, więc dobrze nią operując, można kłaść na dystans nawet największych kozaków. Miotacz płomieni jest efektowny, bo podpaleni wrogowie najczęściej biegną jeszcze parę metrów zanim padną, więc jest na co popatrzeć (oczywiście jeśli w mrowiu przeciwników znajdzie się na to choćby sekunda).
W Serious Sam HD: Drugie Starcie doszło też kilku nowych i śmiesznych przeciwników. Najbardziej podobają mi się ubrani w farmerskie stroje, z dynią na głowie i piłą w rękach Cucurbito the Pumpkin, ciekawym oponentem jest także strzelający z broni laserowej kolczasty najemnik Zorg oraz skrzydlaty, ale niestety nielatający Fiendian Reptiloid Demon. Autorzy odświeżyli też samą rozgrywkę. Pojawiło się więcej elementów rodem z platformówek. Trzeba np. unikać spadających głazów, bloków skalnych i kolczastych pułapek. Niektóre plansze mają odwróconą grawitację, zdarzają się takie, w których poruszają się ściany oraz podłoga. Nie zabrakło też specjalnych skoczni, wybijających bohatera wysoko w górę oraz miejsc z lawą, które trzeba pokonać za bardzo się w niej nie zanurzając.

Dziadek Sam daje radę
Trzeba przyznać, że pakiet Serious Sam HD: Pierwsze i Drugie Starcie to dobre rozwiązanie zarówno dla tych, którzy nigdy w dzieło Croteam nie grali, jak i dla zagorzałych fanów Sama. Obie gry hulają w oparciu o silnik Serious Engine 3, na którym powstaje obecnie trzecia część serii. Trzeba przyznać, że pod względem wizualnym postęp w stosunku do oryginałów jest znaczny (podbito i wprowadzono nowe tekstury, zastosowano dynamiczne oświetlenie scen, wprowadzono rozdzielczość HD) , co widać zwłaszcza w przypadku „soczystej” dwójki. Z drugiej strony pewne ograniczenia oryginałów nie pozwoliły w pełni rozwinąć skrzydeł, stąd liczba detali w grze nie jest powalająca. Wygląda to jednak na tyle przywozicie, że w połączeniu ze świetnym gameplayem powrót „dziadka” Sama w opakowaniu HD daje radę i nie ma co do tego żadnych wątpliwości. Odnośnie oceny muszę wyjaśnić jeszcze jedną kwestię. W żadnym razie nie należy jej porównywać bezpośrednio do „dzisiejszych” gier. Proszę pamiętać o tym, że to jednak remake tytułu sprzed lat i swoje ograniczenia ma (np. liniowe, w staroszkolny sposób zaprojektowane poziomy).