The Shoot - recenzja

Rafał Dziduch
2010/11/15 01:30

Na początku jestem Wam winien pewne wyjaśnienie. Zupełnie nie wiem dlaczego, ale sądziłem że The Shoot będzie grą podobną do The Movies z 2005 roku, w której maczał paluszki Peter Molyneux. Była to całkiem udana i pod pewnymi względami oryginalna produkcja, która pozwalała nam zajmować się biznesem filmowym. Jednak w przypadku The Shoot mamy do czynienia z zupełnie innym gatunkiem, choć tematyka filmowa jest obecna jakby w tle. O co właściwie chodzi? Można zaryzykować stwierdzenie, że jesteśmy gwiazdą filmów akcji.

The Shoot - recenzja

Na początku jestem Wam winien pewne wyjaśnienie. Zupełnie nie wiem dlaczego, ale sądziłem że The Shoot będzie grą podobną do The Movies z 2005 roku, w której maczał paluszki Peter Molyneux. Była to całkiem udana i pod pewnymi względami oryginalna produkcja, która pozwalała nam zajmować się biznesem filmowym. Jednak w przypadku The Shoot mamy do czynienia z zupełnie innym gatunkiem, choć tematyka filmowa jest obecna jakby w tle. O co właściwie chodzi? Można zaryzykować stwierdzenie, że jesteśmy gwiazdą filmów akcji.

Wiecie – taką prawdziwą gwiazdą, która na planie robi mnóstwo zamieszania. Ponieważ słowo „plan” jest w tym miejscu kluczowe, wypada powiedzieć również słówko w tym względzie. Jako gwiazda trafiamy właśnie na plan filmowy. A w zasadzie pięć różnych planów, bo gra oferuje właśnie tyle zróżnicowanych scenerii (Dziki Zachód, futurystyczne miasto, klimaty mafijne z lat 50., nawiedzona posiadłość oraz podwodny świat). Taki plan to dokładne zaaranżowane wydarzenia, w których przyjdzie nam uczestniczyć. A ponieważ filmy, w których występujemy, reprezentują jedynie słuszny gatunek kina akcji, musi się w nich dużo dziać. Wiecie – im szybciej, głośniej i z większą ilością wybuchów, tym lepiej. A my, jako gwiazda, jesteśmy siłą napędową tego całego cyrku. Nad wszystkim zaś czuwa reżyser, który jest bardzo wybredny i kiedy na ekranie niewiele się dzieje, a więc jesteśmy nieskuteczni, rzuca krótko: „cięcie”. Wtedy ujęcie trzeba powtarzać od nowa.

The Shoot to typowa strzelanina na torach. Ci, którzy zagrywali się przed laty w Mad Dog McCree, czy gry z serii Virtua Cop poczują się tutaj jak w domu. Dla tych, którzy nie do końca wiedzą, jak to wygląda, króciutki opis. Na planszy kamera porusza się w trybie FPP, wykonując przy tym takie ruchy, jakby jechała na szynach. W ten sposób skręca, „zagląda” w różne zakamarki, zmienia kierunki, kąt nachylenia i wysokość. Obrazki przed oczami gracza przedstawiają zaś widok planu zdjęciowego, na którym bezustannie coś się dzieje. Przeciwnicy pojawiają się pojedynczo lub całymi grupami, wyskakują z okien, drzwi, zza węgła i skąd tam jeszcze, a naszym zadaniem jest po prostu w nich trafiać. Nie ma w tym zbyt wiele finezji. Ot po prostu liczy się wyczucie, refleks i celne oko. Dlaczego wyczucie? Bo czasami można „sprzątnąć” cywila, a to odejmuje nam punkty z wyniku, przerywa nabijanie bonusów i wkurza wspomnianego reżysera. Oko zaś przydaje się, bo celujemy w ekran za pomocą Move. Od czasu do czasu pojawi się jakiś boss, którego trzeba po prostu nafaszerować ołowiem lub trafiać w określone miejsce.

Największą wadą The Shoot jest niestety monotonia, która objawia się gdzieś przy trzecim, czwartym graniu. Owszem – każdy z dostępnych etapów jest odmienny, a więc strzelamy raz do kowbojów, raz do robotów, a innym razem do jakiś podwodnych paskud, ale jednak bezustannie strzelamy i to cały czas tak samo... Oczywiście za każdym razem przeciwnicy pojawiają się w tych samych miejscach, więc po kilkukrotnym podchodzeniu do tego samego etapu, możemy już doskonale przewidzieć, gdzie trzeba ich wypatrywać. Aby nie było to całkowite nudziarstwo, autorzy The Shoot urozmaicili odrobinę swoją produkcję.

Otóż każdy celny strzał zalicza nam odpowiedni modyfikator do punktacji. Kiedy takich modyfikatorów zbierze się określona liczba, otrzymujemy dostęp do specjalnego ruchu, czegoś w stylu kombo. Takie specjalne bonusy są w grze – uwaga – trzy! Ilość nie powala na glebę, podobnie jak jakość. Najprościej zdobyć spowolnienie czasu. Oczywiście stanowi ono spore ułatwienie, kiedy na ekranie aż roi się od przeciwników, a przypomnę, że po kilkukrotnym zaliczeniu etapu wiemy już dokładnie, kiedy się od nich roi. Wówczas należy je aktywować. Problem w tym, że ten najpopularniejszy kombos, włącza się hm... nazbyt rzadko. Aby go aktywować, trzeba bowiem wykonać ruch Move’em podobny do rzucania lassa. Problem w tym, że w czasie testów kamerka miała wyraźne i zauważalne problemy z jego rozpoznawaniem. Dość powiedzieć, że średnio udawały mi się 2-3 aktywacje na 5. Trochę niewesoło, tym bardziej, że nieudana próba nie tylko frustruje, ale również wydatnie przekłada się na wynik. Zamiast strzelać, nieskutecznie próbujemy, a przeciwnicy przecież w miejscu nie stoją.

Ładne scenerie, nużący gameplay

Ładne scenerie, nużący gameplay, The Shoot - recenzja

Drugi kombos jest równie wyrafinowany, co pierwszy. Dobrze chociaż, że z jego wykonaniem nie ma żadnych problemów. To możliwość zlikwidowania jednym ruchem wszystkich obecnych na planszy wrogów. Bardzo przydatna, gdy już nie nadążamy z pojedynczym odstrzałem. Trzecie zagranie specjalne zamienia na chwilę Move’a w karabin maszynowy. Wówczas przez kilkanaście sekund zamiast naciskać spust, po prostu celujemy we wszystko, co się na ekranie rusza, a automat załatwia za nas resztę. Całkiem efektowne. Na tym jednak zagrywki specjalne się kończą.

Rosnącą z minuty na minutę nudę urozmaicają odrobinę (ale tylko odrobinę) dodatkowe czynności, które wykonuje się przy użyciu Move’a. A to czasami trzeba wychylać się na boki, by uniknąć nadlatujących pocisków czy noży, a to trzeba skierować różdżkę w dół, by się schować lub trochę nią pomachać. Jak widać, zakres ruchów naszego gwiazdora jest nadzwyczaj banalny. Ale nie przesadzajmy, to w końcu tylko celowniczek na szynach.

GramTV przedstawia:

To, co może się w The Shoot podobać, to z pewnością scenerie. Tzw. „pierwsza fala gier na Move’a” nie uniknie porównań z podobnymi małymi gierkami na Wii. I oczywiście to porównanie wypada dla konsoli Nintendo druzgocąco. Grafika na PS3 jest mięsista, szczegółowa, kolorowa, pełna detal... no i w HD. Widać do doskonale w omawianej produkcji. Scenerie przygotowano ze smakiem i rozmachem. Bezustannie coś się na nich dzieje, przeciwnicy pojawiają się z różnych stron, ale sporo jest także elementów interaktywnych.

Bardzo ładnie przedstawiono wybuchy oraz starcia z bossami, którzy oczywiście dysponują zawsze jakąś dodatkową sztuczką, czy bronią specjalną. Mnie najbardziej do gustu przypadł wielgachny robot, który rabował z banku pieniądze. Trzeba było najpierw zestrzelić mu kradzione worki z kasą, a potem ładować w zaznaczone punkty na jego robocim ciele. Co ciekawe, w The Shoot nie uświadczymy ani kropli krwi, choć prujemy z pistoletu bezustannie. Powód? Autorzy chcieli zapewne zaliczyć niższą kategorię wiekową, stąd jest to taka bardzo umowna strzelanina. Zresztą wybrnięto z tego paradoksu dość sensownie i w gruncie rzeczy zabawnie. Nie może być wiader juchy i tony flaków na ekranie? Okej, to dajemy kartonowe postaci, coś w stylu tych ze strzelnicy wesołego miasteczka.

Mimo kilku atutów The Shoot nie jest jednak do końca udaną produkcją. Pisałem już, że szybko się nudzi i to prawda. W zasadzie to gra na godzinkę, dwie. Wprawdzie kolejne etapy odblokowują się stopniowo, ale jak już nabierzemy wprawy, przejdziemy je z marszu. Na dokładkę pozostaje kilka niezbyt wciągających wyzwań i rachityczny tryb, w którym może wziąć udział dwóch graczy. Każdy ma wówczas swój kursor, ale strzela się do tych samych przeciwników, więc powoduje to niezłe zamieszanie na ekranie.

Film klasy C

Film klasy C, The Shoot - recenzja

Szkoda, że autorzy The Shoot nie posilili się na większą liczbę atrakcji. Mogli przecież zaserwować większą liczbę broni (w zasadzie jest jedna), większą liczbę bonusów, jakiś bardziej wyrafinowany system zbierania punktów, czy chociażby po prostu więcej scenerii. Myślę, że co najmniej dwukrotnie większa liczba poziomów to byłoby uczciwe rozwiązanie. No bo powiedzcie sami – co to jest pięć etapów? Mamy jednak to, co mamy i nic na to nie da się poradzić. Akurat w tym przypadku nie stawiałbym na DLC, chociaż kto wie. Na razie dostaliśmy po prostu kiepski film klasy C.

Aby się o tym przekonać, możecie zamówić The Shoot w sklepie gram.pl.

5,7
Nie chodzi o to, że nie lubię celowniczków. Ten ma po prostu niewiele do zaoferowania.
Plusy
  • ładna grafika
  • interaktywne scenerie
  • na imprezy może być
Minusy
  • monotonna i dość nudna
  • przewidywalna
  • tylko jedna broń
  • tylko trzy kombosy
  • tylko pięć scenerii
Komentarze
11
Usunięty
Usunięty
16/11/2010 18:05
Dnia 15.11.2010 o 18:26, Lucas_the_Great napisał:

> Właśnie, nie mieliście atrapy pistoletu w zestawie (w takich bundlach jest gra sprzedawana)? > Takie celowanie pałeczką w "celowniczku" to lipa straszna... Standardowo dostajemy egzemplarze promo, odarte ze wszystkiego poza samą płytką.

No to dystrybutor dał ciała...

Usunięty
Usunięty
16/11/2010 18:05
Dnia 15.11.2010 o 18:26, Lucas_the_Great napisał:

> Właśnie, nie mieliście atrapy pistoletu w zestawie (w takich bundlach jest gra sprzedawana)? > Takie celowanie pałeczką w "celowniczku" to lipa straszna... Standardowo dostajemy egzemplarze promo, odarte ze wszystkiego poza samą płytką.

No to dystrybutor dał ciała...

Lucas_the_Great
Redaktor
15/11/2010 18:26
Dnia 15.11.2010 o 18:25, Namaru napisał:

Właśnie, nie mieliście atrapy pistoletu w zestawie (w takich bundlach jest gra sprzedawana)? Takie celowanie pałeczką w "celowniczku" to lipa straszna...

Standardowo dostajemy egzemplarze promo, odarte ze wszystkiego poza samą płytką.




Trwa Wczytywanie