Race: Pro - recenzja

Paweł Pochowski
2009/03/12 19:00

Stary król w nowych szatach?

Stary król w nowych szatach?

Stary król w nowych szatach?, Race: Pro - recenzja

SimBin Development Team nie trzeba przedstawiać chyba nikomu, kto choć trochę interesuje się tematyką gier wyścigowych. Ta pochodząca ze Szwecji ekipa to obecnie najpłodniejszy producent symulacyjnych gier wyścigowych, spośród niewielu ostałych na rynku. Ich produkcje skupiają się na tym, aby gracz miał wrażenie, że rzeczywiście kieruje sportowym samochodem, dlatego właśnie przeznaczone są głównie dla fanów symulacji. Najbardziej znane tytuły stworzone przez Szwedów to m.in. GT Legends, GTR, GTR 2 oraz seria Race.

To właśnie ostatnia z wymienionych pozycji stała się na przestrzeni kilku minionych miesięcy flagowym tytułem SimBin'u. Po kilku częściach i dodatkach tylko na PC przychodzi czas, kiedy programiści z północy postanawiają wkroczyć także na rynek konsol – pierwsza z ich gier, Race: Pro, dedykowana jest tylko na konsolę Xbox 360, ale już wiadomo, że trwają prace nad stworzeniem silnika pozwalającego tworzyć produkcje także dla PlayStation 3. Tymczasem zobaczmy, czy nowy Race okaże się godnym konkurentem dla Forza Motorsport 2. Na to przecież chyba wszyscy mocno liczyli...

Podpisz pan kontrakt

Pierwszą z nowości, w porównaniu do pecetowych wydań Race, jest wprowadzenie do gry trybu kariery. Polega on na podpisywaniu kolejnych kontraktów z wyścigowymi zespołami, zbieraniu pieniędzy oraz przechodzeniu do coraz wyższych kategorii wyścigowych. Zaczynamy od zmagań w malutkim Mini Cooperze i powoli przesiadamy się do coraz szybszych pojazdów. Co ciekawe, nagromadzone fundusze wydajemy tylko i wyłącznie na podpisywanie kontraktów (to dziwne swoją drogą, że kierowca płaci za możliwość zawarcia umowy z zespołem), a nowe samochody odblokowujemy za zajęcie jednego z trzech pierwszych miejsc w kolejno rozgrywanych turniejach. Tryb kariery zdecydowanie mnie rozczarował. Jest on bowiem zrobiony bez polotu i w ogóle nie umywa się do karier chociażby z Forza Motorsport 2 czy GRID-a. Widać, że twórcy zrobili go trochę nieprzemyślanie, nie opracowując dla niego żadnych ciekawych pomysłów. Gdy dodamy do tego fakt, iż poziom trudności w tym trybie (mowa o średnim oraz wysokim poziomie) pozwala na bezproblemowe wygrywanie, i to często z kilkunastosekundową przewagą, staje się jasne, że to raczej takie wprowadzenie do prawdziwej zabawy, do tego zrobione dość słabo. A szkoda, bowiem często właśnie kariera jest główną formą zabawy w wyścigówkach. Tutaj natomiast pełni rolę jedynie dodatku.

Co więc jeszcze oferuje nam Race: Pro? Przede wszystkim tryb Mistrzostw, czyli doskonale znana fanom serii możliwość wystartowania w szeregu wyścigów wyścigów przeznaczonych dla konkretnej klasy aut. A tych jest całkiem sporo, startować możemy bowiem aż w dziewiętnastu kategoriach wyścigowych – chociaż z drugiej strony naprawdę odmiennych od siebie jest jedynie osiem z nich. Reszta różni się np. jedynie pojemnością silnika (przykład – Radical lub Caterham).

Mistrzostwa to już o wiele poważniejsza przygoda od kariery. Przede wszystkim trudniejsza, ponieważ dopiero tu widać prawdziwą siłę konsolowych przeciwników stworzonych przez SimBin'a, ale także o wiele dłuższa i wciągająca. Szkoda jednak, że gra oferuje jedynie trzynaście tras*, przez co w każdych Mistrzostwach odwiedzamy mniej więcej te same obiekty, co z czasem staje się nużące. Dziwne jest także, że kwalifikacje przed zawodami ograniczają się jedynie do jednego okrążenia. Nie ma także rozgrzewki przed wyścigiem – czyżby rozgrywka w porównaniu do tej z komputerów została uproszczona? Na to wygląda.

*Do znanych z PC torów takich jak Anderstop, Brands Hatch Circuit, Porto czy Valencia Race Circuit dołączyły dwa obiekty z USA – Mazda Raceway Laguna Seca oraz Road America Circuit. Ponoć ekskluzywne i tylko w wersji dla Xbox 360.

Prócz wyżej wymienionych trybów zabawy możemy także potrenować (open practice), pobawić się w ustanawianie najlepszych czasów na każdej z tras (time attack), wystartować w pojedynczym wyścigu, włączyć multiplayer oraz... zagrać ze znajomym przy jednej konsoli. Gorące krzesło W porównaniu do wersji komputerowej to także jest nowość, bowiem pozwalała ona grać jedynie jednej osobie. W Race: Pro natomiast istnieje tryb gorącego krzesła (hot seat), w którym dwaj gracze w jednym wyścigu na zmianę sterują albo jednym samochodem (zmieniają się wtedy co np. 45 sekund), albo dwoma różnymi.

W tym drugim przypadku pojazdem aktualnie „odpoczywającego” gracza steruje konsola. Co jednak dziwne – gra nie pozwala na zabawę jednym kontrolerem przekazywanym sobie przez grających, konieczne jest posiadanie dwóch gamepadów. Dlaczego więc – skoro i tak trzeba mieć dwa pady – nie zdecydowano się na zrobienie zwyczajnego podziału ekranu, który z powodzeniem sprawdził się już w tylu grach? Na to pytanie odpowiedź zna chyba tylko sam SimBin.

Kończąc tę część tekstu, wspomnę jeszcze słówko o autach, które znajdują się w RP. Są to między innymi: cała klasa WTCC (Alfa Romeo 156, BMW 320i E46, BMW 320si, Peugeot 406, Seat Leon itp.), także w wersji mocniejszej (extreme) oraz starszej (rocznik '87 – dwa samochody), Mini Cooper, Formula BMW, Formula 3000, Caterham i Radical (oba w różnych wersjach pojemnościowych) oraz trzy klasy GT (m.in. Dodge Viper, Seat Cupra GT, Koenigsegg CCGT, Saleen S7R i inne). Samochodów jest kilka razy mniej niż chociażby w takiej Forza Motorsport 2, ale niespecjalnie przeszkadza to w zabawie – jest ich wystarczająco dużo, by rozgrywka była urozmaicona.

GramTV przedstawia:

Trudna gra

Najmocniejszą stroną produkcji jest model sterowania samochodami. Koszystałem głównie z kierownicy i z całą pewnością stwierdzam, że Race: Pro posiada najprzyjemniejszy model jazdy, z jakim spotkałem się na Xbox 360, a jednocześnie jest to system najlepiej oddający jej realizm. Pod tym względem Forza 2 została zdecydowanie przez Race zdeklasowana. Auta prowadzi się bardzo przyjemnie, a jednocześnie bez włączonych „wspomagaczy” ich okiełznanie wymaga od kierującego dużej dawki wprawy, ostrożności i delikatności.

W grze spotykamy się z trzema poziomami trudności – nowicjusz, średniozaawansowany oraz profesjonalista. Odnoszą się one zarówno do systemu jazdy, jak i trudności przeciwników oraz kilku innych aspektów wirtualnych zmagań na torze. Co bardzo przyjemne, nie ma problemu, by dostosować trudność do własnych preferencji.

Możemy ustawić poziom średni i zupełnie wyłączyć systemy wspomagające jazdę lub zmniejszyć je do minimalnego poziomu, ustawiając jednocześnie trudniejszych niż proponowani domyślnie przeciwnicy. Dzięki temu gra nie powinna dla nikogo okazać się ani zbyt trudna, ani zbyt łatwa.

Fani samodzielnego ustawiania każdej z części w wirtualnym samochodzie mogą z powodzeniem bawić się suwakami odpowiedzialnymi za wiele różnych elementów, ale na szczęście jeżeli nie mamy na to dostatecznej wiedzy lub po prostu chęci, można to z powodzeniem pominąć. Na domyślnych ustawieniach da się bez problemu nawiązać z przeciwnikami równą walkę.

Prawie jak człowiek... Kilka słów pochwały należy się także wspomnianej wcześniej sztucznej inteligencji konsolowych kierowców. Walczą oni bardzo zaciekle szczególnie podczas manewrów wyprzedzania – często okazuje się, że gdy myślimy, iż już wygraliśmy walkę o pozycję, to auto przeciwnika niespodziewanie wyprzedza nas na zakręcie i zabawa rozpoczyna się od nowa. Konkurenci nie są więc jedynie zapychaczami trasy, ale próbują z powodzeniem stworzyć chociaż namiastkę rywalizacji o dobre miejsce w wyścigu. Szkoda jednak, że notorycznie zdarza im się wyjeżdżać na zakrętach dwoma kołami poza trasę i że często uderzają nasze auto przy dohamowaniu przed zakrętem. A to z kolei przy wyłączonych pomocach nader często kończy się naszym wypadnięciem poza tor.

Innym szalenie frustrującym czynnikiem jest zjawisko obracania się naszego samochodu o sto osiemdziesiąt stopni, nawet w przypadku lekkiego puknięcia w bandę przy ostrym zakręcie na wąskich trasach, jak chociażby Macau czy Pau. W jednej chwili można – niezupełnie ze swojej winy – przegrać cały wyścig. Miałem wtedy ochotę wywalić konsolę za okno, jednak powtarzając sobie „przecież sam chciałeś najwyższego stopnia trudności, to teraz masz”, włączałem go po raz kolejny. Zdarzało się jednak, że takie Macau, właśnie przez to „obracanie auta”, musiałem powtarzać nawet po kilka razy.

Zresztą zderzenia są ogólną bolączką Race: Pro. Ich wykrywanie często leży i kwiczy, one same mają mały wpływ na jazdę, a graficznie zaprezentowane są w formie zgnieceń oraz.... pobrudzenia (!?!) odpowiedniego elementu karoserii samochodu. Co to ma być? Auto lśni do momentu, aż wpakujemy się maską w tyłek przeciwnika przed nami, i nagle jego przód jest okurzony jak po jeździe jakąś piaszczystą drogą. Skąd takie cuda? Nie mam pojęcia.

Powrót do przeszłości

I w ten właśnie sposób dochodzimy do jednej z głównych kwestii dotyczących konsolowej wersji Race - grafiki. Seria ta nigdy nie kładła nacisku na wizualną stronę swoich produkcji, ale to co oglądamy na ekranie monitora/TV podłączonego do naszej konsoli jest naprawdę brzydkie i prezentuje poziom sprzed kilku lat. Gra prentuje się pod względem wizualnym podobnie, jeżeli nawet nie gorzej, niż wydana dwa lata temu Forza Motorsport 2, a przecież już wtedy pojawiały się głosy narzekań na jej wygląd. Nie wiem czy grafikom z SimBin'u brakuje odpowiednio mocnego silnika, czy też po prostu umiejętności, ale wiem, że Race: Pro wygląda naprawdę słabo. Gra sprawia wrażenie jakby brakowało jej antyaliasingu, a już na pewno v-syncu. Ponadto animacja potrafi czasem mocno zwolnić – niby tylko na sekundę, ale jednak. Oprócz tego można zaobserwować błędy graficzne w postaci przekłamań czy też na zmianę pojawiających się i znikających tekstur. Panowie z SimBin'u, ładnie to tak? Bo moim zdaniem brzydko, a nawet bardzo.

Pierwsze koty za płoty

Debiut serii Race na konsolę Xbox 360 wypadł jedynie przeciętnie. Gra co prawda oferuje świetny model jazdy i całkiem dużo samochodów, ale jednocześnie raczy nas bardzo leciwym trybem kariery oraz biedną i niedopracowaną stroną wizualną. Szkoda, bo gdyby twórcy poświęcili więcej czasu na wykonanie ciekawszej kariery, stworzenie ładniejszej grafiki oraz wyeliminowanie kilku małych błędów, byłaby to naprawdę mocna pozycja, którą mógłbym z czystym sumieniem polecić każdemu fanowi wyścigówek. A tak powstał mały potworek, który dostarcza dobrej zabawy jedynie wtedy, gdy przymkniemy oko na jego niedociągnięcia oraz wygląd. Dlatego właśnie gra otrzymuje ode mnie notę 3.5 w szkolnej skali.

6,0
Gra niczym Spyker C8 – brzydki, ale za to strasznie szybki
Plusy
  • Świetny model jazdy
  • Tryb Mistrzostw
  • wiele rodzajów samochodów
Minusy
  • Grafika
  • Tryb kariery
  • Irytujące błędy i małe niedociągnięcia
Komentarze
27
Usunięty
Usunięty
14/03/2009 15:25

Gran Turismo symulatorem o_O. Nie no gra JEST fajna ( choć lekko przynudza IMHO ), ale symulatorem bym go nie nazwał o_O Forza też symulatorem nie jest. Mam PS 3 wlaśnie z Gran Turismo 5 Prolouge, i momentami fizyka jazdy aż razi głupimi błędami. Zaryzykuje stwierdzenie, że cała "interpretacja masy samochodu" przez silnik fizyczny stoi na wyższym poziomie w byle zręcznościowym GRID o_O. Przepraszam ale czy gra w której samochód odbija się jak gumowa piłeczka po zderzeniu z bandą jest realistyczna? Raczej nie. I nie piszcie mi, że tu chodzi o "samą jazdę" bo to błąd. By realnie odwzorować jazdę samochód wirtualny musi mieć doskonale odwzorowaną swoją masę, na którą środowisko wpływa i ona wpływa na pozostałe aspekty. Takie "gumowe zderzenia" tylko wywalają prawdę na wierzch.PS. Prawdziwe symulatory się skończyły. Ostatnim chyba był GTR 2 bo nowa seria Race jak kolega wyżej napisał też nie jest "porządnym sim''em". Prawda jest taka, że w prawdziwy symulator jazdy, nikt nie zagrał by NAWET na padzie ;] Do nich potrzebna jest precyzja kierownicy. A skoro w każdy "konsolowy symulator" mogę grać na padzie i do tego WYGRYWAĆ. To to nie jest symulator w takim wypadku :P

Usunięty
Usunięty
13/03/2009 20:31
Dnia 13.03.2009 o 13:15, mist`shoo napisał:

> Napisze krótko- seria GranTurismo. Inne tylko udają, że są symulatorami i dac it ;) Napisze krótko- jesteś fanboyem PS3 . Nie sprzeczaj się.

No jego post może tak wygląda ale nie sposób się z nim nie zgodzić.Gran Turismo to świetna seria. Za czasów PSX i PS2 wymiatała wśród symulatorów jak i typowych samochodówek, miała bardzo realistyczny system jazdy, modyfikacje samochodu(oczywiście dużo tego nie było tylko same podstawy). Teraz na razie Forza się tam wybiła, ale GT5 Prologue już uchylił rąbka i raczej będzie godnym następcą poprzedniczki który zmiecie wszystkie inne gry tego typu.

Zaix_91
Gramowicz
Autor
13/03/2009 20:06
Dnia 13.03.2009 o 01:16, LIZZU napisał:

KILKA razy? ooo biedactwo :( co ty wiesz o symulatorach jak KILKA razy to dla ciebie duzo.. ileż to czasami człowiek musiał się namęczyć i KILKADZIESIĄT razy pojechać trasę żeby ją poznać w 100% i opanować na niej fure.. a ten KILKA ray musiał .. ohohoho

Daruj sobie ironię. :) Wynika z niej jedynie tyle, że jak widać uczę się szybciej od Ciebie, skoro nie musiałem powtarzać tej samej trasy kilkadziesiąt razy. :) Pozdrawiam




Trwa Wczytywanie