
Myszasty: Ponoć w zwartym szyku łatwiej przebić się przez szyk obronny przeciwnika. Przynajmniej do czasu, kiedy ten nie wytoczy ciężkiej artylerii. A że czasy ciężkie, kryzysem straszą tak skutecznie, że nawet globalne ocieplenie podwinęło ozonowy ogon, to kto wie? Może właśnie taka taktyka okaże się skuteczna? Chociaż jak widać i słychać nie wszędzie jest tak źle, są miejsca gdzie amunicji pod dostatkiem, a noworoczne fajerwerki sponsoruje literka M. Jak Merkava. Ale, ale... Nie o polityce tu przecież mieliśmy. Chociaż z drugiej strony, to nawet dobrze się składa, bo jak wiadomo: war, war never changes. Czyli powrót jednej z najbardziej kultowych i znanych fraz w historii gier. No i właśnie, zauważyłeś pewną ciekawą tendencję? Wielka wojna, dwa obozy, beton vs. cała reszta świata, na gramowym forum wątki po kilkaset postów ... I nagle cisza. Jak myślisz, czemu?

Lucas the Great: No bo gra wyszła. Łatwiej zaś było się kłócić, gdy jeszcze jej nie wydano. Po premierze okazało się, że obie strony nie miały całkowitej racji. Bethesda nie rzuciła nas na kolana, ale też i nie wystawiła dolnej części pleców do kopania. Do tego jak ludziska mieli pisać, skoro grali? Tak przy okazji, było nieco ciekawych, emocjonujących premier. W zasadzie chyba żadnej nie przepuściliśmy i zrobiliśmy z ich okazji tygodnie z... - razem z krótszymi akcjami (weekend z...) grono autorskie wygenerowało 54 takie cykle. Mam wrażenie, że przy takiej ilości mogło się zdarzyć, że napisaliśmy o czymś, co nie było warte aż takiej naszej pracy. Żałujesz może, że się nakręciłeś na jakąś grę jak szczerbaty na suchary, bo po zagraniu już nie byłeś tak pozytywnie nastawiony? Od razu uprzedzam: nie wypominaj mi i Trashce serii, artykułów o LOST bo akcja była jedynie śladowo poświęcona marnej grze, a głównie rewelacyjnemu serialowi telewizyjnemu...
Myszasty: A czy nie jest tak zazwyczaj? Powiedz szczerze, ile razy w tym roku sam powiedziałeś do siebie, wzdychając przy tym ciężko: "a miało być tak pięknie..."? Ile zaś było zaskoczeń pozytywnych? Z gier, które w tym roku rozkładałem na czynniki pierwsze, praktycznie każda zasługiwała na przynajmniej małego klapsa. Najbardziej zasmucił mnie jednak, Assassin's Creed z którym spotkałem się dopiero przy okazji pecetowej premiery. Owszem nieziemski parkour, świetna grafa, animacje, dynamika rozgrywki, ale... Zabrakło mi w tym jakiejkolwiek głębi. Czegoś, co zmuszałoby do wysiłku, choćby w minimalnym stopniu premiując zachowania godne prawdziwego asasyna . Liczyłem na bliskowschodniego Thiefa, czy Hitmana, a dostałem superefektowną, ale jednak tylko zręcznościówkę. Na szczęście, w ramach rekompensaty dowiedziałem się - przekopując literaturę na potrzeby tygodnia z... - wielu niesamowitych rzeczy o sekcie Nizarytów. Nie ma więc tego złego...

Lucas the Great: To jest właśnie coś, za co cenię sobie pracę przy tygodniach z... czyli pogłębianie wiedzy własnej i osób czytających artykuły. Czy to w kwestii historii branży (tu się też kłaniają, Retrogramy) czy wiedzy ogólnej. W zasadzie w dziedzinie realizacji tak zwanej misji kładziemy na łopatki pewną instytucję radiowo-telewizyjną... Ale, ale... na wstępie zapytałem cię, Myszasty, o pracowity roczek. Nie bez powodu. Na 1010 artykułów (swoją drogą ładna liczba, nie ma co), które w 2008 roku opublikowaliśmy na gram.pl, ponad 150 przypada na pana, panie kolego po piórze. Czyni cię to najbardziej płodnym autorem. Może przy okazji podzielisz się z Czytelnikami i Czytelniczkami tym, jak żyje się w rytmie pisania tekstu co drugi dzień, w przerwie grając w mnóstwo gier? Oprócz tego, o czym wiem (czyli gdy się spotykamy, lub wizyt w redakcji) wychodzisz gdzieś czasem z domu?

Myszasty: Dobre pytania! Jak widać żyję, ręką i nogą rusza, głową też czasem kiwnę, kiedy obudzę się w nocy w fotelu. Czyli - bardzo źle nie jest. Inna sprawa, że bardzo często wymaga to takiego naginania czasu i przestrzeni, że po opublikowaniu pamiętników nagrodę Nobla w dziedzinie fizyki mam z bani. Nie raz bywało i tak, że się jakieś gramowe eventy potrafiły nałożyć, do tego dwie inne gry do ugrywania, a jeszcze w tym wszystkim nasze sesje w Fallouta PnP, jakieś spotkania z kobietami, winem i śpiewem, wizyta u rodziny... Faktycznie, czasem czuję się niczym sławetny Aleksiej Stachanow, ale w końcu to był mój wybór, prawda? Machając dzielnie i zuchwale łapką na pożegnanie korporacjom, dobrze wiedziałem w co się pakuję. Hektolitry kawy, podkrążone oczy, całkowite zaburzenie cyklu dobowego... Co ja piszę! Doba, to już od ponad roku dla mnie pojęcie czysto teoretyczne i wysoce względne. Nie ma poranków, popołudnia, wieczora, czy nocy. Jest ON! Wszechobecny i wszechpotężny, wiszący nad głową niczym miecz Damoklesa. Panie i Panowie, mam zaszczyt przedstawić wam najpotężniejszy byt w galaktyce! Oto i ON! Wszechmocny DEADLINE! Przesadziłem...?
Lucas the Great: No, wypadałoby politycznie powiedzieć, że przesadziłeś. Co sobie Czytelniczki i Czytelnicy pomyślą? Że to jakiś gułag jest, to nasze gram.pl? Że szefostwo to złe kocurzaste gnębiące myszaste? Jeszcze odechce im się czytać teksty okupione tak krwawymi ofiarami... Ale w rzeczywistości trudno zaprzeczyć, ze bywa ciężko i nerwowo. Ot, praca jak praca, tylko temat znacznie przyjemniejszy i naszym sercom bliższy. Przecież w naszej redakcji nie ma nikogo, kto przez lata nie zagrywał się do upadłego w czasie wolnym.
Okiem działu multimediów
Carnicero: Podsumować cały rok w kilku słowach rzeczą prostą nie jest. Z mojego punktu widzenia, był on dla gramu niezwykle owocny. Dlaczego? Ano dlatego, że po raz pierwszy pojawiły się w serwisie materiały wideo, których to my jesteśmy autorami. Już nie zwiastuny, tworzone przez producentów gier, ale nasze własne produkcje.
Początkowo trafiały one na nasz kanał na YouTube’ie, jednak doszliśmy do wniosku, że nie do końca jest on w stanie sprostać naszym oczekiwaniom. Dlatego podjęliśmy decyzję o stworzeniu czegoś własnego. Czegoś, co będziemy mogli dostosować do naszych potrzeb. W ten sposób zrodziła się kolejna inicjatywa, czyli sekcja wideo.
W obecnej chwili znajduje się w niej prawie 600 materiałów, z których znaczna część dostępna jest w zdecydowanie lepszej jakości i rozdzielczości niż ta, oferowana przez YT. Wiem, wiem, że wielu z Was narzeka wciąż na powolny chwilami transfer naszych filmów. Trochę cierpliwości. Już wkrótce powinno się to znacznie poprawić, gdyż planowana jest wymiana serwerów obsługujących wideo oraz zwiększenie przepustowości łącza (szczególnie odczuć to powinni ci, którzy korzystają z dobrodziejstw Neostrady).
Czego więc życzyć sobie na rok 2009? Przede wszystkim dobrych gier, z których wideo w postaci recenzji, bądź też gameplayów, będziecie mogli zobaczyć w naszej sekcji, do której odwiedzania już teraz gorąco zachęcam.

Teraz nie ma już czasu wolnego, ale też i robi się to, co i tak by się robiło: gra. Tak więc, niniejszym oznajmiam czytającej te słowa publice: przy tworzeniu artykułów na gram.pl nie ucierpiał żaden autor. Do tego dochodzi jeszcze fakt, że to, iż jest się czytanym, że ludziska dobrze oceniają nasze teksty, że komentują i drążą temat - to wszystko jest wspaniałą nagrodą. Warto dla tego zarwać kolejną noc i zatruć się kofeiną.
Myszasty: Dokładnie tak. W tej pracy najważniejsze jest przecież to, że się ją po prostu lubi. Jak żadną inną. I mimo wszelkich przeciwności, nie chciałoby się jej zamienić na cokolwiek innego. Wracając zaś do końcówki twojej wypowiedzi: masz rację, że najlepszą nagrodą są wszelkie pozytywne komentarze, czy nawet sam fakt sporego zainteresowania tematem. Ale z drugiej strony, są teksty takie jak cały Retrogram, któremu daleko do popularności recenzji nowych hitów, czy nawet innych, bardziej ogólnych felietonów. A jednak ma to sens, nawet jeśli pisze się do kilkukrotnie mniejszego grona odbiorców. Pamiętam sondę o najlepszym cyklu gramowych artykułów w miesiącu X.

O tym, że grzebanie w tych wszystkich starych, klasycznych i często zapomnianych grach ma sens i jest potrzebne, przekonał mnie jeden komentarz: Dlaczego na liście nie ma Retrogramu? Takie małe coś, ale jakże cholernie satysfakcjonujące, prawda? I zarazem dające motywację. Ale z drugiej strony, niezwykle ucieszył mnie odbiór tygodni z poświęconych Czystemu Niebu i Fallout 3. Jako fanatyczny wręcz miłośnik topienia się we wszelakich postapokaliptycznych bagienkach, doszedłem do wniosku, że ich największa siła leży w klimacie. Zamiast więc proedukacyjnie, zrobiłem to czysto fabularnie. I patrząc na odbiór całości, był to chyba dobry pomysł?

Lucas the Great: Raczej tak, skoro akurat te dwa tygodnie z... (jeden przedłużony) były najchętniej czytanymi w 2008 roku cyklami tematycznymi. Przy recenzjach znowuż widać, że tytuł gry robi swoje. Najwięcej osób przyciągnęły - z działki PC - bardzo różne teksty: twój wyważony o Fallout 3, mój negatywny o Gothic 3: Zmierzch Bogów i napisany przez Finnegana optymistyczny o rozszerzonym Wiedźminie. Tak więc, nieważne czy chwalimy, czy ganimy, to tytuł przyciąga czytelników. Przy konsolowych grach - zdziwisz się? - miejsce pierwsze zajęła recenzja, GTA 4 daleko za nią wylądowała nowa pozycja gwiezdnowojenna i MGS 4: Guns of the Patriots. Odsłony odsłonami, ale często warto przyjrzeć się bezpośredniemu odbiorowi samego tekstu, czyli komentarzom. Bo w innym wypadku za wyznacznik jakości newsa powinno służyć ogłoszenie CDP dotyczące promocji związanej z wPLN - nikt z nas nawet nie zbliżył się do tego poziomu oglądalności...
Myszasty: Co w sumie dziwić nikogo nie powinno. Po pierwsze to news, a więc nieco mniej niż 10k znaków do przerobienia, po drugie zaś... Jeśli nie wiadomo, o co chodzi, to zapewne chodzi o pieniądze. Nawet, jeśli wirtualne. To, że pewne tytuły przyciągają same z siebie, jest także równie oczywiste, jak kolejny dodatek do Simsów. Gdyby Rockstar czy Blizzardzi wydali firmowane swoimi markami wersje Arkanoida, to ich recki z palcem poniżej kości ogonowej znów biłyby rekordy oglądalności. Zresztą, gdyby spojrzeć na statystyki newsów, to średnia ze wszystkich zawierających w tytule frazy "GTA IV" i "Blizzard" zabija wszelaką konkurencję samym oddechem. Choć po piętach ostro depcze im skrót DRM. No właśnie, tak z zupełnie innej beczki, a podsumowując przy okazji kolejny rok walki z piractwem i raczej negatywny stosunek Czytelników do tego wynalazku. Co sądzisz o całej tej sytuacji? Szczególnie jako zdeklarowany fan twórczości Stardocka, który jak wiadomo podejście do zabezpieczeń ma wyjątkowo luzackie?

Lucas the Great: A co ma piernik do wiatraka? Nowe wcielenie DRM nie ma na celowniku piratów a rynek wtórny. Co więcej, w przewrotny sposób wspiera piractwo. Pod tym względem rok był przełomowy i na gram.pl sporo pisaliśmy w owym przykrym temacie - no i na forum aż wrzało. Rynek elektronicznej rozrywki nie będzie już taki sam... Wracając do odsłon, zwróć uwagę, że - bez względu na platformę - wśród zapowiedzi trzecie miejsce przypadło trzecim Simsom. To tylko potwierdza moją teorię, że w tę serię gra armia ludzi, z których połowa ukrywa swą pasję pod złośliwymi komentarzami. Dobrze przyjmowane były też nasze betatesty i pierwsze wrażenia, czyli coś, w czym sieć kładzie na łopatki drukowane pisma. A odsłony dyktują dobór przyszłych materiałów - nasi Czytelnicy i Czytelniczki w ten sposób bezpośrednio wpływają na to, co publikujemy. Z tego powodu pożegnaliśmy w tym roku regularne odcinki poza firewallem - za mało chętnych do lektury. Cóż, biznes is biznes, sorry Winnetou... A tak przy okazji – nie zbaczajcie mi znowu Myszasty z tematu podsumowania, ad meritum...

Myszasty: Sorry. Wiesz przecież, że jestem mistrzem wielostopniowych dygresji i w czasie rozmowy trzeba mnie często brutalnym kopnięciem w zadnią część nakierować na główny wątek. Może to zresztą jakaś forma odreagowania? Bo pisząc o grze staram się skupić na niej, a nie powiedzmy przemożnym wpływie żeglugi śródlądowej na dewiacje seksualne ryjówki. Ale właśnie, wróćmy na właściwe tory, bo jeśli nie chcemy być "pocięci", to wypadałoby zbliżyć się ku finałowi. I spójrzmy na koniec ku świetlanej przyszłości, bo prawdziwym hitem ostatnich dni roku pod względem oglądalności okazały się twoje właśnie teksty "Gry, na które czekamy..." Co oznacza, że olbrzymia liczba naszych Czytelniczek i Czytelników jest zainteresowana przede wszystkim przyszłością naszej ulubionej branży. Nam pozostaje tylko nie tracić nadziei, że mimo ogólnoświatowego kryzysu będziemy mieli w co grać i o czym pisać. Czego zarówno Wam, jak i sobie życzymy w nowym roku. I nieco przekornie nawiązując do jednego ze swoich ostatnich tekstów dorzucę jeszcze kilka życzeń. Obyście fajnych facetów i świetne laski spotykali nie tylko w formacie JPG, mogli napić się prawdziwego, a nie renderowanego wina i po raz kolejny przekonali się, że muza na żywo łyka bez popitki każdą mp3. Bo gry, to kawał naszego życia. Ale przecież nie całe...