Kujcie karty póki gorące
Zaczniemy jednak od krótkiej charakterystyki świata przedstawionego. Gra utrzymana jest w klimatach raczej lekkiego fantasy, co potwierdza bajecznie kolorowa, stylistycznie utrzymana w klimatach kojarzących się ze świetnym, choć zapomnianym już Giants: Citizen Kabuto. Z drugiej jednak strony fabuła – jak przystało na grę MMO – jest odpowiednio epicka i opowiada o klasycznych i nieustających zmaganiach Tych Dobrych z Tymi Pragnącymi Ziemi, Władzy, Złota i/lub Dziewic. Kolejność dowolna. Fabuła i całość settingu mają zresztą odgrywać dość ważną rolę, pozwalającą graczom lepiej wsiąknąć w wirtualny świat BattleForge. To co obecnie możemy poznać w becie, to ponoć jedynie czubek góry lodowej, czyli epickiej sagi, której nowe odcinki powstawać będą wraz z rozwojem gry. Każdy z potworów czy czarów ma mieć uzasadnione "historycznie" miejsce w świecie gry, wprowadzanie nowych wzorów kart pogłębiać będzie jednocześnie naszą wiedzę o tym uniwersum.
Działać przychodzi nam na dwóch podstawowych płaszczyznach: kolekcjonersko-planistycznej i strategicznej. Ten pierwszy element rozgrywki to oczywiście zbieranie, zdobywanie, kupowanie i wymiana kart, mające na celu stworzenie wyśnionego przez każdego fana karcianek The Ultimate Deck, czyli niezwyciężonej talii. W pełnej, premierowej grze ma znaleźć się dokładnie 200 unikalnych wzorów kart, co wziąwszy pod uwagę podział na cztery "kolory", daje nam po 50 wzorów na każdą z frakcji. Jak na początek powinno to w zupełności wystarczyć, tym bardziej iż podczas rozgrywki nasza talia składać się może z maksymalnie 20 kart. Tutaj warto zwrócić uwagę na jeden istotny szczegół – w przeciwieństwie do większości gier karcianych nie ma tu możliwości umieszczenia w decku choćby dwóch takich samych kart. Na szczęście mechanizmy rozgrywki w pewien sposób rekompensują tę wyraźną niedogodność.
Mianowicie każda z kart ma określoną liczbę natychmiastowych „zagrań”, przy czym po pewnym – relatywnie długim i zależnym od siły karty – czasie zaczyna działać klasyczny cooldown. Innymi słowy jest ona znów gotowa do zagrania. O ile oczywiście dysponujemy wystarczającą ilością energii magicznej i kul mana. Każda z kart posiada bowiem koszt użycia wyrażony dwoma współczynnikami. Zajmowane przez nas na obszarze każdej z map kule mana działają podobnie jak „lądy” w MtG – od ich liczby i koloru zależy którymi z posiadanych kart będziemy mogli zagrać. Dodatkowo dysponować musimy odpowiednią ilością energii magicznej, którą zdobywamy, przejmując kontrolę nad specjalnymi punktami. O ile kule mana nie podlegają zużyciu – choć przeciwnik może je odbić! – o tyle zagranie karty na stałe pozbawia nas wymaganej przez nią ilości energii.
Puzzle z dwustu elementów
Oczywiście układając nasza talię, musimy brać pod uwagę, iż na początku rozgrywki rzadko dysponować będziemy więcej niż jedną kulą mana, a do zdobycia kolejnych niezbędne będzie nam jakiekolwiek wojsko. Karty należą do czterech szkół magii (Ogień, Mróz, Natura i Cień) lecz możemy oczywiście w dowolny sposób łączyć je ze sobą w talii. Warto tu wszakże pamiętać o tym, że każda ze szkół wymaga kul mana innego koloru, a najpotężniejsze przyzwania czy czary wymagają często nawet czterech takowych w przypisanym do karty kolorze. Stworzenie naprawdę mocno zróżnicowanej kolorystycznie i jednocześnie skutecznej talii będzie więc zapewne nie lada wyzwaniem. Ciekawym rozwiązaniem jest również udostępnienie graczom tytułowej kuźni, czyli poligonu, na którym w dowolny sposób możemy wypróbować każdą z kart, przyzywając przeciwników o zróżnicowanej sile.
System dystrybucji (a w zasadzie redystrybucji) kart opierać ma się przede wszystkim na interakcjach między graczami, czyli szeroko pojętej wymianie i handlu, dzięki zaimplementowanemu w grze, dobrze znanemu wszystkim miłośnikom MMO systemowi aukcji. Na początku otrzymujemy oczywiście startowe decki dla każdego z kolorów oraz kilka boosterów zawierających osiem losowych wzorów kart. Dodatkowe boostery nabywać możemy również samodzielnie za zdobywane w grze punkty, producenci wspominali też coś o mikrotransakcjach. Z drugiej jednak strony zapewniali, że najmocniejsze i najciekawsze karty będą do zdobycia przede wszystkim podczas różnorodnych eventów oraz jako nagrody w oficjalnych turniejach. Do samej zabawy wystarczyć ma zakup podstawowej wersji gry, nie przewidziano żadnych opłat abonamentowych, pozostaje więc mieć nadzieję, że z czasem BattleForge nie zamieni się w elitarną zabawę dla najbogatszych, kupujących masowo wirtualne boostery za całkiem już realną gotówkę.
Po ułożeniu odpowiadającej nam talii – co samo w sobie jest niezłą zabawą – możemy przystąpić do jej sprawdzenia w warunkach bojowych. W tym celu przywołujemy mapę kontynentu, na którym toczy się akcja gry, i wybieramy tryb rozgrywki. Do dyspozycji otrzymujemy zarówno scenariusze do rozgrywek solowych, jak i mapy, na których w trybie coopertaive z zaludniającymi je bestiami walczyć może od dwóch do nawet dwunastu graczy jednocześnie. Wszystkie one podzielone zostały w łańcuch zadań tworzących w ten sposób kampanię online. Oczywiście równie ważnym – jeśli nie najważniejszym – elementem zabawy są pojedynki z innymi graczami, które odbywają się na specjalnych arenach. O dużej wadze przykładanej do tej płaszczyzny interakcji między graczami najlepiej świadczy fakt, iż nasza postać określana jest dwoma poziomami doświadczenia – osobno dla PvE i PvP.
Search, click & destroy
Same bitwy to już klasyczny i oparty na prostych zasadach dynamiczny RTS. Mimo tej pozornej prostoty, dzięki różnorodności kart i możliwych do zastosowania taktyk, gra sprawia wrażenie dość rozbudowanej i wymagającej sporej ilości czasu potrzebnego na jej perfekcyjne opanowanie. Sam mechanizm pozostaje wszakże wyjątkowo nieskomplikowany – dysponując odpowiednią liczbą kul mana i ilością energii, zagrywamy posiadaną w decku kartę, przyzywając w ten sposób jednostkę lub potwora, stawiając budynek lub rzucając zaklęcie. Następnie - zgodnie z kanonem - manualnie wydajemy jednostkom bezpośrednie rozkazy czy też uaktywniamy ich zdolności. Tutaj jest klasycznie, prosto i szybko. Rozgrywka jest chwilami wyjątkowo dynamiczna, co u wielu osób może początkowo – szczególnie przy dużej liczbie jednostek i kilku frontach walki - wywołać uczucie strasznego chaosu. Kluczem jest odpowiednie grupowanie jednostek, co bardzo ułatwia boczny panel działający na zasadzie drag & drop.
Każdą z map rozegrać możemy na jednym z trzech poziomów trudności, co oznacza oczywiście coraz to potężniejsze nagrody po szczęśliwym zakończeniu batalii. Zazwyczaj są to upgrade’y dla posiadanych przez nas kart. Tak, tak. Karty można bowiem ulepszać, zwiększając na przykład zadawane obrażenia, żywotność, czas działania czaru czy choćby liczbę początkowych, natychmiastowych zagrań. Jest to o tyle ważne, że - jak wspomnieliśmy - zasady wykluczają dublowanie kart w talii. O ile w trybie PvE nie odgrywa to aż tak wielkiej roli, to przy walkach z innymi graczami niejednokrotnie może zadecydować o naszej wygranej. Co najciekawsze, konstrukcja rozgrywki dająca dostęp do wszystkich kolorów kart i możliwość ich dowolnego mieszania nieco przewartościowuje tradycyjne pojęcie balansu. Musi on bowiem być uwzględniony na dwóch płaszczyznach, pionowej (w ramach kolorów) oraz poziomej (kart o podobnym koszcie zagrania). 
Mnogość kombinacji i możliwości ich zestawiania nie pozwala nam jednak na tym etapie na jednoznaczną ocenę tego elementu. Dość powiedzieć, że w trakcie pojedynków z innymi graczami zdarzały się zarówno szybkie wygrane, jak i błyskawiczne porażki czy też klasyczne klincze, choć konstrukcja mechaniki stara się temu zapobiegać, najczęściej wymuszając dynamiczną rozgrywkę. Duże różnice w skuteczności poszczególnych talii dało się natomiast zaobserwować w scenariuszach PvE – w niektórych idealnie sprawdzają się talie defensywne Mrozu, inne przechodzimy jak burza, opierając się wyłącznie na ofensywnym Ogniu.
W kupie siła
Jeśli chodzi o kwestie techniczne, to podczas wielogodzinnej zabawy ani razu nie zdarzyło się, aby gra się zawiesiła lub pokazała nam tapetę na pulpicie. Klient pracuje bardzo stabilnie, na GF GTX260 i maksymalnych ustawieniach grafiki przy rozdzielczości 1920x1200 rzadko zdarzało się, aby framerate spadł poniżej 30-60 klatek. Te nieliczne "przycinki" miały miejsce wyłącznie przy maksymalnym oddaleniu kamery, nagromadzeniu wojska wypełniającego cały ekran i po rzuceniu kilku potężnych obszarowych zaklęć. Nie mieliśmy także problemów z lagami, co nie powinno zresztą dziwić, gdyż gra operuje na niewielkich przecież instancjach. Całość interfejsu jest dość przejrzysta i intuicyjna, nieco lepiej mogłoby jednak być zorganizowane okno targowiska, przy czym szczególnie doskwiera brak wielu przydatnych filtrów pozwalających na sprawne przeglądanie aukcji.
Warto byłoby teraz zastanowić się nad prognozami odnośnie przyszłości tego tytułu. Twórcy postawili na jedną kartę – nie jest to bowiem, jak w przypadku większości RTS-ów, gra single z dodanym trybem multi. Jest to gra, którą w całości oparto na rozgrywce online (nawet na solowych mapach) i aktywnej oraz zaangażowanej społeczności graczy. To zaś wymaga przyciągnięcia ich do tytułu i sprawienia, aby pozostali z nim na dłużej. Gra ma potencjał i to bardzo duży potencjał, który dzięki odpowiedniej polityce wydawcy, ciągłej pracy nad tytułem, dodawaniu nowych kart i organizowaniu eventów może tego dokonać. Gra daje nam jedną z najciekawiej pomyślanych kampanii w grach RTS, możliwość dowolnego skonfigurowania własnej armii i pasjonujące pojedynki z innymi graczami. Czy to wystarczy by odniosła sukces? Miejmy nadzieję, bo to z pewnością pokaże „elektronikom”, że oryginalność wciąż jest w cenie i zamiast opatrzonej kolejnym numerkiem FIFY, otrzymamy w przyszłym roku coś równie miło zaskakującego i ciekawego jak BattleForge. Tym bardziej, że odwołanie prac nad nowym NFS to kolejny znak zwiastujący być może przebudzenie się giganta z letargu.