...i wśród gwiazd
A teraz pomyślcie chwilę i spróbujcie odpowiedzieć na proste pytanie – jakie mechy wywodzące się z zachodniej kultury masowej stały się dla niezliczonych rzesz fanów obiektami kultu i uwielbienia? Jeśli wciąż nie macie żadnych skojarzeń, czas na małą podpowiedź: Gwiezdne wojny. I wszystko jasne? Nie ma chyba bowiem wśród wielkich robotów bojowych bardziej kultowych niż imperialne maszyny kroczące (walkers). Tutaj również możemy bez najmniejszego problemu dostrzec wszystkie cechy, którymi charakteryzuje się klasyczny mech.
Przyjrzyjmy się bliżej słynnemu AT-AT (All Terrain Armored Transport). Jest to olbrzymich rozmiarów jednostka bojowa poruszająca się bez problemu – jak zresztą wskazuje sama nazwa – w każdym terenie dzięki czterem długim nogom zakończonym masywnymi "stopami". Na nich wsparty jest potężnie opancerzony korpus wytrzymujący ostrzał z blasterów i mogący pomieścić do pięciu speederów i czterdziestoosobowy desant imperialnych szturmowców. W przedniej części kadłuba zamontowana została opancerzona głowa, która mieści załogę AT-AT oraz jego uzbrojenie. Składają się na nie dwa blastery w bocznych ruchomych wieżyczkach oraz dwa działa laserowe zamocowane w dolnej części głowy.
Ktoś może jednak stwierdzić: No dobrze, ale czy to na pewno mech, a nie opancerzony transporter piechoty kształtem przypominający wielkiego dromadera? Nawet jeśli, to mamy przecież w uniwersum Gwiezdnych wojen również takie maszyny, jak AT-ST (All Terrain Scout Transport). To maszyna na pewno mniej spektakularna niż mierzące kilkadziesiąt metrów wysokości AT-AT, jednak bez wątpienia będąca niemalże podręcznikowym przykładem mecha. Jej podstawową cechą jest oparcie konstrukcji na typowym dla mechów schemacie – dwie nogi, korpus będący zarazem kabiną załogi i potężne uzbrojenie. Choć AT-ST mierzy jedynie dziewięć metrów wysokości, dzięki potężnym odnóżom i ruchomemu korpusowi cechuje się wyjątkową szybkością poruszania oraz zwrotnością. Warto w tym miejscu dodać, że wszystkie mechy w uniwersum Gwiezdnych wojen są sterowane wyłącznie manualnie, co jest cechą charakterystyczną większości mających zachodni rodowód wielkich maszyn bojowych.
Załogę stanowią dwie osoby, przy czym drugi z pilotów pełni przede wszystkim funkcję dublera, mogąc również dodatkowo zajmować się obsługą broni. Nic jednak nie stoi na przeszkodzie, by maszynę mógł obsługiwać w pełnym zakresie jeden człowiek. Jak na niewielkie rozmiary, AT-ST jest potężnie uzbrojony: posiada zamontowane w przedniej części kadłuba podwójne działo laserowe, po bokach zaś panele, na których umieścić można dodatkową bron w dowolnej konfiguracji – od blasterów, przez lasery, a skończywszy na wyrzutniach rakiet. Choć maszyna ta nie przytłacza gigantycznymi rozmiarami – ba, w mechowym świecie wydaje się być filigranową – to jednak bez cienia wątpliwości można zaliczyć ją do tej właśnie grupy.
Zaprezentowane powyżej książki i filmy to oczywiście nie wszystkie przykłady obecności mechów w zachodniej popkulturze. Miały one raczej uzmysłowić wszystkim miłośnikom mecha, że nie jest to domena wyłącznie dzieł wywodzących się z japońskiego kręgu kulturowego. Co więcej, to właśnie w zachodniej literaturze po raz pierwszy pojawiły się tego typu maszyny, a koncepcja wielkich jednostek bojowych nie była obca nawet wojskowym w czasach przed I wojną światową. To prawda, że największą popularność zdobyły mechy właśnie w Kraju Kwitnącej Wiśni, warto jednak czasem – jak my dzisiaj – pogrzebać w archiwach, podejść do tego tematu nieco przekornie i spojrzeć nań z perspektywy naszego kręgu kulturowego.
Nie ma jeszcze żadnych komentarzy. Napisz komentarz jako pierwszy!