Gears of War 2 - raport z pola walki

Hakken
2008/09/29 19:00

Gears of War 2 - raport z pola walki

Warszawa, niedziela, 14 września 2007, godzina 15:30, Traffic Club W warszawskim Trafficu pojawiliśmy się na godzinę przed planowym rozpoczęciem spotkania Cliffa Bleszinskiego z fanami. Dlaczego tak wcześnie? To proste, byliśmy umówieni na przeprowadzenie wywiadu nim jeszcze pojawią się spodziewane tłumy. Od początku mieliśmy co do tego kiepskie przeczucia, takie rzeczy nigdy się nie udają, no ale trudno było dyskutować z przedstawicielami Microsoftu, którzy twierdzili, że w ten sposób będziemy mieli więcej czasu na rozmowę... Jak się okazało, instynkt nas nie zawiódł. Cliffowi opóźnił się samolot i na spotkanie przyjechał nieco po czasie, więc my naczekaliśmy się na darmo. No cóż, taka praca. Zapewniono nas jednak, że po spotkaniu będzie mnóstwo czasu na pytania, więc wciąż sceptyczni, ale nieco uspokojeni, zaczęliśmy obserwować spotkanie.

Frekwencja nawet dopisała, pojawiło się kilkudziesięciu fanów, wszyscy uzbrojeni w swoje wersje gier i długopisy oraz żądnych autografów i informacji. O ile tych pierwszych nie zabrakło dla nikogo, to te drugie wydzielano nad wyraz skąpo. Mimo tego, że pozwolono ludziom zadawać pytania, to jednak na te co bardziej newralgiczne Cliff odpowiadał raczej wykrętnie, choć z wrodzonym sobie humorem. Koniec końców, nie powiedział niczego, o czym nie byłoby już wiadomo wcześniej. Ale nic to, odczekawszy swoje, nim nasz VIP rozda wszystkim autografy, w końcu udało nam się przystąpić do wywiadu. Oczywiście obiecane mnóstwo czasu skróciło się do około 10 minut, lecz cóż, dobre i to.

Rembertów, poniedziałek, 15 września 2007, godzina 11:40 W pogoń za autobusem wiozącym dziennikarzy na pokaz Gears of War 2 wybraliśmy się nierzucającym się w oczy czerwonym sedanem. Udało nam się ich odnaleźć w Rembertowie, nie było to zresztą trudne, zważywszy na wielką czerwoną czaszkę w kole zębatym, widniejącą "na rufie" autokaru. Po kilku minutach dotarliśmy na miejsce, czyli poligon i strzelnicę, na której miała się odbywać cała impreza. Bez trudu wmieszaliśmy się w tłumek wszelkiej maści pismaków i podążyliśmy na miejsce.

Pierwszą zapowiedzią tego, co miało się dziać później, było spotkanie z ppłk. Przepiórką, byłym żołnierzem formacji GROM, który sprawnie ustawił nas w dwuszeregu i podzielił na dwie drużyny. Jak się bowiem okazało, nie można zagrać w Gears of War 2 bez specjalnego przeszkolenia. No i się zaczęło. Ganianie po lesie, kurs para-snajperski i ćwiczenia z bronią ASG. Kiedy wszyscy już przeszli morderczy trening, wraz z potwornie szarpiącym nerwy rozbrajaniem bomby, wreszcie pozwolono nam zobaczyć to, na co wszyscy czekaliśmy.

Rembertów, poniedziałek, 15 września 2007, godzina 13:30

Tym razem nie było już ściem. Cliff stanął naprzeciwko tłumku ciekawskich dziennikarzy i bez strachu opowiedział o grze, po czym odpowiedział na ich pytania. W ten oto sposób dowiedzieliśmy się o modelu zniszczeń, fizyce płynów, nagranych od nowa dźwiękach i tym wszystkim, o czym zazwyczaj mówią twórcy zachwalający swe gry. Piętnaście minut później nie miało to już jednak znaczenia, gdyż wszyscy bez pamięci zagłębili się w konflikt gorejący na planecie Sera. Niestety, nie pozwolono nam nagrać z niego żadnych materiałów, musicie więc polegać jedynie na naszych słowach. Planeta Sera, poniedziałek, 15 września, W końcu nadszedł ten długo wyczekiwany moment, kiedy wszyscy mogli położyć swe ręce na padach i odpalić nową cześć największego hitu na Xboksa 360. Należy przyznać, że wszyscy się do tego rwali, ponieważ usłyszeć te wszystkie wspaniałe zapowiedzi, a zobaczyć grę na własne oczy to dwie zupełnie różne rzeczy. Nad grą dane nam było spędzić mniej więcej dwie godziny, czyli dużo i mało zarazem. W tym czasie testowaliśmy zarówno tryb dla pojedynczego gracza, jak i nową odmianę multiplayera. I cóż możemy wam powiedzieć o naszych pierwszych wrażeniach…? Więc… jest tak samo jak w części pierwszej, tylko więcej, lepiej i ładniej.

Oczywiście należy wziąć pod uwagę to, że graliśmy raptem dwie godziny. To z jednej strony wystarczająco dużo, by obejrzeć spory fragment gry, ale jednocześnie zbyt mało, by wyłapać jej błędy takie jak na przykład schematyczność, źle zrobione skrypty czy powtarzalność etapów. Widzieliśmy tylko jeden z kilku trybów gry wieloosobowej, choć trzeba przyznać, że był to ten najbardziej nowatorski. Mimo tego jak niewiele widzieliśmy to, to co nam pokazano, zachwyciło i wciągnęło tak, że trudno było się oderwać od ekranu telewizora.

GramTV przedstawia:

Na pierwszy rzut oka wygląda tak, jakby nie zmieniło się nic - to wciąż są te same stare dobre Gearsy. Jednakże już po chwili widać, że przez ostatnie dwa lata Epic nie próżnował. Pierwsze dostrzegamy kolory. Podczas gdy poprzednia część przyzwyczaiła nas do niemalże ciągłej monochromatyzacji obrazu, tutaj kolory wręcz kłują w oczy. Widać to zwłaszcza podczas etapu, w którym jedziemy przez jesienny las mieniący się w słońcu czerwieniami i żółciami. Nie zrozumcie nas jednak źle, nie zamienili GoW2 w psychodeliczną dyskotekę, to wciąż ta sama mroczna strzelanka, tylko z dodaną odrobiną kolorytu.

Jeśli chodzi o sterowanie, ewidentnie Epic uznał, że lepsze jest wrogiem dobrego. Każdy, kto grał w pierwszą część, poczuje się zupełnie tak, jakby wrócił do domu. Pozostało wszystko co najlepsze i dodano kilka dodatkowych opcji związanych ze zwiększoną możliwością interakcji ze światem. Jednakże sterowanie ma tylko służyć frajdzie płynącej z rozgrywki, a ta jest olbrzymia. Oprócz wszystkich znanych z jedynki bajerów, takich jak trzęsąca się podczas sprintu kamera czy "przyklejanie się" do osłony, dodano kilka nowych fetcherów. Przede wszystkim skończyły się czasy, kiedy postrzelony Locust od razu jest martwy. Oczywiście nie przeżyć przeżywa zmasowanego ognia lub celnego strzału w głowę, jednak teraz zdarza się, że po kilku kulkach nasz przeciwnik pada na klęczki, chwilowo unieruchomiony, jednakże wciąż żywy. W tym momencie mamy kilka opcji do wyboru. Możemy go oczywiście zostawić, jednak ryzykujemy tym samym, że po chwili wstanie i wróci do walki. Z drugiej strony możemy go po prostu dobić, strzelając do niego lub na przykład skręcając mu kark. Jednakże możemy również użyć go jako żywej tarczy, prowadząc przed sobą i samemu ostrzeliwując się z pistoletu. Kiedy przestanie być potrzebny, wystarczy go dobić na jeden z kilku możliwych sposobów.

Nie oszukujmy się jednak, najważniejsza Gears of War jest akcja, a tej tutaj na pewno nie brakuje. Początkowa plansza wygląda jak te w pierwszej cześć gry. Znajdujemy się w szpitalu i biegniemy przez niego pokonując kolejnych przeciwników, Jednak to dopiero kolejna plansza wprasowała w siedzenie. Zostajemy w niej załadowani na pokład olbrzymiego, wielopokładowego transportowca którym ruszamy w drogę. Oczywiście nie jest to spokojna przejażdżka przez jesienny las, już po chwili znajdujemy się pod ostrzałem artyleryjskim i musimy zestrzeliwać nadlatujące Nemacysty. Nieco później musimy walczyć z olbrzymimi Brumakami i hordami zwykłych żołnierzy. Scena rodem z filmów o piratach, walka na pokładach, abordaż i krew bryzgająca dookoła. Do akcji wprowadzono również kilka nowych jednostek Locustów. Niestety, nie o wszystkich jeszcze wolno nam mówić, ale uchylając nieco rąbka tajemnicy, przyszło nam się zmierzyć z Tickersami, czyli żywymi minami lądowymi. Bardzo prosto je zabić, gdyż wystarczy jedno trafienie, by eksplodowały. Nie daj jednak boże, by podbiegły w pobliże naszego bohatera, gdyż wtedy wybuchają same i mamy szczęście, jeżeli uda nam się z tego wyjść jedynie ciężko rannym. Co do uzbrojenia, to wiele się nie zmieniło, wciąż najważniejszą spluwą jest Lancer z bagnetem łańcuchowym. Poza tym dodano kilka nowych zabawek Locustom no i całkiem sporo ciężkiej broni, takiej jak przenośny KM czy moździerz.

Jeśli chodzi o grę wieloosobową, to nie mieliśmy wygórowanych oczekiwań. Szumne zapowiedzi, że teraz Team Death Match będzie można rozgrywać w pięciu na pięciu, a nie jak dotychczas w czterech na czterech, budziły co najwyżej uśmiechy. Jednak nie oszukujmy się z pośród gier wieloosobowych w, Gearsach najważniejszy był tryb współpracy. A tu już dostajemy trochę nowości. Przede wszystkim kiedy rozgrywamy we dwóch tryb fabularny, każdy z graczy oddzielnie może wybrać poziom trudności, na jakim chce grać. Ponadto oddano nam do przetestowania nowy tryb nazywany Horde. Opiera się on na tym, że maksymalnie pięciu graczy współpracując ze sobą, musi odeprzeć coraz liczniejsze fale Locustów. Jest ich w sumie pięćdziesiąt, a każda kolejna trudniejsza do pokonania. Sam Cliff powiedział, że udało mu się odeprzeć raptem dwadzieścia kilka, ale jest pewien, że znajdą się twardziele, którzy poradzą sobie i z pięćdziesięcioma. Należy przyznać, że tryb ten jest naprawdę ciekawy i naszym zdaniem daje dużo większą frajdę, niż zwykłe tryby gry wieloosobowej.

Rembertów, poniedziałek, 15 września 2007, godzina 15:30 Z trudem udało nam się oderwać od gry, by wziąć udział w zajęciach na strzelnicy. Pozwolono nam postrzelać z Glocków i MP5, żebyśmy zobaczyli, czym prawdziwa broń różni się od tej z ekranu. Co jednak ważniejsze, dano do ręki pistolet Cliffowi, by pokazał jak ojciec Gearsów radzi sobie z prawdziwym gnatem. Trzeba przyznać, że poszło mu naprawdę nieźle, lecz z drugiej strony nie ma co się dziwić, to w końcu Amerykanin, a czego jak czego, ale broni palnej w Stanach przecież nie brakuje. Tak oto dzień dobiegł końca i w końcu zmęczonych, ale pełnych dobrych wrażeń związanych z Gears of War 2, zabrano nas do domów. Teraz już tylko pozostaje czekanie do listopada i nadzieja, że po premierze nie przyjdzie nam odszczekać tych wszystkich zachwytów.

Wideowywiad z Cliffem Bleszinskim

Get Adobe Flash player

Komentarze
38
Usunięty
Usunięty
25/10/2008 00:40

Grafika jest naprawdę ładna, co do fabuły, tutaj uważana za niezbyt lotną, to trzeba zadać sobie pytanie dlaczego stare gry miały fabuły znacznie lepsze?? Moim zdaniem to proste, teraz większość czasu robienia gry to oprawa wizualno-dźwiękowa (malutkie detale, odwzorowanie rzeczywistość itd), a coraz mniej czasu na fabułę, zwłaszcza w strzelankach.Na koniec taka uwaga, czy tak ok 2/3 filmiku jednym z grających to nie Borys Szyc? Widać potrzebny mu Testosteron :)

Usunięty
Usunięty
18/10/2008 23:01

Mówcie co chcecie, ale jedna rzecz mnie w tej grze powala i trzyma długo w tej niewygodnej pozycji. Ta grafika jest po prostu... Boska.

Usunięty
Usunięty
17/10/2008 14:55

Czym tu sie podniecać. Gears of war może jest kawałkiem solidnego softu ale to wszystko. Fabuła ? Proszę was jaka fabuła. Mięśniaki walczą z tego co kojarze z obcymi z podziemi no normalnie szok. Fabularnie żadna gra z konsoli nie przebije gier na PC. Gameplay hmmm no normalnie same nowości biegasz, chowasz się za przeszkodami, strzelasz a no tak i jeszcze walczysz na piły wrrrr :]. Bohaterowie są bo są i tyle. Walczą tylko dlatego że nie mogą się podać i to nie dla dobra sprawy czy dzięki męstwu. Poprostu maja takie mięśnie że rąk do góry nie podniosą. Moja konkluzja jest taka. Jeśli chcesz spędzić wolny czas na bezmyślnym strzelaniu to kup sobie wiatrówkę, trochę śrutu, wyjedź do lasu i postrzelaj do puszek. Takie rozwiązanie to same zalety. Zdrowe powietrze, można sie odstresować no i najbardziej fotorealistyczna oprawa graficzna jaką można zobaczyć.




Trwa Wczytywanie