FaceBreaker – recenzja

Zaix...
2008/09/28 19:00

Z miłości do bicia...

Z miłości do bicia...

Z miłości do bicia..., FaceBreaker – recenzja

Boks z pozoru wcale nie wydaje się być śmieszną dyscypliną. Zalane krwią spuchnięte twarze, rozcięte łuki brwiowe, wstrząśnienia mózgu, połamane żebra, rozwalone nosy i odgryzione uszy... Czy to aby na pewno brzmi jak dobra zabawa? Tak, o ile mowa o wirtualnej wersji okładania się pięściami, w której nie czyha na nas żaden 80-kilowy potwór, chcący zrobić nam krzywdę za pomocą kilku sierpowych, a do tego w każdym momencie możemy przerwać pojedynek i udać się chociażby do kuchni, by uzupełnić płyny. Bardzo dobrą symulacją boksu był Fight Night Round 3 – w tej grze dzięki kilku prostym, aczkolwiek ogromnie efektywnym zabiegom naprawdę można było poczuć się jak na ringu. Teraz jednak twórcy tej serii zostali zaprzęgnięci przez EA do stworzenia tytułu, który ma nas przekonać, iż wspólne okładanie się pięściami to wspaniała zabawa zarówno dla doświadczonych, jak i niedzielnych graczy. Czy aby na pewno ich wysiłki odniosły zamierzony skutek? Odpowiedź na to pytanie znajdziecie w naszej recenzji FaceBreaker – najnowszej produkcji spod znaku równie świeżej marki EA – Freestyle.

Twarzołamacz

Jak do tej pory Electronic Arts oprócz FB nie wydało żadnej produkcji pod szyldem EA Freestyle – następcy swojej słynnej marki EA BIG. Ostatnim z BIG-owych tworów była FIFA Street 3. Charakteryzowała się o wiele bardziej zabawowym podejściem do tematu kopania piłki niż jej starsza siostra. Mieliśmy tam do czynienia z komiksową grafiką, przerysowanymi postaciami i uproszczonymi zasadami, a wszystko po to, by rozgrywka dostarczała maksimum przyjemności w jak najmniej skomplikowany sposób. Nie inaczej jest w przypadku FaceBreakera. Tytuł ten pokazuje radosną i wesołą stronę okładania się po twarzy. Nie ma tutaj praktycznie żadnych zasad, a podobieństwa do prawdziwego boksu kończą się na podziale walki na rundy oraz rozgrywaniu jej na ringu. Tytułowy facebreaker to natomiast specjalny cios, którego możemy użyć po uprzednim naładowaniu odpowiedniego paska, a który złamaniem twarzy przeciwnika natychmiastowo kończy walkę. Każdy z zawodników ma swoją indywidualną animację tego ciosu, a wszystkie łączy to, że są szalenie widowiskowe... oraz to, że udaje się je wykonać cholernie rzadko.

Facebreakerzy to grupa zróżnicowanych pod względem fizycznym bokserów i bokserek, którzy to uwielbiają prać się nawzajem po gębach. Ich sylwetki są oczywiście mocno skrzywione i przerysowane, tak by pasowały do charakteru zabawy. Wśród nich znajdziemy więc m.in. stylizowanego na "włoskiego ogiera" pięknisia Romeo; twardego i zimnego jak lód Murzyna Ice; olbrzymiego jak trzydrzwiowa szafa i wyposażonego w broń niczym armia małego kraju Rosjanina Molotova; grubasa Steve'ego, który chyba nie mógł się do końca zdecydować, czy chce być zapaśnikiem sumo, czy pomocnikiem Batmana, a także ubranego w kaftan bezpieczeństwa oraz skarpety na rękach wariata Socksa. Postacie są bardzo zmyślnie i ciekawie wykonane, co stanowi dodatkowy plus podczas rozgrywki. Walka z każdą z nich smakuje całkowicie inaczej, bowiem każdy pięściarz ma swój własny styl oraz dostępne tylko dla niego ciosy.

Jednak lista bohaterów w grze wcale na nich się nie kończy. Wszystko dzięki kreatorowi własnych zawodników, w którym – chcąc chyba pokazać jego możliwości – twórcy wykonali kilka ciekawych projektów. Dzięki temu możemy animować szefa EA Sports, Petera Moore’a, znaną wszem i wobec amerykańską ... ekhm... modelkę Kim Kardashian czy słynnego obrońcę New York Giants – Michaela Strahana, a także inne gwiazdy i gwiazdeczki. Ponadto możemy także stworzyć własnego bohatera. Edytor jest dość rozbudowany i pozwala na ustawienie wielu cech fizycznych naszej postaci – począwszy od wzrostu i wagi, przez muskulaturę, szczegóły twarzy oraz kolor strojów. Do tego jest szalenie dokładny i drobiazgowy, wliczając w to samodzielne ustalanie np. długości, wysokości oraz gęstości brwi. Dodatkowo jeżeli posiadamy kamerkę, możemy za jej pomocą przenieść do gry swoją twarz, czyli innymi słowy grać samym sobą. Prawda, że fajnie? A jeszcze lepsze jest to, że za pomocą Xbox Live możemy zarówno ściągać, jak i udostępniać stworzonych przez siebie i innych graczy "fighterów". Za ten aspekt zdecydowanie należy się "elektronikom" wielki plus.

Padołamacz

Rozgrywka opiera się na zasadzie "papier – nożyce – kamień". Obrona jest skuteczna przeciwko lekkim uderzeniom, ale bezradna w przypadku ataku mocnego. Cios prosty lub sierpowy (należą one do lekkich ataków) są z kolei szybsze od ataku mocnego – i tak kółko się zamyka. Walka polega więc głównie na stosowaniu tego, co jest skuteczniejsze od aktualnie wykonywanego przez przeciwnika ruchu oraz na jak najszybszym klikaniu przycisku odpowiadającego za wybraną przez nas akcję. Ale oczywiście przedstawiony powyżej schemat walki jest mocno uproszczony, bowiem lekkie uderzenia dzielą się na te kierowane w twarz oraz w tułów; sierpowe lub proste wykonywane są w zależności od tego, jak długo trzymaliśmy wciśnięty odpowiedni przycisk, obrona obejmuje pięć różnych akcji (blok, parowanie i unik ataku wysokiego oraz niskiego), a atak silny ma cztery postacie w zależności od tego, jak bardzo naładowany jest licznik "facebreaker"... I już się robi mniej wesoło. Ale prawdziwy smutek dopiero przed nami...

A wszystko dlatego, że gra jest po prostu zbyt trudna. Jakby mało było tego, że praktycznie nie widać, do jakiego działania przygotowuje się przeciwnik (a na rozpoznanie są przecież często tylko ułamki sekund), przez co bardzo często walczymy na oślep, to jeszcze oponenci są bardzo szybcy, przerwanie ich długiej serii ciosów jest szalenie ciężkie, a wykonanie facebreakera graniczy po prostu z cudem... Zbyt często dochodzi do sytuacji, gdy bezradnie naciskając wszystko co się da, możemy jedynie patrzeć, jak nasza postać rozkładana jest właśnie na łopatki. To nie tak, że nie lubimy w grach wyzwań. Po prostu FaceBreaker reklamowany jest jako idealny tytuł do przyjemnego spędzenia czasu i zabawienia się, a w sytuacji, gdy ze złości wyłączamy konsolę i mamy ochotę połamać pada – o przyjemnej zabawie nie może być mowy.

It's such a long, long story...

Tryby rozgrywki raczej nie zaskakują. Oczywiście znajdziemy wśród nich standardowy trening oraz szybką walkę, ale przecież nikt w nich zbyt dużo czasu nie spędzi. Trybem kampanii jest "brawl for it all", w którym wybieramy zawodnika, by następnie wziąć nim udział w turnieju o cztery kolejne mistrzowskie pasy. Walczymy zawsze najpierw ze zwykłymi bokserami, a na koniec – w finale – z o wiele trudniejszym do pokonania bossem. Te walki należą do najbardziej denerwujących w całej grze, bowiem taki szef potrafi w jednej chwili spuścić nam ogromny łomot. Czujemy się wtedy naprawdę oszukani, gdyż niezależnie od tego, jakiej kombinacji użyjemy, i tak jesteśmy z góry skazani na porażkę. By wygrać z "szefem", należy znaleźć jego słabe punkty i bezlitośnie je wykorzystać, ale i do tego trzeba mieć sporo szczęścia... Równie frustrujące jest to, że w przypadku przegranej musimy ponownie stoczyć walkę z poprzednim przeciwnikiem.

GramTV przedstawia:

Jednak najsłabszym elementem "ogólnej bijatyki" (bo tak właśnie brzmi przełożona na nasz język nazwa tego trybu) jest fakt, iż żeby odkryć wszystkich bohaterów i miejscówki, które są w grze dostępnie, należy... ukończyć go każdym z dostępnych bokserów. To zadanie wymaga od nas masochistycznego wręcz zacięcia i raczej mało kto spędzi z FaceBreakerem tyle czasu, by móc tego dokonać.

Dużo lepiej wypadają tryby do zabawy wieloosobowej, choć głównie dlatego, że żywy przeciwnik w przeciwieństwie do sterowanego przez konsolę nie jest cyborgiem i popełnia czasem błędy. W "couch royale" grać może jednocześnie kilka osób, przekazując sobie co chwilę pada. Charakter rozgrywki zależy od ustawień, może to być m.in. "każdy z każdym" lub "zwycięzca zostaje". Sprawdza się to szczególnie dobrze w przypadku imprez bądź spotkań w większym gronie. Oczywiście FaceBreaker umożliwia także rozgrywkę przez Xbox Live.

Need for Skee

Lekki charakter zabawy szczególnie podkreśla oprawa wizualna. Nasze bokserskie podboje toczymy w różnych miejscach. I o ile bokserską salę ćwiczeń bez problemu można zrozumieć, o tyle walki prowadzone np. na osiedlu przyczep kempingowych, w wojskowym hangarze, garażu lub salonie gier video – to brzmi już co najmniej dziwnie, prawda? Ale trzeba przyznać, że mimo to te miejsca wykonane zostały w bardzo fajny i przyjemny sposób, a przede wszystkim – ze sporą dawką humoru. Jeżeli przyjrzymy się dobrze temu, co dzieje się poza ringiem, to zobaczymy, że każda miejscówka "żyje", a wśród postronnych osób poukrywani są nasi przeciwnicy. I tak na przykład na sali treningowej spokojnie trenują sobie oni na różnych przyrządach, ale już w wojskowym hangarze "Pan Skarpeta" jest porywany przez kosmitów, a na osiedlu przyczep kempingowych jest aresztowany przez policję. Z kolei w salonie gier video pozostali bohaterowie gry siedzą i grają w różne produkcje, np. Need for Skee, Tokyo Crysis czy Burnout: Paradise.

Stronie graficznej należy się pochwała. Jako że zrobiona jest w śmieszny i specjalnie przerysowany sposób, idealnie pasuje do charakteru zabawy. Śmieszą nas nie tylko postacie, które wyglądają, jakby uciekły z jakieś szalonej kreskówki, ale także ich animacja: sposoby poruszania się czy też walki. Romeo z przesadną gracją kiwa się na nogach, jakby tańczył w balecie, a z kolei Molotov porusza się ciężko niczym mały czołg. Problemem jest za to fakt, iż postacie nie są zrównoważone. Niektóre mają takie ataki, wobec których jesteśmy praktycznie bezbronni. Przez to nie ze wszystkimi mamy równe szanse.

Boks "na śmieszno"?

FaceBreaker próbował przedstawić boks w sposób lekki oraz śmieszny. Miała to być bijatyka przyjemna, dostarczająca sporo wyśmienitej zabawy i śmiechu... Jednak zawodzi w najważniejszej kwestii. Bo o ile cała oprawa została wykonana dokładnie tak jak powinna – ze świetnymi karykaturalnymi postaciami na czele – o tyle system walki i szalony poziom trudności zawodzą na całej linii i sprawiają, że nasz dobry humor po prostu znika, a zamiast przyjemności jest frustracja i chęć połamania zarówno pada, jak i płytki z grą. Oczywiście dotyczy to tylko rozgrywki z konsolą. Bo jeżeli macie z kim grać, to warto zaryzykować zakup FB – do rozgrywki wieloosobowej na pewno się nada. Ale w sytuacji rozgrywki głównie jednoosobowej radzimy zainteresować się innym tytułem. Ten po prostu was rozczaruje.

5,0
Mogło być fajnie... ale nie jest.
Plusy
  • Lekki charakter zabawy
  • Śmieszne i fajnie wykonane postacie
  • Niezły edytor tworzenia zawodników
  • Dobra i nadająca grze humorystyczny charakter grafika
  • Fajne tryby rozgrywki wieloosobowej
Minusy
  • - Bardzo denerwująca i frustrująca
  • Zbyt wysoki poziom trudności
  • Słaby tryb kampanii
  • Niezrównoważone postacie
Komentarze
11
Vojtas
Gramowicz
01/10/2008 13:19
Dnia 01.10.2008 o 08:30, Sebat1 napisał:

Tak się składa , że nie cierpię Boksu i wszystkiego co z tym sportem związane , więc na pewno nie zainteresuje się tym tytułem , nawet rozgrywka z wesołym charakterem , nic tutaj nie zmieni. Boks to moim zdaniem jeden z najgorszych i najbardziej bezsensownych sportów i nic tego nie zmieni.

Boks jest tak stary jak świat. :) Weź też pod uwagę, że boks to klasyczna dyscyplina sportu, tzn. boksowano się na antycznych igrzyskach w Olimpii. Tyle że na gołe pięści. :)

Usunięty
Usunięty
01/10/2008 08:30

Tak się składa , że nie cierpię Boksu i wszystkiego co z tym sportem związane , więc na pewno nie zainteresuje się tym tytułem , nawet rozgrywka z wesołym charakterem , nic tutaj nie zmieni. Boks to moim zdaniem jeden z najgorszych i najbardziej bezsensownych sportów i nic tego nie zmieni.

Usunięty
Usunięty
28/09/2008 23:31

co prawda ostatni "boss" mnie nieco zaskoczył :D




Trwa Wczytywanie