Zamień horror na... horror? Bohaterem gry został Alex Shepherd. Mężczyzna ten wraca z wojny w Zatoce Perskiej do swojego rodzinnego miasteczka Shepherds Glen tylko po to, aby odkryć, że całą okolicę spowija gęsta mgła, jego młodszy brat zaginął w niewyjaśnionych przez nikogo okolicznościach, a matka padła ofiarą choroby psychicznej. Jakby tego było mało, Alex doświadcza dziwacznych snów, zostaje dotknięty amnezją, a po ulicach miasta snują się groteskowo zdeformowane monstra.
Brzmi znajomo? Motyw przemiany głównego bohatera i jego najbliższego otoczenia jest stałym elementem każdej części Silent Hill. Nie inaczej będzie i tym razem. Twórcy zapowiadają, że poszukiwania braciszka są główną osią fabuły całej gry i głównym zadaniem gracza. Jasno zostało też powiedziane, że historia Homecoming nie odsłoni wszystkich kart uniwersum SH. Nie zostaną wyjawione żadne tajemnice i rewelacje dotyczące pochodzenia Milczącego Wzgórza. W zamian można się spodziewać kilku nawiązań do poprzednich części serii. Ich znajomość nie jest wymagana, ale fani z pewnością zostaną usatysfakcjonowani. Alex wraca z frontu. Jako żołnierz jest człowiekiem zahartowanym w boju i nawet pomimo częściowej amnezji sporo różni go od poprzednich bohaterów Silent Hill. Przede wszystkim jest znacznie bardziej wytrzymały i sprawny fizycznie. Potrafi z wprawą posługiwać się większością znalezionych broni i robić nimi odpowiednio dużą krzywdę swoim wrogom. Koniec z topornym zamachiwaniem się łomem, niecelnymi cięciami noża i strzałami w sufit, znanymi z dotychczasowych odsłon serii. Znacznie poszerzono wachlarz ruchów protagonisty w czasie walki. Ciosy dzielą się na silne, szybkie i zabójcze, dodano możliwość wykonywania natychmiastowych uników, a sama postać porusza się znacznie zwinniej i bardziej płynnie. Autorzy mówią, że wszystkie zabójcze ciosy będą się różniły, w zależności od broni i zabijanego stwora. Daje to bardzo dużą pulę animacji i gwarancję na urozmaicenie walk. Wszystko to z pewnością ułatwi przetrwanie w mrocznym świecie opanowanym przez szalejące monstra. Twórcy jako priorytet ustalili sobie, że Homecoming będzie wyglądało jak należyta kontynuacja serii. Jest to drugi Silent Hill wyprodukowany poza Japonią, stąd oczekiwania i niepokoje odnośnie jakości gry urosły do niebotycznych rozmiarów. Autorzy z przekonaniem mówią, że klimat, fabuła i gameplay mają dla nich znaczenie pierwszorzędne. Dlatego właśnie wyznaczyli kilka punktów, których spełnienie ma zbliżyć ich produkt jak najbardziej do japońskich oryginałów.Po pierwsze – minimalistyczna wręcz oszczędność w kwestii oprawy graficznej. Zdjęcia faktycznie wyglądają na bardzo klimatyczne, wyprane z kolorów i zbędnych detali, ale jednocześnie budzą pewien niedosyt w dobie pościgu za coraz bardziej realistyczną warstwą wizualną. Na finałowy werdykt przyjdzie czas po premierze finałowego produktu. Grafika pozostaje jednak największą obawą tej gry. Po drugie - utrzymanie stylistyki tylko dla dorosłych. Co do przeznaczenia tej serii nigdy nie było wątpliwości, jednak życie często pokazuje, że najbardziej oczywiste kwestie przemykają niezauważone. Powróci słynna już gęsta i lepka mgła, klaustrofobiczny klimat, rdza, brud i robactwo – wszystko, co urzekało (na swój pokręcony sposób) w tej serii.
Trzecim punktem stało się położenie nacisku na narrację i prowadzenie akcji. Doskonale wiadomo, że najstraszniejsze to, co nieznane. Pusty, ciemny korytarz jest znacznie bardziej przerażający od dobrze oświetlonego, z hordą stworów w środku. Autorzy doskonale zdają sobie z tego sprawę i zatopili całą grę w gęstej ciemności. Ponadto szczególnie dobrze wygląda latarka i cienie rzucane od jej światła. Teoretycznie nie jest to nic szczególnego, ale w tej grze wygląda zaskakująco dobrze i niepokojąco. Co do samej fabuły, ma ona być bardzo poruszająca, pełna wątków psychologicznych i ma wywoływać silne emocje. Jeśli dorówna poziomowi znanemu z Silent Hill 2 (ta część jest wzorem dla twórców), to nie ma się o co martwić. Ostatnim założeniem twórców jest zrównoważenie walki, eksploracji i zagadek. W przeciwieństwie do poprzednich części, gdzie balans rozgrywki często był mocno rozchwiany, tutaj nie będzie mowy o znudzeniu danym elementem zabawy. Wszystkie informacje, którymi Konami karmi graczy, są bardzo obiecujące. Nie będzie mowy o rewolucji, ale o znaczącej ewolucji serii już tak. Premierę ustalono na listopad tego roku, w sam raz na wczesnozimową szarówkę za oknami. Wydaje się, że Homecoming będzie najlepszym sposobem na spędzenie przygnębiającego i strasznego, zimowego wieczoru.