Grać czy oglądać, czyli rynek subiektywnie

Sephirath
2008/08/16 20:00

Najważniejsza w grach jest grywalność. Udźwiękowienie może kuleć, grafika nie powalać na kolana, sterowanie być nieintuicyjne, trudno. Jeśli odpala się dany tytuł z przyjemnością, cały sztab developerski może odetchnąć z ulgą. Jeśli oczywiście do stworzenia mistrzowskiego gameplayu dążyli. Bo są wyjątki.

Najważniejsza w grach jest grywalność. Udźwiękowienie może kuleć, grafika nie powalać na kolana, sterowanie być nieintuicyjne, trudno. Jeśli odpala się dany tytuł z przyjemnością, cały sztab developerski może odetchnąć z ulgą. Jeśli oczywiście do stworzenia mistrzowskiego gameplayu dążyli. Bo są wyjątki.

Są tytuły jednego, w zamyśle złotego, strzału. Pozytywnie zapamiętywane właśnie nie ze względu na ilość spędzonych grając weń godzin, ale przez charakterystyczne dodatki (na przykład Max Payne uświadamiający mainstreamowi istnienie bullet-time’u). Za królika doświadczalnego użyję Crysisa – świeża, kojarzona przez wielu pozycja idealnie odzwierciedlająca problemy rynku. Grać czy oglądać, czyli rynek subiektywnie

Tej gry nie odpala się z czystej potrzeby – pokazują to wyniki sprzedaży. Nabyli ją ludzie chcący pograć w niezłą strzelankę, nie do końca jednak "zwyczajną". Magnum opus całego projektu miała być i, na szczęście, jest oprawa wizualna. W dniu premiery żadna gra nie oferowała ładniejszej grafiki, której sugestywność i dokładność pozwalała na wybaczenie paru mankamentów profesjonalnemu udźwiękowieniu. Oba te elementy, wraz z mniej rzucającym się na pierwszy rzut oka, ale nawet od nich ważniejszym silnikiem fizycznym miały za zadanie uczynić Crysisa jak najbardziej realistycznym przedstawicielem swojego gatunku. Pomijając "supermoce" kombinezonu głównego bohatera i wątki SF, w fabule gry oglądany na monitorze świat do złudzenia przypomina ten znany z rzeczywistości.

GramTV przedstawia:

Co prawda o "fotorealizmie" mówi się od momentu, gdy piksele na wypukłych ekranach automatów zaczęły być animowane, jednakże możemy się komu jak komu, ale Kryzysowi dość blisko do tej umownej granicy. Tylko że ja bym tej gry nie kupił. A gdybym wygrał, poważnie rozważałbym sprzedaż, nawet bez odfoliowania, parę godzin u kumpla na maxach pograłem i starczy. Już pomijam, że mój komputer cudem wytrzymałby obciążenie "średnich" ustawień w opcjach gry – wolałbym ten czas spędzić po multi w Team Fortress 2 (choćby na minimalach) lub z obciętą do granic możliwości grafiką przypomnieć sobie ulubione misje z Call of Duty 4. Można w ten sposób zarysować chociaż pobieżnie problem łączenia dwóch, ni to odrębnych ni to wspólnych celów. Czas ekipy ma być poświęcany na programowanie nowatorskich, wymuszających rozwój rynku hardware rozwiązań czy na dopieszczanie tego co tygryski lubią najbardziej? Wdrażać trzeba nowe shadery i skrypty fizyczne (vide idealny w oprawie, ale nieoryginalny rozgrywkowo Crysis) czy odpuścić w perfekcjonizmie graficznym, ale za to opatentować setki miniaturowych, ale uprzyjemniających rozgrywkę bajerów (nieźle wyglądający, świetnie zoptymalizowany i przecierający nowe ślady Call of Duty 4)? Najlepiej jest oczywiście robić jedno i drugie, czyli stworzyć Gears of War. Epic podołał zagadnieniu sklejając na jednej płytce masę filtrów, niezły feeling rozgrywki i ideę kopiowaną później w setkach gier. Ale takiego skilla mają tylko nieliczni. A i to wówczas, gdy wieją pomyślne wiatry.

Stałym pewniakiem sprzedaży są dobrze nahype’owane tytuły, które ruszą nawet na starszych sprzętach. "Wyglądających jak Crysis" gier mamy aktualnie na rynku sporo. Mówi się o nich mniej, ich reklamy nie skupiają się na aspektach graficznych, aczkolwiek jakość finalnego produktu często jest po prostu bardzo wysoka. Tutaj pojawia się jeszcze kwestia hardware'u i benchmarków. Giganci stojący za tą gałęzią branży wspierają jedynie producentów z dorobkiem. W ten sposób podział między rozwój a zaspokajanie zainteresowania tworzy się sam – ani debiutanckie studio, ani projektanci środkowego szczebla nie dostaną propozycji od ludzi zajmujących się wydajnością sprzętu. Ogromnego potentata stać zaś na oddelegowanie któregoś z oddziałów, firm-córek do pracy nad killerem komputerów.

W momencie wylansowania nowego poziomu realizmu zostaje on dogoniony przez resztę peletonu. Krótki okres podniecenia wywołanego nowym projektem mija i następuje ponowna rywalizacja na innych płaszczyznach. Każda z gier wówczas wydanych działa mniej lub bardziej na podniesienie ogólnego standardu, zebraną jednak w ten sposób parę musi uwolnić jeden, naprawdę świetny zawór.

Gdyby nie miażdżące nawet high-endowe sprzęty tytuły, rynek rozwijałby się znacznie wolniej. Gdyby nie przyjemne, uzależniające gry cały rynek nie istniałby w ogóle. Jednym z argumentów przemawiających za PC-tem jako platformą do grania jest łatwość programowania. Aktualnie jednak na zyski liczyć mogą tylko te produkcje, które oferują kilka(naście?) zalet jednocześnie. Czasy dużej kasy skrytej w "ambitnych ohydkach" i "benchmarkowych gniotach" mijają. Zanika też jakikolwiek sens pracowania nad "poprawnymi" tytułami (Loki, Timeshift, Haze – niezłe, całkiem głośne i zupełnie nieprzyciągające uwagi mainstreamu wydania).

Spójrzcie na tę jesień – każdy z zapowiadanych tytułów oferuje poza ładną oprawą pewne ciekawe elementy gameplayu. Niektóre chcą przekazać coś głębszego (Mirror’s Edge), część postawi na niszowość (Left 4 Dead), inne na szpanowanie czymś zupełnie nowym (Spore). A wciąż pozostają przecież kontynuacje (Tomb Raider). Chociaż i tak najwięcej zarobią system-sellery na Wii.

Komentarze
51
Usunięty
Usunięty
18/08/2008 11:06

> Cokolwiek napiszę zamykasz to zdaniem "nie wiem po co to przytaczasz" lub "nie znasz> tematu". Bo wogóle nie odnosisz się do twardych faktów, które Ci podałem jak na tacy, a przytaczasz jakieś nie mające związku frazesy.> Nie dyskutuję z ludźmi zakładającymi z góry swoją nieomylność i mający straszne> problemy z uznaniem tak nieprawdopodobnie rzadko spotykanej rzeczy jak "cudze zdanie". Primo: Nie zakładam swojej nieomylności. Nie deprecjonuj mojej osoby. Skoro to robisz, świadczy to o tym, że brak Ci argumentów. ( http://pl.wikipedia.org/wiki/Argumentum_ad_personam )Lubię czytać i poszerzać horyzonty, i potrafię przyznać się do błędu. Chętnie zmienię zdanie na dowolny temat, jeśli ktoś wykaże, że moje myślenie było błędne i przytoczy stosowne argumenty.Secundo: Tu nie chodzi o cudze zdanie, tylko o wciskanie ludziom kitu w artykułach.Nie komentuję Twoich gustów, tylko Twój artykuł. Odnoś się do moich argumentów bezpośrednio, wysuń swoje (jeśli będą mocne, i się okaże że się myliłem, przyznam Ci rację) lub przyznaj że się myliłeś.> A czegoś takiego jak "flow rozgrywki" nie ma ;) Przykro mi, ale się mylisz...Flow - j. ang. przepływ; strumień; wynikać; wypływać (z czegoś).Flow w grach to obszerny temat, zatem nie będę próbował go tutaj upraszczać, natomiast polecam gorącolekturę tych materiałów:Tutorial: What is a good game? Mark Overmars. 2003, 2004.artykuł można pobrać tutaj: http://www.yoyogames.com/downloads/tutorials/goodgame.zipTutaj także mamy objaśnienie i głębokie studium, czym jest flow w grach: http://www.jenovachen.com/flowingames/introduction.htm***A wracając do tematu, myslę że grafika w grach jest elementem, który jak najbardziej wpływa na grywalność. Po części definiuje rozgrywkę. Decyduje o naszym pogrążeniu się w grze. Konsekwentny styl w grafice i przywiązanie do detali pozwala lepiej wczuć się w grę. Żadne studio nie mówi sobie "hej zróbmy super grywalną grę, ale nie przejmujmy się technologią". Srogo się przekonał o tym założyciel Ion Storm, John Romero ze swoją Daikataną, który takie właśnie podejście przejawiał.Myślę, że to czy gra jest grywalna, wciąga i ma "to coś", jest składową wszystkich elementów. A to czy gra ma super oprawę zależy w dużej mierze od budżetu studia. Dlatego teoretycznie każda gra może mieć super grafikę, a niekoniecznie oferować super grywalność. Po prostu dużo ciężej jest wyważyć wszystkie elementy rozgrywki, odnaleźć właściwy dla niej flow, napisać dobry scenariusz, niż dodać do gry kolejny efekt graficzny.Pozdrawiam.

Usunięty
Usunięty
18/08/2008 09:00

Jesli nie masz nic do powiedzenia to lepiej nic nie mow. Ostrzezenie za spam.

Sephirath
Gramowicz
Autor
18/08/2008 08:42

Cokolwiek napiszę zamykasz to zdaniem "nie wiem po co to przytaczasz" lub "nie znasz tematu". Nie dyskutuję z ludźmi zakładającymi z góry swoją nieomylność i mający straszne problemy z uznaniem tak nieprawdopodobnie rzadko spotykanej rzeczy jak "cudze zdanie".A czegoś takiego jak "flow rozgrywki" nie ma ;)




Trwa Wczytywanie