Wśród młodzieży kultury nie ma. Zgasła wraz z młodzieńczym wiekiem ludzi, którzy tak twierdzą. To nic, że poziom kinematografii idzie ogólnie w górę. Ale filmy w kolorze i tak nigdy nie dorównają głębi tym sprzed sześćdziesięciu lat, w których każdy z aktorów interpretował scenariusz na własną rękę. To nic, że ludzie znowu zaczynają czytać, przecież już nigdy książki nie będą wartościowsze od tych uznanych za kanony, nieważne jak bardzo przestarzałe. O fakcie, iż muzyka przeżywa rozkwit, o jakim od dawna marzono również nikt nie wspomina. Bo co, powstaje sporo szmacianych zespołów? A nikt nie pomyślał o tym, że stare, genialne wciąż istnieją a w końcu każdy fan durnej muzyki wpadnie na trop czegoś o wiele mocniejszego? Nikt nie pomyślał o tym, że powstaje wiele, wiele faktycznie nowej i dobrej muzyki.
Nawet jadąc do Lublina pociągiem, w absolutnie losowym zestawieniu ludzi dookoła mnie w przedziale musiałem usłyszeć prześliczną litanię w stylu „dawniej to w szkołach uczono haftować i cerować i jak być dobrym człowiekiem a teraz tylko jakieś nowomodne i te dzieci potem siedzą przed komputerem i niegrzeczne są”. No do pana Wacława, czy to nie przesada?
Tak, zgadliście – to JEST przesada. I żeby ją podkreślić, uwypuklić, kopnąć w zadek i wypchnąć przez okno w pożegnalnym geście przyjaźni odrobina faktów na temat najnowszego, ściśle tajnego projektu nazwanego #Kultura.
Trwająca parę miesięcy temu i takowe parę miesięcy temu zakończona beta projektu przyniosła nam parę wniosków i spostrzeżeń, towarzysze. Przyniosła nam kadrę, którą niestety przyjdzie nam zresetować i odświeżyć. Tak, towarzysze. Nadchodzi Dzień Gumiżelka. Dzień zmian.
Przypomnę Wam jednak co nieco. Bo warto. Każdy tydzień ma siedem dni, i to wiecie. Nie wiecie jednak, że każdy z tych dni niczym literki w Ulicy Sezamkowej ma swój specyficzny patronat. Nie zaważa on ściśle nad tematem danego dnia, sugeruje jednak pewien nurt. Dobrze jest w nim trwać, bo kiedy wszyscy podnoszą ręce do góry, nikt z osobna nie wygląda jak idiota.
Żeby dobrze się poczuć na początek serwujemy Growy Poniedziałek. Jeśli nie nawali kadra to będzie Was witało powitanie z podsumowaniem premier najbliższego miesiąca. Jeśli nawali to będziemy ją tworzyć wszyscy, w końcu improwizowane performance mają najkorzystniejszy smak. Oczywiście możecie dywagować o wszystkim co choć trochę łączy się z mainem – przecież rywalizacją są nie tylko kolejne dodatki do Simsów lub raidy w WoWie. Przecież można też rozłożyć na czynniki pierwsze pochodzenie Chińczyka tudzież ostatni podręcznik do Lochów i Smoków. Padł też sto lat temu pomysł organizowania Mortal Tournamentów w Słowne Kalambury na zasadach picipolo na żużlu. Cóż, może, może :)
Wtorki spędzimy gremialnie kichnięciami zdmuchując kurz z obłych, metalowych pudełek i rozważając wpływ kinematografii na kulturę świata. Nie martwcie się jednak – nikt Wam nie każe znowu oglądać oświatówek o zachodzeniu w ciążę. Tematycznie będziemy przemieszczać się i przez filmy pełnometrażowe i przez demoscenę i przez hity JuTjuba. Jak wyżej – wraz z rosnącą liczebnością mojego fanklubu zostanie dopieszczona idea organizowania konkursów Top Ten of last week. 90.
Dzień Odyna poświęcimy domowi jednej z jego podróbek. Oto Mr. Wednesday i Książki! Mam nadzieję, że jeszcze choć paru z Was rozróżnia literki a nie kieruje się jedynie dodawanymi do newsa obrazkami . Dla tej nielicznej grupki (10 000? 20 000? :>) przewidzieliśmy kawiarniane pogaduszki o powieściach, podręcznikach licealnych (no dobra, niech Wam będzie, gimnazjalnych też), komiksach (ech, no już miejcie to obrazki…), ulotkach wyborczych i tych dodawanych do leków zamiast zasięgania rady u farmaceuty.
Dzień Thora zaś spędzimy, jak on, z grzmotem, błyskawicą i śpiewem. Ponieważ jak wszyscy prawdziwi informatycy nazwiska Waszych dziewczyn lub chłopaków kończą się na .jpg powinniście poczuć się jak ogórek w słoiku z zalewą. Otóż w czwartki gadamy o grafikach! Począwszy od mistrzów plakatu, poprzez fotografię na elementarzach ilustrowanych skończywszy. Nie, nie będzie gigabajtów nagich lasek do ściągnięcia. Co? Jak to „to już nie pisz dalej”?
W piątek to co Gramki lubią najbardziej i robią codziennie. Fristajlo.
W sobotę będziemy uprawiali sparing z naszym zaprzyjaźnionym kanałem dotyczącym muzyki. Brak mu jednak tego specyficznego posmaku stali i przegniłych orzeszków ziemnych, tak wyczuwalnego u nas. Stąd też nieważne czy lubicie Alibabki czy Behemota (a po prawdzie to nawet lepiej gdy znajdą się obozy i tych i tych. Fight!), możecie zawsze wpaść i w pokojowej atmosferze (Finisz him!) podzielić się swymi wrażeniami podczas odhamiania swych mózgów niezłymi nutami.
W niedziele zaś będziemy łamać swe przyzwyczajenia i dawać upust hedonistycznym zwyczajom rozpowiadania o świecie. Fani wątku o Polsce powinni poczuć się dobrze, jest to jedyny dzień w który wolno poruszać temat polityki (a także wszystkie inne, choć z naciskiem i zaproszeniem do tego głównego).
I co ja jeszcze mogę rzec. Kochani – offtopicujemy zawsze gdy jest powód i obowiązkowo po 21. I na tym kończy się część artystyczna, pora na tę oficjalną.
Wyobraźcie sobie pub, do którego wpadacie codziennie po pracy, po LO (tak, są tam też bezalkoholowe drinki). Wchodzisz do niego w poniedziałek, po sufitach biegną neonowe, lekko uwypuklające kontrast bieli światła. Nieskończone biurka mruczą lekko, odkrywając rąbek tajemnicy, jakie też skarby zamknięty w skrzynkach pod ich blatami. Monitory rzucają niebieskawą łunę na wygodne krzesła. Większość z nich jest już zajęta, każdy z klientów ma najnowsze słuchawki na uszach, ale założone tak, by móc rozmawiać z sąsiadami. Po paru godzinach grania wychodzisz, postanawiasz zaliczyć też to miejsce jutro.
Następnego dnia o samo miejsce zupełnie nie przypomina samego siebie. Główne miejsce zajmuje przeogromny ekran, przed nim zaś wiele setek tych samych foteli co wczoraj. Koło każdego dobra, wymieszana i ciepła czekolada oraz emenemsy, po drugiej stronie zaś zmrożona cola i nachosy. Pachnie lekko nowymi siedzeniami. Jak zwykle już, uśmiechasz się widząc połowę miejsc zajętą. Siadasz między dwojgiem ciekawych ludzi i znowu ucieka Ci noc.
Wiedząc już, że spotkasz odmienne od wczorajszego miejsce, wcale się nie dziwisz widząc zaciszną bibliotekę pełną mięciutkich puf, przy każdej zaś termos herbaty. Nie dziwisz się widząc znajomych już ludzi, siadając w tej samej grupce co ostatnio. Prowadzisz powolną konwersację przerywaną długimi sekwencjami wspólnego czytania.
Wpadłszy odruchowo już w czwartek widzisz długą galerię pełną zdjęć, plakatów i ciekawych logotypów. Tym razem mieszasz się w tłumie i razem komentujecie, to co widzicie.
Największy zgon strzelasz jednak w piątek. Tuż za drzwiami widzisz ogromny park, ze stawem i setkami mostków pomiędzy zielonymi pagórkami a nad rzeczką. Trawy spod koców nie widać – znajoma Ci tłuszcza wywaliła się z domów i pomieszczeń aby się trochę poopalać. Wspólnie gadają o sporcie, filmach, grach i ostatnim koncercie na płycie lotniska. Zaczynasz się przyzwyczajać do niecodzienności tej knajpki.
Wpadając zziajany potykasz się o stolik. Tym razem na jakiejś plaży, na molo, pod prowizorycznym dachem przygrywa znany Ci zespół na scenie. A na plaży, przy małych kawiarenkach siedzą wszyscy i wsłuchani w rytm muzyki opowiadają sobie o rzeczach z nim skojarzonych.
Wreszcie w niedzielę dostrzegasz, że wnętrze będące ostatnio plażą stało się odpowiednikiem Times Square. Ruchliwym, pełnym tłumów i emocji miejsce, w którym każdy może mówić to co chce i chcąc nie chcąc słyszą go wszyscy. I odpowiada Ci to.
A w poniedziałek znowu od drzwi witają Cię neony.
Uśmiechnięty podnosisz głowę. Mruga do Ciebie wesoło kot siedzący na szyldzie. Wznosisz wzrok do nieba w akcie bezsilnej aprobaty. No a czego się spodziewałeś. Że jak się to miejsce nazywa. Pub? Otóż nie. Witaj w Kultura Cafe.
Odwiedź kanał Kultura!
Wypowiedz się w oficjalnym wątku forumowym kanału Kultura!
