Lurr: Istnieje faktycznie zagrożenie, że smutni panowie w białych kitlach będą próbowali przywdziać Was w kaftan z przydługimi rękawami, jeśli za bardzo wciągniecie się w rozgrywkę. I nie pomoże wam tu „CHAKA CHAKA PATA PON” – przed nimi nie ma ucieczki. Przyznam szczerze, że lud grający bardzo potrzebował takiego sprzętu jak PSP, bo to właśnie nań wychodzą produkcje niesztampowe i arcyciekawe, a jak każdy się orientuje, przez ostatnie lata było troszkę w tej materii krucho. Do Lumines i Loco Roco dołącza Patapon, tworząc jeden z lepszych growych tercetów ostatnich lat! Viva Piñata się chowa!
MartivaR: Nawet ja dałem się beznadziejnie złapać w pułapkę zastawioną przez bliżej niezidentyfikowane stworki. I niestety zostałem przez nie przyłapany w drodze do pracy, gdy zorientowałem się, że otoczenie zaczyna spoglądać na mnie z obawą w oczach. "PATA PATA PATA PON" kazali mi jednoocy wygrywać na bębnach, a ja omamiony totalnie przez rytm z niekrytą radością ich słuchałem. Odjazd powiem Wam, odjazd! Dawno się tak dobrze nie bawiłem w autobusie. A i jest pewna zaleta takiej rozrywki - zawsze ma się wolne miejsce, bo ludzie dziwnym trafem nie chcą się dosiadać... Spayki: Czyli raz jeszcze sprawdza się zasada, że genialne pomysły są z reguły najprostsze. No bo z całym szacunkiem, ale w Pataponie nie ma głębi, epickiej fabuły i rozważań nad sensem istnienia. I bardzo dobrze! Wydawanie wojowniczemu plemieniu prostych poleceń (idź, atakuj, broń) przy użyciu czterech przycisków odpowiadających za wybijanie konkretnych rytmów nie wycina z życiorysu długich miesięcy, aczkolwiek ten patent świetnie sprawdza się w przypadku krótkich sesji z – obowiązkowo – słuchawkami na uszach.
Mnie osobiście właśnie takich gier na PSP potrzeba. Konwersje, sequele i remake’i przebojów znanych z dużych konsol to nie moja bajka. Szukam pozycji, dzięki którym jazda autobusem albo czekanie w kolejce na poczcie (pozdrawiam wszystkich wysyłających PIT-a na ostatnią chwilę!) stanie się bardziej znośne. W tym upatruję sukcesu Loco Roco, Luminków i Patapon właśnie.
![]()
Poza tym - jak już wspomniał Spayki - sukces tkwi właśnie w sposobie zabawy nastawionym na (wiem, wiem, Spayk, że nie lubisz tego określenia) casuali. Raptem cztery przyciski w użyciu i wesołe rytmy w tle - w sam raz na przerwę w pracy. Ale właśnie, czy mimo pozornej prostoty, Patapony niczego nie wymagają od gracza?
Spayki: Zgodzę się - sterowanie jest proste, ale sama rozgrywka do najłatwiejszych nie należy. Patapon, w odróżnieniu od – nie przymierzając – Loco Roco, wymaga przede wszystkim skupienia. Poza tym sama idea tej kojarzy mi się z Lemingami. Te ludziki jakieś takie nieporadne, nierozgarnięte i dopiero z naszą (boską) pomocą są w stanie zrobić coś konstruktywnego (czytaj: nie dać się zabić). Pytanie tylko, dlaczego jako Wszechmocny nie mogę zrzucić na mój lud siedmiu plag egipskich?
MartivaR: Oj Spayk, czy miałbyś serce, żeby robić cokolwiek złego tym stworzonkom? A Ty, Lurr? A może to tylko ja zbyt wrażliwy jestem...
![]()
Lurr: A ja bym troszkę tych oczek wydłubał. Oczywiście z dziennikarskiego obowiązku. Troszkę dziwię się, czemu nie zaimplementowano systemu nagradzania i karania swoich żołnierzy. Czyżby dlatego, że samą karą byłoby już pożarcie przez potwora i niemożność wskrzeszenia?
MartivaR: Widzę, że koledzy lubią się znęcać nad wirtualnymi stworkami. Generalnie to rozumiem, wszak sam w Black & White wielokrotnie klepałem moją krówkę po... ach, dawne (dobre) czasy. Mnie osobiście jakikolwiek system plag, kar i innych masochistycznych wstawek w Pataponie nie pasuje. Rozgrywka jest odpowiednio wyważona i nie ma potrzeby kombinowania na siłę, to nie jest kieszonkowy Populous (ech, co ja bym dał, żeby takowy powstał) czy B&W. Właściwie to nawet brak całej tej quazi-erteesowej otoczki nie przeszkadzałby mi w czerpaniu przyjemności. A skoro już zahaczyliśmy o strategie, to czy Patapona faktycznie można do nich zaliczyć?Spayki: Użyłbym raczej określenia „zręcznościówka rytmiczna”. Grą muzyczną raczej ciężko Patapona nazwać, elementem strategicznym natomiast jest tutaj właściwie tylko dobór wyposażenia dla naszych podwładnych. Ciężko również doszukiwać się miejsca na realizację jakiejś wysublimowanej taktyki podczas wykonywania misji.
A w B&W tresowałem małpę. Hmm, ciekawe dlaczego... Almighty Spay wraca do Patapolis wystawić wiarę swoich poddanych na próbę.
Lurr: Widzę, że kolega MartivaR niedoinformowany, bo Populous na kieszonsole został wydany, a ściślej – na DS-a. Ja jednak nie zgodzę się z Praised Lord Spayem. „Zręcznościówka rytmiczna” to jak na mój gust zbyt mocne słowa w kontekście Patapona. Nie spodziewajmy się tutaj cudów jeżeli chodzi o taktykę, o nie! Jednak trzeba mieć to wyczucie i wiedzieć, kiedy wystukiwać odpowiedni rytm, aby nie dostać wciry. Dobór przed misją odpowiednich Tateponów i innej maści „wyspecjalizowanych” Pataponów ma również niebagatelne znaczenie. Nie ma tak łatwo. To chyba dobrze?
MartivaR: Jak zwykle są dwie strony medalu. Mnie dla przykładu wszystkie mechanizmy Patapona odpowiadają i w autobusie potrafię się znakomicie bawić, ale po spełnieniu kilku warunków. Przede wszystkim rzecz obowiązkowa, to słuchawki i to najlepiej podkręcone tak, aby otoczenie nam nie przeszkadzało. Po drugie ważne jest skupienie. Nie mówię tu o maniakalnym spojrzeniu i nerwowym wciskaniu przycisków, ale o wyczuciu, o którym zdążył już wspomnieć Lurr, zresztą sam dobór jednostek i uzbrojenia też wymaga przemyślenia. Wychodzi nam tu zatem na jaw rzecz paradoksalna. Otóż Patapon, który chwalimy jest przeciętny pod względem mobilności. W domu, w trakcie sesyjek w fotelu gra jest genialna, ale w terenie, kiedy często trudno o wspomniane wyżej warunki daje o sobie znać spora wada spowodowana najbardziej miodnymi elementami rozgrywki. Hmm, panowie, jak ową mobilnością u Was?
![]()
Problem polega raczej na tym, że na PSP w domu grać mi się nie chce, więc jeżeli już, to właśnie środki transportu publicznego, ewentualnie toaleta – o, to dobre jest!
Lurr: Eee... w mojej toalecie wiszą na gwoździu różnej maści pisemka. ;)
MartivaR: Granie w toalecie? Nie, nie lubię odrętwiałych kończyn... Najwięcej gram właśnie w drodze do pracy, a do zabawy w domu mam inne urządzenie. Pataponki zaś idealne są na ciepłe weekendy, kiedy można usiąść na ławeczce przed domem i połączyć pożyteczne z przyjemnym - zażywanie świeżego (khe, khe) powietrza i zatapianie się wśród chodzących oczek w kolejnej bitwie. A w co zagram w poniedziałek rano stojąc w korkach? Ano we wspomniane przez Lurra Vice City, bo nie ma nic przyjemniejszego od porannego rozbicia paru samochodów... Tako rzekłem, PON PON PATA PON!
Lurr: Przynajmniej w Vice City nie ma korków... jeśli się samemu ich za pomocą wyrzutni rakiet nie zrobi, hehe.Patapony trudno zaszufladkować, ale to dobrze. Nie mam nawet sumienia wytykać tej grze jej niektórych wad, jak chociażby w pewnych momentach troszkę wygórowany poziom trudności. Ja akurat z tym problemu nie mam, bo jestem niezwykle uzdolniony wokalnie i słuch mam dobry, ale mój kolega, tak zwane „drewniane ucho”, miał w pewnych miejscach problemy. No ale generalnie jako całość Patapon jest in plus, i to duży plus.
Spayki: Ech, czy nawet ten tekst nie mógł obyć się bez wzmianki o GTA? Lodówki już nie otwieram, ale teraz strach nawet do sklepu spożywczego wejść...
O czym my to ja? Tak, Patapon. Z mojej strony podsumowanie będzie krótkie – wybijanie rytmów na świętych bębnach wciąga jak strzelanie ze stani... Ups...
To może już lepiej na tym zakończmy.
