Stało się. Po ponad siedmiu latach milczenia, dziesiątkach spekulacji i przy stopniowo ulatującej nadziei fanów, Electronic Arts ogłosiło, że trzecia część serii Red Alert staje się powoli faktem. Wydany w 2000 roku Red Alert 2 i późniejszy dodatek Yuri's Revenge były bardzo dobre, lecz w żadnym stopniu nie były rewolucyjne. Tego, jak zamieszała na rynku część pierwsza, nie trzeba nawet wspominać. Mimo wszystko, marka Red Alert kojarzona jest z wysoką grywalnością, ciekawą fabułą i doskonałymi rozwiązaniami technicznymi. Poprzeczka jest więc ustawiona bardzo wysoko, a sprostanie wyzwaniu zdecydowanie do najłatwiejszych należeć nie będzie. Ogromne rzesze graczy czekają z niecierpliwością na kolejne wiadomości ze stajni EA Los Angeles, oceniając, dywagując i analizując strzępki informacji o nadchodzącej grze. Oj, nie będzie łatwo, choć sukces niedawnego Command & Conquer 3: Wojny o Tyberium i dodatku Gniew Kane'a niejako uspokajają i dają nadzieję na tony prawdziwie zacnej rozgrywki.
Było tak? Może inaczej? A może to w ogóle nieprawda?
Każdy, kto miał styczność z którąkolwiek z poprzednich części, wie, że wspólnym motywem fabularnym obu Red Alertów było przedstawienie historii zupełnie alternatywnej. Zabójstwo Hitlera, ekspansja sowiecka na zachód Europy w jedynce oraz manipulowanie czasem i alternatywne rzeczywistości w dwójce stawały się początkami potężnych konfliktów zbrojnych, dając jednocześnie graczom mnóstwo uciechy przed monitorami. Część trzecia powiela schemat swojego poprzednika. Zdesperowany ciągłymi porażkami przywódca Związku Radzieckiego, korzystając z najnowszych odkryć techniki, przenosi się w przeszłość, by pozbyć się Alberta Einsteina – człowieka, którego wynalazki doprowadziły do zwycięstwa aliantów. Po drodze trafiają się jednak drobne problemy, które owocują zupełnie innym obrotem wydarzeń. Po powrocie do "teraźniejszości" technika rozwinęła się zupełnie inaczej, alianci nie odnieśli triumfu, ale nowym zagrożeniem okazuje się trzecia strona na arenie globalnego konfliktu – Imperium Wschodzącego Słońca, jednoczące państwa Dalekiego Wschodu. Kolejna wojna światowa jest więc blisko, a pojawienie się nowego gracza, obok aliantów i sowietów, nie wróży zbyt dobrze przyszłości. Warto również wspomnieć, że twórcy, podobnie jak w Red Alert 2, obrali nieco prześmiewczy styl ukazywania zmagań zbrojnych, celowo powielając wiele stereotypów i utartych schematów myślenia o przedstawionych nacjach, odcinając się tym samym zupełnie od poważnego sposobu prowadzenia fabuły w pierwszej części gry.
Co po staremu, co po nowemu?
Bez zmian pozostaje ogólny koncept rozgrywki, tutaj nie można spodziewać się rewolucji. Twórcy przewidują od ośmiu do dziesięciu misji dla każdej ze stron konfliktu, przy czym, wzorem Wojen o Tyberium, kampania Imperium Wschodzącego Słońca stanie się dostępna dopiero po zakończeniu zmagań po stronie aliantów lub sowietów. Kolejnej wizytówki serii Command & Conquer, zaraz po fabule, czyli przerywników filmowych z udziałem żywych aktorów, uświadczymy również w Red Alert 3. Ekipa została już podobno w całości skompletowana, a zdjęcia mają się rozpocząć lada dzień.
Największą nowością Red Alert 3 staje się tryb kooperacji w kampanii dla pojedynczego gracza. Ogólne założenie twórców jest takie, aby graczowi stale towarzyszył drugi dowódca, sterowany przez sztuczną inteligencję lub żywy kompan, posiadający własną bazę, armię i cele do osiągnięcia. Pomocnik pozostaje jednak w czasie całej zabawy jedynie w roli wsparcia, nie może więc ukończyć misji zamiast pierwszego gracza, choć może korzystać z jego lotnisk czy stoczni, w celu napraw swoich jednostek.
Zmiana ta podyktowana jest rosnącym zapotrzebowaniem rynkowym na gry casualowe, przy których współpracować może kilka osób. Ponadto ogromna społeczność graczy konsolowych pozostaje tu nie bez znaczenia, w końcu Red Alert 3 trafi również na Xboksa 360 i Playstation 3, a wobec dodatkowych milionów potencjalnych klientów nie można pozostać obojętnym. Rodzi to jednakże obawy odnośnie poziomu trudności, spłycenia rozgrywki i inteligencji sojuszników. W końcu nic nie denerwuje bardziej od przegranej z powodu głupoty sztucznej inteligencji towarzyszy boju. Na szczęście, doświadczenie ekipy zajmującej się grą pozwala spać spokojnie. Twórcy podkreślają na każdym kroku, że starają się nie zawieść starszych wielbicieli serii Red Alert, i tej obietnicy wszyscy powinni się trzymać.
Wojna jednak nie taka sama?
Oczywistą oczywistością jest, że wraz z kontynuacją autorzy wprowadzą nowe jednostki, umiejętności i super-broń. Te aspekty pozostają jednak owiane mgiełką tajemnicy, a portale internetowe i prasa karmiona jest jedynie strzępkami informacji. Wiadomo już, że nie uświadczymy żołnierzy czy wszechstronnych pojazdów. EA Los Angeles zapowiada wprowadzenie specjalizacji wszystkich rodzajów wojsk. Ponadto wszystkie jednostki zostaną wyposażone jedynie w dwie umiejętności dla każdej z nich. Taki zabieg wymusza na graczach elastyczność i eliminuje popularne w Command & Conquer 3 zmasowane ataki jednym rodzajem wojska (Mammoth Tank, konkretnie). Z pewnością powrócą najbardziej rozpoznawane twarze z części pierwszej i drugiej. Potwierdzona została ulubienica wszystkich graczy – Tanya, tym razem wyposażona w możliwość cofania czasu o kilkanaście sekund. Na pewno ujrzeć będzie dane cewki Tesli, inteligentne delfiny, uzbrojone po zęby niedźwiedzie i kilka ciekawostek należących do strony japońskiej.
GramTV przedstawia:
Imperium Wschodzącego Słońca będzie zdecydowanie najbardziej zaawansowaną technologicznie stroną konfliktu, której najsilniejszym atutem będzie rozbudowana flota morska. Ich pojazdy często potrafią się transformować (przykładowo Sea Wing, łódź podwodna zamieniająca się w samolot), a znaczna większość może być wykorzystywana zarówno na lądzie, jak i na morzu, wliczając w to budynki. Nie będzie więc stanowić problemu przeniesienie całej bazy na otwartą wodę, wprowadzając tym samym przeciwnika dysponującego ogromnymi wojskami naziemnymi w nie lada kłopoty. Autorzy podkreślają, że Red Alert 3 przyniesie nową jakość walk morskich, tak często pomijanych w wielu erteesach. Na poparcie tego argumentu wystarczy wspomnieć o ogromnych złożach surowców znajdujących się na wielu mapach właśnie pośrodku oceanu. Taki zabieg jest z pewnością bardzo motywujący i wyjątkowo logiczny.
Red Alert 3 zostanie napędzony przez odpowiednio zmodyfikowany silnik SAGE, znany z Command & Conquer: Generals i z Wojen o Tyberium. Przedpremierowe screeny ukazują grafikę znacznie bardziej komiksową i „bajkową” od tej z poprzedników, daleko jej też do mrocznego i przygnębiającego stylu Command & Conquer 3. Trudno ocenić słuszność takiego projektu oprawy wizualnej na podstawie kilku zdjęć, jednakże taka konwencja idealnie wpasowuje się w dość wyluzowane i dowcipne podejście twórców do tematu historii alternatywnej.
Pomarańczowy alarm!
EA Los Angeles postawiło przed sobą bardzo trudny cel. Pogodzenie interesów oddanych fanów marki i zjednanie sobie całej rzeszy ludzi nieznających realiów Command & Conquer nie jest zadaniem łatwym. Przewidziane na lato tego roku otwarte beta-testy multiplayerowe z pewnością dostarczą porcji świeżych wieści od grupy najbardziej zainteresowanej Red Alertem 3, czyli graczy. Udostępnione jednak do tej pory informacje jasno wskazują, że całość idzie dobrą drogą do consensusu. Wszyscy wyjdą z tego starcia szczęśliwi. EA zadowoli się kilkunastoma milionami zielonych na koncie, a gracze otrzymają kolejną porcję doskonałej zabawy.
Ja nie pytam o wymagania po to żeby skomentowac czy gra jest fajna czy nie! tylko dlatego że mam słabego kompa i chce wiedziec czaisz?
Usunięty
Usunięty
31/05/2008 01:04
Ludzie...........Jeżeli grafika jest wyznacznikem grywalności to Crysis ma najwyszą grywalność .. A większość ludzi mówi że tak nie jest ! TO SĄ DOPIERO ZAPOWIEDZI!!! Zobaczymy jaka będzie gra!!!
Usunięty
Usunięty
31/05/2008 01:04
Ludzie...........Jeżeli grafika jest wyznacznikem grywalności to Crysis ma najwyszą grywalność .. A większość ludzi mówi że tak nie jest ! TO SĄ DOPIERO ZAPOWIEDZI!!! Zobaczymy jaka będzie gra!!!