(Nie)dzielny subiektywista #6: Między legendą a kaczką dziennikarską

fett
2008/04/06 17:16

Ostatni tydzień, a w szczególności dwa pierwsze dni nowego miesiąca, sprawiły, że zwróciłem uwagę na kolejny aspekt tego, jak funkcjonujemy pośród innych. Wydawać się może, że 1 kwietnia, a więc Prima Aprilis oraz następująca zaraz po nim rocznica śmierci Jana Pawła II, nie mają ze sobą nic wspólnego, poza sąsiadowaniem w kalendarzu. Okazuje się jednak, że przy odrobinie starań można wyciągnąć jeden, w miarę klarowny wniosek. Dlatego też dziś dość sporo o religii, a przy okazji jak zawsze o tym, w jaki sposób patrzymy na innych ludzi i jak media funkcjonują wokół nas.

Ostatni tydzień, a w szczególności dwa pierwsze dni nowego miesiąca, sprawiły, że zwróciłem uwagę na kolejny aspekt tego, jak funkcjonujemy pośród innych. Wydawać się może, że 1 kwietnia, a więc Prima Aprilis oraz następująca zaraz po nim rocznica śmierci Jana Pawła II, nie mają ze sobą nic wspólnego, poza sąsiadowaniem w kalendarzu. Okazuje się jednak, że przy odrobinie starań można wyciągnąć jeden, w miarę klarowny wniosek. Dlatego też dziś dość sporo o religii, a przy okazji jak zawsze o tym, w jaki sposób patrzymy na innych ludzi i jak media funkcjonują wokół nas.

Mawia się, że każda nowa epoka wnosi erratę do starych legend. Możemy śmiało powiedzieć, iż na co dzień otaczający nas ludzie, ale i my sami, każdy z osobna i wszyscy razem, kształtujemy obraz przeszłości, ale też i to, jak będą na nas patrzeć przyszłe pokolenia. Urozmaicamy świat wokół tylko po to, by w naszych oczach był innym, niż naprawdę jest. Pytanie tylko, na ile jest to potrzebne, a na ile wymuszone przez społeczeństwa, w jakich żyjemy? Media są czwartą i według wielu najpotężniejszą władzą. Kreują rzeczywistość i tworzą biografie osób, jakie zaistnieją na kartach historii. Coraz częściej można jednak odnieść wrażenie, że wiele z faktów jest bardziej narzędziem, niźli prawdziwie opisanym przedmiotem, zdarzeniem czy personą.

Z postacią Jana Pawła II wiążą nas dość specyficzne więzi, o których z pewnością powstało wiele rozpraw, a na jakie nie ma tu dziś miejsca. Będę szczery: to, co dzieje się w ostatnich latach 2 kwietnia, budzi we mnie niesmak. Z jednej strony Polacy obdarzeni są dość specyficzną cechą pamiętania o czymś tylko wtedy, gdy jest to wymagane. Z tysięcy wiernych tylko nieliczni są w stanie pokusić się o zapalenie znicza w innym czasie, niż rocznica śmierci lub dzień wybrania Karola Wojtyły na biskupa Rzymu. Tworzy się w pewien sposób fałszywy kult, kiedy to ludzie wychodzą na ulice, by oficjalnie odmówić różaniec i odśpiewać Barkę, a mniej oficjalnie pokazać swoją bogobojność, by po prostu zostało zauważone, że nie siedzą przed telewizorem, oglądając kolejny teleturniej czy show marnej jakości.

Mało tego, to właśnie drugi dzień kwietnia jest momentem oblężenia newsowego, kiedy to portale internetowe, dzienniki i programy informacyjne prześcigają się w prymitywnych, krzykliwych doniesieniach. Czy Benedykt XVI powiedział to, co powiedział, nie owijając w przysłowiową bawełnę, czy powiedział coś, sugerując coś innego? Na ile beatyfikacja jest uczczeniem pamięci Jana Pawła II i docenieniem jego pontyfikatu, a na ile jest to news z rodzaju "Robert Kubica stracił kolejne dwie sekundy"? Ankietowani twierdzą, że noszą w sercu nauki papieża Polaka. Ale gdy przeprowadzający sondaże brną dalej, okazuje się, że odnośnie jego twierdzeń na temat kapłaństwa kobiet, aborcji czy antykoncepcji, wiemy naprawdę niewiele. Sam nigdy nie podzielałem wielu papieskich opinii, ale też nigdy nie próbowałem udowadniać, że znam je w pełni, i że skoro on tak powiedział, tak być musi. Bo wcale nie musi, ale to my, Polacy, przez swój sentyment, tworzymy obraz człowieka czczonego, którego słowa dawno znikły w odmętach pamięci.

Innym przykładem, jaki dostarczył mi przypadkowo przeczytany w sieci komentarz lub niewielki artykuł, jest osoba Matki Teresy z Kalkuty. O błogosławionej, która w drodze do Dorjeeling miała usłyszeć boskie wezwanie, pisze się często (a na pewno było tak do czasu, gdy jej postać była "na fali"). Mało kto pamięta o kontrowersjach wokół jej osoby, związanych z finansami czy polityką. Mało kto zdaje sobie sprawę z faktu, że ta Laureatka Pokojowej Nagrody Nobla i jedna z bardziej znanych postaci kościoła katolickiego miewała momenty zwątpienia i trudności w modlitwie. W pięć lat po beatyfikacji jej obraz zaczyna nieco się zacierać. Czy nasze dzieci lub wnuki wyciągną jakieś wnioski z postaci siostry zakonnej, która służyła potrzebującym? Może gdyby mówić o jej problemach, byłaby lepszą, mniej sterylną legendą, którą w przyszłości ktoś uznałby za wartą uwagi?

Tu dochodzimy, a w zasadzie wracamy, do 1 kwietnia. The British Broadcasting Corporation, szerzej znane jako BBC, zaprezentowało tego dnia krótki materiał, jaki możecie obejrzeć poniżej:

GramTV przedstawia:

Uzmysławia nam to po raz kolejny jeden, dobrze znany fakt: media, a więc ludzie, a co za tym idzie osoby takie jak my, kreują otaczającą nas rzeczywistość. W zwiastunie BBC widzimy latające pingwiny. Jasnym jest, że zwietrzono w nim dowcip. Co jednak osiągnięto by, gdyby wyemitowano go w zupełnie innym terminie? Występujący w materiale prezenter najprawdopodobniej nigdy nie był w miejscach, w jakich jest pokazany. Pozwoliły na to efekty specjalne. Jednak szary człowiek, oglądający na co dzień filmy przyrodnicze, ma o tym niewielkie pojęcie, a już na pewno nie spostrzeże on w półtorej minuty szczegółów, które tam do siebie nie pasują (chociażby farby na kurtce, w miarę skutecznie imitującej śnieg).

Co skłania nas (bo bez wątpienia można stwierdzić, że każdy w jakimś stopniu odpowiada za kształtowanie otoczenia) do tych dość paradoksalnych czynów? Z jednej strony każdy żąda prawdziwych, szczegółowych informacji. Z drugiej, w dobie serwisów społecznościowych, wszyscy w jakiś sposób okłamujemy tak siebie, jak i innych. Poczucie większego bezpieczeństwa? Podbudowanie własnego ego czy też więzi narodowych? Uczynienie kogoś bliskiego sercu doskonalszym? Pytanie tylko, czy nasze niewielkie korzyści warte są ceny, jaka poniesiona zostanie w przyszłości. Czy powoli nie dążymy do tego, by subtelna granica pomiędzy rzetelną informacją a oczekiwaną informacją została zatarta?

W ramach dodatkowego podsumowania (i zarazem rozszerzenia myśli zawartej w artykule) absolutnie genialny film The Machine is Us/ing Us, autorstwa Michaela Wescha:

Być może jest on dobrze znany, ale jego treść za każdym razem skłania mnie do coraz głębszych przemyśleń, o których zapewne napiszę niejednokrotnie. Czekamy jednak na Wasze opinie, Drodzy Kreatorzy rzeczywistości.

Komentarze
15
Vojtas
Gramowicz
07/04/2008 01:15

itam, ciekawy tekst i od razu skłaniający do wypowiedzi:1. Kult Jana Pawła II - bo tylko tak można nazwać to zjawisko - jest jednak warty głębszego przemyslenia. Hipokryzj i płytkość tego kultu to jedno, ale to, co każdy ma w sercu, to drugie. Myślę, że niewielu jest tak naprawdę Polaków, dla których polski papież nic nie znaczy i jest zupełnie obojętny. Natomiast dla wielu Polaków JP II to symbol walki o wolność, mąż opatrznościowy, święty człowiek - bez wgłębiania się w detale. Czuj, nie myśl. Jego śmierć wydawała się katharsis i narodowym pojednaniem - ale w życiu nigdy nie jest tak pięknie. I to mnie akurat nie zdziwiło. Nie dziwi mnie też jego kult. To był człowiek, który zmienił historię XX wieku.2. Co do mediów - to nie fakty są narzędziami, to manipulacja jest narzędziem tworzenia nowej rzeczywistości - choćby poprzez komentarze i interpretacje ukryte w serwisach informacycjnych. Jednak dużo bardziej subtelne jest operowanie są kolejnością. Na nasze postrzeganie wpływ ma nawet, od jakiego wyrazu zdanie się zaczyna i na jakim się kończy - i te dwa zwroty zawsze są najważniejsze i na nich skupiana jest uwaga każdego profesjonalnego dziennikarza tworzącego depeszę. Podobnie w telewizji jest z poszczególnymi ujęciami. Ergo - od wyboru podjętego przez dziennikarza zależy, jakie słowa i obrazy mogą nam bardziej zapaść w pamięć. Ale to jest rzekłbym skala mikro. Skala medium to gatekeeping - układanie poszczególnych materiałów w serwis - np. dziennik telewizyjny. Sąsiedztwo dwóch pozornie niezwiązanych elementów może wywołać piorunujące wrażenie, niekoniecznie zgodne z rzeczywistością, ale mające wpływ na podświadomość - co wykorzystują doswiadczeni dziennikarze. Ponieważ na drodze do odbiorcy przekaz aż dwa razy podlega zakłóceniom - raz przy kodowaniu i wysyłaniu wiadomości, drugi - przy odbieraniu i dekodowaniu przez odbiorcę - to co przedstawiają nam media okazuje się, o zgrozo, wspólnym tworem nadawcy i odbiorcy. Wniosek: już samo medium jest przekazem. Włączając telewizor, otwierając gazetę, uruchamiając firefoksa zgadzamy się na reguły gry i jesteśmy wciągani w wir osób, przedmiotów,wydarzeń przemielonych przez specyficzną maszynkę mniejszej lub większej manipulacji - tego nie da się uniknąć, obiektywizm jest utopią i nieosiągalnym ideałem. To, do czego dziennikarz dążyć powinien, to rzetelność i uczciwość. Jeśli ktoś chce szukać prawdy, niech się wybierze na filozofię. Poruszony tu temat nawet nie rozpoczyna rzeki, w źródla której leży etyka dziennikarska. Dla wszystkich zainteresowanych tematem polecam książki Marshalla McLuhana, wybitnego medioznawcę - człowieka, który stworzył pojęcie globalnej wioski.

Usunięty
Usunięty
06/04/2008 23:09

Lubię felietony i sam się zastanawiam, czy aby nie wystartować z podobną inicjatywą na swoim GSie, wszak wiadomo dobry tekst nie jest zły, a ten z którego można się czegoś nauczyć jest genialny.

Fett-PL
Gramowicz
06/04/2008 23:03
Dnia 06.04.2008 o 19:32, Mateusz Kandefer napisał:

Świetny tekst Pawła - daje naprawdę wiele do myślenia. Szkoda, że nie ująłeś w nim to, co trafnie wskazał Tomicha - po śmierci Jana Pawła II kibice się "pojednali", by po miesiącu znów się lać po gębach (idealny przykład hipokryzji), ale czego to się nie robi, by się w TV pokazać?

Przyznam szczerze, że rozważałem tą sytuację. Podobnie jak w przywołanych przeze mnie scenach, gdy ludzie dumnie wychodzą na ulice, jest to tylko chęć pokazania się... Niestety Polacy mają tą tendencję, że idą za nurtem, gdy o czymś jest głośno. Najśmieszniej wyglądają sytuację, gdy w opisach pojawiają się "znicze" na cześć znanej persony, a gdy zapytamy po cóż się one pojawiają, otrzymujemy odpowiedź, "bo inni mają" ;]

Dnia 06.04.2008 o 19:32, Mateusz Kandefer napisał:

Nigdy nie widziałem filmiku The Machine is Us/Ing Us, czego (już po obejrzeniu) żałuję, bo to naprawdę ciekawa pozycja, a bardzo lubię tego typu animacje.

Jedna z niewielu dodanych do "ulubionych" w moich profilu na YouTube (: Film nie jest złożony, wykonany prostymi metodami, które jednak wystarczyły by uzyskać niesamowicie bogatą treść. Każde obejrzenie tak naprawdę uczy czegoś, a z pewnością nakłania do zadumy.




Trwa Wczytywanie