If you’re going to... Los Angeles ![]()
Celem gry będą oczywiście wyścigi samochodowe oraz motocyklowe po ulicach miasta. Twórcy postanowili umieścić akcję swojej produkcji w wiernie przeniesionym i oddanym dość dokładnie Los Angeles. Wiernie skopiowano całe dzielnice – w taki sposób, że bez problemu je rozpoznamy, o ile mamy jakiekolwiek pojęcie o "Mieście Aniołów". Autorzy zmienili jedynie układ niektórych ulic po to, by przyjemniej się po nich jeździło. Modyfikacja ta ma jednak w praktyce małe znaczenie, bowiem i tak nie zrobi to nam różnicy, a uczucie jazdy po LA pozostanie. Co do wielkości, to odwołamy się do poprzedniej części serii. Graliście w trójkę? Przypominacie sobie mniej więcej wielkość jednego z miast, które tam były? No to teraz przyjmijcie do wiadomości, iż wirtualne Los Angeles w czwórce jest trzy razy większe.
Charakter zabawy jest jak najbardziej nielegalny i uliczny, dynamiczny oraz zręcznościowy. Nie spotkamy tutaj żadnych organizacji kontrolujących wyścigi ani też zamkniętych torów, jak to było w ProStreet. Nie tutaj takie numery. W MC: LA mamy po prostu szybki sprzęt i jeżdżąc po ulicach tego ogromnego miasta, szukamy rywali do zmagań. Gdy już znajdziemy odpowiedniego delikwenta, wystarczy mrugnąć światłami i udać się na miejsce startu. Oczywiście, będą istnieć także większe, bardziej zorganizowane imprezy. Na nich można spotkać zarówno więcej ludzi, jak i zróżnicowane typy wyścigów. Oprócz rozgrywki solo znajdziemy również rozgrywki online, jednak na ich temat twórcy póki co milczą. Mało wiadomo o maszynach, którymi przyjdzie nam pokierować. Na pewno można liczyć, że w grze pojawią się zarówno samochody, jak i motocykle. Z tych czterokołowych pojazdów na filmikach z gry oraz na screenshotach można zauważyć m.in. takie jak Saleen S7, Lamborghini Gallardo Spyder, Mitsubishi Lancer Evolution IX czy Mazda RX-8. Zróżnicowanie jest spore, liczyć możemy na różne typy samochodów. Pojawią się zarówno te starsze (Lamborghini Miura), jak i nowsze (Ford GT). Będą oczywiście także auta amerykańskie czy japońskie. Gdy idzie o motocykle, to oczywiście prym będą wiodły japońskie ścigacze. Potwierdzona jest obecność w grze marki Kawasaki, a jednym z modeli na pewno będzie ZX-14. Reprezentowaniem europejskiej myśli motocyklowej zajmie się oczywiście Ducati ze swoim potworem (chodzi o model Monster). I to niestety wszystko, co można na tę chwilę powiedzieć o pojazdach w MC: LA. Nowością w grze będzie – poniekąd zaczerpnięta z Test Drive Unlimited – kamera umieszczona wewnątrz samochodu. Będziemy mogli nie tylko dokładnie rozejrzeć się po wnętrzu samochodu oraz podziwiać jego detale, ale również skonfigurować pozycję za kierownicą w taki sposób, by jak najwygodniej nam się podróżowało. Inną ciekawą kamerą jest ta zza samochodu, zrobiona jednak w nowej konwencji, w stylu filmów akcji, dzięki czemu wyścigi nabiorą większej efektowności. Twórcy zapowiadają także, że w swojej produkcji do niezbędnego minimum ograniczyli ilość menu. Starają się jednocześnie, by jak najwięcej informacji było dostępnych bezpośrednio z poziomu gry. Do tego także dużą wagę przywiązują do otwartego, wolnego świata i by nie psuć wrażenia jego otwartości, starają się ograniczyć do minimum momenty, w których zobaczymy ekrany ładowania. Tutaj także trudno nie zauważyć nawiązania do zeszłorocznej produkcji wydanej przez Atari. Ale czy jest coś złego we wzorowaniu się na najlepszych? No dobrze, a co dokładnie wspólnego ma mieć Midnight Club: Los Angeles z GTA IV? Ano silnik gry, na którym obie produkcje będą działać. Chodzi oczywiście o RAGE, do którego prawa ma Rockstar Games – wydawca obu wspomnianych. Jego prawdziwe możliwości ocenić jest trudno. Do tej pory został on bowiem użyty jedynie w Table Tennis – co chyba nie w pełni pokazało jego możliwości. Za to każdy musi przyznać, że zarówno screeny z nadchodzącej części Grand Theft Auto, jak i te zamieszczone przez nas w zapowiedzi, którą właśnie czytacie, prezentują się iście imponująco. Widać na nich dbałość przede wszystkim o głównych bohaterów, czyli samochody i motocykle. Oddane są one bardzo wiernie i wręcz zapraszają do wirtualnej przejażdżki. Równie ciekawie jest, gdy mowa o otoczeniu – Los Angeles na zdjęciach nie można odmówić uroku. Martwi jednak wygląd dróg. Użyta została jakaś rozmazana i niewyraźna tekstura. Miejmy nadzieję, że do czasu premiery zostanie to poprawione.
Trailer: