(Nie)dzielny subiektywista #4: Oko w oko z cybernetycznymi piratami

fett
2008/03/23 14:08

Czy ktoś z nas nie kojarzy Stadionu Dziesięciolecia Manifestu Lipcowego? Ten stadion sportowy, dumnie wyrastający na prawym brzegu Wisły, niegdyś duma Polski Ludowej i jeden z czołowych budynków stolicy, obecnie jest nadzieją kibiców (związaną z Mistrzostwami Europy 2012), ale i obiektem potwierdzającym słowa „takie cyrki tylko w Polsce”. Fakt, iż mieszkam na Pradze Północ oraz codzienne podróże na uczelnię na Nowym Świecie wymuszają na mnie oglądanie tej niezbyt miłej oczom budowli.

Czy ktoś z nas nie kojarzy Stadionu Dziesięciolecia Manifestu Lipcowego? Ten stadion sportowy, dumnie wyrastający na prawym brzegu Wisły, niegdyś duma Polski Ludowej i jeden z czołowych budynków stolicy, obecnie jest nadzieją kibiców (związaną z Mistrzostwami Europy 2012), ale i obiektem potwierdzającym słowa „takie cyrki tylko w Polsce”. Fakt, iż mieszkam na Pradze Północ oraz codzienne podróże na uczelnię na Nowym Świecie wymuszają na mnie oglądanie tej niezbyt miłej oczom budowli.

Skąd jednak ten wstęp - zapytacie zapewne. Nie jest tajemnicą, że Stadion, pełniący do niedawna funkcję Jarmarku Europa, był rajem dla wszelkiego typu przekrętów. Za Wikipedią: Według danych policji jest to także jeden z najważniejszych węzłów handlu nielegalnym oprogramowaniem, bronią, przemycanym alkoholem i papierosami. W latach 1995-2001 przeciwko handlowcom użytkującym stadion wszczęto ponad 25 tysięcy postępowań przygotowawczych. Zarekwirowano także około 10 milionów pirackich płyt CD i kaset wideo.

W samym temacie piractwa i jego przyczyn wypowiadano się już niejednokrotnie, tak więc dalsze wywody z mojej strony mijałyby się z celem. Widząc (lub przynajmniej mając na uwadze), jak ostoja polskiego piractwa ustępuje ekipom robotników przygotowujących się do budowy Stadionu Narodowego, warto zadać sobie inne pytanie: jak w naszym kraju sprawa nielegalnych kopii gier, filmów i muzyki będzie wyglądała w następnych latach? I jak problem ten ukształtuje się w innych zakątkach globu, gdzie również nie jest to żadnym novum?

Jestem zdania, iż wszystkie kampanie na rzecz zakupu legalnego oprogramowania i materiałów podlegających płatnej dystrybucji można, delikatnie mówiąc, odłożyć do lamusa. Dużą część „wirtualnych piratów” stanową ludzie młodzi, na tyle niezaawansowani wiekiem, że nie posiadają jeszcze pracy i stałego źródła dochodów (poza ewentualnymi regularnymi wypłatami z Banku Rodzicielskiego). Wystarczy spytać młodszych kolegów lub dzieci znajomych, co sądzą o kupowaniu gier. „Szkoda kasy” - stwierdzą niemal na pewno. Nadzieją jest fakt, iż z wiekiem wielu z nich stwierdzi, iż pirackie dane to tylko marna namiastka tego, co oryginalne. Szkoda, że nie wszyscy dojdą do takich wniosków. W tym wypadku kampaniom na rzecz zakupu legalnego oprogramowania i materiałów podlegających płatnej dystrybucji mówimy zdecydowane „tak”, jednak ich skuteczność jest mniej więcej taka, jak napisów na paczkach papierosów. Znikoma. Choć mawiają, że nadzieja umiera ostatnia...

Innym aspektem sprzyjającym zmniejszeniu nielegalnych kopii software'u jest wolne oprogramowanie. Z jego definicji wynika, iż może ono być uruchamiane w dowolnym celu, dostosowywane do własnych potrzeb, rozpowszechniane bez ograniczeń i ulepszane dla dobra ogółu. Mogę tu przywołać pakiet Microsoft Office 97, który przez lata służył mi wiernie, wraz z archaicznym już Windowsem 98. Z biegiem czasu program zestarzał się, jednak na zakup nowszych wersji nie było z początku funduszy. W końcu zakupiłem i Microsoft Office XP, przekonując się jednak, że nie był to zakup niezbędny. W sieci znaleźć można wiele alternatyw, w tym genialny moim zdaniem OpenOffice. Dziś, niemal osiem lat od jego powstania, program rozwinął naprawdę skrzydła i idealnie zastępuje mi microsoftowy pakiet. I zastąpiłby go każdemu, kto tylko spróbowałby innej opcji. Patrząc jednak na ogół problemu piractwa, free software może uleczyć tylko jedną z wielu gałęzi zagadnienia. W tym miejscu pokuszę się o stwierdzenie – wydawałoby się – nie na temat: dobrze dla nas wszystkich stało się, że format High Definition DVD umarł, nie wychodząc obronną ręką z pojedynku z Blu-rayem. Choć firmy Toshiba, NEC i Memory-Tech (kooperujące razem w ramach organizacji AOSRA) starały się stworzyć alternatywę dla konkurencyjnego nośnika, straciły w pewnym momencie grunt pod nogami, a co za tym idzie oparcie utracił też Microsoft. Gigant z Redmond, dotąd zaciekle broniący płyt HD DVD, musiał przyjąć do wiadomości klęskę formatu. Jednocześnie jednak została wskazana mu nowa ścieżka (a raczej wymuszono skupienie się na innej, już „zwiedzanej”).

GramTV przedstawia:

Mowa tu oczywiście o wirtualnej dystrybucji danych. Firma Billa Gatesa już zaprzeczyła pogłoskom, jakoby Xbox 360 miał wkrótce wspierać format Blu-ray. Dzięki temu wiemy, iż ekipa skupi swe działania na rozwijaniu usługi Xbox Live i związanych z nią działów, jak Originals, Video Store czy Arcade. W temacie nielegalnego kopiowania, szczególnie istotne wydają się pierwsze dwa. Zabezpieczenia stosowane przez Microsoft wydają się być nadzwyczaj skuteczne. Choć oryginalne gry to na razie jedynie trzynaście produkcji, z czasem ich liczba zacznie rosnąć. Lepiej przedstawia się sytuacja materiałów wideo. Seriale ściągane są na stałe, możliwe do obejrzenia w dowolnej chwili. Jeżeli chodzi o filmy pełnometrażowe, mamy tu swoistą wypożyczalnię, która zastępuje niedzielne wieczory po kolejne kasety VHS. Z czasem – na co skrycie liczę – fizyczne nośniki stracą sens istnienia, a razem z tym możliwości nielegalnego udostępniania danych zmaleją. Szkoda, że przy okazji śmierci HD DVD, po skórze nie dostał także konkurencyjny format. Sony będzie musiało zdecydować, czy postawi na Blu-ray, czy też idąc śladami oponenta, zdecyduje się na wirtualne udostępnianie materiałów.

Inną sprawą jest to, czy jesteśmy przygotowani na zmianę w sposobie zdobywania gier, muzyki i filmów. Sklepy sieciowe i pobieranie danych na dysk ułatwiają znacznie życie, na swój sposób zabezpieczając też użytkowane pliki. Jednak zabezpieczenia tworzone są przez ludzi i ludzie mogą też je złamać. Póki co jednak, tak w Polsce, jak i w wielu innych krajach liczy się też inny aspekt. Jakość łącz internetowych pozostawia wiele do życzenia. Słupy telefoniczne, gdzie kłębki kabli stanowiłyby inspirację dla chorych umysłowo malarzy, nie są czymś niecodziennym (chwała monopoliście!). Warto więc poczekać na rozwój wypadków. Wirtualna dystrybucja to z pewnością przyszłość. Jak daleka, to się dopiero okaże.

Wystarczyłoby, by każdy z nas wydał te kilka złotych. Wtedy problem mógłby zniknąć, a przynajmniej zmaleć, a publikacje na temat piractwa straciłyby sens istnienia. Marzyć dobra rzecz.

---

Korzystając z okazji, chciałbym życzyć Wam, Drodzy Gramowicze, zdrowych, pogodnych i spędzonych w rodzinnym gronie Świąt Wielkanocnych. Niech ten czas będzie chwilą zadumy, odpoczynku od codziennych trudów i... okazją do nadrobienia zaległości w grach!

Komentarze
16
Usunięty
Usunięty
31/03/2008 15:42

"Jakość łącz internetowych pozostawia wiele do życzenia." i chwała monopoliścieAż mi to przypomina co slyszalem pracujac w serwisie podlegajacym temu monopoliscie, nie powtorze jednak, bo mnie zdegraduja :D

Usunięty
Usunięty
24/03/2008 15:30

Witam.Wszystko ładnie i pięknie, ale:Tutaj nie chodzi o cenę gry, no może pośrednio, lecz o brak akceptacji społecznej co do uznania gier jako rozrywki dla osoby w każdym wieku. Po prostu powyżej pewnego progu niestety jest się traktowany jakby coś było z tobą nie tak, ponieważ twierdzisz, ze lubisz pograć.Jak to się ma do piratów? Proste, jeżeli gry przestaną być uważane za coś tylko dla dzieci i uważane przez niektórych za coś złego, wtedy powinno coś się ruszyć w kwestiach dostępności tytułów i ich ceny. Popatrzcie na Anglię i sieć tamtejszych sklepów Gamestation i Game. Oferują gry zarówno nowe jak i używane w przystępnych cenach, np. MGS 3 za 8 funtów.Sam uważam że ceny gier na konsole u nas w kraju, są zabójcze i wzięte z kosmosu, żeby nie szukać daleko. Cena Devil May Cry 4 na x360: sklep gram.pl 199,90, ultima.pl: 179,00, allegro około 160,00 sklep game.co.uk 29,99 funta, wszystkie bez kosztów wysyłki.Po prostu u nas nie ma jeszcze tak dużej świadomości iż rozrywka tutaj gry, są normalne w większości nacji naszego globu. Z tąd te dzikie ceny i uważam, że dzięki temu ceny byłyby normalniejsze, a piractwo zepchnięte na margines.Czasem chciałbym zobaczyć powiedzmy na kanale TVP1 reklamówkę Halo 3 lub FF XII. :P, ale jak już pisałem dopóki nie zmieni się świadomość to będzie jak jest.Żeby nie było, zarabiam na siebie i stać mnie na gry, jeżeli będę miał dzieci to tez będą miały wpojoną zasadę iż gry są dla każdego i w każdym wieku.Pozdrawiam.

Usunięty
Usunięty
24/03/2008 01:38

> A ostatnio otrzymaliśmy wiadomość że MS daje przyzwolenie na piractwo rozpoczynając akcję "pirat z> bezpiecznym systemem", co sprawi że pirackie wersje systemów z rodziny Windows będzie można legalnie> aktualizować?Przede wszystkim aktualizować piraty można było... od dawna. Piraci mieli dostęp do aktualizacji krytycznych - jedynie, czego nie pozwalano instalować lewym kopiom to aktualizacje dodatkowe, sprzętu i niektórych programów (wcześniej IE7 [teraz może każdy] czy WMP11 [dalej podchodzi pod Genuie]). Nie sugerujcie się informacją podaną w dzienniku Polska, który źle zrozumiał słowa Edwarda P. Gibsona (doradca do spraw zabezpieczeń Microsoftu) "komputery z zainstalowanym nielegalnym systemem Windows będą przez firmę chronione tak jak wszystkie inne". Polityka aktualizacji nie zmieni się ani na jotę - piraci dalej będą mogli pobrać aktualizacje krytyczne, lecz nic poza tym.> Wystarczyłoby, by każdy z nas wydał te kilka złotych. Wtedy problem mógłby zniknąć, a przynajmniej> zmaleć, a publikacje na temat piractwa straciłyby sens istnienia.Nie zgodzę się Paweł z Tobą, ponieważ ZAWSZE znajdzie się ktoś, kto i tak pobierze dany program zamiast go kupić. Nie ma na to wpływu ani wielkie kampanie anty-pirackie, ani obniżka cen - jak już kiedyś napisałem "należy zmienić mentalność ludzką", a tego nie da się zrobić bez chęci danej osoby. Piractwo było, jest i będzie - może polityka wielkich firm zmusi kiedyś ludzi do kupna oryginałów, ale szczerze w to wątpię.> Może i rozwinął skrzydła ale do Office''a 2003 mu wiele brakuje, co gorsze firmy ciągle uważają że open source> jest niebezpieczne, dziurawe i ogólnie nieprzystosowane do firm. Żeby nie uogólniać - większość firm w PolsceGwoli jasności - pracuję w firmie moich rodziców, którzy dbają zarówno o legalność oprogramowania, jak i stan finansowy konta. Można starać się to połączyć (na szczęście moim rodzicom to się udaje), ale nie zawsze jest jak. Dla przykładu: pewnego słonecznego dnia mój ojciec powiedział "Mateusz musimy kupić legalne programy [AutoCAD, Windows, Office], bo dostajemy zbyt poważne zlecenia i może jakiś świr nas sprawdzić". Ten program jest oferowany w dwóch wersjach: pełnej (ok. 14 000 zł) i LT (ok. 4 500 zł). Teraz prosta kalkulacja: 6 stanowisk do pracy, na każde min. 5 500 zł (4 500 + 1 000) - łącznie: 33 000 zł. To jest absolutne minimum! Mało? Jak dla małej firmy, która tak naprawdę zatrudnia 4 osoby, to ogromna kwota. Niestety trzeba kombinować i rodzice obniżyli koszta poprzez zastosowanie OpenOffice + kupno jednego czystego Worda (dla ojca) + kupno AutoCAD. Jednak, gdyby pracownicy nagle potrzebowaliby innych programów (np. do liczenia) to koszt wzrósłby mniej więcej o 5 000 na jeden komputer, a chcąc zwiększyć efektywność pracy kupując dajmy na to nakładki na AutoCAD, to do kwoty dodajmy jeszcze 3 000 za licencję.A teraz meritum: ile jest takich firm, które nie mogą sobie pozwolić na stosowanie programów freeware? Przystosowanie do innego oprogramowania (niż standardowe pirackie, np. zamiast Corela, Adobe Photoshop - użyć dajmy na to GIMPa) ludzi, którzy w każdej chwili mogą wyjechać np. do Anglii (takie czasy), albo ludzi, którzy nie mają zielonego pojęcia o darmowym odpowiedniku, zajmuje trochę czasu (min. miesiąc trzeba liczyć), a jego jak zawsze brakuje. Będzie przestój w pracy, będą straty - kto poniesie tego konsekwencje? Są to może firmy spa,ecyficzne (grafika, poligrafi częściowo budownictwo i architektura), ale jednak istnieją. Nie widzę sensu dawać sekretarce pełnego Office''a, skoro można go zastąpić OpenOfficem (podobnym zresztą), ale są programy nie zastąpione, bądź nie mające darmowego odpowiednika (np. AutoCAD [jest może i Intellicad, ale każdy kto zna te programy i tak wraca do AC] czy Robot Millennium/RM-Win). Nie zawsze tańsze (lub darmowe) oznacza lepsze - należy też patrzeć na firmy (szczególnie te mniejsze, nie mające wsparcia państwa i nie zarabiające miliardów), które mimo wszystko nic nie usprawiedliwia z korzystania z piratów (nie możesz - to np. kupuj pojedynczo licencję, ale jednak kupuj).> (...) a co za tym idzie ilość nielegalnych kopii jednak spadnie (:Jesteś niepoprawnym optymistą ;) Ilość nielegalnych kopii nie spadnie - skąd wiadomo? Skoro programy pirackie używa nawet policja (swego czasu było o tym głośno), to raczej nie ma co liczyć na spadek piractwa ;) Żeby faktycznie spadło piractwo to oprócz ekspansji open source''ów, ludziom powinno zacząć się lepiej żyć + kampanie anty-pirackie powinny nadal być nadawane + firmy powinny umożliwiać zakup edukacyjnych licencji (tak jak np. ostatnio Adobe, Corel, Microsoft czy Autodesk) dla uczniów/studentów, którzy po wejściu do dorosłego życia będą mogli zaktualizować dany soft za jakieś śmieszne kwoty (w porównaniu do oryginalnych cen).




Trwa Wczytywanie