Trudno też o bardziej niejednoznaczne, kontrowersyjne komiksy aniżeli historie rozgrywające się w uniwersum wykreowanym przez Neila Gaimana – człowieka, który praktycznie otworzył wrota do zabawy konwencją nowej mitologii. Mitologii synkretycznej, która spaja elementy niemal wszystkich możliwych religii, legend i podań, odwołując się głównie do intuicji czytelników i czytelniczek.
Niniejszy album otwiera nowy cykl wykorzystujący postacie znane nam z Sandmana (stworzone przez Neila Gaimana, Sama Kietha i Mike’a Dringenberga), ale z osobą najsławniejszego upadłego anioła w roli głównej. Prezentuje on trzy chronologicznie następujące po sobie, tematycznie powiązane opowieści: Diabelską alternatywę – ilustrowaną przez Scotta Hamptona, Wróżbę z sześciu kart – rysowaną przez Chrisa Westona i Jamesa Hodgkinsa, jak również Zrodzoną z umarłymi – nakreśloną ręką Deana Ormstona, w którego kresce nietrudno dostrzec inspirację pracami Mignoli. Wszystkie są utworami wysublimowanymi i ambitnymi, choć ostatnia okazuje się najmniej oryginalna (co nie znaczy, że mniej ciekawa lub mniej istotna, a przynajmniej nie z punktu widzenia samego szacownego Lucyfera).
Jak pamiętamy, znużony Lucyfer opuścił Piekło, poprosiwszy wprzódy Sandmana, by pozbawił go skrzydeł. Aktualnie obrał na swą siedzibę Los Angeles i poświęcił się branży usługowej, prowadząc elitarny lokal „Lux”. Czy może istnieć bardziej odpowiednie miejsce dla Diabła?
Niestety, nie dane mu było cieszyć się zbyt długo, nomen omen, świętym spokojem. Wkrótce okazuje się, że na ziemskim łez padole ponownie dały o sobie znać tajemnicze siły, niepokojące osłabione Niebo. Czyż może istnieć lepszy spec od czarnej roboty niż gardzący autorytetami wieczny buntownik, dbający tylko o własny interes i pozbawiony skrupułów, któremu zaoferowano sowite wynagrodzenie?
Dawny władca piekieł przyjmuje zlecenie, widząc, że sprawa jest poważniejsza od zadawnionych uraz i wszelkich fochów. Pierwszy utwór opowiada właśnie o tym, jaką drogą musiał podążyć upadły anioł, by usunąć problem, i o tym, że prędzej czy później nawet Diabeł miewa dylematy. Nawet Lucyfer może czegoś żałować. Diabelska alternatywa to dość cyniczna, ale i bardzo nastrojowa historia wykorzystująca szamanistyczne wierzenia Indian Navajo. Mamy tu ciekawy motyw tożsamości kulturowej w osobie oderwanej od swych korzeni, kontestującej wszystko nastoletniej Metyski, widać też wyraźne mrugnięcie okiem ku starotestamentowej wizji szatana jako lewej ręki Boga. Za atmosferę w dużej mierze odpowiadają ilustracje Hamptona (sam kładł kolor), którego prace odwołują się do stylistyki stricte malarskiej – część przypomina olejne obrazy, a część akwarele kładzione na pozornie niestaranne szkice. Urzekają (o ile można tak powiedzieć o odrażających kreaturach) groteskowe, nieco perwersyjne z wyglądu stwory Lilim.
Kolejny – długi i rozbudowany – utwór rozwija wątek dylematu, który stał się udziałem Lucyfera. Wykorzystuje też kilka apokryficznych podań i odwieczną fascynację Tarotem. Akcja dzieje się w Niemczech. Mark Carey niezwykle zgrabnie połączył tu kilka wątków, na które składają się relacje pomiędzy trójką zwyczajnych ludzkich bohaterów – Jayeshu (synem indyjskich emigrantów), Carlem (pracownikiem antykwariatu) i Jill (asystentką podrzędnego prestidigitatora). Spotkamy też zgorzkniałego, smutnego anioła, który dawno już stracił resztki złudzeń co do ludzi i wszelkich bogów.
To gorzka opowieść poruszająca szereg kwestii: życiowej pustki; marzeń, które rozpadły się w pył; poszukiwania ucieczki przed własną naturą, która kłóci się z wyobrażeniami o tym, co właściwe; słabego charakteru i braku bezpieczeństwa, przez które poddajemy się zbrodniczym ideologiom, tłumaczącym nam, kto jest „zły” i kto jest „wszystkiemu winien”; oraz różnie rozumianych „klapek na oczach”... Widać też, że pan Carey bardzo, ale to bardzo nie lubi nazistów (jego diagnoza zjawiska i swoista „kropka nad i” stanowi jeden z milszych akcentów w owym albumie). ![]()
Należy pochwalić realistyczne, skłaniające się ku klasycznej komiksowej stylistyce rysunki Westona i Hodgkinsa oraz wysmakowaną kolorystykę Vozzo. Ilustracje te są bogate w szczegóły i szczególiki, którym warto uważnie się przypatrzeć. ![]()
Podsumowując: Gaiman namaścił Careya jako twórcę odpryskowej serii o Lucyferze (co do którego przyznaje, iż jest to jedna z jego ulubionych postaci i jego zdaniem jedna z najbardziej nośnych), a zaprezentowany właśnie tom udowadnia słuszność tego posunięcia. Poznamy tu nie tylko dawnego władcę piekieł, interesująco zaprezentowano nam także całą plejadę bohaterów, spośród których na czoło wysuwa się Mazikeen – wierna adiutantka Światło Niosącego.
Autor scenariusza stworzył rzecz bardzo ambitną. Tak bardzo, że aż ukontentowani odbiorcy mają prawo obawiać się o jego bezpieczeństwo. Miejmy nadzieję, że faceta nie dorwie banda pseudochrześcijańskich fanatyków. Niejednoznaczna wizja Światło Niosącego weszła już do fantastycznego kanonu (choćby film Armia Boga, komiks i film Constantine, zaś na naszym rodzimym podwórku utwory literackie Maji Lidii Kossakowskiej), a Lucyfer Gaimana, rozwinięty przez Careya, ma szansę zająć w nim ważne miejsce. Trochę niepokoi polski przekład tytułu. Tytuł oryginalny – Lucifer: Devil in the Gatheway – odnosi się do konkretnego wydarzenia w komiksie, a tłumaczenie „diabeł na progu” właściwie gubi owo odniesienie.
Warto powiedzieć również jeszcze coś: album ów czyta się znakomicie, ale nie stanowi on materiału na jedno posiedzenie. No, chyba że na bardzo długie posiedzenie. Czyta się toto powoli, dosłownie smakując każdą stronicę. Bardzo polecamy miłośnikom i miłośniczkom poważnego komiksu.
Plusy: + sposób przedstawienia Lucyfera + wielość ukrytych znaczeń i wykorzystanie różnych podań i wierzeń + ciekawe pomysły na fabułę + niesamowita atmosfera + strona graficzna, a zwłaszcza ilustracje Scotta Hamptona + wysmakowana kolorystyka Minusy: - Lucyfer narysowany przez Deana Ormstona - przekład tytułu albumu
Rysunki: Mike Carey Scenariusz: Scott Hampton, Chris Weston, James Hodgkins, Warren Pleece, Dean Ormston Kolor: Daniel Vozzo Tytuł: Lucyfer: Diabeł na progu Przekład: Paulina Braiter Wydawnictwo: Egmont, 2008 rok Wydanie: oprawa miękka, kolor, 158 str. Cena: 39 zł