Harry Potter i rozrywka elektroniczna

Curtiss
2008/02/03 20:48

Harry Potter i Kamień Filozoficzny - GameCube

Miało być o czymś innym, ale jak zwykle, kiedy człowiek coś planuje, okazuje się, że rzeczywistość potrafi spłatać mu figla. Temat, który opracowywał starannie, nie jest tak ciekawy, a znajdują się podstawy do poruszenia interesującej kwestii. Miał powstać bowiem przeglądowy artykuł o serii gier z logiem Harry Potter, ale okazało się, że w zasadzie nie ma o czym pisać. Uwierzcie, nie ma sensu zanudzać Was tematem pierwotnym, bo jest on miałki i przezroczysty. Natomiast wynikający z przemyśleń nad nim wątek warto zaprezentować i rozwinąć.

Harry Potter i Kamień Filozoficzny - PS2

Harry Potter i rozrywka elektroniczna

Miało być o czymś innym, ale jak zwykle, kiedy człowiek coś planuje, okazuje się, że rzeczywistość potrafi spłatać mu figla. Temat, który opracowywał starannie, nie jest tak ciekawy, a znajdują się podstawy do poruszenia interesującej kwestii. Miał powstać bowiem przeglądowy artykuł o serii gier z logiem Harry Potter, ale okazało się, że w zasadzie nie ma o czym pisać. Uwierzcie, nie ma sensu zanudzać Was tematem pierwotnym, bo jest on miałki i przezroczysty. Natomiast wynikający z przemyśleń nad nim wątek warto zaprezentować i rozwinąć.

Jak wszyscy zapewne wiedzą, w ubiegłym tygodniu, w nocy z piątku na sobotę, miała miejsce polska premiera ostatniego tomu przygód Harry'ego Pottera – serii, która okazała się jednym z największych sukcesów książkowych ostatniej dekady. Głośno mówiło się o fenomenie HP, jego ponadczasowości i uniwersalności prezentowanej historii. Jak to jest z tomem Harry Potter i Insygnia Śmierci, mogliśmy dowiedzieć się z recenzji autorstwa JeRzego. Tu skupimy się na wirtualnym wizerunku owego młodocianego czarodzieja – a w zasadzie na jego braku. Tak, tak, zaraz ktoś powie, że przecież wizerunek został nakreślony przez serię gier towarzyszących filmowym adaptacjom książki. Jednak ilu z nas, mając więcej niż trzynaście lat, sięgnęło po ową serię?

Najpierw był Kamień Filozofów

Niemal wszystko, co pojawiło się w pierwszym tomie przygód Harry'ego Pottera, wskazywało na to, że jest to opowiastka dla dzieci. Jednak od początku widać było pewne elementy, które w zamyśle autorki były czymś więcej. Wszechobecna niemal od pierwszych stron śmierć i masowy mord, tajemnicza przeszłość głównego bohatera (no, może nie tyle tajemnicza, co pełna sekretów), przelewanie krwi jednorożców i na koniec kamień filozoficzny. To właśnie ten przedmiot, rodem z historii i mitologii średniowiecza, mówi nam o powadze tematu. Na użytek dziecięcej opowiastki posłużyć można się było czymkolwiek, ot, chociażby Świętym Graalem, bądź co bądź łatwiejszym do identyfikacji. Jednak pani Rowling sięgnęła po artefakt mało znany, a tym, którzy o nim słyszeli, kojarzący się przede wszystkim z transmutacją ołowiu w złoto. Całość uzupełnia postać Nicolasa Flamela – autentycznego alchemika końca XIV i początku XV wieku. Wszystko to razem daje do myślenia.

W późniejszych tomach adresat opowieści staje się jeszcze mniej jednoznaczny. Czego dowodzi gęsto ścielący się trup. W pierwszych tomach śmierć nie dotyka bezpośrednio centralnych postaci cyklu, jest wzmiankowana, ale nigdy opisywana – nawet w scenie wygnania Mrocznego Lorda w pierwszym tomie nie został opisany zgon profesora Quirrella. Jednak im bardziej zagłębiamy się w historię Harry'ego Pottera, tym nieboszczyków jest więcej, a ich „zejście” następuje na oczach czytelnika. Doszło do tego, że utarła się opinia, według której wraz z czytelnikiem dorasta i Harry, i książki, które o nim opowiadają. Coś w tym jest, przecież pierwszy tom ukazał się w 1997 roku, co oznacza, że ówcześni jedenasto- i dwunastolatkowie dawno już przekroczyli „próg dojrzewania”.

Jednak przedmiotem naszych rozważań nie jest „fenomen Harry'ego Pottera”, przynajmniej nie w znaczeniu książkowym. Bo jak w przypadku każdego wielkiego zachodniego produktu, tak i książkom J.K. Rowling towarzyszy szeroki wachlarz materiałów marketingowych oraz produkcji towarzyszących. W ten sposób powoli dochodzimy do sfery naszych zainteresowań, to jest adaptowania rozmaitych popularnych motywów na rzecz rynku gier.

A może by tak grę z tego zrobić?

Większość z nas zastanawia się, dlaczego uznane tytuły, na ogół filmowe, nie odnoszą sukcesów w przemyśle rozrywki elektronicznej. Harry Potter jest tylko doskonałym pretekstem do poruszenia właśnie tego tematu. Chociaż to nie tak: w grupie wiekowej, do której kierowane są gry z serii HP, zapewne cieszą się one wielką popularnością. Jednak nie ukrywajmy, wiele można powiedzieć o gustach siedmio- czy jedenastolatków, ale na pewno nie to, że są wyrobione. Jakoś nie uwydatnia się tu ów fenomen towarzyszący książkowym oryginałom. Gdzieś ulotniła się ta ponadpokoleniowa aura towarzysząca prozie pani Rowling.

GramTV przedstawia:

Jednak tym, co najbardziej bije po oczach, jest fakt, że problem ten nie dotyczy tylko wielkiej marki, jaką stały się książki o Harrym Potterze. Większość produktów wydawanych na licencjach pochodzących od wytwórni filmowych po prostu nie nadaje się do gry. Nieliczne chlubne przypadki, jak Punisher czy Kroniki Riddicka, podtrzymują jakos wiarę w ten nurt, ale porażki innych produkcji wprost odstręczają od zainteresowania nim.

Oczywiście znaczną winę za taki stan rzeczy ponoszą wytwórnie filmowe wydające licencje. Do przedstawicieli owej branży nie dociera, jakie są realia związane z wydawaniem gier. Nie potrafią sobie uzmysłowić prostego faktu, że to, co w kinie daje się sprzedać zarówno dziesięcio-, jak i pięćdziesięciolatkowi, w grach nie ma przełożenia. Każdy, kto chociaż odrobinę siedzi w przemyśle rozrywki elektronicznej, wie, że sukces tytułu zależy zarówno od fabuły, jak też od strony technicznej, liczy się poziom doznań emocjonalnych i ogólny ubaw z gry. Najważniejszy jest jednak fakt, że ten typ zabawy przestał być dawno domeną małoletnich, i że to dorośli decydują o tym, czy produkt zostanie doceniony.

Dlatego też licencyjne warunki w stylu „dozwolone od lat 12” albo „żadnej golizny” mocno ograniczają producentów i autorów gier. Poziom komplikacji fabuły, złożoność zadań czy doznań emocjonalnych, jakie się wiążą z zabawą, musi być inny dla produktu, którym mają się bawić dojrzali ludzie, i dalece odbiega od tego, co mogliby pojąć młodsi odbiorcy. Prawdopodobnie również wpływa na to myślenie w stylu: „Po co mam się wysilać, oni i tak będą zadowoleni, bo nie traktują sprawy poważnie”.

Przecież można inaczej

Wydawałoby się przecież, że w miarę łatwo można opracować coś o wiele lepszego. Chociaż pomysłowość w zakresie wykorzystania licencji jest niemal tak dużym problemem, jak jej warunki. Doskonałym przykładem było przełożenie Shadowrun Role Playing Game w wersji elektronicznej na FPS-a.

Jednak akurat Harry Potter, zdawałoby się, aż się prosi o pewne rozwiązania. Niektóre są tak oczywiste, że masowo czytuje się o nich i ogląda „chałupnicze” filmiki z prób ich wykonania. Jednym z takich pomysłów jest wykorzystanie Hogwartu jako motywu przewodniego w wariacji na temat The Sims. Zawężamy gamę zawodów simów do czarodzieja o jakiejś specjalności, czynimy z niego nauczyciela w szkole magii czy pracownika banku Gringotta, a dalej już z górki.

Na pierwszy rzut oka widać, że pomysł J.K. Rowling to samograj, wystarczy tylko wymyślić odpowiednią podkładkę w postaci gatunku, a pomysły same rodzą się w głowie, dajmy na to chcemy przygodówkę i natychmiast stają przed oczyma dwa obrazy. Jeden na wzór The Legend of Kyrandia – bajecznie kolorowy, czasem niedorzeczny świat, w którym wszystko jest możliwe. Albo drugi, bardziej mroczny, wzorowany na serii o Gabrielu Knighcie lub Alone in the Dark – pełen mroku, tajemnic i mistycznych zagrożeń. W obu wypadkach zakres wiekowy osób zainteresowanych grą zwiększyłby się ogromnie. No, może w drugim wypadku należałoby przesunąć dolny próg wiekowy.

Patrząc na to wszystko, ciężko nie stwierdzić, że Harry Potter został przez rynek gier zmarnowany. Potencjał, jaki stworzyła dla niego pani Rowling, zwyczajnie nie został wykorzystany, bo nawet ciężko mówić o złym wykorzystaniu. Jest to jedyna, ale jakże bolesna, plama na świetlanej karierze tego nastoletniego czarodzieja.

Komentarze
47
Usunięty
Usunięty
06/02/2008 13:36

Pewnie że świat Pottera w grach został słabo przedstawiony, ograniczyło się do biegania, grania w minigierki. Może by postarali się to wszystko rozbudować, Zakon Feniksa szedł już dobrą drogą.

Usunięty
Usunięty
06/02/2008 10:32

A ja nadal się łudzę, że w EA nastąpi coś przełomowego i zmienią tok ewolucji HP... :-(

Usunięty
Usunięty
05/02/2008 18:48

Gry z serii Harry Potter są niestety słabe.




Trwa Wczytywanie