Gry bez prądu - Condottiere

Finnegan
2008/01/27 19:45

Na podbój Włoch

Na podbój Włoch

Na podbój Włoch, Gry bez prądu - Condottiere

Wśród producentów gier planszowych firma Fantasy Flight Games zajmuje zasłużoną, wysoką pozycję. Jest twórcą takich produktów, jak A Game of Thrones, Warcraft, Arkham Horror czy Twilight Imperium. Jednak oprócz tych przewidzianych na nieraz wiele godzin rozgrywki tytułów z rozbudowanymi zasadami i mnóstwem żetonów, kart oraz plansz w jej asortymencie znajdują się też mniej okazałe pozycje. Właśnie do nich należy Condottiere. Grę tę należałoby zaliczyć do kategorii niekolekcjonerskiej karcianki, zawierającej elementy planszowej gry strategicznej.

Gracze wcielają się w rolę tytułowych kondotierów – dowódców kompanii najemniczych, jakie w okresie renesansu działały na terenie ówczesnych Włoch, podzielonych na niewielkie miasta-państwa. Prowadzą do boju swoje kompanie najemników i rywalizują o wpływy na Półwyspie Apenińskim. Historia pokazuje, że ci, którym się udało, stali się protoplastami największych i najbardziej wpływowych rodów. Księstwo Mediolanu stało się domeną Francesco Sforza, a spokrewniony z nim Giovanni de Medici uczynił z Florencji swoją dziedzinę, dając tym samym początek Wielkiemu Księstwu Toskanii, rządzonemu następnie przez kolejnych Medyceuszy.

Wojny we Włoszech toczyły się nie tylko z wykorzystaniem doskonale wyszkolonych żołnierzy i zdolnych dowódców, ale także – a może przede wszystkim – sprytnych i przebiegłych dyplomatów. Nie wszystkie konflikty można było rozwiązać za pomocą przelewu krwi i pokonania armii przeciwnika. Dlatego właśnie historia tamtego okresu obfituje w sieć intryg, nietrwałych sojuszy, spisków, zdrad i podstępów. Kościół także brał wówczas udział w owych rozgrywkach, wspierając politycznie, a nierzadko bezpośrednio finansując zaciężne armie. Dodatkowo jego dostojnicy, włącznie z niektórymi papieżami, wywodzili się często z tych samych rodów, co dowodzący najemnikami kondotierzy, książęta i władcy. Wszystko to składało się na obraz ówczesnej sytuacji politycznej w Italii i stanowi element gry Condottiere.

Mniej znaczy więcej

Sama gra, wydana w naszym kraju przez firmę Galakta, jest – jak już wspomniano – zaskakująco niewielka. Pudełko o wymiarach 20 na 10 centymetrów zmieścić się może z łatwością w kieszeni kurtki. Zawiera ono instrukcję w języku polskim, znaczniki zdobytych prowincji dla uczestników (gra przeznaczona jest dla dwóch do sześciu graczy), znacznik Condottiere, znacznik Papieskiej Łaski, niewielką, rozkładaną planszę oraz 110 kart. Reprezentują one oddziały, postacie i wydarzenia mające miejsce w trakcie rozgrywania starcia. Plansza przedstawia obszar północnych i środkowych Włoch, podzielony na siedemnaście regionów, z przypisanym do każdego z nich miastem. O nie właśnie toczyć się będą bitwy, które mają wyłonić zwycięzcę. Celem gry jest zdobycie określonej ilości regionów. Zwycięstwo można osiągnąć szybciej poprzez opanowanie mniejszej ich liczby, ale w takim przypadku muszą one graniczyć ze sobą. Nie jest to jednak łatwe, gdyż pozostali gracze będą się starali nadać taki tok kampanii, by uniemożliwić rywalom połączenie zdobytych terenów w jedno większe państwo. Zasady są bardzo proste i wytłumaczone w niewielkiej, ale bardzo ładnie wydanej broszurce, zawierającej instrukcję gry. Oprócz objaśnienia przebiegu tury znajdziemy tam opis rodzajów kart występujących w grze, a także zasady opcjonalne, które znacznie zmieniają jej przebieg. Stanowi to ciekawe uatrakcyjnienie w momencie, gdy uczestnicy poznają podstawowe reguły po rozegraniu pierwszych kilku partii.

GramTV przedstawia:

Sforza, Medici, Borgia…

Każdy z graczy otrzymuje niewielkie, drewniane znaczniki w jednym z sześciu kolorów, którymi oznaczać będzie zdobyte przez siebie terytoria. Określenie gracza, który rozpoczyna rozgrywkę, jest bardzo proste: najmłodszy z uczestników tasuje i rozdaje każdemu po 10 zakrytych kart. Następnie wybiera region, o kontrolę nad którym toczona będzie pierwsza bitwa, i ustawia tam znacznik Condottiere. Ponieważ ten wybór w początkowej fazie rozgrywki nie ma zbyt dużego znaczenia, nie daje mu to specjalnej przewagi nad pozostałymi graczami, a jednocześnie eliminuje potrzebę losowego ustalania pierwszeństwa.

W momencie rozpoczęcia bitwy każdy z uczestników gry zagrywa po kolei jedną kartę. Wykładane są one do momentu, gdy zabraknie mu ich na ręku. W każdym momencie (nawet przed wyłożeniem swojej pierwszej karty) można przerwać udział w bitwie, podejmując decyzję o spasowaniu, pozostawiając sobie na ręku resztę kart. Pozostali gracze nadal toczą batalię aż do wyłonienia zwycięzcy bądź remisu. W tym pierwszym przypadku zwycięzca wybiera miejsce kolejnego starcia, ustawiając na nowym obszarze znacznik Condottiere. Jeśli bitwa jest nierozstrzygnięta, nikt nie zdobywa danego regionu, a znacznik i prawo wyboru następnej prowincji przechodzą na innego gracza niż ten, który rozpoczynał poprzednią.

Bitwę wygrywa się, mając wyłożone na stół karty o największej łącznej sumie siły, w chwili, gdy pozostali gracze spasowali lub nie mają już kart na ręku. Tura, a więc i kolejne bitwy, trwa do momentu, gdy wszyscy gracze poza jednym zużyją swoje wszystkie karty. Dopiero wtedy uczestnicy dobierają znowu określoną ilość kart, modyfikowaną przez ilość kontrolowanych prowincji. Należy więc oszczędnie dysponować kartami i właściwie ocenić, czy ma się w danej bitwie szansę na zwycięstwo i czy dany region jest na tyle ważny strategicznie, by angażować się w próbę opanowania go. Rozsądniej czasem jest spasować, by zachować siły swej kompanii do kolejnego starcia w turze i, korzystając z chwilowego osłabienia rywali, zdobyć obszar, który pozwoli nam powiększyć własne księstwo. Żołnierze, dziwki i duchowni w walce o władzę

Kart używanych w grze jest kilka różnych rodzajów. Najczęstsze to stanowiące trzon naszej kompanii karty najemników. Różnią się one między sobą wartością siły – od najsłabszych oddziałów piechoty o sile 1, poprzez takie jednostki, jak pikinierzy, landsknechci, arkebuzerzy i konni strzelcy, na pancernej jeździe o sile 10 kończąc. Istnieje jednak osiem rodzajów innych kart niebędących żołnierzami, które w równym stopniu zadecydować mogą o przebiegu bitwy. Karty Wiosny i Zimy mogą znacznie zmienić sytuację toczonej kampanii, a odpowiednie zagranie karty takiej jak Kurtyzana może dać taktyczną przewagę w doborze miejsca kolejnego starcia. Jak już zostało wspomniane, uwzględniono również wpływ Kościoła.

Karta biskupa nie tylko zmusza część graczy do odrzucenia swoich najsilniejszych kart, ale także pozwala wybrać zagrywającemu ją obszar objęty Łaską Papieską. Do następnego przemieszczenia symbolizującego ją znacznika nie może być on atakowany. Jeśli dodać do tego możliwość negocjacji między graczami, zawieranie i zrywanie umów, wzajemne wspieranie się w walce oraz szereg opcjonalnych zasad, to ta niewielka i na pierwszy rzut oka bardzo uproszczona gra staje się naprawdę ciekawym strategicznym wyzwaniem. Mankamentem gry może okazać się dla niektórych połączenie gatunku tradycyjnej planszówki z grą karcianą. Miłośnicy każdego z nich jak najbardziej mają prawo uznać, że każdy z tych elementów jest dość uproszczony. Jednak gra nie aspiruje do miana bardzo skomplikowanej i rozbudowanej, więc jeśli takie są oczekiwania graczy, to lepiej od razu sięgnąć po Twilight Imperium czy Magic: The Gathering.

Ogólne wrażenie

Bardzo dobre. Condottiere, jak na produkt FFG przystało, jest wydana bardzo porządnie, w twardym, tekturowym pudełku z ładną ilustracją na okładce. Znaczniki, tak jak w A Game of Thrones, wykonane zostały z malowanego drewna. W omawianej najnowszej, trzeciej edycji, grafiki na kartach zostały wykonane przez Polaka, Tomasza Jędrusika, autora ilustracji do wielu systemów RPG, takich jak Neuroshima, Monastyr czy nowej edycji World of Darkness. Rozkładana, kolorowa plansza jest wydana na twardej tekturze. Związany jest z nią chyba jedyny techniczny błąd polegający na tym, że trzeba się nieco namęczyć i bardziej ją wygiąć, by nowy egzemplarz zaczął rozkładać się do końca na płask. Nie przeszkadza to jednak bardzo w rozgrywce. Grę można zakupić już od pięćdziesięciu kilku złotych. Ta relatywnie niewielka cena, przystępne zasady i strona estetyczna gry sprawiają, że nadaje się dobrze na prezent. Mały rozmiar pudełka sprawia, że jest banalnie łatwa w transporcie. Słowem: całkiem fajna gra za całkiem fajną cenę.

Komentarze
11
Usunięty
Usunięty
27/01/2008 23:10

Pierwszy raz o tym słyszę, ale fajnie się czyta, że takie toto klimatyczne...

Usunięty
Usunięty
27/01/2008 22:56
Dnia 27.01.2008 o 21:07, Skie napisał:

Istnieje tez nowsza wersja Kondotiera czyli ''Shogun'' IMO o wiele fajniesza (ale wole klimaty japońskie) - bardzo zabawne są w nim bitwy - do wiezy z kartonu wrzuca sie garsc malych kolorowych kostek :) Tez mozna kupic w rebelu.

Nie za bardzo rozumiem o co Ci tutaj chodzi - owszem, Shogun jest sprzedawany w Rebelu i jest to fenomenalna gra (11 miejsce bodajże w rankingu boardgamesgeek mówi samo za siebie), ale z Condottiere (również swoją drogą grą bardzo przyzwoitą) nie ma nic wspólnego.

Usunięty
Usunięty
27/01/2008 22:06

szczerze to nie dotczytałem tego do końcaale jakos mnie do tej gry nigdy nie ciągnełopolecam Osadników jak ktoś chce jakąś gierke kupici nie wie co :)Pinio1990 - są są a jak się w nie fajnie gra




Trwa Wczytywanie