Już sama okładka nader intensywnie sugeruje, w jakich czasach rozgrywać ma się akcja tej książki. Wycinek z „Trybuny Ludu” – tego jakże zasłużonego dla Polski, pluralizmu i demokracji periodyku – na nim „zdjęcie” paru milicjantów, tytułowego księdza i wykwitu socjalistycznej motoryzacji marki FSO Polonez. Rzecz cała jest reklamowana jako pierwsza polska polityczna powieść grozy (aliteracja, owszem, przypadkowa, ale ładna).
W smutnym roku 1987 (część czytelników zapewne pamięta, że w sklepach nie można było tego roku dostać nawet tak wysublimowanego technologicznie produktu, jakim są zapałki) obywatel porucznik MO Zbigniew Enka dostaje polecenie służbowe rozwikłania sprawy mordu na młodym wikarym w jednej z wiosek pod Płockiem. Jako że władza ludowa właśnie zaczyna się krygować przed Kościołem, dla którego zamordowanie, prawdopodobnie przed samym ołtarzem wikarego, też nie jest radosną nowiną, na pomoc Milicji Obywatelskiej spieszy ksiądz konsultant Andrzej Gil. Współpraca tak różnych typów zapowiada się więc nader ciekawie. 
Śledztwo objawi obu partnerom, że istnieją na tym świecie rzeczy, o których nie śniło się filozofom, ministrom, a zapewne też i paru biskupom. W chwili gdy prasłowiańskie gusła skłaniają obywateli PRL do składania ofiar z ludzi, nawet oficer MO o umiarkowanie wprawdzie, ale marksistowsko-materialistycznym światopoglądzie musi zmienić nieco zapatrywania. I właśnie w takich ciekawych skądinąd okolicznościach rodzi się przyjaźń obu panów. Kiedy zatem „wiatr przemian” zaczyna dąć i podważać niezachwiany gmach socjalistycznego państwa, a wśród „opozycji” trafia się desperat, który w imię antykomunizmu gotów jest wzywać pomocy szatańskiej do walki z „czerwonym plugastwem”, któż inny niż mający zaufanie obu instytucji, doświadczeni w sprawach nie z tego świata pracownicy mają sprawę zbadać?
Orbitowski i Urbaniuk napisali bardzo ciekawą powieść. Zwłaszcza na płaszczyźnie obyczajowej po raz kolejny ujawnia się talent tego pierwszego do przedstawiania ówczesnej rzeczywistości, choć w porównaniu do Tracę ciepło „barwy” jego świata przedstawionego zdają się nieco bardziej wyblakłe. Cóż, ostatecznie regułą jest, iż najlepiej człek pamięta swą młodość, z dzieciństwem różnie to bywa. Ci z czytelników, którzy pamiętają tamte czasy, zapewne się zgodzą z taką opinią. Inna sprawa to część „mitologiczna” tekstu. Tu autorzy sięgnęli głęboko nie tylko w tradycję chrześcijańską, ale i do staroirańskiego Arymana na przykład. Ba, nawet wygląda na to, że głębiej. Jeśli tylko Szanownym Czytelnikom i Czytelniczkom zachce się zastanowić chwilę nad nazwiskami obu głównych bohaterów, łatwo dojść do wniosku, że i najstarszy sumeryjski epos ma tutaj swoje odbicie, nieprawdaż?
Nader ciekawa, a zarazem optymistyczna jest teza, jakoby cały narodowy socjalizm i komunizm były tylko emanacją sił Arymana. Dlaczego optymistyczna? Ostatecznie oznaczałoby to, że człowiek bez ponadnaturalnego wsparcia nie jest zdolny stworzyć systemu totalitarnego dowolnej maści. Piękna to wizja, lecz niestety zanadto wybiela funkcjonariuszy owych systemów.
Generalnie mamy do czynienia z bardzo ciekawą książką. Wprawdzie autorzy czasami zbyt jawnie „mrugają” do czytelników i zdradzają sekrety nie zawarte w fabule (co ma miejsce w resortowym szpitalu dla psychicznie i nerwowo chorych), ale i tak jest to kawał bardzo dobrego rzemiosła literackiego.
Plusy:
+ dobry warsztat i realistyczne przedstawienie świata
+ ciekawa intryga
Minusy:
- miejscami nadmierne „mruganie” do czytelników
Autor: Łukasz Orbitowski i Jarosław Urbaniuk
Tytuł: Pies i klecha: Przeciwko wszystkim
Wydawnictwo: Fabryka Słów, 2007 rok
Wydanie: oprawa miękka, 536 stron
Cena: 29,99 zł
Strona WWW: adres strony