Helldorado - rzut okiem

mastermind
2008/01/07 16:11

Desperados 3?

Sokole Oko nie rozstaje się z łukiem. Szyje przy tym z niego jak, nie przymierzając, krawcowa

Desperados 3?

Desperados 3?, Helldorado - rzut okiem

Gry z gatunku taktycznych strategii z elementami skradanek zawsze miały wierne grono sympatyków. W pewnym stopniu stanowią bowiem rozrywkę dla wybrańców. Premiują dokładne planowanie akcji, nagradzają za cierpliwość i dają niewyobrażalną satysfakcję, jeśli nasze działania zakończą się sukcesem. Przypomnijcie sobie kultową już dziś serię Commandos oraz nie mniej udaną Desperados. A tak się dziwnie składa, że recenzowany dziś tytuł ma wiele wspólnego z tą ostatnią. Tak naprawdę Helldorado jest duchowym spadkobiercą Desperados i, co docenią zapewne ci, którzy zagrywali się w obie części wspomnianej produkcji, przedstawia nowe przygody znanych już bohaterów. Zatem, choć napis na pudełku wskazuje na coś zgoła odmiennego, mamy w gruncie rzeczy do czynienia z Desperados 3.

Na szczęście Helldorado nie jest wyłącznie pakietem nowych misji do Desperados, choć w pewnym stopniu też można go postrzegać w ten sposób. Całość hula jednak na nowym silniku, więc przedstawiona została w nowocześniejszej oprawie. Na tym jednak nie koniec, bo w grze pojawił się szereg nowych rozwiązań i usprawnień, które podnoszą i tak niemałą przecież grywalność. Zanim jednak zdamy wam relację z naszej wyprawy na Dziki Zachód, warto z pewnością nakreślić w kilku zdaniach tło fabularne całej historii.

Kto pamięta Desperados 2: Cooper’s Revenge, ten wie zapewne, że jednym z przestępców, z którymi przyszło nam się zmierzyć, był niejaki Lester Goodman, baron kolejowy. W Helldorado do akcji dziarsko wkracza wdowa po tym jegomościu, równie bezwzględna, co tajemnicza. Wkracza zresztą niezwykle dramatycznie, bowiem za jej sprawą otruty zostaje Doc McCoy i jeśli John Cooper, który wykreowany został na bohatera serii, chce go uratować, musi wykonać dla „miłej” wdówki szereg niebezpiecznych misji. Czegóż się jednak nie robi dla przyjaciela... John i jego brygada pięciorga asów będzie od tej chwili plądrować, mordować i okradać w imię wyższych celów. Zabawne...

Cooper i spółka

Zatem i my ruszamy na spotkanie z przygodą, konstatując na początku fakt, że do wyboru pozostawiono nam rozegranie szkolenia lub właściwej kampanii. Tę ostatnią przejść można na jednym z trzech dostępnych poziomów trudności. Trzeba generalnie powiedzieć, że gra do superłatwych nie należy, zwłaszcza na dalszych etapach. Choć na poziomie Żółtodziób z przyjemnością pobawią się również nowicjusze, to jednak i oni powinni pamiętać, że jeden niewłaściwy ruch zazwyczaj kończy się wciskaniem F8. Z kolei gra na poziomie Desperado, a nawet Pistolero, jest już prawdziwym wyzwaniem, bo zarówno zwiększona ilość przeciwników, jak i zmniejszona ilość bonusów potrafią nieźle napsuć krwi. Na szczęście na straży naszego spokoju stoją co najmniej dwie rzeczy: rewelacyjny system zapisu oraz przystępny interfejs. Ta pierwsza właściwość jest o tyle istotna, że klawisze F5/F8 będziemy dusić co i rusz. Dodatkowo gra zachowuje również backup ostatniego save’a, co jest istotne w przypadku pomyłki.

Jeśli chodzi o interfejs – no cóż, chyba nie można było rozplanować go lepiej i jest jakby bardziej logiczny, niż ten w Desperados. Z prawej u góry znalazła się mapa z sensownymi oznaczeniami przeciwników, przedmiotów bonusowych i celów misji. Z prawej na dole – ikony odpowiedzialne za koordynowanie akcji (o czym za chwilę), oznaczanie obszaru widzenia i słyszenia, menu i kilka innych. Z lewej strony – panel wyboru postaci i komend oraz chowany panel akcji combo (też za momencik). Co najmniej na dwa wspomniane elementy należy w tym miejscu zwrócić uwagę. Pierwsza nowość to koordynowanie akcji. Chodzi o to, że obecnie nie trzeba zawsze być szybkim jak Struś Pędziwiatr, aby nadążyć z wydawaniem odrębnych rozkazów naszym podopiecznym. Możemy bowiem zaplanować działania każdego bohatera z osobna, a potem posłużyć się jednym przyciskiem, żeby wszyscy zrobili to, o co ich prosimy. W opcjach można nawet ustawić, że podczas tego planowania czas jest zatrzymany, co z kolei sprawia, że można spokojnie pomyśleć. Druga nowość to akcje combo. Chodzi po prostu o działania, które postacie wykonują wspólnie.

Zanim jednak do nich przejdziemy, wypada powiedzieć słów kilka o samych bohaterach. A są to ni mniej, ni więcej tylko doskonale graczom znani: John Cooper, Kate O’Hara, Pablo Sanchez, Doc McCoy, Sam Williams oraz Hawkeye. Każde z nich zostało wyposażone w szereg umiejętności specjalnych, których zastosowanie okaże się nieodzowne w wielu miejscach. I tak dla przykładu: Kate potrafi uwodzić żołnierzy, poprawiając podwiązkę, świetnie symuluje omdlenie, dmuchnie w oczy przeciwnika pudrem, a kiedy trzeba, sprawnie posłuży się pistoletem. Z kolei Cooper jak nikt inny posługuje się nożem. Potrafi nim rzucać i podcinać gardła wrogom, których zwabić może, wykorzystując staromodny zegarek z pozytywką. Wszystkie umiejętności bohaterów są efektowne i efektywne w konkretnych sytuacjach, więc trzeba sporo się nakombinować, aby przejść w misji dalej. Ciekawie przedstawiają się również działania kilku postaci. Hawkeye może wypuścić strzałę z dynamitem, jeśli podepnie mu go Sanchez. Obaj mogą też rozpalić ognisko, które przyciągnie uwagę żołnierzy. Z kolei John i Kate znakomicie udają kochanków... Generalnie działania kilku postaci ubarwiają zabawę i pozwalają na stosowanie bardziej wyrafinowanych metod wywabiania lub eliminowania wrogów.

Izometria lub TPP

Trzeba przyznać, że w Helldorado mamy zawsze pełne ręce roboty. Nasi podopieczni muszą się skradać, a nawet czołgać do żołnierzy i bandziorów. Ważne jest również, aby odciągać uwagę na różne sposoby, na przykład podłożoną niby przypadkiem butelką tequili. Spragnionego wędrowca można potem ogłuszyć lub poczekać, aż sam padnie zalany w trupa. Bezwzględnie należy go wówczas przenieść w ustronne miejsce i związać, bo w przeciwnym przypadku wkrótce się ocknie i ściągnie nam na głowę cały garnizon. Aby dokładnie kontrolować sytuację na mapie, musimy korzystać z ikon oka i ucha, które informują nas, co widzą i słyszą napotkani przeciwnicy.

Możemy również w dowolnym punkcie ustawić specjalny znacznik, na którym wyświetli się aktualna liczba obserwujących ten punkt zbirów. Choć w kilku momentach można pozwolić sobie na dość gładkie zabijanie przeciwników (np. Hawkeye robi to niczym maszyna, używając łuku), to jednak w przeważającej ilości miejsc będziemy musieli wykombinować taki sposób, aby odciągnąć przeciwników od grupy jednego po drugim. Najczęściej, gdy początkowo spojrzymy na mapę, wydaje się to niemożliwe – tak wielu jest na niej przeciwników, którzy widzą i kontrolują się nawzajem. Po dokładnej analizie i kilku eksperymentach okazuje się jednak, że w tym systemie znajdują się luki, które trzeba odpowiednio wykorzystać. Wierzcie nam – satysfakcja z wyeliminowania 5 – 6 przeciwników, którzy wydawali się nie do ruszenia, jest ogromna.

Na przyjemność zabawy wpływa również miłe dla oka otoczenie. Wprawdzie fani obu części Desperados przeżyją małe deja vu, bo lokacje są jakby znajome, ale za to wykonane bardzo starannie. Trafimy zatem w pobliże stacji kolejowej, gdzie naszym zadaniem będzie przejęcie transportu gotówki. Sprawdzimy się na gorącej prerii oraz w tętniącym życiem Santa Fe i Nowym Orleanie. Zawitamy też do fortu Rochester i w kilka innych miejsc. Dzięki sporemu zoomowi w każdej chwili możemy przyjrzeć się szczegółom otoczenia. Trzeba przyznać, że różnego typu zabudowania, zakamarki na planszach, mury, płotki, drzewa, kamienie i tego typu zasłony świetnie chronią naszych podopiecznych. Nie zdarza się, abyśmy nie byli pewni, gdzie trzeba stanąć, aby być poza zasięgiem wzroku, co niewątpliwie ma wpływ na komfort rozgrywki. Na zbliżeniach doskonale widać też zmieniające się dynamicznie cienie ludzi i roślin, okazałe kaktusy, studnie, wozy, paczki, głazy oraz zwierzęta. Świat Helldorado żyje i to daje się odczuć.

W każdej chwili możemy zastosować również znany już z Desperados 2 tryb TPP. Przełączając się jednym klawiszem, obserwujemy rzeczywistość zza pleców bohatera, co jest wprawdzie przyjemniejsze dla oka, ale mniej efektywne. Po prostu widać wówczas mniejszy obszar, a co za tym idzie – mniej przeciwników. Łatwiej więc wejść w ich pole widzenia. Choć z drugiej strony niektóre czynności da się z powodzeniem wykonać. Dla przykładu – jako Cooper świetnie rzuca się z tej pozycji nożem, oczywiście tylko wtedy, kiedy w pobliżu znajduje się jeden, góra dwóch wrogów, a nie całe ich komando. W trybie TPP przemieszczamy się za pomocą WSAD-u, a określonych czynności (otwarcie drzwi, spętanie delikwenta, użycie broni) dokonujemy, wciskając spację. Logiczne i proste w zastosowaniu. Nieźle, ale nie genialnie

Skoro już przy trybie TPP jesteśmy, warto pokusić się o ocenę grafiki. O wyglądzie lokacji trochę już było – są ładnie wykonane i cieszą oko. Jeszcze lepiej ma się sprawa z animacjami (zwłaszcza przy widoku klasycznym). Powaleni na ziemię żołnierze upadają z gracją; wkładając ich sobie na plecy, oglądamy stosowne animacje, tak samo jak wchodząc po drabinie czy czołgając się. Generalnie grafika jest ładna, a dbałość o detale dodaje jej dodatkowego uroku. Widać, że artyści popracowali nad wyglądem budynków oraz postaci. Te ostatnie rzucają ładne dynamiczne cienie, które rozpraszane są nawet przez liście drzew. W trybie TPP postacie są jednak zbyt kanciaste i mają brzydkie dłonie. Okropnie wyglądają również włosy Kate, ale jej krągłości są już niczego sobie. Generalnie grafika jest ładna, choć można zaobserwować, że miejscami się do niej nie przyłożono. Całość, choć nie powoduje opadu szczęki, wygląda jednak dość przyjemnie. Pewnym dodatkiem, który nie wpływa na grywalność, ale może być oceniany w kategoriach estetycznych, jest możliwość eksportowania krótkich filmików z gry. Działa to w ten sposób, że po wydaniu postaciom komend możemy oglądać ich działania w trybie TPP, a przy okazji całość zapisywana jest w folderze z danymi gry. Z szumnie reklamowanym trybem filmowym, w którym rzekomo mamy wpływ na to, co widać na ekranie, ma to wprawdzie niewiele wspólnego, bo cięcia są dokonywane automatycznie, ale w sumie filmiki wyglądają ładnie i można potem pokazać je znajomym.

GramTV przedstawia:

Na wysokie noty zasługuje natomiast udźwiękowienie. Wszystkie postacie mają świetnie dobrane głosy, a wypowiedzi NPC-ów, które zazwyczaj słyszymy mimochodem, brzmią przekonywająco. Dialogi stylizowane są na westernowy angielski, więc słychać charakterystyczny jankeski „przyśpiew”. Całości dopełniają ładne dźwięki otoczenia. Stojąc nieopodal strumyka słyszymy jego uspokajający szum, gdzieniegdzie śpiewają ptaszki i muczą krówki. No, sielanka!

Ostateczna ocena Helldorado nie jest jednak wcale łatwa. Gra jest przyjemna, ale wymaga sporego samozaparcia. Oprawa graficzna w oczy nie kłuje, ale z drugiej strony nie jest to coś rewelacyjnego. Niektóre rozwiązania są w grze bardzo grywalne, jak dla przykładu działania zespołowe, ale większość przecież już doskonale znamy... Dodatkowo w stosunku nawet do Desperados 2 gra jest wyraźnie krótsza. Czy zatem warto się na nią decydować? Mimo wymienionych mankamentów – zdecydowanie tak. Fani przygód Coopera i spółki powinni się w grę zaopatrzyć, by poznać nową historię i nowe rozwiązania. Z kolei gracze nowicjusze mają szansę zobaczyć, o co w tym gatunku chodzi. Jest tylko jedna grupa, która powinna sobie tę grę stanowczo odpuścić: ci, którzy nie lubią zbytnio kombinować, jak przejść niewielki fragment etapu. A potrafi to zabrać sporo czasu...

0,0
null
Plusy
  • zróżnicowani bohaterowie
  • spore wyzwanie dla graczy
  • niezła grafika
  • filmiki z gry
Minusy
  • zbyt trudna dla początkujących
  • tryb TPP raczej jako bajer
Komentarze
11
Usunięty
Usunięty
08/01/2008 00:59

hmm, musze zagrac, bo mam watpliwosci co do uzywania silnika 3d w takich grach - nawet w tej chwili commandos2 wydaje sie ładniejsze i bardziej czytelne...

Usunięty
Usunięty
07/01/2008 20:28

Desperados było wyśmienite (tak samo jak Robin Hood tej samej firmy). Szkoda tylko, że druga część nie została wydana w Polsce, z przyjemnością bym w nią pograł gdyż bardzo lubię ten gatunek gier. Na pocieszenie zostaje Helldorado (trochę głupio grać nie znając II części).

Usunięty
Usunięty
07/01/2008 20:11

Pierwsza część Desperados była świetna. Z dwójką jeszcze nie miałem do czynienia, więc skusiłbym się na tą "nieformalną trójkę".




Trwa Wczytywanie