Jest to opowieść o pewnej młodej dziewczynie z dołów społecznych, u której nagle objawiają się talenta magiczne. W dość spektakularny sposób, należy dodać. Pannica owa w trakcie dorocznych zamieszek, będących poniekąd tradycją miasta Imardin, ciska kamieniem w pacyfikujących tłum biedoty magów. To akurat nie jest żadne novum. Tradycyjnie wyrostki obrzucają czarodziejów, czym się da.
Tradycyjnie nic nie waży się nawet zbliżyć do celu – odbijając się od magicznych tarcz. No, więc w tym przypadku stało się nieco inaczej. Jeden z pacyfikatorów stracił był przytomność i dorobił się okazałego guza. Natomiast nasza główna bohaterka, imieniem Sonea, stała się nagle osobą, której miejsce pobytu jest nader istotną, wręcz wagi państwowej, kwestią. Na dziewczynę zaczyna polować cała Gildia Magów z Gwardią Miejską jako pomagierami. W całość miesza się jeszcze do kompletu gang Złodziei. Widoki Sonei bynajmniej różowe nie są... W tym samym czasie w Gildii Magów wybucha panika, gdyż niewyuczony czarodziej jest zagrożeniem dla życia i majątku wszystkich w promieniu dobrych paru kilometrów. Co ciekawe, wśród konfraterni panuje ogólne przekonanie, że moc nie potrafi się sama ujawniać, lecz wymaga pomocy z zewnątrz . Zatem gdzieś tam, w slumsach, tkwić może wraży tj. niezrzeszony w gildii mag o nieokreślonych, acz zapewne niecnych zamiarach. Najwyraźniej nikt w tym szacownym gronie nie miał czasu na roztrząsanie tak abstrakcyjnych problemów jak kwestia pierwszeństwa jaja i kury. Osoby, które po australijskiej autorce spodziewają się świeżych pomysłów i oryginalności, rozczarują się srodze. Tego tu radzimy nie szukać. Zarówno bohaterka, jak i intryga mają legiony... jeśli nie sobowtórów, to przynajmniej bliskich i podobnych kuzynów. Tym niemniej książka owa do kompletnie złych nie należy. Ostatecznie nikt nie ustalił, czy to odgórnym dekretem, czy to oddolną plugawą rewolucją, że książka, żeby warto ją było przeczytać, musi być skończenie oryginalna. Takie podejście należy zostawić grafomanom spod znaku permanentnej awangardy. Gildia magów to całkiem przyzwoicie napisana historyjka. Czytadełko, miałkie, bez większych ambicji, ale też nader sprawnie napisane. Miejscami całkiem zabawne, miejscami wzruszające. Produkt literacki spełniający wymogi norm jakościowych.Niewykluczone jednak, że powyżej recenzowany utwór padł ofiarą jeszcze jednej okoliczności. Mianowicie autor niniejszej recenzji uczciwie przyznaje, że przeczytał był tę książkę tuż po lekturze Lodu Jacka Dukaja i może padła ona ofiarą kontrastu.
Plusy: + sprawny warsztat Minusy: - mało oryginalna fabuła i bohaterka
Autor: Trudi Canavan Tytuł: Gildia Magów Przekład: Agnieszka Fulińska Wydawnictwo: Galeria Książki, 2007 rok Wydanie: oprawa miękka, 520 str. Cena: 35,90 zł Strona WWW: adres strony