Rozgrywająca się w 859 roku fabuła Domu Latających Sztyletów zdaje się być mocno pretekstowa, co jednakże nie przeszkadza w odbiorze. Tytułowe „Sztylety” to organizacja buntowników, co przy pomocy iście „robinhoodowych” zagrywek oddolnie podkopuje władzę skorumpowanych cesarskich urzędników, a przy okazji samego, nader nieudolnego cesarza. Dwaj lojalni wobec władcy kapitanowie – Leo (Andy Lau, znany choćby z odjechanego w stronę anime Pojedynku mistrzów) i Jin (Takeshi Kaneshiro, którego mieliśmy okazję ujrzeć w The Returner, ciekawym filmie sf, straszliwie skrzywdzonym nieszczęsnym polskim tytułem Amazonka czasu...) – otrzymują zadanie odnalezienia nowego przywódcy Sztyletów.
Problem w tym, że żołnierze mają na to tylko dziesięć dni. Na szczęście plotka głosi, że jedna z tancerek w domu uciech, znanym jako Peoniowy Pawilon, należy do buntowników... A to już misja, w której piękniś Jin, nie stroniący od imprez, których bynajmniej nie zakrapia się herbatą, czuje się najlepiej. Dziewczyna spotkana w domu uciech okazuje się ze wszech miar niezwykła (na tym poprzestańmy, by nie zdradzić zainteresowanym filmem co smakowitszych szczegółów). Choć wierny zadaniu, Jin nie może się oprzeć fascynacji Mei (Ziyi Zhang – rewelacyjna, świetnie wytrenowana w sztukach walki aktorka, którą mogliśmy podziwiać w Przyczajonym tygrysie, ukrytym smoku). Od chwili zetknięcia tych dwojga zaczyna się wizualna „jazda bez trzymanki”, niejednokrotnie wymagająca zawieszenia niewiary na dość wysoko umieszczonym kołku. Tu jednak warto przypomnieć, iż azjatyckie kino akcji, a zwłaszcza wspomniany na początku nurt, odwołuje się przede wszystkim do legend. Tworzy rzeczywistość opartą na zakorzenionej w chińskiej i japońskiej kulturze swoistej mitologii – opowieściach o mistrzach, którzy dzięki sile woli wspięli się na wyżyny, o zaginionych księgach uczących, jak poznać wszystkie tajniki ciała i okiełznać moc umysłu i ducha. Dlatego zanim ktoś, kto nie zalicza się do grona wielbicieli azjatyckiego kina i mitologii tych kultur, zacznie zżymać się na poszczególne sceny, niech postara się uświadomić sobie tę specyfikę i powie sobie, że to legenda.W samym doborze tematu i sposobie przedstawienia organizacji widać typowy dla chińskiej kinematografii proludowy chwyt. Cóż, pewne rzeczy zawsze muszą zostać zasygnalizowane, inaczej produkcja nie zyska odpowiedniej dotacji, a bez tego ciężko oczekiwać należytej oprawy. Lecz Zhang Yimou, pochodzący z rodziny o antykomunistycznych tradycjach, jak zwykle znalazł sposób, aby przewrotnie pokazać grozę sytuacji, w której jednostka, jej racje i pragnienia, zawsze przegra wobec molocha, jakim staje się racja państwa, czy choćby i tajnego stowarzyszenia buntującego się przeciw zastanemu porządkowi.
Jednostka zawsze pada ofiarą i przez to widz odbiera nieco inny przekaz. Tu właśnie zawiera się wspomniana wcześniej pretekstowość fabuły – pomimo pseudopolitycznych, śladowo zarysowanych kwestii, widowiskowych pojedynków i co najmniej dwóch zwrotów akcji, które można by podsumować określeniem „Finta w fincie w fincie” z Diuny Franka Herberta, tak naprawdę chodzi tylko o emocjonalne zawirowania kilku osób, o tragiczne uczucie. Uczucie skazane na niepowodzenie, bo „wojna to zły czas na miłość”, a zwłaszcza jeśli wojnę tę toczy się w imię wyższych racji (plus „małe utrudnienie” w postaci wschodniego poczucia obowiązku, integralnie związanego z honorem). Do tego dochodzi też samotność, zazdrość i egoizm, słowem: potwór czający się za kotarą miłości.
Na koniec zaś informacja o kolejnym plusie, który na tle uprzednio wymienionych zalet zdaje się tym większy. Cena owego filmu DVD to bajońska suma (sic) 9,99 zł. Na płycie nie znajdziemy żadnych dodatków, co dla widzów ceniących sobie możliwość obejrzenia materiałów na temat sposobu realizacji czy scen wyciętych będzie, oczywiście, minusem, lecz wobec tak szokująco niskiej ceny chyba nie mamy prawa nadmiernie kręcić nosem. Zatem wszyscy chętni niech ruszają na łów do kiosków i salonów prasowych!
Plusy: + nastrój, uwypuklony zwłaszcza wspaniałą muzyką + choreografia scen walki + stroje i dekoracje + solidna gra aktorów + sposób realizacji, a szczególnie „malarskie” zdjęcia + szokująco niska cena Minusy: - niektórym nie spodobają się romantyczne dłużyzny - brak dodatków
Tytuł: Dom Latających Sztyletów Reżyser: Zhang Yimou Scenariusz: Li Feng, Zhang Yimou i Wang Bin Zdjęcia: Zhao Xiaoding Muzyka: Shigeru Umebayashi Obsada: Takeshi Kaneshiro, Andy Lau, Ziyi Zhang, Song Dandan Produkcja: Chiny/Hong Kong 2004 Dystrybucja: Vision Cena: 9,99 zł