Teraz zaś nowy, odmieniony i uzbrojony po zęby Turok znów zmierzy się z hordami gadów, płazów i świń... przepraszamy – złych ludzi. Premiera gry zapowiadania jest na luty 2008 roku, sam tytuł zaś ma ukazać się na trzech platformach: PlayStation 3, Xbox 360 oraz oczywiście na stacjonarnym PC. Pecetowcy jednakże – wedle zapowiedzi wydawcy – będą musieli poczekać na swoją wersję do aż do wiosny. Spójrzmy teraz, jakimi to obietnicami tym razem mamią nas producenci.
”Tu Turok! Tu Turok! Baza, zgłoście się...”
Najnowsza opowieść o Turoku fabularnie ma być zupełnie osobną historią, nie mającą nic wspólnego z poprzednimi grami cyklu. Tym razem nasz bohater – uwaga, zaczynają się pewne skojarzenia – jest członkiem elitarnego oddziału komandosów, który został wysłany z oczywiście ekstremalnie trudną i ważną misją na jedną z zapomnianych, peryferyjnych planet. Prowadzony przez nas heros nazywa się oczywiście Turok. Joseph Turok. Kiedyś był członkiem specjalnego komanda od „brudnej roboty”, znanego jako Wolf Pack. Na potrzeby obecnej misji przydzielony został do Whiskey Company – grupy elitarnych komandosów. Jej celem jest zlokalizowanie i zneutralizowanie niejakiego Rolanda Kane’a, niegdyś mentora Josepha i dowódcy grupy Wolf Pack, obecnie zaś złoczyńcy oskarżonego o zbrodnie wojenne. Kane zbiegł swego czasu z więzienia i znalazł schronienie na tej właśnie planecie, gdzie, dzięki pieniądzom potężnej korporacji Mendel-Gruman (M-G), zbudował swoją fortecę, jednocześnie stając na czele paramilitarnej organizacji sponsorowanej przez firmę. Oczywiście złej z natury i mającej niecne plany. W trakcie podchodzenia do planety nasz statek zostaje zaatakowany przez siły Kane’a i ulega poważnym uszkodzeniom. Większość załogi, jak również desantu, ginie podczas tej walki, my zaś oraz – jak się okazuje – jeszcze kilku innych komandosów, trafiamy ostatecznie na powierzchnię planety. Prawdziwe piekło ma jednak miejsce właśnie na ziemi. To, że szukają nas ludzie naszego byłego dowódcy, któremu zeszło się na ciemną stronę mocy, to jedno. Okazuje się bowiem, że planeta ta jest wybitnie niegościnnym miejscem – bardzo szybko dostajemy kolejne zaproszenie na polowanie, w którym również to my mamy być zwierzyną łowną. Tym razem w roli myśliwych występują zawsze i wciąż głodne jaszczurki różnych rozmiarów, czyli tak zwani tubylcy. My zaś, kontrolując przypakowanego niczym Marcus Fenix Turoka, mamy zdać ostateczny egzamin ze sztuki przetrwania. Z brzytwą na raptory Trafiamy więc na powierzchnię planety, gdzie występują przeciwko sobie w chwili obecnej trzy siły – dobrzy my, źli ludzie Kane’a i neutralne dinozaury. Na tym właśnie podziale i animozjach działających we wszystkich kierunkach ma polegać główny urok i siła rozgrywki. Dinusie atakują bowiem nie tylko nas, ale i żołnierzy M-G – wszak naprawdę głodnemu zazwyczaj obojętne jest, na jakiego koloru talerzu podano obiad. Poza tym trudno wymagać od dinozaurów sprytu pozwalającego im rozpoznawać oznaczenia na mundurach – co zresztą dość jednoznacznie zweryfikowała ewolucja na naszej Ziemi. Cała zaś sztuka polega nie tylko na eksterminowaniu oraz unikaniu jednych i drugich przeciwników, ale również na odpowiednim rozegraniu ich przeciwko sobie. Mamy mieć możliwość „napuszczenia” jaszczurek na wrogich sołdatów, tudzież przywleczenia za sobą patrolu przeciwnika wprost do otwartego pyska T-Rexa. Teraz pora na kolejne skojarzenia. Otóż cała akcja odbywać ma się na wielkich, całkowicie otwartych dla nas mapach, przywodzących na myśl Far Cry czy Crysis. W obrębie danej lokacji mamy mieć pełną swobodę poruszania się i podobnie jak w wymienionych grach, elementy kolorytu lokalnego, czyli przeciwnicy, mają być na nich rozmieszczeni od razu po załadowaniu się mapy. Tylko od nas zależeć będzie, czy będziemy przebijać się do przodu środkiem, ostrzeliwując wszystko co się rusza, czy też wybierzemy przemykanie się cichcem gdzieś bokiem. Bardzo eksponowaną i szeroko reklamowaną jest również możliwość cichej eliminacji przeciwników – do dyspozycji dostaniemy nóż, łuk kompozytowy i tłumiki do naszej broni – na filmikach wygląda to niezwykle ciekawie i miodnie. Mówiąc krótko – gameplay zapowiada się niezwykle smakowicie. Miejmy tylko nadzieję, że i wykonanie będzie równie dobre. Oprócz noża i łuku dostaniemy oczywiście pełny zestaw futurystycznego uzbrojenia służącego do bardziej widowiskowego i spektakularnego eksterminowania band niemilców i gadzin wszelakich. Praktycznie każda z broni ma posiadać alternatywny tryb ognia, często w dość oryginalnej formie. Przykładem może być śrutówka, która poza normalnym strzałem może wystrzeliwać na sporą odległość flary. To na przykład można idealnie wykorzystać do odwrócenia uwagi ciekawskich jaszczurów, tudzież uprzejmego wskazania im miejsca, gdzie odpoczywa ich dzisiejszy obiad w pancerzach M-G. W czasie akcji nie będziemy zdani jedynie na samych siebie. Jak już wspominaliśmy, część naszej ekipy przeżyła i będzie mogła nas wspomagać w niektórych działaniach. Misje mają więc być podzielone na dwie grupy – solowe, w których musimy radzić sobie sami oraz grupowe, gdzie wspomagać będzie nas SI pod postacią wciąż żywych członków ekipy Whiskey Company. Na oficjalnej stronie gry – oprócz Turoka – możemy obecnie znaleźć cztery takie postacie, o wzbudzających bezgraniczne zaufanie twarzach, kryjące się pod pseudonimami Cowboy, Slade, Logan i Reese.Nowe przygody całkowicie odmienionego Turoka nadchodzą wielkimi krokami. Z obietnic deweloperów wynika, iż możemy mieć do czynienia z grą bardzo ciekawą, oferująca kilka interesujących i rzadko spotykanych rozwiązań. Nie będzie to na pewno jakiś wielki przełom, jednak jeśli wykonanie pójdzie w ślad za obietnicami, możemy dostać produkt oferujący kilka czy kilkanaście godzin emocjonującej zabawy. Czy tak właśnie będzie? O tym przekonamy się już wkrótce.