Ludzkość od początku swego istnienia fascynowała się bezkresem wszechświata – nawet gdy jeszcze nie miała pojęcia, że wszechświat istnieje. Ot, nasi niedouczeni z astronomii, kudłaci przodkowie wpatrywali się w nocne niebo i migotanie gwiazd. Nie było mnie oczywiście z nimi, ale swoje przekonanie opieram na tym, że zbliżone zachowania potrafią wykazać nawet zwierzęta. Można wręcz rzec, że ta wielka pustka w jakiś sposób nas wzywa, przyciąga, mami. Nic dziwnego zatem, że od dziesięcioleci ludzką wyobraźnię karmią opowieści o podróży do gwiazd, zwane kiedyś po prostu science fiction, a od jakiegoś czasu katalogowane jako hard s-f i space opera. Ten drugi podgatunek ma w pewnym sensie więcej wspólnego z fantasy, ale przecież umysł ludzki nie tworzy opowieści ściśle przylegających do przegródek gatunkowych, więc większość historii o podróżach kosmicznych leży w poprzek owych przegródek.
Ludzkość od początku swego istnienia fascynowała się bezkresem wszechświata – nawet gdy jeszcze nie miała pojęcia, że wszechświat istnieje. Ot, nasi niedouczeni z astronomii, kudłaci przodkowie wpatrywali się w nocne niebo i migotanie gwiazd. Nie było mnie oczywiście z nimi, ale swoje przekonanie opieram na tym, że zbliżone zachowania potrafią wykazać nawet zwierzęta. Można wręcz rzec, że ta wielka pustka w jakiś sposób nas wzywa, przyciąga, mami. Nic dziwnego zatem, że od dziesięcioleci ludzką wyobraźnię karmią opowieści o podróży do gwiazd, zwane kiedyś po prostu science fiction, a od jakiegoś czasu katalogowane jako hard s-f i space opera. Ten drugi podgatunek ma w pewnym sensie więcej wspólnego z fantasy, ale przecież umysł ludzki nie tworzy opowieści ściśle przylegających do przegródek gatunkowych, więc większość historii o podróżach kosmicznych leży w poprzek owych przegródek.
Nieważne, czy skoncentrujemy się na książkach, filmach, grach komputerowych, komiksach, czy na muzyce: zawsze łatwo znajdziemy jakieś opowieści o podróżach kosmicznych. Zawsze też będą one relatywnie nieliczne w porównaniu z bardziej popularnymi tematami, jednakże niezmiennie są obecne. Powód jest prosty: istnieje spora grupa odbiorców, którzy oczekują takich historii. Jeszcze większa grupa może i nie oczekuje, ale z przyjemnością po gotowy produkt sięgnie. U podłoży tego leży wiele czynników, ale skoncentrujmy się na tych, które przydadzą się do dalszych rozważań. Po pierwsze typowo ludzka fascynacja Nieznanym. Czyż może być coś bardziej nieogarniętego i niepojętego – a jednocześnie rzeczywistego – niż bezmiar wszechświata? Jako drugi czynnik wymieniłbym pewne społeczne sprzężenie zwrotne. Jesteśmy stworzeniami stadnymi, obdarzonymi jednocześnie bardzo silnym rysem indywidualnym. Po części dlatego z takim podziwem spoglądamy na ludzi, którzy samotnie przemierzają pustkowia polarne czy bezmiary oceanów. Na tej samej nucie grają opowieści o samotnych podróżnikach gwiezdnych.
Naszą wyobraźnię rozpalają wizje kosmicznych fenomenów, potencjalne malownicze krajobrazy obcych planet i układów słonecznych – tu się budzi dusza odkrywcy, któremu na Ziemi nie pozostało już w zasadzie nic do odkrycia. Ale fascynuje nas też zimna, martwa pustka kosmosu. Ten zabójczy, niepojęty bezkres, który tylko po części okiełznać mogą ludzka pomysłowość, determinacja i wiedza.
To właśnie z tych elementów, owych mocno romantycznych części składowych, budowane są opowieści o eksploracji i podboju kosmosu. W każdym razie z nich powstaje szkielet, który może zostać obudowany rozmaitymi innymi elementami – nieważne, czy naukowymi, czy społecznymi, filozoficznymi, czy czysto dekoracyjnymi.
Wśród tych finalnych opowieści wyodrębnić można kilka motywów przewodnich, które uporządkują nam je na osi od hard s-f do space opery. Najpierw mamy w miarę realistycznie przedstawioną eksplorację kosmosu „bliskiego zasięgu”, czyli niemalże futurystkę. Kolejny motyw to aproksymacja pierwszej fazy kolonizacji innych planet – tu potrafią pojawić się wątki kontaktów trzeciego stopnia i elementy horroru. Gdzieś w pobliżu tego punktu na osi regularnie odzywa się też motyw sztucznej inteligencji i jej buntu przeciwko rasie, która ją stworzyła (często przeciwko ludziom). Dalej mamy gotowe już społeczeństwa kolonistów i ich kontakty z macierzystą planetą oraz innymi koloniami – poletko zagospodarowane głównie przez nurty militarne i twórców z zacięciem socjologicznym. Kolejnym motywem są poszukiwania spuścizny ras, które przemierzały kosmos wtedy, gdy ludzkości jeszcze nie było w planach Matki Ewolucji – co więcej, to tu pojawia się nieśmiertelna teoria Wielkiego Siewu. Na samym końcu zaś znajdują się historie o wszechświecie zaludnionym przez najrozmaitsze rasy i tętniącym życiem – tu już rozmaitość opowieści jest przytłaczająca, choć dominują wątki awanturnicze i militarne.
Południe minęło niemal godzinę temu. Tekst zmieniał się jak w kalejdoskopie. Z mojego startowego zamierzenia – przybliżenia i wspominania kilku gier – nie pozostało niemal nic. Udało mi się za to przygotować grunt pod całkiem pokaźny cykl felietonów, bo każdym ze wspomnianych motywów przewodnich wypadałoby się zająć z osobna. Mam nadzieję, że Was tym nie zanudzę – w sumie tego ani sobie, ani Wam bym nie życzył...